Droga Miłosierdzia

AP

publikacja 14.03.2016 16:52

My, Twoje Dzieci, Dobry Boże, chcemy być Dobrzy tak jak Ty. Chcemy być Miłosierni jak Ty, Ojcze.

Droga Miłosierdzia Pedronchi / CC 2.0

Bóg ma wiele córek i wielu synów. To my, ludzie żyjący na całym świecie. Dzieci Boże z każdego pokolenia, języka, ludu, narodu. Złączeni pochodzeniem z Nieba. Poróżnieni w pyle ziemskich dróg. Składamy ręce do modlitwy. Wyciągamy pięści jeden przeciw drugiemu. Pięknie recytujemy: Ojcze nasz, któryś jest w Niebie… Krzyczymy ze złością: Nie chcę Ciebie więcej widzieć! Wynoś się! Rozdwojeni niczym przecięte belki krzyża pomiędzy dążeniem w Górę, a zdobywaniem dołu. My, Twoje Dzieci, Dobry Boże, chcemy być Dobrzy tak jak Ty. Chcemy być Miłosierni jak Ty, Ojcze. Właśnie dlatego teraz wyruszamy z Twoim Synem w drogę. Ale wybacz, nie nazwiemy jej Drogą Krzyżową – boimy się przecież Krzyża. Pozwól nam wyruszyć w Drogę Miłosierdzia…

Stacja I – WYROK

„Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: Ojcze, daj mi część własności, która na mnie przypada. Podzielił więc majątek między nich.”

Ojcze, daj mi część własności, która na mnie przypada. Podobne słowa mógł wypowiedzieć Jezus, Syn Boży, przychodząc na ten świat. Przyszedł do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli – bo mieli już dużo własności, majątku. Mało tego – chcieli odebrać jeszcze to, co było Boskie. Zresztą, dalej chcą. Dalej chcemy – i wydajemy wyrok. Nie krzyczymy: Ukrzyżuj! Nie mówimy: Winny! Zamiast tego dzielimy świat. Mówimy: Inny! Zadziwiające, że choć łączy nas tak wiele, choć obmyły nas te same wody chrztu świętego, jednak uwielbiamy tworzyć podziały. Miasto i wieś. Pracujący, bezrobotni. Jedna, lub druga strona. Jesteś inny, niż ja, a więc jesteś gorszy. Jezus, stojący przed sądem był Inny, Oddzielony, Święty – a przez to skazany. Wyroki i oskarżenia zawsze dzielą. Miłość i Miłosierdzie zawsze łączy.

Boże skazany na śmierć, Boże, który bez winy stałeś się ofiarą, wyprostuj nasze spojrzenia i nasze słowa. Spraw, abyśmy nie byli skłonni do wydawania wyroków, do dzielenia świata na lepszy i gorszy. Spraw, abyśmy byli ludźmi jedności. Szczególnie polecamy Tobie wszystkich szafarzy Sakramentów Eucharystii oraz Pokuty i Pojednania. Niech przybliżają nam Twoje Miłosierdzie i sami żyją Nim na co dzień. Spraw, niech Kościół zawsze pozostanie Katolicki, czyli Powszechny, Jeden…

Stacja II – HAŃBA

„Pewien Samarytanin, wędrując, przyszedł również na to miejsce. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany...”

Krzyż na ścianie – piękny, drewniany. Krzyż przy drodze. Krzyże na cmentarzach. Srebrne lub złote krzyżyki na naszych piersiach. Znak chrześcijańskiej wiary. Odwaga, radość, niekiedy duma z bycia chrześcijaninem. Czy tak zareagował na Krzyż Jezus? Przecież wtedy był on znakiem hańby, pogardy, śmierci nieomal niegodnej człowieka. Nic, czym można by się pochwalić. Mimo to nasz Zbawiciel wziął ten Krzyż na swoje ramiona. Być może po cichu i bez żadnego komentarza, a może tak jak Miłosierny Samarytanin – gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko i podszedł do niego, bo wiedział, że przez to drzewo opatrzy nasze rany. Pomyśl o tym, czego się wstydzisz. Przed czym uciekasz? O czym boisz się nawet myśleć? Może być tak, że tym krzyżem wstydu i zgorszenia są Twoi bliscy, Twoja rodzina, sytuacja, która w niej panuje. Może to przed nią próbujesz uciekać…

Boże, który nie wstydzisz się ludzi, Boże, który bierzesz człowieka w swoje ramiona. Spraw, abyśmy nie uciekali wzrokiem, słowami, ani sercem od tego, co dla nas trudne, od tego, czego nie umiemy zrozumieć, od tego, czego się wstydzimy. Naucz nas obejmować całe nasze życie ramiona  - to dobre, ale i to gorsze…

STACJA III – PIERWSZY

„Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie (…) A celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi, mówiąc: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!”

Piękny tryptyk. Wyrok, hańba kary i upadek. Pierwszy, być może najtrudniejszy. Jeśli na początku jest ciężko – co będzie dalej? Czy jest w ogóle jakieś „dalej”? Tryptyk naszych początków. Stacja pierwszego załamania i wahania. Czy tak samo upadają inni? Przecież w moim życiu miało to wyglądać odmiennie… Człowiek uczy się na błędach – ale czemu nie mogę na cudzych? Czemu muszę w ustach czuć smak piachu ziemi, albo błota, w które upadłem? Dlaczego jestem jak ten inny, którego osądzam…

Boże upadków, Boże mądrych porażek, spraw, abyśmy nie zrażali się trudnymi początkami. Spraw, abyśmy umieli wyciągać wnioski z tego, co nas spotyka. Spraw, aby wszyscy, którzy wychowują i uczą młode pokolenia przekazywali im Prawdziwą Mądrość, która podtrzymuje i karmi Nadzieję…

STACJA IV – DLACZEGO?

„Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie.”

Synu, czemuś nam to uczynił? Czemu zrobiłeś to Swojej Biednej Matce? Może właśnie te słowa padły z ust Maryi przy spotkaniu z Synem na Drodze Krzyżowej? Synu, dlaczego? Serce matki, które bije inaczej. Pojawia się zaraz po upadku. Pojawia się wszędzie tam, gdzie tylko dziecko może potrzebować miłości, bezpieczeństwa, wsparcia. Jednocześnie czasem to serce, które nie potrafi zrozumieć. Serce, które jest pełne pytań i niepokojów. Serce, które może chciałoby, a jednak niewiele może… Serce, które może błądzić miłością…

Boże wszystkich matek, Boże czułości i niezrozumienia, spraw, abyśmy umieli owocnie się spotykać w naszych rodzinach. Spraw, aby wszystkie matczyne serca poszukiwały prawdziwego dobra swoich dzieci. Spraw, aby nigdy nie brakło na świecie zrozumienia…

STACJA V – ZBIEG OKOLICZNOŚCI

„Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan: zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął.”

Szymon z Cyreny nie minął Jezusa z Krzyżem. Mówią, że przymuszony, ale jednak podszedł. Zobacz, tyle razy przechodzisz tą drogą. Być może nawet byłeś tutaj kilka godzin temu. Przeszedłeś. Minąłeś. Człowieka, który szukał nadziei w Twoich oczach. Kobietę, która czekała na Twój uśmiech, bo przygniata ją ciężar lat i choroby. Mężczyznę, który zastanawia się, za co wyżywić rodzinę do końca miesiąca – przecież idą Święta. Dziecko, które już przestało ufać dorosłym i nie rozumie ich brudnego świata… Minąłeś, wracałeś. Nie mogłeś inaczej?

Boże Wolności, Boże Możliwości, spraw, abyśmy umieli się mądrze rozglądać. Spraw, abyśmy nie przesypiali codzienności. Spraw, abyśmy umieli żyć logiką ziarna, które choć tego nie widać, rośnie już. Spraw, abyśmy nie musieli, ale mogli, czynili…

STACJA VI – ODWAGA

„Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał.”

Ciekawe, czym na co dzień zajmowała się Weronika. Szymon znalazł się na Drodze Jezusa przypadkiem. A ona? Może już wcześniej towarzyszyła Nauczycielowi, a teraz mogła zrobić coś więcej? Znalazła chwilę. Dobrze wykorzystała okazję, która się nadarzyła. Wolna kobieta wśród tłumu niewolników, najemników, szyderców. Czułość w dobie nienawiści. Tak niewiele, a wszystko. Pomyśl. Czy zanim pomożesz, nie zastanawiasz się nad konsekwencjami? Specjaliści od wizerunku – pomagają tylko w białych rękawiczkach. Bóg jednak nie zostawił Swojego Odbicia na białych rękawiczkach.

Boże ludzi uwikłanych, Boże związany naszymi interesami, spraw, abyśmy zapomnieli o liczeniu, tabelkach i spisach. Spraw, abyśmy nie uciekali od wrażliwości, którą nam dajesz. Spraw, abyśmy byli wolni w miłości…

STACJA VII – ZIEMIA

„Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie, i on sam zaczął cierpieć niedostatek.”

Żyłeś rozrzutnie Miłością. Pomagałeś, komu tylko mogłeś. Uzdrawiałeś. Uwalniałeś. Karmiłeś. Wydałeś wszystko, a ludzie dalej głodni. I źli na Ciebie, Boże. Czemu już nie możesz tak pomagać? Może za drugim razem, Panie Jezus, upadłeś nie tyle z braku własnych sił, co raczej z powodu kogoś, kto Ciebie popchnął? Jak trwoga, to do Boga – ale jak Boga nie ma w naszych trwogach, to trzeba Mu jeszcze dołożyć. Kiedy nie widzisz Bożej pomocy może i Ty musisz upaść – może Twój Bóg czeka na Ciebie na tej ziemi upadku?

Boże odrzuconej Dobroci, Boże naiwnie pomocnych, spraw aby ręce już więcej nie wyciągały się przeciwko, ale do. Spraw, abyśmy nie przepychali siebie dobrocią, ale nosili swoje brzemiona razem. Spraw, abyśmy zawsze trzymali wdzięczność w zanadrzu…

STACJA VIII – PO CO?

„Ile jesteś winien mojemu panu? Weź swoje zobowiązanie i napisz… Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z podobnymi sobie ludźmi niż synowie światłości.”

Nie płaczcie nade mną. Tutaj nie chodzi o mnie. Patrzycie na mnie – szkoda, że nie dostrzegacie we mnie samych siebie, waszego życia. Kościół zaczął chodzić Drogą Krzyżową, bo zrozumiał, że idzie drogą normalnego życia każdego człowieka. Przecież Jezus powiedział – Ja Jestem Drogą, Prawdą i Życiem. Nie inaczej jak tylko przeze mnie zrozumiecie samych siebie. My? Oglądamy seriale i wzruszamy się losami ich bohaterów. Zalewamy potokiem łez strony czytanych książek. Wysyłamy smsy na wsparcie ludzi, których zupełnie nie znamy. Nie słyszymy krzyków i płaczu za ścianą. Nie widzimy smutku w oczach naszych dzieci. Zamiast porozmawiać rzucamy zaraz oskarżenia i jeszcze odpychamy od siebie potrzebujących. Nie nad innymi płaczmy – nad nami…

Boże ocieranych łez, Boże słów i czynów, spraw, abyśmy nie uciekali od odpowiedzialności. Spraw, abyśmy nie tyle wylewali, co ocierali łzy. Spraw, abyśmy nie bali się też czasem ucałować łez tych, których kochamy…

STACJA IX – OSTATNI

„Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał. Wtedy zastanowił się i rzekł (…) zabiorę się i pójdę do mego ojca i powiem mu...”

Upadasz, choć widzisz już Cel. A może widziałeś jeszcze dalej i dlatego upadłeś? Bo nie spojrzałeś pod nogi. Gdy mierzysz za daleko, upadasz czasem bardzo nisko, co nie zmienia faktu, że cel dalej istnieje. Może przy tym upadku, Jezu, przypomniałeś sobie tego syna z przypowieści? Zastanowiłeś się, wstałeś i szedłeś dalej do Ojca – już czekał na Ciebie na Golgocie. A my? Zastanawiamy się i niekiedy uznajemy, że upadliśmy na żyzną ziemię, że da się tutaj mieszkać. Da się żyć.

Boże po trzykroć upadający, Boże wzywający w drogę, spraw, abyśmy w miejscu porażki widzieli start a nie metę. Spraw, abyśmy oszczędnie gospodarowali zakończeniami, deklaracjami, finałami i tupaniem nóg. Spraw, abyśmy mieli miłosierdzie dla nas i całego świata…

STACJA X – WSZYSTKO

„Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi!”

Może właśnie tak reagował Ojciec w Niebie na okrutnie wyszarpaną nagość Swojego Syna? Może właśnie tak krzyczał do Aniołów – przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie Go! Jest Tajemnica, która musi Nią pozostać do końca – choćby wszystkim wydawało się, że już ją odkryli, zrozumieli i posiedli. Jezus obnażany z szat przez nasze plotki o cudzym życiu. Poszukiwanie sensacji i skandali. Małe kłamstewka i wielkie kłamstwa. Rozbieramy nie tylko wzrokiem. Czasem bardziej ustami i uszami.

Boże Biedny i Nagi, Boże obgadywany przez ludzi, spraw, abyśmy nie tyle odwracali wzrok od cudzej nagości, ale poszukiwali dla niej okrycia. Spraw, abyśmy mieli dla wszystkich przygotowane zapasowe ubrania naszych dobrych słów i myśli. Spraw, abyśmy przestali podglądać nasze szare codzienności…

STACJA XI – BEZ RUCHU

„Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to ma znaczyć (…) i nie chciał wejść.”

Jezus jest już blisko Domu, blisko Ramion Ojca. Czy nie chce wejść? Bardziej nie może. Przybity do Krzyża, wcale nie z własnej chęci. Przybity. Unieruchomiony. Podobnie jak Twoja matka staruszka, która nie może ruszać się z domu i czeka aż przyniesiesz jej zakupy. Podobnie jak dziadek, którego już nie chcesz odwiedzać w szpitalu, bo i tak nic się nie zmieni. Podobnie jak Ty, tkwiąc w nieprzebaczeniu, rozpamiętując to, co było złe, rozdrapując własne rany…

Boże nieruchomych, Boże wciąż wierzących, spraw, abyśmy poszukiwali zawsze nowych możliwości. Spraw, abyśmy nie dali sobie wmówić, że już się nie da, choć nie próbowaliśmy. Spraw, abyśmy wszystkich unieruchomionych i przybitych do własnych krzyży przynosili do Ciebie…

STACJA XII – ŚRODEK

„Ten syn mój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się.”

Był umarły. Jest. Umiera. Wcześniej z nieba dał się słyszeć głos: To jest Mój Syn Umiłowany, Jego słuchajcie. Czego mamy słuchać podczas Jego Śmierci? Boże Mój, Boże Mój, czemuś Mnie opuścił… Straszna lekcja samotności i opuszczenia. Niby rodzina, a jednak obcy o tym samym nazwisku. Jedno miejsce pracy, a tyle rozmaitych złośliwości. Pocałunek, ale judaszowy. Boże, jak to boli…

Boże opuszczonych i samotnych, Boże rozpaczliwie krzyczących, spraw, abyśmy nigdy nie pili samotności do dna. Spraw, aby w naszym opuszczeniu ktoś umiał odnaleźć nasz adres, telefon. Spraw, abyśmy nie krzyczeli nigdy na marne…

STACJA XIII – BLISKOŚĆ

„Moje dziecko, Ty zawsze jesteś ze mną i wszystko, co moje, do Ciebie należy.”

Może tak szeptała Maryja, trzymając w ramionach Martwe Ciało Życia? Moje dziecko, wszystko, co moje, jest Twoje. Moje bijące serce jest Twoje. Powietrze w moich płucach należy do Ciebie. Moje sprawne ręce są Twoje. Moje nogi poniosą Ciebie, gdzie tylko chcesz. Ale błagam, bądź… Bądź… Tylko mnie nie zostawiaj…

Boże ostatnich łez, Boże największych trudności, choć to dziwnie zabrzmi, ale spraw, żebyś zawsze Był, żebyś zawsze zdążył do mnie przyjść, żebym czuł, że nie jest za późno…

STACJA XIV – GRANICA

„A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go (…) Twój brat powrócił.”

Jezus w grobie jest i daleko i blisko od Zmartwychwstania. Trzy dni, których jeszcze nie widać – zresztą, trzy dni, których wcale nie będzie. Chcieć dobrze przeżyć Jego Drogę to jednak nie uciekać od grobu. Od pochowanych nadziei. Od łez, które trudno otrzeć. Od drzwi, których nie da się otworzyć. Jest coś, czego nie mogę zrobić. Kiedy to zrozumiemy przychodzi do nas Bóg i cicho szepce: Jestem.

Boże, który płoniesz, ale się nie spalasz, Boże, który Jesteś i się pojawiasz, spraw, abyśmy nie zamykali na Ciebie naszej Nadziei. Spraw, abyśmy nie płakali, że kamień za ciężki, ale szukali Anioła, który go odsunie. Spraw, abyśmy nie uciekali od naszych grobów – bo w nich dajesz nowe życie…