Grzesznych upominać – kilka słów o tym, że nie jesteśmy sami

Katarzyna Solecka

publikacja 02.04.2016 20:00

Brat to ktoś, kto jest po naszej stronie, kto się od nas nie odwróci. To ktoś, kto nas nie zostawi samym sobie w trudnej sytuacji, kto nas wspiera.

Grzesznych upominać – kilka słów o tym, że nie jesteśmy sami Rik & Ste / CC 2.0 A kiedy patrzymy wstecz na własne życie – na to, co się stało i już się nie odstanie – czy w tamtym węzłowym momencie nie chcielibyśmy mieć przy sobie kogoś, kto by nas ostrzegł, podtrzymał?

Zło nas wyklucza. Pozornie górujemy, ale odbiera nam ono dostęp do wszelkich dobrych rzeczy, do wspólnoty, w której możemy dojrzewać. Owszem, na własne życzenie, ale grzesznik to najsłabsze ogniwo. Aroganckie, pyskate i co tu dużo mówić, po prostu wredne – ale tak naprawdę najsłabsze.

Czy ten, kto grzesznych upomina, to podwórkowy kaznodzieja wygrażający komuś pięścią? Ktoś spoglądający z wyżyn własnego dobrostanu na słabych, opornych, chwiejnych? Ktoś, kto wymusza posłuch, mówiąc: „jeszcze mi za to podziękujesz”?

Czy na tym stanowisku nie chcielibyśmy raczej zobaczyć ludzi mądrych, dobrych, życzliwych? Czy my się właściwie nadajemy na to stanowisko?

*

Odwróćmy jednak sytuację. Gdybyśmy zamknęli oczy i spróbowali przypomnieć (!) sobie siebie samych w TYM stanie: utytłanych w błocie, zmierzających ku przepaści, pokonanych przez zło – czego byśmy chcieli? Być może najczęściej tego, by zostawiono nas w spokoju, jednak zapomnijmy na moment  naszym pragnieniu „niezależności”. Gdyby ktoś stał wtedy przy nas – jakie cechy miałaby ta osoba? W jaki sposób patrzyłaby na nas? Czego pragniemy?…

A kiedy patrzymy wstecz na własne życie – na to, co się stało i już się nie odstanie – czy w tamtym węzłowym momencie nie chcielibyśmy mieć przy sobie kogoś, kto by nas ostrzegł, podtrzymał? Nie wybrał za nas czy zwolnił z odpowiedzialności – ale służył radą i wsparciem, nie pozwolił, by stała nam się krzywda? Czy byśmy wówczas głośno protestowali, butni i przekonani o własnych racjach? Niewątpliwie. A dziś, z perspektywy upływu czasu, nabytego doświadczenia?

Być może dzisiaj chcielibyśmy powiedzieć: nie zniechęcaj się, nie porzucaj mnie, wytrwaj.

*

Brat to ktoś, kto jest po naszej stronie, kto się od nas nie odwróci. To ktoś, kto nas nie zostawi samym sobie w trudnej sytuacji, kto nas wspiera. Ktoś, kogo cieszy nasza radość, smucą nasze smutki. Ktoś, na kogo zawsze możemy liczyć. Dlatego braterskie upomnienie powinno być rozumiane w tym kluczu.

Teksty biblijne (choćby najbardziej chyba znane Mt 18,15 czy Ga 6,1) mówią wprost: upominając, „pozyskasz swego brata”, upominać to „w duchu łagodności sprowadzić kogoś na właściwą drogę”. Oczywiście, nie bądźmy naiwni – nawet najszczersze upomnienie głoszone w duchu miłości i służby niekoniecznie wzbudzi posłuch u grzesznika, zaowocuje u niego wzrostem szacunku do nas i jego dozgonnym oddaniem (choć byłoby miło, czyż nie?). Jednak ostatecznie czy to nie Bóg rządzi światem? Czy nie wierzymy, że uczynki dokonane z miłości mają znaczenie wieczne?

Nie przejmujmy się więc sobą za bardzo. Nie jesteśmy z cukru – ludzka złość, atak, brak zrozumienia nas nie rozpuszczą. Czy zabolą? Na pewno. Ale pierwsi ani najbardziej zranieni nie jesteśmy przecież. Franciszek pisze młodym: „W Chrystusie, który oddał za nas na krzyżu swoje życie, zawsze odnajdziemy bezwarunkową miłość, która uznaje nasze życie za dobro i zawsze daje nam możliwość rozpoczęcia na nowo” (Orędzie na Światowe Dni Młodzieży 2016).

*

Jesteśmy braćmi grzesznika, jego siostrami. A to, przyznajmy, zmienia perspektywę. Bogu, naszemu Ojcu, zależy na nas wszystkich. Jego miłosierdzie nie jest „jakąś abstrakcyjną ideą, ale konkretnym faktem, przez który On objawia swoją miłość podobną do miłości ojca i matki, których aż do trzewi porusza los własnego dziecka” (Franciszek, Misericordiae vultus, 6). Czy chcemy być jak On? Czy los braci i sióstr nas porusza?

Gdy zajrzymy do Słownika języka polskiego, bardzo blisko obok „upomnieć/upominać” stoi wyrażenie „upomnieć się/upominać się”. Można upomnieć się o czyjeś prawa czy – jak czytamy w słowniku – „wziąć kogoś w obronę”. Upominanie grzesznika ma być właśnie takim upomnieniem się o niego, o jego prawa, o jego los.