Droga Światła

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 05.05.2016 06:00

Duchowość paschalna z trudem toruje sobie drogę. Może dlatego, że podobnie jak owi uczniowie z Emaus mamy serca „nieskore do wierzenia”? Czy Droga Światła stanie się kiedyś tak popularna jak Droga Krzyżowa?

Droga Światła Henryk Przondziono /foto gość

Może ks. Jacek Stryczek musiałby pomyśleć, czy nie da się opatentować jakiejś „ekstremalnej” Drogi Światła. Zanim to nastąpi, byłoby dobrze, gdyby udało się Drogę Światła uczynić „normalnym” regularnym nabożeństwem, odbywającym się w parafiach podczas liturgicznego czasu wielkanocnego, czyli od Wielkanocy do Zesłania Ducha Świętego. Te pięćdziesiąt dni to najbardziej radosny czas w Kościele, chrześcijański karnawał. Mamy jednak kłopot z celebrowaniem radości. Łatwiej celebrować smutek, ból, żal. Dlaczego tak jest?

Nie chodzi o „keep smiling”

Powód podstawowy jest prosty. O wiele łatwiej uwierzyć w śmierć Jezusa na krzyżu niż w zmartwychwstanie, bo ze śmiercią spotykamy się ciągle wokół nas. Zamachy w Brukseli, w Pakistanie, śmierć ks. Kaczkowskiego Cierpienie, samotność, niesprawiedliwość – tego doświadczamy znacznie częściej niż radości i wspólnoty. Albo przynajmniej tak się nam wydaje. Kultura współczesna jest przeniknięta bardziej nihilizmem niż nadzieją. Jest to właściwie kultura maskowania czy neutralizowania rozpaczy.

Przemysł rozrywkowy dostarcza „ubawu po pachy” w dowolnej ilości, wystarczy kliknąć, pstryknąć lub wybrać się do parku rozrywki. Ale przecież rozrywka nie jest tym samym co radość. Imprezowanie nie jest tym samym co świętowanie. Optymizm w stylu „keep smiling” nie jest tym samym co nadzieja. Boimy się sprowadzenia prawdy o zmartwychwstaniu do jakiejś taniej, naiwnej pociechy. I słusznie. Ale z drugiej strony ta obawa nie powinna nas prowadzić do zwątpienia. Nie możemy oceniać zmartwychwstania Jezusa w kategoriach tego świata, bo wtedy uznamy, że to niemożliwe. Ma być dokładnie odwrotnie, czyli z perspektywy zmartwychwstania mamy patrzeć na świat i nasze życie. To Pan daje światło, dzięki któremu widzimy rzeczy w prawdzie.

Jak celebrować prawdę, radość, nadzieję płynącą z Wielkanocy? Jest tu sporo miejsca dla twórczości, dla szukania nowych dróg. W 1988 roku salezjanie zainicjowali nabożeństwo Drogi Światła (łac. Via Lucis). Inspiracją były freski z Katakumb św. Kaliksta w Rzymie przedstawiające zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, który przechodzi z ciemności do światła. Nabożeństwo stawało się popularne we Włoszech. Droga Światła trafiła do oficjalnego modlitewnika podczas Wielkiego Jubileuszu Roku 2000. W 2002 roku ta nowa forma pobożności została zatwierdzona przez Kongregację ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. W Polsce pojawia się coraz częściej. W Krakowie ulicami miasta podąża akademicka Droga Światła. W tym roku wydawnictwo eSPe wydało pięć wersji rozważań autorstwa bp. Grzegorza Rysia, który jest jednym z propagatorów nabożeństwa.

Jak odprawiać?

Droga Światła nawiązuje oczywiście do Drogi Krzyżowej. Idea jest podobna – medytowanie, adorowanie Chrystusa, tym razem nie Jego boleści, ale Jego zwycięstwa. Czternaście stacji to wybrane motywy i spotkania ze zmartwychwstałym Panem. Każda ze stacji jest w gruncie rzeczy medytacją nad wybranym fragmentem Ewangelii zwiastującej Dobrą Nowinę o zmartwychwstaniu. Można przejść Drogę Światła w formie nabożeństwa, ale można ją także potraktować jako osobistą medytację. Nabożeństwo najlepiej odprawiać w godzinach wieczornych, tak by podkreślić symbolikę światła. Jeśli Drogę Światła odprawia się procesyjnie, to na jej czele niesie się paschał, krzyż z czerwoną stułą, figurę Zmartwychwstałego lub ewangeliarz. Uczestnicy powinni mieć swoje świece. Jeśli nabożeństwo odbywa się w kościele, można paschał postawić na środku i odpalać od niego przy kolejnych stacjach czternaście świec. Ta tradycja dopiero się tworzy, nie jest to liturgia, ale tzw. pobożność ludowa, więc jest miejsce na pomysłowość i improwizację, byle z sensem. Po zapowiedzi stacji pojawia się wezwanie, np.: „Chrystus zmartwychwstał. Alleluja!”. I odpowiedź: „Prawdziwie zmartwychwstał. Alleluja!”. Są też inne propozycje: „Kłaniamy się Tobie, Chryste, i błogosławimy Ciebie, żeś przez Paschę swoją świat odkupić raczył”. Albo: „Kłaniamy Ci się, zmartwychwstały Chryste, i błogosławimy Ciebie, że przez śmierć i zmartwychwstanie swoje dałeś życie światu”.

Same nazwy poszczególnych stacji też czasem nieco się różnią, ale sedno pozostaje takie samo. Ks. Bruno Ferrero układając swoje medytacje Drogi Światła, nadał im symboliczne nazwy. Moim skromnym zdaniem genialnie pasujące do treści. Oto one: 1. Jutrzenka, 2. Szczelina, 3. Imię, 4. Droga, 5. Chleb, 6. Oczy i ręce, 7. Tchnienie, 8. Zwątpienie, 9. Sieć, 10. Skała, 11. Góra, 12. Niebo, 13. Matka, 14. Ogień.

TAGI: