Zstąpił do piekieł

publikacja 10.04.2004 06:35

Co się działo z Jezusem w czasie pomiędzy śmiercią na krzyżu a Zmartwychwstaniem? W "Składzie Apostolskim" odpowiadamy na to pytanie słowami "Zstąpił do piekieł". Są tak trudne, że budzą mnóstwo błędów i nieporozumień.

Otchłań StockSnap z Pixabay Otchłań
Zbudź się, który śpisz! Nie po to bowiem cię stworzyłem, byś pozostawał spętany w Otchłani. Powstań z martwych, albowiem jestem życiem umarłych

Hans Urs von Bathasar wyjaśnia:

Zstąpił do piekieł. Naturalnie, gdyż Śmierci towarzyszy Otchłań (Ap 6,8), o której smutku Psalmy mówią w sposób realistyczny. Syn zstępuje do zmarłych jako zmarły człowiek, a nie jako żywy Zwycięzca z flagą wielkanocną, jak Go przedstawiają wschodnie ikony, przenosząc zmartwychwstanie na Wielki Piątek. Kościół zakazał śpiewać w tym dniu "Alleluja". Pomimo to nowy Zmarły jest zupełnie inny od wszystkich pozostałych. On zmarł z czystej bosko-ludzkiej miłości, owszem, Jego śmierć była najwyższym czynem tej miłości, a miłość jest najbardziej żywotna ze wszystkiego, co istnieje.

W ten sposób również Jego rzeczywiste bycie umarłym - a to oznacza utratę jakiegokolwiek kontaktu z Bogiem i z ludźmi (tu należy ponownie przeczytać odpowiednie Psalmy) - jest aktem najżywotniejszej miłości. Tu, w największej samotności, zostaje ona ogłoszona zmarłym, nawet więcej: zostaje im przekazana (l P 3,19). Zbawczy czyn Krzyża ma znaczenie nie tylko dla żyjących, ale zamyka w sobie wszystkich zmarłych przed nim i po nim. Po śmierci naszego Pana z miłości śmierć otrzymała zupełnie inne znaczenie. Może ona stać się dla nas wyrazem naszej najczystszej i najżywotniejszej miłości, gdy ją przyjmiemy jako podarowaną okazję do oddania się bez reszty w ręce Boga. Wtedy jest ona nie tylko zadośćuczynieniem za wszystkie nasze zaniedbania, ale ponadto nabywa łaskę dla innych, aby porzucili swój egoizm i wybrali miłość jako najbardziej wewnętrzną postawę.

Począwszy od Wielkiej Soboty śmierć została uszlachetniona. W tym dniu zmarły Pan otworzył drogę od wiecznego zagubienia do nieba: ogień doskonalący zmarłych ku większej miłości. Tego nie było w Starym Przymierzu, był tylko Szeol dla wszystkich, miejsce bycia umarłym. Zstępując tam, Chrystus otworzył dostęp do Ojca.
 

Tadeusz Żychiewicz komentuje:

Zstąpił do piekieł...

Wyznanie to jest obecnie często pomijane. Wynika to nie z jakichkolwiek bądź racji doktrynalnych, lecz z przyczyn językowo praktycznych. Otóż istnieje bliskie i mylące podobieństwo pomiędzy terminem "piekło" (w sensie: miejsce lub stan potępionych) i "piekła" w liczbie mnogiej, który to termin był. używany w tłumaczeniach biblijnych jako odpowiednik hebrajskiego terminu "szeol", otchłań, miejsce pobytu zmarłych, także stan śmierci. Apokalipsa św. Jana (20,13) mówi o Sądzie. Ostatecznym: "A wydało morze umarłych, którzy w nim byli, i śmierć, i otchłań zwróciły umarłych swoich, którzy w niej byli". W tejże Apokalipsie (6,8 i 20,14) szeol jest również synonimem władztwa śmierci; o Chrystusie zaś powiedziano (Ap 1,18), iż ma klucze "śmierci i otchłani". Stąd właśnie wzięła się teologia "zstąpienia do piekieł" (czy też "do otchłani") w podwójnym sensie: rzeczywistej jego śmierci - bo prawdziwie zstąpił w królestwo śmierci - i równocześnie władztwa Chrystusa nad śmiercią, gdyż przez zmartwychwstanie złamał jej władztwo. Teologia ta nb. jest o wiele silniej rozwinięta w Kościołach Wschodnich. Istnieją bardzo piękne i mądre teologicznie ikony poświęcone temu tematowi. Widnieje na nich Chrystus w mandorli symbolizującej chwałę niebieską, rozłamujący bramy owego szeolu; jedną ręką podnosi z otchłani śmierci ukoronowaną postać Ewy, drugą zaś równie ukoronowaną postać biblijnego Adama. Oboje reprezentują tu każdego z nas; zaś owe korony widniejące na głowach naszych biblijnych prarodziców oznaczają chwalebne przemienienie człowieka w "nowe stworzenie" i obdarzenie go nową godnością.

Kościół Rzymski opuszcza niekiedy owo "zstąpienie do piekieł", jako równoznaczne czy też bliskoznaczne z prawdą ogólną o zmartwychwstaniu, co nie jest pozbawione pewnych racji. Niemniej sądzić też wolno, że to, co teologia i sztuka Kościołów Wschodnich mówi o owym "zstąpieniu Chrystusa do otchłani" mogłoby z wielkim. pożytkiem ubogacić i pogłębić naszą myśl i świadomość. Co też częściowo następuje. Bylibyśmy bowiem niesprawiedliwi, gdybyśmy sądzili, że teologia Zachodu ignoruje ten temat. Także i na Zachodzie, zwłaszcza w ostatnich dziesiątkach lat, ale nie bez nawiązywania do idei zawartych w pismach starożytnych zachodnich Ojców Kościoła obecna jest i bywa rozwijana myśl o zstąpieniu Chrystusa do otchłani.

Przykładowo wymienić tu można np. znanego teologia Karla Rahnera. W teologii rahnerowskiej ta sprawa traktowana jest bardzo szeroko, "otchłanią" jest jednak u Ranhera nie jakieś miejsce pobytu umarłych i nie tylko stan śmierci, lecz po prostu ziemia i los człowieczy. Nie jest to wcale równoznaczne z jakąkolwiek degradacją ziemi. Rahner nie mówi o ziemi żle. Wprost przeciwnie: jest to człowiek, który odnajduje się bez reszty w starożytnej tradycji wiary miłującej ziemię. Jednakże Ranher patrzy na te sprawy w prawdzie i trzeźwości. W jego teologii ziemia jest wielką i piękną matką człowieka, która jednakże sama jest stroskana i cierpi z powodu swej nędzy. Wszystkie jej radosne święta są zawsze wstępem do żałobnych uroczystości, a po śmiechu zawsze przychodzą łzy; to zaś, co bywa przez lata przedmiotem serdecznej troski, ma zawsze swój czas upokorzenia. Ziemia rodzi dzieci o sercach nie znających miary: to, co im daje, jest za piękne, aby można było tym wzgardzić, a równocześnie za ubogie i zbyt kruche, aby stać się spełnieniem ich nienasycenia. Ziemia jest równocześnie życiem i śmiercią, bogactwem i nędzą, pięknem i szpetotą; w konsekwencji jest więc otchłanią ustawicznego rozdarcia.

W pewnym sensie Chrystus jakby podwójnie zstąpił do otchłani. Zstąpił właściwie już wtedy, gdy został poczęty i narodził się z kobiety. Śmierć Syna Człowieczego była tylko przypieczętowaniem owego zstąpienia do otchłani, zstąpienia do serca ziemi. Jednakże ten właśnie Syn Człowieczy jest także Synem Bożym współistotnym Ojcu i dlatego jego zstąpienie do otchłani łamie jej rzeczywistość. I tak tajemnica zstąpienia do otchłani splata się z tajemnicą Wcielenia i Odkupienia, a także i Zmartwychwstania. Intuicje Wschodu są słuszne: Zmartwychwstaniem swoim Chrystus istotnie złamał otchłań ziemi. Złamał ją jednak nie w sensie unicestwienia materii, jak wyobrażali to sobie niektórzy nazbyt doktrynalni spirytualiści, lecz w sensie jej podniesienia i przemienienia na wzór swego chwalebnie przemienionego ciała.
 

Mówimy: "Jezus umarł" i nierzadko łączymy z tym powiedzeniem taką właśnie spirytualistyczną treść: że porzucił swoje ciało i oderwał się od ziemi, od świata, od materii, od całej tej otchłani i przeniósł się w krąg majestatu Bożego. Ale chrześcijańskie Credo mówi trochę inaczej: "Zstąpił do otchłani i zmartwychwstał". Nie porzucił niczego, co dał mu Ojciec. Złamał aktualne uwarunkowania otchłani i zmartwychwstał w przemienionym chwalebnie ciele. Chrześcijaństwo jest jedyną wielką religią, która miłuje ziemię. Miłuje ją nie dlatego, że takie się mu trafiło widzimisię, lecz .dlatego, ponieważ chrześcijański Bóg miłuje ziemię j wszystko stworzenie.

J,ezusowa śmierć była nie tylko dojściem do końca dróg człowieczych. Była także zstąpieniem Syna Bożego do wnętrza świata i wszelkiej jego rzeczywistości 'materialnej. Dopiero przez to, że umarł, należy naprawdę do ziemi. Ponieważ jednak zmartwychwstał, ziemia naprawdę stała się w tajemny sposób uczestnikiem Jego rzeczywistości. Żadna siła ich nie rozdzieli. Jezus nie wyprowadził się z ziemskiej chaty, bo przecież zmartwychwstał w ciele, które jest cząstką ziemi - cząstką, która do niej należy jako element jej rzeczywistości i jej przyszłych losów. I to nie jest jego osobista wyłącznie sprawa, Jezus bowiem zmartwychwstał jako ;,pierwocina wszelkiego stworzenia". Święty Ambroży miał rację, kiedy wołał: "Zmartwychwstał w nim świat, zmartwychwstała w nim ziemia, zmartwychwstało w nim niebo". Ale niczego nowego nie wymyślił przecież, bo te sprawy są obecne już w Biblii.

Biblia, mój Boże... Sceną, która najbliżej kojarzy się z rzeczywistością Zmartwychwstania jest w Ewangeliach niewątpliwje scena Przemienienia na Górze, kiedy paru uczniom swoim Jezus pozwala ujrzeć siebie w chwale. Oni zaś porażeni potęgą i pięknem jego rzeczywistości - padają na ziemię i mówią: "Panie, dobrze nam tu być". Tak było w starym tłumaczeniu. A co to znaczy: "dobrze nam tu być"? W powiedzeniu "dobrze nam b y ć" poprzez użycie bezokolicznika jest przede wszystkim element bezczasowego trwania. Całe zaś to odezwanie znaczy tyle, co: "Panie, w Twojej przemienionej obecności odnaleźliśmy trwałą radość istnienia. Niech tak już zostanie. Dobrze jest być". Ale nie: nowszym tłumaczom nie spodobało się to i napisali: "dobrze, że tu jesteśmy". A to nic nie znaczy. Można pójść do miłego lokalu i powiedzieć: "dobrze, że tu jesteśmy". Można wsiąść do tramwaju i patrząc na tych, którzy już się nie wcisnęli -rzec: "dobrze, że tu jesteśmy". Niechaj Bóg miłosierny przetka ucho tłumaczom biblijnym.

Żeby to tylko szło o tłumaczenia. Są jeszcze sprawy teologiczne, o których ze strachem odważam się wspominać. Chodzi mi o Sakrament Eucharystii, znany także Sakrament Ciała i Krwi Pańskiej, o którym to sakramencie sam Jezus mówił, iż jest to sakrament na życie człowieka i na życie świata. Zauważmy, jak się to potocznie interpretuje: że przez sakrament Eucharystii Jezus zstępuje do serc ludzkich, albo, że w tymże sakramencie jest obecny wśród nas.

Zgoda, to jest słuszne. Ale Jezus był Żydem. A w świecie hebrajskim sprawy miewały kamienną rzeczywistość: ciało znaczy ciało, a krew znaczy krew cokolwiek by się powiedziało o jej rozlicznych zawartościach pojęciowych. Jeżeli Jezus idąc na śmierć powiedział nad skibką chleba nad garstką materii: "To jest ciało moje", zaś nad kielichem wina, owocem szczepu winnego i pracy rąk ludzkich "To jest krew moja" - może mówił o swoim zstąpieniu w otchłań rzeczywistości ziemi, przemieniając je w swoje ciało i krew? A potem zmartwychwstał. I może słowa konsekracji sprowadzają w chleb i wino dosłowną choć ukrytą rzeczywistość Jego przemienionego i zmartwychwstałego ciała i krwi "na Żywot świata", nie zaś jakieś dość enigmatyczne "obecności duchowe"? Nie wiem. Ale tak sobie czasem myślę, że taka właśnie może być rzeczywistość Eucharystii, o wiele bardziej realna i dosłowna, niż się nam czasem zdaje.

Powiedział pewien starożytny Ojciec Kościoła, mając na myśli Jezusa: "Caro cardo salutis", "ciało jest sednem zbawienia". Nie był Zydem, był tylko człowiekiem Biblii. Podobnie też i Rahner uważa, że jeśli szukamy Boga nieskończoności, a tego oczywiście zaniechać nie można, szukając równocześnie także i ziemi wolnej od swych bied i ułomności - nie musimy się martwić, ponieważ droga do tych obu spraw jest jedna i tożsama. Dzieje się to w konsekwencji tej właśnie prawdy wiary, która mówi: "Zstąpił do otchłani, trzeciego dnia zmartwychwstał".
 

Katechizm Kościoła Katolickiego mówi:

JEZUS CHRYSTUS ZSTĄPIŁ DO PIEKIEŁ, TRZECIEGO DNIA ZMARTWYCHWSTAŁ

Jezus Chrystus "zstąpił do niższych części ziemi. Ten, który zstąpił, jest i Tym, który wstąpił" (Ef 4,9-10). Symbol Apostolski wyznaje w tym samym artykule wiary zstąpienie Chrystusa do piekieł i Jego zmartwychwstanie trzeciego dnia, ponieważ On sprawił, że w misterium Jego Paschy z głębi śmierci wytrysnęło życie:

Jezus Chrystus, Twój Syn zmartwychwstały, który oświeca ludzkość swoim światłem i z Tobą żyje i króluje na wieki wieków. Amen (Mszał Rzymski, Wigilia Paschalna, Exsultet).

CHRYSTUS ZSTĄPIŁ DO PIEKIEŁ

Liczne wypowiedzi Nowego Testamentu, według których Jezus został wskrzeszony "z martwych" (Dz 3,15; Rz 8,11; 1 Kor 15,20), zakładają, że przed zmartwychwstaniem przebywał On w krainie zmarłych (Por. Hbr 13, 20). Takie jest pierwsze znaczenie, jakie przepowiadanie apostolskie nadało zstąpieniu Jezusa do piekieł; Jezus doświadczył śmierci jak wszyscy ludzie i Jego dusza dołączyła do nich w krainie umarłych. Jezus zstąpił tam jednak jako Zbawiciel, ogłaszając dobrą nowinę uwięzionym duchom (Por. 1 P 3, 18-19).

Krainę zmarłych, do której zstąpił Chrystus po śmierci, Pismo święte nazywa piekłem, Szeolem lub Hadesem (Por. Flp 2,10; Dz 2,24; Ap 1,18; Ef 4,9), ponieważ ci, którzy tam się znajdują, są pozbawieni oglądania Boga (Por. Ps 6,6; 88,11-13). Taki jest los wszystkich zmarłych, zarówno złych, jak i sprawiedliwych, oczekujących na Odkupiciela (Por. Ps 89,49;1 Sm 28,19; Ez 32,17-32), co nie oznacza, że ich los miałby być identyczny, jak pokazuje Jezus w przypowieści o ubogim Łazarzu, który został przyjęty "na łono Abrahama" (Por. Łk 16,22-26). "Jezus Chrystus, zstępując do piekieł, wyzwolił dusze sprawiedliwych, które oczekiwały swego Wyzwoliciela na łonie Abrahama" (Katechizm Rzymski, I, 6, 3). Jezus nie zstąpił do piekieł, by wyzwolić potępionych (Synod Rzymski (745): DS 587), ani żeby zniszczyć piekło potępionych (Por. Benedykt XII, Cum dudum: DS 1011; Klemens list Super quibusdam: DS 1077), ale by wyzwolić sprawiedliwych, którzy Go poprzedzili (Por. Synod Toledański IV (625): DS 485; por. także Mt 27,52-53).

"Nawet umarłym głoszono Ewangelię..." (1 P 4,6). Zstąpienie do piekieł jest całkowitym wypełnieniem ewangelicznego głoszenia zbawienia. Jest ostateczną fazą mesjańskiego posłania Jezusa, fazą skondensowaną w czasie, ale ogromnie szeroką w swym rzeczywistym znaczeniu rozciągnięcia odkupieńczego dzieła na wszystkich ludzi wszystkich czasów i wszystkich miejsc, aby wszyscy ci, którzy są zbawieni, stali się uczestnikami Odkupienia.

Chrystus zstąpił więc do otchłani śmierci (Por. Mt 12,40; Rz 10,7; Ef 4,9), aby umarli usłyszeli "głos Syna Bożego, i ci, którzy usłyszą", żyli (J 5,25). Jezus, "Dawca życia" (Dz 3,15), przez śmierć pokonał tego, "który dzierżył władzę nad śmiercią, to jest diabła", i wyzwolił "tych wszystkich, którzy całe życie przez bojaźń śmierci podlegli byli niewoli" (Hbr 2,14-15). Od tej chwili Chrystus Zmartwychwstały ma "klucze śmierci i Otchłani" (Ap 1,18), a na imię Jezusa zgina się "każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych" (Flp 2,10):

Wielka cisza spowiła ziemię; wielka na niej cisza i pustka. Cisza wielka, bo Król zasnął, ziemia się przelękła i zamilkła, bo Bóg zasnął w ludzkim ciele, a wzbudził tych, którzy spali od wieków... Idzie, by odnaleźć pierwszego człowieka, jak zgubioną owieczkę. Pragnie nawiedzić tych, którzy siedzą zupełnie pogrążeni w cieniu śmierci; by wyzwolić z bólów niewolnika Adama, a wraz z nim niewolnicę Ewę, idzie On, który jest ich Bogiem i Synem Ewy... "Oto Ja, twój Bóg, który dla ciebie stałem się twoim synem... Zbudź się, który śpisz! Nie po to bowiem cię stworzyłem, byś pozostawał spętany w Otchłani. Powstań z martwych, albowiem jestem życiem umarłych" (Starożytna homilia na Wielką i Świętą Sobotę: PG 43, 440 A. 452 C; por. Liturgia Godzin, II, Godzina czytań z Wielkiej Soboty).

W skrócie

W artykule "Jezus zstąpił do piekieł" Symbol wiary głosi, że Jezus rzeczywiście umarł i przez swoją śmierć dla nas zwyciężył śmierć i diabła, "który dzierżył władzę nad śmiercią" (Hbr 2,14).

Zmarły Chrystus, w swojej duszy zjednoczonej z Jego Boską Osobą, zstąpił do krainy zmarłych. Otworzył On bramy nieba sprawiedliwym, którzy Go poprzedzili.