Sakramenty miłości

Ks. Ireneusz Rogulski

publikacja 21.04.2011 14:00

Eucharystia nie jest nagrodą za dobre czyny! Ona jest przede wszystkim lekarstwem, pomocą w tym, abym lepiej postępował.

Sakramenty miłości

1. Służyć: słowo – archaizm

Słowo „służący” kojarzy się nam z filmami czy powieściami przedstawiającymi życie na dworach królewskich i w pałacach cesarskich. Wielu z nas, oglądając sceny z tamtych czasów, marzy aby mieć służącego. Miło byłoby przyjść do domu po pracy i zastać posprzątane mieszkanie i – obowiązkowo! – obiad na stole.
Dużo trudniej jest nam wyobrazić siebie w roli służącego. Myśląc w kategoriach czysto ludzkich: zawiązywanie komuś sznurówek czy mycie za niego naczyń nie należy do przyjemności.

2. Jezus – prawdziwy sługa

Widocznie zupełnie w innych kategoriach myślał Jezus Chrystus, który zupełnie dobrowolnie podejmuje się czynności umywania nóg swoim uczniom. Podejmuje się czynności, która zarezerwowana była wyłącznie dla służących, zwykle niewolników. Dlaczego to czyni? Odpowiedzi udziela On sam: „Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem Wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi” (J 13,14).
To bardzo trudne wymaganie. Co zrobić, aby pokonać swoją dumę i ... umyć nogi mojemu bratu? Odpowiedzmy sobie od razu: o ludzkich siłach to niemożliwe. Tu potrzeba autentycznego wsparcia w postaci łaski Bożej. Tylko ktoś, kto jest związany z Jezusem węzłem nieogarnionej miłości, kto stanowi z Nim jedno, tylko taki człowiek będzie zdolny do naśladowania Jezusa w postawie uniżoności i służby.

3. Eucharystia – sakramentem miłości

Najlepszą drogą do tego zjednoczenia jest Eucharystia. Właśnie dlatego Benedykt XVI nazwał ją w swojej ostatniej adhortacji „Sakramentem Miłości” (łac. Sacramentum caritatis). Zauważmy, że Jezus umywa nogi w trakcie Ostatniej Wieczerzy. Zapowiada tym samym, że wszyscy, którzy będą się karmić Jego najświętszym Ciałem, staną się zdolni do takiej samej miłości.
Zanim jednak dojdziemy do tego wymiaru Sakramentu Ołtarza, to powiedzmy kilka słów na temat samej Eucharystii. Czym Ona jest? Dlaczego została ustanowiona? Co oznacza?

4. Uobecnienie Męki i Śmierci na Krzyżu

Ostatnią Wieczerzę spożył Jezus wraz ze swoimi uczniami w Wieczerniku. Miało to miejsce w Wielki Czwartek wieczorem. Tego dnia Jezus połamał chleb i dał swoim uczniom, mówiąc, iż to jest Jego Ciało. Następnie podał im kielich z winem, tłumacząc, że jest to kielich Jego Krwi. Co to oznaczało w praktyce? Otóż poprzez Eucharystię – Ostatnią Wieczerzę Chrystus wydał się za nas – ofiarował siebie samego! Zatem w czasie Ostatniej Wieczerzy poprzez sakramentalne znaki dokonało się to, co w sposób fizyczny miało nastąpić dzień później. Sakramentalnie Chrystus umarł za nas już w Wielki Czwartek. On umiera za nas na każdej Mszy Świętej! Podczas każdej Eucharystii następuje uobecnienie dramatu Golgoty, ale i radości Wielkanocy.


5. Eucharystia: Ofiara i Uczta

Eucharystia ma zatem dwa wymiary: Ofiary i Uczty. Najpierw jest Ona Ofiarą, podczas której Ciało i Krew Chrystusa zostaje ofiarowane Bogu Ojcu za zbawienie świata. Jeśli Eucharystia jest sprawowana w konkretnej ofierze, to podczas tej Ofiary Jezus umiera za konkretną osobę: żyjącą jeszcze na ziemi czy też tą, która odeszła do wieczności.
Niektórzy na tym jednak kończą rozumienie Eucharystii!!! Staje się Ona dla nich tylko formą ofiary, i to głównie za zmarłych. Tymczasem Eucharystia jest jednocześnie ucztą! To znaczy, że podczas niej karmię się Ciałem Jezusa, aby stać się z Nim jedno, aby zacząć tak jak On kochać Boga i innych ludzi.
I tu bardzo ważne rozróżnienie: Eucharystia nie jest nagrodą za dobre czyny! Ona jest przede wszystkim lekarstwem, pomocą w tym, abym lepiej postępował. Trudno czynić dobro, jeśli nie ma się sił, energii, aby to dobro realizować. Najlepszym źródłem tych sił duchowych jest właśnie Eucharystia.


 

6. Szafarz Eucharystii

Szafarzem Eucharystii może być tylko ważnie wyświęcony kapłan. Spełnia on bowiem dzieło samego Jezusa Chrystusa. Niemniej jednak pamiętajmy, że zgodnie z nauką Soboru Watykańskiego II, celebransem w sensie ogólnym jest całe zgromadzenie liturgiczne. Z tego to względu kapłan pozdrawia często wiernych wezwaniem: „Pan z Wami”. Tak, istotnie podczas Eucharystii Chrystus jest pośród tych, którzy w niej uczestniczą. Tu warto również przypomnieć, również zgodnie z duchem soborowym, że Chrystus jest obecny nie tylko w czasie od przeistoczenia do końca, ale jest On również obecny na Mszy Świętej, gdy czyta się Słowo Boże czy wykonuje się śpiewania mszalne. Skoro ludzie świeccy są także „współcelebransem” Mszy Świętej, to ważne, aby byli tego świadomi i angażowali się w przebieg liturgii.

7. Kapłaństwo – dar i zadanie

Ustanawiając Eucharystię Jezus posłużył się na koniec wezwaniem: „To czyńcie na moją pamiątkę...”. To wezwanie o charakterze apelatywnym zapoczątkowało istnienie sakramentu kapłaństwa.
Ostatnimi czasy – w związku z różnego rodzaju problemami – mówiło się wiele o posłudze, misji i tożsamości kapłana. Przypomnijmy zatem za Janem Pawłem II, że kapłan ma być alter Christus – drugi Chrystus, taki sam jak Chrystus. Tak jak Zbawiciel cały poświęca się sprawie głoszenia Ewangelii. W związku z tym rezygnuje z założenia rodziny, aby tym samym naśladować swojego Mistrza, który dniem i nocą głosił Ewangelię.
W związku ze śmiercią Jana Pawła II przywoływano jego sposób pojmowania kapłaństwa. Od razu sobie powiedzmy: jest to jedyny dojrzały i prawdziwie Chrystusowy sposób. Otóż kapłan ma być przede wszystkim świadkiem Chrystusa. Jeśli kapłan trwa w zażyłej łączności duchowej z Chrystusem, to wówczas potrafi Nim fascynować. Bolesny jest widok kapłana, który zamiast zachęcać do przeżywania wiary w sposób radosny moralizuje wiernych i staje wobec nich na pozycji lepszego czy doskonalszego. Dziś, może bardziej niż dawniej, moralizowanie i potępianie wiernych może powodować więcej złego niż dobrego. Żyjemy bowiem w świecie pluralizmu i demokracji. Człowiek współczesny pragnie sam dokonywać wyboru, nawet w kwestii wiary. Nie ma w tym nic złego. Przecież sam Bóg nie zmusza nikogo do przyjmowania wiary, lecz stoi u drzwi i kołacze... Jeśli kto usłyszy i drzwi otworzy będzie z nim wieczerzał... Tym zatem, co ksiądz może robić jest jedynie proponowanie, zachęcanie i dzielenie się wiarą, a nie zmuszanie do niej. Czy można zmuszać do Miłości?
Kapłan ma być zatem przede wszystkim świadkiem Jezusa Chrystusa, ma być z Nim jedno... nie tylko w bóstwie, ale także w człowieczeństwie. Zauważmy, że Jezus pozostawał ciągle człowiekiem. Miał przyjaciół, uczestniczył w przyjęciach, weselach. Z wielkim szacunkiem odnosił się do kobiet. Taki powinien być także wizerunek każdego kapłana, który nie przestaje być człowiekiem, a wręcz przeciwnie: będąc kapłanem ma ciągle pamiętać, że jest człowiekiem. To będzie go chronić przed megalomanią i wynoszeniem się nad ludzi świeckich, którzy nierzadko swoją wiarą potrafią przewyższać niejednego duchownego!

Zakończmy naszą refleksję słowami, którymi posłużył się papież Benedykt XVI kończąc adhortacjię Sacramentum caritatis: Przez wstawiennictwo Błogosławionej Dziewicy Maryi, niech Duch Święty rozpali w nas tę samą żarliwość, jakiej doświadczali uczniowie z Emaus (por. Łk 24, 13-35) oraz odnowi w naszym życiu zachwyt wobec Eucharystii, wobec blasku i piękna, jakie jaśnieją w obrzędzie liturgicznym, skutecznym znaku nieskończonego piękna samej świętej tajemnicy Boga.