4 tydzień Adwentu B (2005)

publikacja 18.12.2005 05:03

Przeczytaj i rozważ

Niedziela (4. Adwentu B)


Bóg w namiocie (2 Sm 7,1-5.8b-12.14a.16; Ps 89; Rz 16,25-27; Łk 1,38; Łk 1,26-38)

Czy to normalne, że ja mieszkam w pałacu cedrowym, a Arka Boża w namiocie? – zastanawiał się Dawid. Król miał świadomość, że wszystko dostał za darmo, na nic nie zasłużył. Pamiętał świetnie scenę, gdy zawstydzony ojciec przedstawił go prorokowi. Ale przecież on pasie owce - czerwienił się Jesse na wieść, ze jego najmłodszy syn ma zostać największym królem Izraela. Dawid przypominał sobie, jak Bóg położył pod jego nogi olbrzymiego Goliata. Pamiętał jak „Pan poskromił wokoło wszystkich jego wrogów”.

To Pan działał, nie on. A mimo to zamieszkał w pełnym przepychu cedrowym pałacu, a Bóg w namiocie, na zewnątrz.

To dopiero pokora! Bóg – Pierwszy, nie waha się być Ostatnim. Przez Natana zapowiedział Dawidowi: „Kiedy wypełnią się twoje dni i spoczniesz obok swych przodków, wtedy wzbudzę po tobie potomka twojego, który wyjdzie z twoich wnętrzności, i utwierdzę jego królestwo. On zbuduje dom imieniu memu”

Jezus zaczął budować dom Boga. Gdzie? W kapiących złotem komnatach? Nie! „Nie w pałacu, ale w szopie rodzi się mój Bóg” – śpiewa w swej pastorałce Antonina Krzysztoń.

Poniedziałek


Niepłodne rodzą wybawicieli (Sdz 13,2-7.24-25a; Ps 71; Łk 1,5-25)

Niesłychane. Bóg na matki wybawicieli Izraela wybiera niepłodne kobiety: Sarę, Annę, Elżbietę i matkę Samsona. Z tego, co było ich największym przekleństwem i hańbą czyni największą chlubę.

Co jest przekleństwem mojego życia? Czego najchętniej pozbyłbym się, o czym najszybciej chciał zapomnieć?

Czytam, że w Jego rękach moje rany stają się perłami; ubogi żłób staje się bramą na ziemię, a hańbiący krzyż bramą do wieczności. Jak przyjąć takie paradoksalne słowa?

Pan zapowiada przyszłej matce Samsona: Nie pij wina, nie pij sycery. Bądź trzeźwa, uważna. Słuchaj moich słów. Uwierz. To dzieje się naprawdę.

Słowa do niepłodnych:

Sara: Czyż człowiekowi stuletniemu może się urodzić syn? Albo czy dziewięćdziesięcioletnia Sara może zostać matką?

Matka Samsona: Otoś teraz niepłodna i nie rodziłaś, ale poczniesz i porodzisz syna. Lecz odtąd strzeż się: nie pij wina ani sycery i nie jedz nic nieczystego. Chłopiec ten (…) zacznie wybawiać Izraela z rąk filistyńskich.

Elżbieta: Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan. Będzie to dla ciebie radość i wesele; i wielu z jego narodzenia cieszyć się będzie. Będzie bowiem wielki w oczach Pana; wina i sycery pić nie będzie i już w łonie matki napełniony będzie Duchem Świętym

Anna: Apokryficzna Protoewangelia Jakuba opisuje modlitwę babci Jezusa, dla której bezpłodność uważana przez Izraelitów za hańbę była prawdziwym dramatem. Wyszła na spacer do ogrodu, usiadła pod krzakiem wawrzynu i rozpłakała się: „Biada mi! Któż mnie zrodził, jakież łono mnie wydało? Zostałam bowiem zrodzona przeklęta wobec synów Izraela. Bo stałam się przedmiotem obelg, zelżona, wyszydzono mnie i wygnano ze świątyni Pana, Boga mojego!

Wtorek


Kto naprawdę naprzykrza się Bogu? (Iz 7,10-14; Ps24;Łk 1,26-38)

Nie będę prosił Boga. Nie będę się Mu naprzykrzał. Zna już moje problemy i grzechy na pamięć. Znowu mam o nich opowiadać? – tysiące razy taka myśl przemknęła mi przez głowę. Dawałem Mu „święty spokój” (który tak naprawdę w efekcie miał niewiele wspólnego ze świętością).

Podobnie postąpił Achaz. Zachęcony przez samego Boga słowami: „Proś dla siebie o znak od Pana, Boga twego, czy to głęboko w Szeolu, czy to wysoko w górze!” odpowiedział: Nie będę prosił i nie będę wystawiał Pana na próbę.

Prorok Izajasz zareagował błyskawicznie: Słuchajcie więc, domu Dawidowy: Czyż mało wam naprzykrzać się ludziom, iż naprzykrzacie się także mojemu Bogu?

I kto tu naprawdę naprzykrza się Bogu? Ten, kto prosi Go o błogosławieństwo, czy omija szerokim łukiem?

On sam jak wzór wytrwałej i owocnej modlitwy podaje przykład wdowy, która na krok nie odstępowała opornego sędziego. Do tego stopnia, że ten, „choć Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi’ w końcu ustąpił. Szanowanego powszechnie sędziego zmieniła wytrwała modlitwa kobiety z najniższej warstwy społecznej.

Tak, wiem, to bezczelność. Ale proszę: Panie, naucz mnie takiej postawy! Ty sam zapewniasz, że „weźmiesz w obronę swoich wybranych, którzy wołają dniem i nocą”.

Pan mówi: wołaj do mnie nie tylko w ciągu dnia, ale i ciemną nocą. Nie tylko wysoko w górze, ale i na dnie głębokiego Szeolu. Bóg pozawala mi wołać z dna otchłani. Dlaczego tak trudno mi w to uwierzyć? Panie, zaradź memu niedowiarstwu.

Środa


Zamurowani (Iz 7,10-14; Ps24;Łk 1,26-38)

Cicho! Ukochany mój! Oto on! Oto nadchodzi! Biegnie przez góry, skacze po pagórkach.
Umiłowany mój podobny do gazeli, do młodego jelenia. Oto stoi za naszym murem, patrzy przez okno, zagląda przez kraty.


Wokół wysoki mur. Na świat zaglądam jedynie przez kraty. Gdzie podział się wrzask świata? Kuszące promocje, darmowe płyty DVD w kolorowych czasopismach, nowe płyty, książki, szczerzący zęby aktorzy telewizyjnych reklam? Rozglądam się, pytam. Cicho! – upomina mnie Biblia. By usłyszeć kroki nadbiegającego Boga, musisz być cicho…

Mur i kraty chronią mnie przed zgiełkiem świata. Zasłaniają to, co błyszczy i wabi, ale w gruncie rzeczy nie przyniesie mi pożytku. Wiem o tym świetnie, ale mimo wszystko, jestem oporny. Nie chcę się zakratować. Czy wiem, co tracę?

Kiedyś, modląc się za chłopaka, który miał spore problemy z nieczystością otrzymaliśmy właśnie to słowo z Pieśni nad Pieśniami. „Oto stoi za naszym murem, patrzy przez okno, zagląda przez kraty”. Chłopak przyznał, że najczęściej grzeszył sprowokowany programami telewizyjnymi i grzebaniem w internecie.

„Zakratował” okno telewizora, „zamurował” internet. Spotkałem go po tygodniu. Promieniał radością. Zza krat usłyszał kroki biegnącego Boga, poczuł Jego tęsknotę. Bóg, jak w ewangelicznej przypowieści, ujrzał syna marnotrawnego już z daleka i… wybiegł mu na spotkanie. Był podobny do młodego jelenia.

Czwartek


Odstawieni od piersi (1 Sm 1,24-28; Ps: 1 Sm 2,1.4-8; Łk 1,46-56)

Gdy go odstawiła, wzięła go z sobą w drogę.

Jeden z midraszy opowiada, że Abraham po narodzinach upragnionego syna, Izaaka przygotowywał ofiarę całopalną dla Pana. Ale wówczas przyszli do niego znajomi, a on, chcąc ich ugościć, poczęstował ich potrawami przygotowanymi wcześniej na ofiarę Jahwe. Upajał się z przyjaciółmi szczęściem z narodzin dziecka. Zapomniał o Bogu. Dlatego Pan wystawił go później na ciężką próbę: ofiarowania jedynego syna.

Jasne, to tylko przypowieść. Ale wyjaśnia wiele.

Zapominamy o darach Bożych. Błagamy o nie, wyciągamy ręce, a gdy je już otrzymujemy, zadowoleni odchodzimy.

Gdy chodziłem do liceum większość z nas przychodziła przed lekcjami do kościoła. Wystraszeni klasówkami, powtórzeniami, maturą posłusznie padaliśmy na kolana. Po lekcjach kościół świecił pustkami. Nikt nie dziękował.

Matka Samuela świetnie pamiętała o tym, kto podarował jej syna. Była bezpłodna (kolejna w poczcie znanych biblijnych matek!). „Odstawiła syna od piersi”, wyruszyła do świątyni. To czytelny biblijny znak. Mam znajomych, koło trzydziestki, czterdziestki, którzy do dziś nie są… odstawieni od piersi. Są kompletnie zniewoleni opiniami swych matek, sparaliżowani ich osądami. Zanim spytają się o radę Boga, pędzą do nich z każdym problemem.

Matka odstawiła maleńkiego Samuela od piersi. Powiedziała: „Oto ja oddaję go Panu”.
Spróbujmy przeczytać to dosłownie: wedle schematu: oddaję pieniądze, oddaję pożyczkę. Bóg dał mi dzieci, a ja je Mu oddaję. Są jego własnością.

Gdybym tak postąpił, byłbym spokojniejszy. Wiedziałbym, że są w najbezpieczniejszych rękach świata.

Piątek


Złoto pod maską (Ml 3,1-4;4,5-6; Ps 25; Łk 1,57-66)

Jestem często rozdwojony. Z jednej strony czekam na przyjście Pana Boga, a z drugiej, boję się Go jak… ognia. Dlaczego? Wyjaśnia to dzisiejsze czytanie. Anioł Boży przychodzi po to, by oczyścić ogniem drogę przed Panem. „Ale kto przetrwa dzień Jego nadejścia i kto się ostoi, gdy się ukaże? Albowiem On jest jak ogień złotnika i jak ług farbiarzy”.

Oczyszczający ogień wypali wszystko, co zbędne. Pozostanie samo złoto. Bóg widzi je w nas już w tej chwili! Dostrzega je mimo solidnej warstwy brudu lub makijażu. Maskujemy się, bo nie chcemy uwierzyć, że pod grubą skorupą naszych zniewoleń, zranień i grzechów kryje się prawdziwe złoto. Bóg widzi w nas małe dzieci. Nikt nie zna nas tak świetnie, jak On.

Paradoks. Zakładamy złote maski, zapominając, że prawdziwy drogocenny kruszec kryje się pod nimi! Bóg dostrzega w nas przede wszystkim dobro.

„Każda chwila to wieczność - – wołała św. Teresa z Lisieux - Czas jest tylko złudzeniem, snem. Bóg widzi nas już w chwale i cieszy się z naszej wiecznej szczęśliwości”.

Sobota


Oby was zasypało! (2 Sm 7,1-5.8b-12.14a.16; Ps 89; Łk 1,67-79; Pasterka: Iz 9,1-3.5-6; Ps 96; Tt 2,11-14; Łk 2,10-11; Łk 2,1-14)

Gdy zaczynałem pisać w ubiegłym tygodniu rozważania, na „dzień dobry” otrzymałem tekst z księgi Samuela. Gdy kończę, w dzień Wigilii Bożego Narodzenia czytam dokładnie ten sam fragment. Przypadek?

Pozorny zbieg okoliczności pokazuje mi jasno: Słowo Pana jest na początku, ono też zamyka wszystko. Bez Niego „nic się nie stało, co się stało”. Jest klamrą. Ten, który czuwa nad Izraelem nie zdrzemnął się, ani nie zasnął nawet na sekundę, Każde Słowo które wyszło z Jego ust, stało się ciałem. Jeśli coś obiecał, spełniał to nieodwołalnie.

Poruszyło mnie zapewnienie dane Dawidowi: Byłem z tobą wszędzie, dokąd się udałeś. Bóg nie powiedział królowi: byłeś wszędzie tam, gdzie Ja. On odwrócił kolejność. To pokorny Pan Zastępów towarzyszył swemu pomazańcowi na każdym kroku. To On jest wierny. To On błogosławi.

Midrasz mówi, że Tora zaczyna się od litery Bet, a nie od litery Alef, ponieważ od Bet zaczyna się tez słowo berakha (błogosławieństwo), a od Alef zaczyna się słowo arira (przekleństwo).

Dodajmy: od litery Bet zaczyna się również nazwa pewnego małego, zapomnianego miasteczka. Dwa tysiące lat temu narodził się w nim Bóg.

Czego możemy sobie życzyć?

Oby nas zasypało!

Łaskami Pana Jezusa.

Amen.