Refleksja na dziś - 28. tydzień zwykły

publikacja 11.10.2008 23:03

Przeczytaj i rozważ

Niedziela


Zaproszenie zobowiązuje
Iz 25,6-10a; Ps 23; Flp 4,12-14.19-20; Mt 22,1-14 (Mt 22,1-10)

Może nie zawsze, ale na pewno często odrzucenie zaproszenia jest jakąś formą lekceważenia zapraszającego. Przyjęcie zaproszenia, a potem rezygnacja z udziału w imprezie bez jakiegoś wyjątkowo ważnego powodu, to już z pewnością jaskrawy dowód braku szacunku dla osoby, która zaprasza. To już zniewaga.

Czy skierowanie do kogoś zaproszenia to działalność ryzykowna? Okazuje się, że tak.

Co najdziwniejsze, takie ryzyko podejmuje sam Bóg.

Przypowieść o zaproszonych na ucztę jest o wiele trudniejsza niż się wydaje. Najpierw jest stosunkowo prosto. Król zaprasza, zostaje zlekceważony, znieważony, skrzywdzony. Nic dziwnego, że skoro zabito jego wysłanników, wymierza sprawiedliwość.

Ale potem król robi coś dziwnego. Nie odwołuje uczty. Postanawia zaprosić na nią przypadkowych ludzi. Udaje mu się zapełnić salę. Powinien być zadowolony. Wysiłek nie pójdzie na marne. Co prawda imprezować będą nie ci, którzy byli w planie, ale spora grupa nieźle się naje i zabawi.

Okazuje sie jednak, że królowi nie jest wszystko jedno, kto zasiada przy jego stole i jak się zachowuje. Nawet od przypadkowych gości żąda godnej postawy.

O co w tym wszystkim chodzi?

Jak to o co? O to, że nie wystarczy załapać się, choćby w drugim rzucie na zaproszenie od Boga. Trzeba jeszcze okazać sie go godnym.

Poniedziałek


Plemię przewrotne
Ga 4,22-24.26-27.31-5,1; Ps 113; Łk 11,29-32

Słowa Jezusa o przewrotnym żądaniu znaków pasują do nas chyba bardziej niż do tych, którzy je bezpośrednio słyszeli. Bo żądamy od Boga znaków z jeszcze większym natężeniem niż oni.

O co chodzi Jezusowi? O motywację. Zarówno Jego bezpośredni słuchacze, jak i mnóstwo ludzi XXI wieku żąda znaku dla samego znaku. Dla widowiska. Chcą zobaczyć znak z ciekawości, z pragnienia czegoś niezwykłego. Jezus nigdy nie czynił cudów tylko po to, by zaspokoić ludzką ciekawość. Unikał cudów widowiskowych, które mogłyby wzbudzić uznanie i podziw. Dlatego czasami czynił je na osobności lub nakazywał uczniom, aby nikomu o nich nie mówili.

Cuda Jezusa łączyły się ściśle z Jego posłannictwem i orędziem. Jeżeli nie były potrzebne przepowiadaniu, to Jezus ich nie czynił. Nie robił znaków wobec tych, którzy interesowali się tylko widowiskową stroną cudu, a nie chcieli przyjąć orędzia z nim związanego. Cuda i znaki wymagają wiary, nie wielkiej widowni.

Wtorek


W środku
Ga 5,1-6; Ps 119; Łk 11,37-41

Załapali to nawet specjaliści od reklamy. Obwiesili kraj billboardami, na których zapewniają "liczy się wnętrze".

Ale tak naprawdę, nadal stawiamy na to, co zewnętrzne. Malujemy tylko frontowa ścianę. Upychamy bałagan za drzwiami szafy. Wkopujemy śmieci pod kanapę. Uśmiechem numer dwadzieścia dziewięć zakrywamy wstręt do drugiego człowieka. Wobec sąsiadów udajemy wzorową rodzinę, a w czterech ścianach mieszkania pielęgnujemy nienawiść. Pouczamy dzieci, że mają niczego nie opowiadać w szkole albo w przedszkolu.

"Właśnie wy, faryzeusze, dbacie o czystość zewnętrznej strony kielicha i misy, a wasze wnętrze pełne jest zdzierstwa i niegodziwości" - mówi Jezus. "Nierozumni! Czyż Stwórca zewnętrznej strony nie uczynił także wnętrza?"

Nierozumni. To o nas. O naszej wszechobecnej fasadowości i obłudzie.

Liczy się wnętrze. To nie slogan reklamowy. To przypomnienie, że jest Ktoś, kto nie patrzy na nasze buty, płaszcze i kapelusze. Nie da się zwieść taką lub inną miną. Jest Ktoś, kto patrzy prosto w nasze serce. I zna nasze myśli.

Środa


Ciężary dla innych
Ga 5,18-25; Ps 1; Łk 11,42-46

Można chyba bez szczególnego ryzyka ustanowić wysoką nagrodę za znalezienie katolika, które słowa z dzisiejszej perykopy ewangelijnej wziąłby do siebie. Niesłychanie trudno wśród dzisiejszych katolików znaleźć kogoś, kto w jakimkolwiek stopniu uważa siebie za kontynuatora faryzeuszów i uczonych w Piśmie z czasów, gdy Jezus chodził po ziemi. Wszyscy się odcinają od tych etatowych czarnych charakterów. Wszyscy mają się za... lepszych od nich.

Czy słusznie? Zastanówmy się. Czy tak trudno znaleźć rodziców, którzy każą swoim potomkom przestrzegać zasad, do których sami mają stosunek mocno zdystansowany? Zaczynając od klasycznej wręcz sytuacji posyłania dziecka na niedzielną Mszę przy osobistym bardzo umiarkowanym spełnianiu tego katolickiego obowiązku.

Czy trudno znaleźć księży, którzy wygłaszając grzmiące kazania, pełne moralnych nakazów i zakazów, sami prowadzą życie luźno będące świadectwem Ewangelii?

Czy bardzo trzeba się napocić, aby znaleźć pracodawców, którzy stawiając wysokie wymagania swym podwładnym, sami hołdują lenistwu i układom? Albo ludzi zawodowo zajmujących się pilnowaniem przestrzegania prawa, którzy ostentacyjnie przepisy łamią?

U początku XXI stulecia po Chrystusie faryzeusze i uczeni w Piśmie mają wielkie rzesze kontynuatorów i naśladowców w dziedzinie obłudy i obarczania innych ciężarami, których samemu nie chce się tknąć. Ale najtrudniej wskazać na tego, kogo widzimy spoglądając w samotności w lustro.

Czwartek


Zardzewiały klucz
Ef 1,1-10; Ps 98; Łk 11,47-54

Nikt nie ma wiary tylko dla siebie. Każdy razem z darem wiary otrzymuje klucz, którym może i powinien tworzyć drzwi do wiary innemu człowiekowi. Czasami jednemu, czasami całej dużej grupie. To nie jest tylko tak, że klucze do wiary zdeponowane są wyłącznie w rękach biskupów i księży. Każdy chrześcijanin jest "klucznikiem". Na mocy chrztu.

"Boże spraw żebym nie zasłaniał sobą Ciebie" - prosił w jednym z wierszy ks. Jan Twardowski. To bardzo poważna prośba, którą powinni w swych modlitwach powtarzać nie tylko księża.

Różne są sposoby zasłaniania sobą Boga. Ale ich efekt jest zawsze taki sam. "Wzięliście klucze poznania; samiście nie weszli, a przeszkodziliście tym, którzy wejść chcieli" - mówi jasno Jezus wszystkim tym, którzy pozwolili, aby powierzony im klucz do wiary innych zardzewiał na dnie szuflady. I dodaje "Biada wam".

Piątek


Ważniejsi od wróbli
Ef 1,11-14; Ps 33; Łk 12,1-7

Jan Paweł II często powtarzał słowa Jezusa "Nie bójcie się. Nie lękajcie się". To był jeden z tematów przewodnich jego pontyfikatu. To był też jeden z "tematów przewodnich" Chrystusowego przepowiadania na ziemi.

Dzisiaj znów słyszymy od Jezusa "Nie bójcie się". Ale też słyszymy "Bójcie się". Kogo mamy się bać? "Bójcie się Tego, który po zabiciu ma moc wtrącić do piekła. Tak, mówię wam: Tego się bójcie". Czyli... Boga.

Już w następnej chwili jednak słyszymy uspokajające porównanie do wróbli.

Jak to więc jest? Mamy się Boga bać czy nie bać?

Nie mamy przed Bogiem trząść się ze strachu. Mamy odczuwać bojaźń Bożą. Jeden z nowych przekładów Ewangelii według św. Łukasza zawiera w tym miejscu przypisek: "Bojaźń wobec Boga, od którego zależy wieczny los każdego człowieka, nie może być paraliżującym strachem, lecz pełnym szacunku zaufaniem".

Argument o wróblach i policzonych włosach na naszych głowach jest doprawdy ujmujący. Jak się go przemyśli, człowiek nabiera otuchy. Być w oczach Bożych ważniejszym od wielu wróbli, to naprawdę coś. A wiedzieć, że nawet włos z głowy mi nie spadnie bez wiedzy i woli mego kochającego Stwórcy daje pewność dziecka, które skacze z czwartego piętra pewne, że na dole ojciec go złapie.

Sobota


Owca wśród wilków
2 Tm 4,9-17a; Ps 145; Łk 10,1-9

"Idź na księdza, będą ci ludzie nosili, niczego ci w życiu ie zabraknie" - tak wiele lat temu radziła pewna babcia młodemu chłopakowi z biednej wsi. Czy to za radą babci czy z innych względów, chłopak do seminarium poszedł i księdzem został. Dziś, szykując się do emerytury, jest proboszczem niewielkiej parafii w rejonie Polski, który niezależnie od ustroju i partii rządzącej, zawsze ma się źle. Jeździ rozklekotanym volkswagenem i niejeden raz odprawia Mszę "za królów polskich", bo parafian nie stać na nawet najmniejsze stypendium mszalne, więc wstydzą się zamawiać intencje.

To prawda, niektórzy uczniowie Jezusa, chodzący za Nim, planowali się nieźle urządzić. Ale to dlatego, że słuchali siebie, a nie Jego. On mówił wyraźnie - zero splendorów, bogactwa, wygody. Zamiast tego bezbronność, zdanie się na to, co życie przyniesie, gotowość na "nieprzyjemności".

Owca wśród wilków wydaje się skazana na przegraną. Ale wcale nie musi przegrać. Pod jednym warunkiem - nie zda się na własne siły. Bóg ma moc ocalić nawet najsmakowitszą owieczkę z paszczy wilków. Jeśli owca Mu zaufa.