Refleksja na dziś - 2. tydzień po Bożym Narodzeniu

publikacja 03.01.2009 21:43

Przeczytaj i rozważ

Niedziela


Oglądaliśmy Jego chwałę (Syr 24,1-2.8-12; Ps 147,12-15.19-20; Ef 1,2-6.15-18; J 1,1-18)

Swoich bohaterów tłumy często noszą na rękach. Zdobywcy pierwszych miejsc otrzymują medale. Występom artystów towarzyszą niekończące się owacje. Chwała ludzka. Krucha i zależna od nastrojów. Podziwiany sportowiec za kilka dni zostanie wygwizdany, a oklaskiwanej gwieździe mediów i koncertów będą wyrzucać pod oknami domu płyty. „Przemija postać tego świata” a wraz z nim chwała jego wielkich.

Gdy Jan pisze o chwale, jaką „Jednorodzony otrzymuje od Ojca”, nijak to się ma do naszych ludzkich wyobrażeń. Ani niesionego na rękach bohatera, ani medalu, ani wiwatujących tłumów... Tylko trzask zamykanych przed rodzicami drzwi i płacz Poczętego. To ma być chwała Boża?

Kilkadziesiąt lat później Ireneusz z Lyonu pisał: ”Gloria Dei homo vivens” - Chwałą Boga człowiek żyjący. „W Nim było życie.” Pełnia życia. Chwała Boża nie objawia w noszonych na rękach bohaterach, przy dźwiękach odgrywanych hymnów, w okrzykach publiczności. Chwała Boża objawia się w pełni życia. Pełnia życia w płaczu Poczętego.

„Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali łaskę po łasce.” Otrzymaliśmy wszystko, by żyć w pełni. By być chwałą Boga. Tylko jednego trzeba. „Żyj z całych sił...”

Poniedziałek


Światło i prostota (1 J 3,11-21; Ps 100,1-5; J 1,43-51)

Choć aklamacja przed Ewangelią mówi o zstępującej na ziemię światłości, to, co się wydarzyło, nie miało w sobie nic z klimatu Taboru. Pył drogi i zakurzone twarze wędrowców. Zatrzymali się na tradycyjną wymianę pozdrowień. Jeden z nich nie przypuszczał, że ten rytuał zmieni nie tylko kierunek marszu, ale wywróci do góry nogami całe jego życie. A wszystko odbyło się tak szybko. Słowo powitania i – natychmiast – zaproszenie. „Pójdź za Mną.” Przedtem przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Można zastanawiać się, ile było mocy w słowie i miłości w spojrzeniu, że Filip zgodził się bez wahania.

Efekt zaskoczenia? Chyba nie. Raczej prostota kogoś, kto nie przywykł do dzielenia włosa na cztery i przewidywania z góry wszystkich możliwych czarnych scenariuszy, przez co stał się zdolny przyjmować z radością najbardziej zaskakujące propozycje. Inaczej jak by przekonał tego sceptyka, by poszedł za nim i zobaczył. Przecież nie dla Nazaretu, bo stamtąd nie może być nic dobrego, ale dla tego entuzjasty Filipa, Natanael poszedł zobaczyć Tego, o którym pisał Mojżesz.

Nie czekaj na wizję otwartych niebios i aniołów Bożych, wstępujących i zstępujących na Syna Człowieczego. Módl się o serce proste, zdolne w zakurzonej twarzy przygodnego Wędrowca dostrzec światło. I o serce odważne odwagą Ducha Świętego. Potrafiące powiedzieć „tak”. Również wtedy, gdy Wędrowiec zaskoczy swoją propozycją w najbardziej niespodziewanym momencie.

Wtorek


Ujrzeliśmy Jego gwiazdę (Iz 60,1-6; Ps 72,1-2.7-8.10-13; Ef 3,2-3a.5-6; Mt 2,1-12)

Na niebie jest wiele gwiazd. Przyzwyczailiśmy się, że pojawiają się po zmroku a giną wraz z rannymi zorzami. Z reguły nie zwracamy na nie uwagi. Widać je – znaczy będzie pogoda. Czasem, zwłaszcza letnią porą, kładziemy się na ziemi i marzymy. Szukamy swojej gwiazdy, tej na szczęście. I cieszymy się jak małe dzieci, widząc spadającą. Jednak niewielu z nas potrafi dostrzec supernową. Do tego trzeba dużej znajomości gwiazdozbiorów, specjalistycznej aparatury, wielu lat obserwacji i – przede wszystkim – cierpliwości.

Niebo życia również jest pełne gwiazd. Między nimi jest i ta prowadząca do Jezusa. Niczym nie przypomina tej z choinek i szopek. Nie świeci mocniejszym blaskiem. Gdzieś w przestworzach, między milionami innych, czeka na cierpliwego odkrywcę, by go poprowadzić do Betlejem. Nie zawsze najkrótszą drogą. Bywa, że kołem ominie pole, na którym można usłyszeć opowieści pasterzy i poprowadzi najpierw do Jerozolimy. Przed oblicze Heroda. By również z nim podzielić się radosną wieścią.

Środa


Pogranicze Zabulona (1J 3,22-4,6; Ps 2,7-8.10-11; Mt 4,12-17.23-25)

Był jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy duszpasterstwa młodzieży. To chyba on wymyślił ewangelizację w Jarocinie. W dodatku poeta i autor ciekawych pamiętników. Stąd zdziwienie wielu, gdy wybrał stepy Kazachstanu. Owszem, starałem się zrozumieć, że to nakaz Jezusa – iść z Ewangelią na krańce świata. Ale tak czysto po ludzku żal było człowieka. Mówiliśmy: mógł tu jeszcze tyle zrobić. Zwłaszcza, że na Placu Zwycięstwa padły ważne słowa o potrzebie nowej ewangelizacji również w Polsce.

Patrząc również po ludzku Jezus więcej mógł zdziałać w Jerozolimie. Tam przecinały się szlaki, przybywali kupcy i pielgrzymi, koncentrowało się życie duchowe i kulturalne. Możliwości były większe, niż na prowincji. A jednak wybór padł na pogranicze Zabulona i Neftalego. Być może dlatego, że w ewangelicznej hierarchii wartości potrzeby są ważniejsze od możliwości.

Zresztą nigdzie nie jest powiedziane, że najlepsze lampy powinny świecić w stolicach, a prowincja powinna zadowolić się dogasającymi ogarkami.

Czwartek


Miłość nie złota rybka (1J 4,7-10; Ps 72,1-4.7-8; Mk 6,34-44)

To był mój drugi w życiu rower. Na nim przemierzałem nadwiślańskie bezdroża i okoliczne lasy. Nadwyrężony jazdą w nietypowych warunkach często się psuł. Przy okazji kolejnej naprawy poprosiłem o pomoc ojca. Rozebrał tzw. automat, znalazł i wymienił popsute części, a potem kazał uważnie patrzeć. Zapamiętałeś? - zapytał po złożeniu. Potwierdziłem kiwnięciem głowy. Tata odkręcił koło, rozebrał mechanizm i kazał złożyć samemu. Wściekły, otępiałymi oczami patrzyłem, jak wracał do domu, do przerwanej lektury. Wtedy po raz pierwszy pomyślałem, że mnie nie kocha. Trzeba było lat dojrzewania, bym zrozumiał, że to właśnie była miłość. Nie wyręczał. Za to stwarzał przestrzeń dla rozwoju.

Pana Boga o brak miłości posądzamy w podobnych okolicznościach. Coś w życiu się psuje a On wydaje się nie być zainteresowany naszymi trudnościami. Przyzywany raz po raz nie reaguje. Przynajmniej w taki sposób, jak byśmy oczekiwali. Nie pozostaje nic innego, jak obrazić się, zarzucić Mu brak miłości albo przestać wierzyć. Tymczasem Boża miłość nie złota rybka. Daje to, co konieczne - „jedli wszyscy do sytości” - i stwarza przestrzeń dla rozwoju.

Piątek


Musisz być dzielna (1J 4,11-18; Ps 72,1-2.10-13; Mk 6,45-52)

Zawsze intrygowała mnie jej uśmiechnięta twarz. Promieniująca pogodą ducha i ciekawością ludzi. Mimo podeszłego wieku. Wczoraj nadarzyła się okazja, by o tym porozmawiać. Gdy zaczynała tę opowieść wyglądała, jakby nabierała wiatru w żagle i odzyskiwała swoją młodość.

„Nie miałam łatwego życia. Wojna, śmierć bliskich, potem wielka bieda i konieczność wychowania nie tylko swoich dzieci, ale i przybranych. Któregoś dnia po prostu nie miałam co dać im jeść. Załamana usiadłam i zaczęłam płakać. Wtedy podszedł do mnie wzięty na wychowanie najmłodszy brat męża, spojrzał w oczy i powiedział: 'bratowa, przestań płakać, bo płaczem biedy nie odpędzisz. Musisz być dzielna'. Pomyślałam, że chyba mi go Pan Bóg zesłał, by natchnąć mnie swą mądrością. Od tego dnia, za każdym razem gdy musiałam zmierzyć się z kolejnymi trudnościami, przypominałam sobie tego małego chłopca. Uśmiechałam się do losu, dziękowałam Bogu za to dziecko i stawiałam czoło kolejnym wyzwaniom.”

Wróciłem do domu. Wieczorem otworzyłem lekcjonarz z dzisiejszymi czytaniami i wzrok mój zatrzymał się na słowach: „Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się”. Bo „w miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk”.

Sobota


Jego przykazania (1J 4,19-5,4; Ps 72,1-2.14-15.17; Łk 4,14-22a)

Uważasz, że przykazania ograniczają twoją wolność. Tymczasem On właśnie otwiera drogę do wolności.

Niekiedy wydają się ciężarem nie do uniesienia. Tymczasem On właśnie zdejmuje ciężar z twoich ramion.

Podobno niszczą szczęście. Tymczasem On nie chce twojego nieszczęścia.

Mówią, że w ten sposób przegrasz życie. Tymczasem On w punkcie wyjścia gwarantuje zwycięstwo.

Czy naprawdę do wszystkiego w życiu musisz dochodzić za cenę własnych błędów, przegranych, niepotrzebnego cierpienia? Niewolniku samego siebie – zaufaj chociaż raz. Uwierz, że w tym wszystkim naprawdę chodzi o miłość.



Czytania mszalne komentuje ks. Włodzimierz Lewandowski