Refleksja na dziś - 25. tydzień zwykły

publikacja 19.09.2009 19:13

Przeczytaj i rozważ

Niedziela


Walcz o pokój (Mdr 2,12.17-20; Ps 54,3-4.5.6 i 8; Jk 3,16-4,3; Mk 9,30-37)

Walczę o sprawiedliwość! Tak przecież być nie może! Nie można pozwalać na zło! A środki? Jakie środki, przecież nic takiego złego nie robię!

"Owoce zaś sprawiedliwości sieją w pokoju ci, którzy wprowadzają pokój" - czytam dzisiaj. I chwilę dalej: "Skąd się biorą wojny i skąd kłótnie między wami? Nie skądinąd, tylko z waszych rządz."

To co, mam przestać walczyć? Zgodzić się na niesprawiedliwość? To ma być mądrość? Skłonność do zgody, ustępliwość, posłuszeństwo? To nie dotyczy, nie może dotyczyć TEJ sytuacji!

Ruszam do walki. Tylko o co? Czy na pewno o sprawiedliwość? Może pod wielkim słowem kryje się moja lub czyjaś pozycja, autorytet, należny szacunek i uznanie? Owszem, mam do nich prawo, ale czy za każdą cenę? Czy na pewno za cenę wojny?

"Owoce sprawiedliwości sieją w pokoju ci, którzy wprowadzają pokój." To nie jest wezwanie do tego, by milczeć i pozwalać sobie i innym wchodzić na głowę. To nie jest wezwanie do tego, by zawsze ustępować. To wezwanie do miłosierdzia. Do tego, by pierwszym i najważniejszym celem każdej, najsłuszniejszej nawet walki był pokój. Między walczącymi.


Poniedziałek


Razem (Ef 4,1-7.11-13; Ps 19,2-3.4-5; Mt 9,9-13)

Aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa – czytam. Dojdziemy wszyscy razem. Na tej drodze każdy z nas ma inną rolę do odegrania. Swoją własną, unikalną. Jest odpowiedzialny nie tylko za siebie, ale także za tych, których spotyka na swojej drodze.

Wolałabym odpowiadać tylko za swoje zbawienie. Byłoby dużo prościej. Można by odwrócić się plecami, powiedzieć: to nie moja sprawa. Zapomnieć o "razem". Bo co mnie może obchodzić jakiś złodziej? Jakiś pijak? Jakiś celnik czy nierządnica?

"Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników" – mówi Jezus. Może tego kogoś, od kogo się odwróciłam, podprowadzą inni. Może sam Jezus, jeśli inni go opuszczą. A ja? Czy znajdę w końcu kogoś, z kim mogłabym wejść "razem" do Królestwa?


Wtorek


Radość (Ezd 6,7-8.12b.14-20; Ps 122,1-2.4-5; Łk 8,19-21)

Odbudowa świątyni. Praca, która była radością. Jej zakończenie świętowali wszyscy. Pierwszą Paschę po powrocie również. W absolutnej jedności. Potem z upływem dni i lat świątynia stawała się dobrem oczywistym, Pascha powtarzała się co roku… a radość gasła. Już zapewne nie wszyscy byli czyści na Paschę. Już nie zawsze trwali na modlitwie w świątyni…

Dziś jest podobnie. Do Jezusa garnęły się tłumy. Tak wielkie, że Matka i bracia nie mogli do Niego dotrzeć. Można sobie wyobrazić ich radość, gdy Nauczyciel postawił ich na równi ze swoją rodziną. Byli dla Niego tak ważni. A ja?

Pchać się nie muszę, tłoku nie ma. On czeka. To ja wybieram, czy chcę do Niego przyjść, czy nie. Nie chce mi się. Jestem zmęczona. Co się stało z tamtą radością, pierwszego spotkania? Z tamtym pragnieniem?


Środa


Czyżby ich Bóg naprawdę działał? (Ezd 9,5-9; Tb 13,2.3b-4abc.7.8; Łk 9,1-6)

Chrześcijanin powinien swoim życiem świadczyć o Bogu. To aksjomat. Pytanie tylko, jak ma wyglądać to moje świadectwo? Pomysłów jest niemal tyle, ilu ludzi. To dobrze. Każdy ma szansę spotkać takiego świadka, jakiego potrzebuje w tej chwili…

Jezus zaleca apostołom świadectwo szczególne. Świadectwo zawierzenia mocy Bożej. „Nie bierzcie nic na drogę: ani laski, ani torby podróżnej, ani chleba, ani pieniędzy; nie miejcie też po dwie suknie.” Innymi słowy, nie miejcie nic…

Czy dziś to działa? Działa. Najlepiej opowiedzą o tym ci, którzy w ten sposób wyruszyli w drogę, z Pismem Świętym w ręce. Nie od razu. Na początku jest śmiech, oburzenie, drwina, utrudnianie. Potem pojawia się myśl: Oni żyją. Naprawdę żyją, choć po ludzku nie powinni. Są szczęśliwi.

Czyżby ich Bóg naprawdę działał?

Świadectwo nie wskazuje na świadczącego. Zawsze wskazuje na Boga…


Czwartek


Nie teraz (Ag 1, 1-8; Ps 149,1-2.3-4.5-6a i 9b; Łk 9,7-9)

Nie teraz, Boże. Zobacz, tylu rzeczy nam brakuje. Jak moglibyśmy wkładać czas, wysiłek, pieniądze w coś jeszcze? Przecież nie zapomnieliśmy o Tobie, ale zrozum!

Bóg upomina się o odbudowę świątyni w gruzach u proroka. Czy rzeczywiście to nie jest czas? – pyta. Boża argumentacja zadziwia. Owszem, plon macie lichy. Owszem, nie możecie się najeść i napić do syta. Owszem, brakuje wam odzieży. O oszczędnościach nie ma co mówić… Więc właśnie dlatego (!) powinniście zbudować świątynię. Właśnie dlatego (!) powinniście we Mnie szukać ratunku.

Zapomniałam. Po raz kolejny zapomniałam, że liczenie na własne tylko siły jest złudne. Po raz kolejny trzeba się było przekonać, że wszystko idzie źle właśnie dlatego, że dla Ciebie nie znalazłam miejsca…


Piątek


Bóg mnie opuścił (Ag 1,15b-2, 9; Ps 43,1.2.3.4; Łk 9,18-22)

„Bóg mnie opuścił.” – można czasem usłyszeć. Bóg pozwolił, żebym doświadczył zła. Zostałem skrzywdzony – ja, ktoś bliski… Albo też dopuściłem się zła. Czasem tak potwornego, że trudno pomyśleć, by Bóg chciał jeszcze na mnie spojrzeć. On MUSIAŁ mnie opuścić! Czy potrafię, czy mam siłę Go znów odnaleźć?

„Ja jestem z Wami, mówi Pan Zastępów. Według przymierza, które zawarłem z wami, gdyście wyszli z Egiptu, duch mój stale przebywa wśród was. Nie lękajcie się!” – mówi dziś prorok. Byłem z Wami cały ten czas. Gdyście popełniali zło tu, w Jerozolimie i w czasie wygnania babilońskiego. Pozwoliłem, by dotknęło was zło, ale nie zostawiłem was samych sobie ani na chwilę.

Zamiast wpadać w panikę, czy nie zbyt daleko odszedł, wystarczy podnieść wzrok w niebo i zawołać. Choćby miało to być wołanie: „nie widzę Cię, a umieram”! Wystarczy wyszeptać: „potrzebuję Cię”…

On usłyszy. Jest obok.


Sobota


Bezpieczni? (Za 2,5-9.14-15a; Jr 31,10.11-12ab.13; Łk 9,43b-45)

„Jerozolima pozostanie bez murów, gdyż tak wiele ludzi i zwierząt w niej będzie”. Miasto bez murów w tamtych czasach to miasto zagrożone. Mur i straże gwarantowały bezpieczeństwo.

Człowiek chce być bezpieczny. To jedna z podstawowych potrzeb. Bez jej zagwarantowania nie sposób mówić o rozwoju. „Ja będę dookoła niej murem” – uspokaja Bóg. Nie bój się, choć murów nie widzisz. Nie bój się, nie musisz się odgradzać.

A może nawet więcej: nie wolno ci się odgradzać. Jeśli postawisz swoje mury, część z tych, którzy powinni się znaleźć w środku, nie wejdzie do miasta. A przecież ci ludzie też są Jego ludem.

A jeśli coś mi się stanie? Syn Człowieczy został wydany w ręce ludzi. I zwyciężył. Ja również nie przegram.