Trenowanie świętości

ks. Tomasz Horak, ks. Artur Stopka

publikacja 26.03.2003 06:36

Czy możliwa jest asceza w epoce konsumpcjonizmu?



Pewien asceta, który pościł przykładnie i umartwiał swe ciało do granic wytrzymałości, oskarżał się przy spowiedzi o zbytnią łagodność wobec siebie.

- Mój drogi, ty masz zbyt rozwinięty zmysł posiadania - odpowiedział spowiednik.

- Ależ ja nic przecież nie posiadam - zdziwił się penitent.

- Nieprawda: karcisz i ujarzmiasz swe ciało tak, jakby należało tylko do ciebie, a przecież jest ono również własnością Pana Boga - usłyszał w odpowiedzi.

Dużej części ludzi w Polsce (nie tylko młodzieży) asceza kojarzy się ze średniowieczem, pojmowanym przez nich jako czas ciemnoty, wrogości wobec ciała ludzkiego, odrzucania wszystkiego, co przyjemne, zadawania sobie dodatkowych cierpień. Mało kto kojarzy ascezę ze... sportem. Tymczasem to właśnie starożytni sportowcy byli pierwszymi ascetami.

Asceza o wiele częściej niż ze świętością lub doskonałością kojarzona jest z odmawianiem sobie drobnych przyjemności. Można spotkać praktykujących katolików, którzy uważają, że asceza to obowiązek zakonników i zakonnic, a nie ludzi świeckich. Wielu wiąże ją tylko ze sferą seksu, inni utożsamiają jedynie z postem.

Zaprzeczeniem ascezy jest konsumpcjonizm, uważany przez część ekonomistów za podstawowy motor napędzający gospodarkę światową. Upowszechnienie postaw ascetycznych może według nich spowodować zahamowanie rozwoju gospodarczego.

Przeciwnicy ascezy zwracają uwagę, że wielu czynów podejmowanych przez ascetów w dziejach chrześcijaństwa Jezus nie praktykował. Podkreślają, że w Piśmie Świętym nie pojawia się słowo „asceza”. A jednak Ojciec Święty Jan Paweł II wzywa do praktykowania ascezy i przeciwstawia się w bardzo ostrych słowach konsumpcjonizmowi.

Czy na początku trzeciego tysiąclecia chrześcijaństwa, w czasach wszechobecnego konsumpcjonizmu, można być ascetą? Czy aby nim być, wystarczy sobie odmówić w Wielkim Poście cukierków, czy też trzeba się biczować?

Każdy, kto staje do zapasów...


Czy można dokonać takiego rozróżnienia? Mały Kamil jest nie całkiem sprawny fizycznie. W czasie lekcji obsunął się na podłogę. Po chwili wgramolił się na krzesło, uśmiechnął tryumfalnie i głośno mruknął: „Nooo, podniosłem swoje ciało!”. Dobrze wiedział, jak nieposłuszne potrafi być własne ciało, gdy jest chore.

Prawidłowość: „ja i moje ciało, nad którym muszę mieć pełną kontrolę”, dotyczy każdego, choć każdego inaczej. Nie ciało mną, lecz ja całym sobą chcę kierować. Po to, aby być wolnym. Prowadzący w Warszawie Dominikańskie Duszpasterstwo Dorosłych o. Tadeusz Bartoś OP podkreśla, że chrześcijańska asceza ma za zadanie wyzwolić ludzkiego ducha, aby - pomimo potencjalnych zagrożeń - pozostał wolny. „Szukanie prawdy o tym, co dobre i odwaga pójścia za prawdą, wbrew ryzyku, jakie w sobie niesie: oto program chrześcijańskiej ascezy” - wyjaśnia. Abp Józef Michalik natomiast tłumaczy, że asceza jest wysiłkiem „czynienia ziemi poddaną we mnie samym”. Według jednego z najbardziej znanych współczesnych autorów chrześcijańskich, benedyktyna o. Anselma Grüna, znakiem wolności w ascezie chrześcijańskiej jest pokorne przyznanie przed Bogiem, iż nie wszystko jest w naszej mocy, że naszemu życiu towarzyszyć będą zawsze bolesne porażki, że niejednokrotnie zawiedziemy się na sobie samych, gdyż tylko On jest większy od naszych serc.

Czy w doskonaleniu ciała nieodzowna jest siła ducha? Ależ oczywiście. „Podniosłem swoje ciało” - mruknął wspomniany wyżej Kamil, komentując tę zasadę. Czy nie ma innego, głębszego oddziaływania między ciałem i duchem? Jest. Przypomina zasadę sprzężenia zwrotnego: W im większym stopniu duch panuje nad ciałem, tym bardziej wolnym staje się cały człowiek. Bo wolność człowieka nie pochodzi z braku zewnętrznych ograniczeń. Wolność człowieka nie wywodzi się z ciała, lecz z ducha.


Dobre zawody



„Każdy, który staje do zapasów, wszystkiego sobie odmawia; oni, aby zdobyć przemijającą nagrodę, my zaś nieprzemijającą. Ja przeto biegnę nie jakby na oślep; walczę nie tak, jakbym zadawał ciosy w próżnię, lecz poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę, abym innym głosząc naukę, sam przypadkiem nie został uznany za niezdatnego” (l Kor 9,25-27) - przed wiekami tłumaczył święty Paweł Apostoł Koryntianom. Chociaż w tym tekście nie pada słowo „asceza”, właśnie jej jest on poświęcony.
Święty Paweł bywał na sportowych stadionach swojej epoki. Doskonale wiedział, ile wysiłku musi włożyć zawodnik w przygotowanie się do walki. Wiedział, że przygotowujący się do zmagań sportowiec podejmuje trud nazywany ascezą (od gr. askesis - ćwiczyć, trenować). Dla starożytnych sportowców asceza była nie tylko ćwiczeniem mięśni, ale stylem życia. Przed wiekami ascetami byli również ludzie uprawiający ćwiczenia intelektualne.

Chociaż w Piśmie Świętym termin „asceza” się nie pojawia, jednak już w Starym Testamencie można znaleźć wiele wskazań i porad o charakterze ascetycznym. Wielokrotnie pojawiają się takie słowa jak: „nawrócenie, pokuta, post, jałmużna, wyrzeczenie, zaparcie się siebie, dążenie do doskonałości”.
Do chrześcijaństwa pojęcie „ascezy” wprowadzili Ojcowie Kościoła - Klemens Aleksandryjski († ok. 212) i Orygenes (185-254). Oznaczało ono życie na wzór Chrystusa, czyli naśladowanie Jego czystości, ubóstwa, posłuszeństwa, miłości, a więc postawienie sobie bardzo wysokich wymagań, niełatwych do zrealizowania, ale nieprzekraczających możliwości człowieka.

Od św. Aleksego do biczowników

Potoczne pojęcie ascezy kształtowane jest współcześnie przede wszystkim na podstawie niektórych jej przesadnych form stosowanych w średniowieczu (najczęściej wbrew oficjalnym wskazaniom Kościoła). Podstawowym tekstem, który ma ilustrować na czym polega asceza, jest „Legenda o św. Aleksym”. W powszechnie stosowanych przez uczniów brykach można znaleźć takie interpretacje tego dzieła literackiego: „Asceza wydaje się postawą polegającą na wyrzekaniu się radości życia codziennego i celowym umartwianiu duszy i ciała w celu otrzymania nagrody w postaci życia wiecznego u boku Boga. W dzisiejszych czasach chyba nikt dobrowolnie nie poddałby się torturom, nie zrezygnowałby z życiowych przyjemności, nie prowadziłby życia w surowej dyscyplinie wewnętrznej i zewnętrznej, nie wyrzekałby się dóbr materialnych: bogactwa, sławy, rodziny. Poza tym nie skazywałby się na samotność, cierpienie i ból. Nie umartwiałby celowo ciała i duszy. Najlepszym przykładem do scharakteryzowania i ocenienia zjawiska ascezy jest św. Aleksy... Sposób życia wybrany przez bohatera jest całkowicie obcy współczesnemu człowiekowi. Tym bardziej ocena postawy Aleksego wobec życia musi być surowa. Nie wydaje się, aby umartwienie ciała, wyrzeczenie się szczęścia osobistego, życie pełne cierpień i bólu, mogły stać się dobrą »receptą« na życie człowieka dzisiejszych czasów”. Postawioną tezę mają uzasadniać również inni święci: „św. Antoni Pustelnik, który mieszkał w grobie i jadł raz dziennie po zachodzie słońca, św. Grzegorz z Nazjanzu, który sypiał na gołej ziemi mając tylko prześcieradło i jedząc stęchły chleb, św. Szymon Słupnik, który przestrzegał postu jak Jezus na pustyni, św. Benedykt z Anianu, który żył chlebem i wodą, i św. Jan od Krzyża, który nosił włosiennicę tak ostrą, że gdy się porusza, to całe jego ciało broczy krwią”. A na dodatek procesje biczowników.

Dla każdego coś... ascetycznego

Przed laty w „Elementarzu etycznym” ks. Karol Wojtyła wyjaśniał, że asceza jest „normalnym i koniecznym współczynnikiem życia moralnego człowieka. Jest to rzetelne zaangażowanie się w pracę nad sobą, w dzieło moralnego doskonalenia się. Nie dotyczy ona tylko przykazań. Asceza nie polega na ucieczce od życia, ale zapewnić ma mu pełnię. Przez nią człowiek ma wejść we wszystkie wartości i przeżywać je w ich prawdzie. Asceza ma pewien rys religijny, wiąże się nią z religią. Asceza wychodzi wówczas, gdy człowiek widzi w niej drogę do Boga. Służy ona temu, by wszelkie wartości zostały uporządkowane w należytym stosunku do Boga. Przynosi to chwałę Bogu i człowiek mocniej się z Nim zespala (na zasadzie dobra)”.

Nie jest ona przeznaczona tylko dla wybranych. Powinien ją praktykować każdy.
W ciągu wieków powstały różne sposoby. Nie tylko tak ostre formy, jak wymienione wyżej, ale także inne, na przykład propagowane przez benedyktynów, kładących nacisk na harmonię wszystkich elementów w człowieku i w jego życiu, lub (wywodzące się również ze średniowiecza) franciszkańskie formy, akcentujące radosną służbę Bogu i ubóstwo, dające wolność od trosk doczesnych. Św. Franciszek Salezy zwracał uwagę na zharmonizowanie ascezy z obowiązkami stanu, zalecając ją również wiernych świeckim.

Nieodzownymi elementami chrześcijańskiej ascezy są: modlitwa, jałmużna, post. Wśród nich najwięcej problemów budzi współcześnie post.


Kłopoty z przykazaniami

Praktyk ascetycznych dotyczą przykazania kościelne. W wersji aktualnie obowiązującej w Polsce sporo niejasności wywołuje przykazanie czwarte: „Zachowywać nakazane posty i wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, a w okresach pokuty powstrzymywać się od udziału w zabawach”.
 



Chrześcijanin wie, że cisza jest nieodzowna, by nie rozminąć się z samym sobą i z Bogiem. Owszem, Stwórca wpisał w nasze życie radość i zabawę. Jezus je uświęcił obecnością na weselu w Kanie. Ale równocześnie tak bardzo potrzebujemy milczenia i spokoju, zwłaszcza w naszej, hałaśliwej i rozkrzyczanej epoce. „Nakazane posty” to niezbyt wiele: piątki całego roku i Wigilia Bożego Narodzenia są dniami powstrzymania się od potraw mięsnych (czyli wstrzemięźliwość). Post w swej istocie, zwany ścisłym (ograniczenie ilości potraw i zrezygnowanie z mięsa), obowiązuje w Środę Popielcową i Wielki Piątek. Nie są to wielkie umartwienia. Modelki i elegantki narzucają sobie ograniczenia dużo większe, a sportowcy wielu dyscyplin muszą przestrzegać jeszcze ściślejszych rygorów. Tymczasem z wypowiedzi właścicieli restauracji i barów, których pytaliśmy, wynika, że w piątki wcale nie sprzedają mniej kotletów i hamburgerów niż w inne dni tygodnia. W piątki, będące dniami pokuty, nie świecą także pustkami polskie dyskoteki...

O. Jan Andrzej Kłoczowski OP zwraca uwagę, że chrześcijański post nie dotyczy tylko opanowania własnego ciała, ale jest ściśle związany z miłością. Starożytni pisarze chrześcijańscy podkreślali, że ujmowanie sobie pokarmu albo innych przyjemności ma służyć zaoszczędzeniu funduszy, aby je przekazać ubogim. W wielu klasztorach w piątek na obiad podaje się tylko zupę.

Walka postu z karnawałem?

Jan Paweł II przeciwstawia potrzebę ascezy szerzącemu się konsumpcjonizmowi. Jego zdaniem zwłaszcza w tak zwanych krajach rozwiniętych szerzy się irracjonalny konsumpcjonizm, swego rodzaju „kultura marnotrawstwa”, która staje się powszechnym stylem życia. Według Papieża jest ona konsekwencją głębiej sięgających światopoglądowych przemian mentalności współczesnego świata, przede wszystkim jego laicyzacji, zapomnienia o Bogu, pogrążenia się w jednostronnym używaniu dóbr doczesnych. W encyklice „Sollicitudo rei socialis” Jan Paweł II zwraca uwagę, że podział na narody bogate i ubogie ma charakter umowny. W obiektywnej rzeczywistości społeczeństw świata konsumpcjonizm występuje nie tylko w krajach bogatych, ale również w biednych, w których „nierzadko widzi się przejawy egoizmu i wystawnego życia”.

Prof. Aniela Dylus z Uniwersytetu kard. Stefana Wyszyńskiego, nie podważając ostrzeżeń Kościoła przed konsumpcjonizmem stwierdza: „Doceniając te przestrogi, trudno jednaj nie zauważyć, że i w nich zawiera się pewien dylemat. Przecież wzmożone zakupy dóbr konsumpcyjnych, przynajmniej krótkookresowo, nakręcają koniunkturę. Wysoki wzrost gospodarczy generuje zaś miejsca pracy i stwarza możliwość ograniczenia ubóstwa. Mówiąc przekornie, gdyby wezwania do ograniczenia konsumpcji zawarte w nauczaniu społecznym Kościoła znalazły powszechny posłuch, bolesne dziś kwestie społeczne: bezrobocia czy ubóstwa stałyby się jeszcze bardziej dotkliwe”. Znalezienie rozwiązania tego dylematu prof. A. Dylus uważa za jedno z ważnych zadań dla naukowców i polityków.
Ludzie, którzy ulegają konsumpcjonizmowi, chcą, aby ich życie było łatwe, lekkie i przyjemne. Ich podstawowe hasło brzmi: „To mi się należy, jestem tego wart”.

Krajowa Rada Katolików Świeckich uważa, że środki przekazu niosą (nie tylko w reklamach) indywidualizm i rewindykacyjny sposób myślenia (prawa bez obowiązków), ale także swoisty „konsumpcjonizm pogłębiony, nastawienie na doznawanie przeżyć, a nie na rozwój człowieka”.
Ks. prof. dr hab. Krzysztof Pawlina wskazuje na przenoszenie się postaw konsumpcyjnych w sferę wiary. „Wielu młodych ludzi żyje w poszukiwaniu mocnych doświadczeń religijnych i przeżyć duchowych. Szukają coraz mocniejszych wrażeń duchowych. Nie od rzeczy jest stwierdzenie, że rośnie liczba młodych, którzy religię traktują jak telewizję z pilotem. Dopóki daje poczucie bezpieczeństwa, pobudza moje przeżycia emocjonalne, zostaję przy niej, gdy zaczyna wymagać, modlić się rytmem formuł właściwych życiu liturgicznemu, przełączam się na inny kanał. Kościół zatrzymuje ich na chwilę, dając intensywne świąteczne przeżycie, w rodzaju lednickiego zlotu, sylwestrowych spotkań wspólnot z Taizé - a później znikają - czekając na kolejny „szoł” duchowy”.

Z Jezusem

Człowiek praktykujący chrześcijańską ascezę otrzymuje nagrodę. Nieprzemijająca nagroda to zjednoczenie z Bogiem w wieczności. Drogę ku tej nagrodzie otworzył Jezus.

Asceza chrześcijańska jest doskonaleniem siebie, ale nie dla własnej satysfakcji, nie po to, aby mówić innym: „Popatrzcie, jaki jestem doskonały”. Jest dążeniem do świętości.

W Liście do Hebrajczyków czytamy: „Mamy więc, bracia, pewność, iż wejdziemy do Miejsca Świętego przez krew Jezusa. On nam zapoczątkował drogę nową i żywą, przez zasłonę, to jest przez ciało swoje” (10,19n). Dlatego z Jezusem i ze względu na Niego ku nagrodzie nieba idziemy.


Okres pokuty, jakim jest Wielki Post, to czas szczególnego bycia z Jezusem. To Droga Krzyżowa, to Gorzkie Żale z „pasyjnym”, czyli o męce Pańskiej, kazaniem. To także asceza. Wszelako posty, umartwienia i wyrzeczenia uświęcają nas o tyle, o ile są podejmowane z Jezusem. A wszystko dlatego, że to Jezus, przyjmując krzyżową śmierć, zmartwychwstał, wynosząc ludzkiego ducha i ciało ku nowemu życiu, ku pełni życia. Cóż, nieraz czujemy się słabi, sponiewierani przyziemnością i cielesnymi uwikłaniami. Jak mały Kamil, który obsunął się na ziemię. Trzeba podnieść swoje ciało. Aż do wyżyn ducha, aż do nieba. Z Jezusem to możliwe.
 

Powiedzieli:



Iwona Schymalla, prezenterka i dziennikarka telewizyjna

Asceza jest dzisiaj bardzo potrzebna. Im bardziej ten świat jest skomercjalizowany, im bardziej my jesteśmy zagonieni, tym bardziej każda próba życia naprawdę ascetycznego jest szczególnie wartościowa. W pojęciu ascezy zawarta jest mądrość wieków. Uważam, że człowiekowi, który traktuje ascetyczne reguły życia na serio, mogą one przynieść tylko coś dobrego.

Jestem ogromną zwolenniczką ascezy, co nie znaczy, że potrafię się powstrzymać od pewnych rzeczy i żyć ascetycznie. Chociaż oczywiście próbuję i nie poddaję się łatwo.

Moim zdaniem, trudność takiego życia dzisiaj polega na tym, że to wymaga refleksji, namysłu i czasu, a my tego czasu najczęściej nie mamy.

Mimo wszystko trzeba znaleźć chociaż chwilę na zadumę, na zastanowienie. Można na przykład wybrać jeden dzień, kiedy będziemy się powstrzymywać od pewnych rzeczy, powiedzmy w piątek, żeby pościć przez cały dzień. Nie mam na myśli tylko powstrzymania się od jedzenia mięsa, ale żeby nic nie jeść. Jeśli ktoś zdecyduje się taki dzień do swojego kalendarza wprowadzić, to już z pewnością robi dobry krok w kierunku, aby prowadzić życie ascetyczne.

O. Jan Góra OP, duszpasterz młodych
z Poznania


Asceza to podstawowa kultura bycia i życia. Bez ascezy nie ma ładu ani porządku. Asceza to jest wyrzucenie niepotrzebnych zdań, wyrazów, przedmiotów, wyrzucenie niepotrzebnych obrazów i bodźców, po to, aby móc skoncentrować się na tym, co istotne.

Bez niej nie możemy dotrzeć nigdy do tego, co najważniejsze. Bez ascezy otoczeni jesteśmy śmieciami. Dlatego jest ona niezbędnym, ale ludzkim warunkiem do życia w godności.
Społeczeństwo konsumpcyjne proponuje bardzo dużo gadżetów i śmieci, zupełnie nikomu niepotrzebnych. W sposób sztuczny prowokuje naszą zachłanność. Dlatego trzeba ćwiczyć się w ascezie, ażeby zadowolić się rzeczami niezbędnymi.


 

 



Antoni Piechniczek, trener piłki nożnej

Osiągnięcie jakiegokolwiek dużego wyniku, czy to w sporcie indywidualnym, czy drużynowym, zawsze łączy się z pewnym rodzajem ascezy. Oczywiście jeden powie, że podporządkowuje cały swój rytm treningowy osiągniętemu wynikowi, nie będzie w tym widział pierwiastka religijnego, a jednak będzie zasad przestrzegał. Drugi, który ma wychowanie religijne wyniesione z domu, będzie widział w przyjętych regułach coś więcej, właśnie ascezę, umartwienie, wyrzeczenie, kształtowanie charakteru, dążenie do doskonałości rozumianej nie tylko w wymiarze czysto ziemskim.

Można tu przywołać przykład legendy koszykówki światowej Michaela Jordana. Gdy po kilku latach wrócił na parkiet, powiedział, że czy będzie dobrym zawodnikiem, „fruwającym Michaelem”, zależy od tego, czy zdoła się podporządkować odpowiedniemu rytmowi dnia codziennego, odpowiedniemu reżimowi treningowemu, który pomoże mu zrzucić parę kilogramów, poprawić elastyczność i siłę mięśni.
Wśród polskich sportowców pod względem ascezy wzorem do naśladowania według mnie jest Robert Korzeniowski. Wystarczy spojrzeć na jego sylwetkę i twarz, by dostrzec, że to musi być człowiek ascetyczny, który cały tryb życia podporządkował osiągniętemu wynikowi.

Asceza jest bardzo potrzebna tym wszystkim, którzy przechodzą okres rehabilitacji. Sport powoduje wiele, czasem bardzo poważnych, kontuzji. Asceza u kontuzjowanego sportowca to już nie jest pogoń za wynikiem, ale wysiłek powrotu do normalnego życia. Takich ludzi też się spotyka i należy ich cenić.