publikacja 07.02.2008 21:18
Jeszcze jako kleryk założył oratorium dla młodzieży i kolegium dla biednych chłopców. Jak to zrobił nie zaniedbując studiów, pozostanie tajemnicą. Wiadomo jednak, że zarabiał na życie posługując w katedrze, dzielił się ze swoimi wychowankami swymi skromnymi dochodami.
Urodził się w Pontecurone (diecezja tortońska) 23 czerwca 1872 r. Będąc jeszcze dzieckiem odkrył swoje powołanie i w wieku trzynastu lat pragnął zostać franciszkaninem. Jak to bywa w życiu, zdrowie często utrudnia nam realizację powołania i pragnień. Stan zdrowia nie pozwolił mu przyjąć habitu. Gdy tylko stan zdrowia poprawił się na tyle, że mógł decydować o swoim losie, wstąpił do salezjańskiego Oratorium Valdocco w Turynie. Tutaj spotkał swojego patrona, ojca duchowego i wzór do naśladowania – ks. Bosko, który stał się jego spowiednikiem, wychowawcą, powiernikiem. Bóg miał jednak inne plany względem Alojzego Orione. Niespokojna dusza Alojzego, jego nieprzemożona siła ducha i dążenie do stanu duchownego – przydałby się i dzisiaj taki mody człowiek, i to nie jeden – zaowocowały tym, że niespełna siedemnastoletni student wstąpił 16 października 1889 roku do seminarium diecezjalnego w Tortonie. Młody, co nie znaczy niedoświadczony, ponieważ miał już doświadczenie dwóch wspólnot zakonnych. Prawdopodobnie pod wpływem św. ks. Bosko – i to miało największy wpływ na jego życie – odkrył w sobie miłość do biednych i porzuconych dzieci i młodzieży. Dlatego jeszcze jako kleryk założył oratorium dla młodzieży i kolegium dla biednych chłopców. Jak to zrobił nie zaniedbując studiów, pozostanie tajemnicą. Wiadomo jednak, że zarabiał na życie posługując w katedrze, dzielił się ze swoimi wychowankami swymi skromnymi dochodami, a poza tym liczył na Bożą Opatrzność. I nigdy się nie zawiódł!. Po przyjęciu święceń kapłańskich (13 kwietnia 1895 r.) rozwinął duszpasterstwo wśród młodzieży, zakładając nowe domy w różnych miejscach Włoch, łącznie z Sycylią. Jednocześnie gromadził wokół siebie kleryków i księży, również zaangażowanych w działalność na rzecz ubogich, a nieraz i porzuconych dzieci oraz młodzieży. Tak powstała pierwsza gałąź nowej rodziny zakonnej: "Małe Dzieło Boskiej Opatrzności". Zakonnicy wierni benedyktyńskiej zasadzie "módl się i pracuj" pracowali głównie na wsiach, apostołując wśród chłopów. Święty Alojzy wyróżniał się wielką miłością do Kościoła i następcy Piotra oraz troską o zbawienie dusz. Interesował się żywo problemami swoich czasów, dotyczącymi wolności i jedności Kościoła oraz potrzeby ewangelizacji środowisk robotniczych. Jego działalnością zainteresował się papież Leon XIII. Po spotkaniu z nim (1902 r.) księża orioniści przenieśli się do Rzymu. Orione przyjął hasło "Odnowić wszystko w Chrystusie" – jakże aktualne do dzisiaj i towarzyszące Dziełu Boskiej Opatrzności. Alojzy widząc powodzenie swojej misji zdecydował się na kolejny krok: członkowie jego zgromadzenia składają czwarty ślub – całkowitego oddania papieżowi. Z wielkim poświęceniem niósł pomoc ofiarom trzęsienia ziemi w Reggio Calabria i w Mesynie (1908 r.) oraz w Abruzji (1915 r.).
Wy, o moi synowie, dobrze znacie zadłużenia wszystkich domów. Mało się miłuje posłuszeństwo, a więcej się myśli o wspinaniu wzwyż i o szybkim otrzymaniu święceń, niż o zaparciu się siebie; mało się poważa cnotę miłości - szemrze się i mówi źle o tamtym i owym.
Wiem, że niejeden z łatwością sobie łazikuje, że z łatwością niektórzy wychodzą i idą na napitki do barów lub zgoła zajmują się czymś innym niż dbaniem o życie wewnętrzne - zajmują się wszystkimi, interesują się wszystkim z wyjątkiem poważnej troski o siebie, o poprawienie się, oddanie się naprawdę miłości Pana. To nie jest dobre.
Na miłość boską, nie pozwólcie, żebym jeszcze miał słyszeć takie rzeczy!
Na miłość boską, zjednoczmy się z Bogiem; nie wyrządzajmy Mu przykrości, ponieważ nie powinniśmy mieć nikogo poza Bogiem! Bóg, jeżeli ktoś tak będzie nadal postępować, opuści go, a nadto Pan nie będzie błogosławił Zgromadzeniu. Bardzo boję się tego, jeżeli nie poprawimy się.
Niech każdy pomyśli o sobie i stara się poprawić. Komu zaś nie podoba się Zgromadzenie, zachowanie wspólnego życia, niech sobie idzie z Bogiem. Jestem bardzo zadowolony z tych braci, którzy wystąpili, jako że owce zarażone zarażają inne.
Nie ma znaczenia to, że pozostanie nas mało; Bóg nie chce, żeby nas było dużo, ale żebyśmy byli dobrzy i święci.
Powtarzam: być może bóle będą wielkie, ale niech nikt nie będzie ich przyczyną. Niech każdy się modli, czuwa nad sobą i dąży z pokora i determinacją woli, żeby stać się świętym.
Potrzeba nam modlitwy, i jedynie Matka Najświętsza może nam pomóc, o moi synowie, ale i modlitwy nie na wiele się przydadzą, jeżeli nie zwalczymy wad i ducha lekkomyślności - tak, ducha lekkomyślności i nie ukochamy dla miłości Jezusa ukrzyżowanego umartwienia, posłuszeństwa i miłości.
Jeśli chodzi o mnie, czuję, że może wkrótce odejdę. Waszym zadaniem będzie, o moi synowie, zachowanie Zgromadzenia i niedopuszczenie do tego, żeby zatracono ducha życia pokornego, ubogiego, umartwionego, gorejącego miłością i poświęceniem - poświęceniem, które ma je ożywiać i sprawiać, że będzie bogate w dobre czyny na chwałę Bożą i świętego Kościoła. Jeżeli niech wam błogosławią ze Zgromadzenia będziemy postępować dobrze, Bóg zawsze będzie nam pomagał - bądźcie tego pewni; o ile będziemy bardziej ubodzy, wzgardzeni, utrudzeni i prześladowani, o tyle więcej dokonamy dobra i o tyle większa będzie nagroda, jakiej Jezus Chrystus udzieli nam w niebie.wszystkim - każdemu z osobna i modlę się, żeby Pan napełnił każdego swoją świętą miłością. Każdy niech się co dzień modli za mnie, dlatego że ja więcej razy na dzień to czynię za każdego z was, o moi najdrożsi synowie. Jezus i Matka Najświętsza "Boskiej Opatrzności".
PS. Nigdy nie wychodźcie z domu na przechadzkę inaczej jak tylko we trzech; podobnie, dla załatwienia innych spraw - jeżeli to możliwe - nie wychodźcie samotnie. Zbierzcie się wszyscy - kapłani, klerycy - w kaplicy i po odmówieniu cząstki różańca odczytajcie ten mój list dwa razy.