Aktywna forma współczucia

publikacja 16.02.2008 11:54

Na temat uczynku miłosiernego ,,nagich przyodziać'' z duszpasterzem akademickim w Białej Podlaskiej, ks. Andrzejem Sochalem rozmawia Sebastian Zimnicki.

A. S.: Przede wszystkim należy zapytać, co tak naprawdę należy rozumieć pod słowem "nagość". Wydaje się, że przede wszystkim taką bezbronność człowieka, jego bezradność, a także taki impas, jaki pojawia się w życiu człowieka i wtedy ten uczynek miłosierny co do ciała - "nagich przyodziać" znajdzie jakiś głębszy sens w jego wypełnieniu. Nie chodzi tylko o zewnętrzne ubranie człowieka, bo to jest w sumie najłatwiejsze, ale chodzi o pomoc człowiekowi, który znajduje się w sytuacji bezradności i bezbronności i wtedy ten uczynek miłosierny znajduje o wiele szersze zastosowanie, niż by wskazywało na to tylko samo stwierdzenie "nagich przyodziać".

S. Z.: Czy jesteśmy chętni do pomocy innym, czy raczej traktujemy to jako piękne złote ale puste słowa?

A. S.: Myślę, że w wielu sytuacjach chyba traktujemy to jako puste słowa. Przynajmniej zbywamy innych ludzi, nie chcemy się zbytnio angażować w pomoc drugiemu człowiekowi. Bo jeżeli nawet weźmiemy pod uwagę sytuację ludzi, którzy bardzo często są bezradni wobec wezwań własnego życia, to nie wystarczy tym ludziom pomóc tylko dobrym słowem, tylko po prostu, przy tych ludziach trzeba być, a to zobowiązuje: i do poświęcenia czasu i do poświęcenia wysiłku, to zobowiązuje do tego, że należy się troszczyć o kogoś takiego cały czas. Myślę, że jest też pewnego rodzaju przeszkoda związana z naszą polską mentalnością, że często dla nas drugi człowiek staje się bardziej zagrożeniem niż szansą. Szansą rozumianą w ten sposób, że jeżeli pomogę drugiemu człowiekowi, to tym samym siebie ubogacę i przybliżę do Pana Boga.

Myślę, że w tym kontekście jest również bardzo ważną rzeczą podkreślenie takiego prostego faktu, że zarówno uczynków miłosiernych co do ciała jak i co do duszy jest siedem. Siedem jest liczbą kompletną, a więc to wskazuje na to, że nie można się zajmować tylko człowiekiem w jakimś jego jednostkowym wycinku życia. Np.: jesteś głodny, dam Ci jeść. Jeżeli pomagam, to pomagam całemu człowiekowi, a więc zarówno temu, co dotyczy jego sfery duchowej jak i jego sfery psychicznej, intelektualnej, ale także tego wszystkiego, co dotyczy jego sfery cielesnej - wtedy to ma sens.

Myślę, że często trzeba reagować na takie lekkie uciszenie swojego sumienia wobec drugiego człowieka, kiedy ktoś myśli, że pomógł drugiemu człowiekowi, bo dał mu złotówkę, czy dwa złote na ulicy. Wiadomo, że to nie o to chodzi i dlatego pierwsza podstawowa rzecz, to być może w kontekście tego uczynku miłosiernego co do ciała "nagich przyodziać" to może najpierw lepiej by było wyszukać takich ludzi, którzy są bezradni w swoim życiu, którzy żyją w depresji czy załamaniu i rzeczywiście takim ludziom pomóc.

S. Z.: Czy jednak nie jest tak, że pomagamy, ale jedynie w momencie, kiedy nas to nic nie kosztuje, ani trudu, ani tym bardziej pieniędzy?

A. S.: Coś na pewno z tego jest, bo tak jest najwygodniej, ale należy pamiętać, o takiej prostej rzeczy, która dotyczy naszej dzisiejszej społeczności, że jesteśmy ludźmi, którzy są zarażeni mentalnością antywysiłku, czyli jak robić, żeby się nie narobić. To dotyczy również kwestii pomagania innym ludziom, jak pomóc, żeby uspokoić swoje sumienie, ale tak naprawdę się nie zaangażować. Trzeba tutaj pamiętać o jednej rzeczy, że postawienie drugiego człowieka na nogi, będzie wymagało dużego zaangażowania, na pewno nie wolno drugiemu człowiekowi rzucać ochłapów, tego co mi zbywa, mam dać osobie potrzebującej, to co najlepsze z mojej strony.

Dla czynienia dobra nie ma niestosownego czasu. Co więcej, każdy czas powinien być spożytkowany właśnie na to. Miłosierdzie to aktywna forma współczucia, wyrażająca się w konkretnym działaniu, polegającym na bezinteresownej pomocy.

S.Z.: W jaki sposób mieszkańcy naszego regionu wypełniają uczynki miłosierne?

Jedni przekazują ubrania po dzieciach i wnukach znajomym, którzy są w potrzebie. W każdej niemalże wsi znajdzie się ktoś biedny, kaleki czy schorowany, kto potrzebuje opieki. Jedna z pytanych osób odpowiedziała, że nie spotkała się z takimi ubogimi, których trzeba było przyodziewać, choć jak przyznała, stara się pomagać ludziom i brać udział w różnych przedsięwzięciach, typu wysyłanie smsów, czy inne sprawy z tym związane. Dodała również, że nie popiera siedzenia i żebrania na ulicy, takich ludzi nie wspiera. Powinni radzić sobie sami.

Każdy na miarę swoich możliwości powinien pomagać. Są różne akcje charytatywne, gdzie coś tam się da, w miarę możliwości - wypowiedzieli się dla Radia Podlasie pomagający ludzie.





Jednym z uczynków miłosierdzia względem ciała jest nagich przyodziać. Jak pani/pan spełnia ten uczynek? Takie pytanie zostało skierowane do przechodniów, oto ich wypowiedzi:

- "Zawsze pomagam, kto przyjdzie to zawsze pomogę. Czasem chciałabym coś oddać, ale nie wiem jak. Jak ktoś zwraca się do mnie, czy przychodzą do mnie do mieszkania, to nigdy nie opuszczam tych osób. Zawsze coś dam, pomogę, w czym mogę".

- "Są akcje charytatywne, w których uczestniczę. Według mnie mają one charakter rzeczywisty, a nie abstrakcyjny".

- "Trudno powiedzieć, dlatego, że tyle jest ciucholandów, gdzie za grosze można kupić ubranie, myślę, że nie jest problemem ubrać się w dzisiejszych czasach".

- "W tej chwili, to osobiście odziewam swoją rodzinę, pomagam wnuczkom jak tylko mogę, ale był taki czas, że pomagałam pewnej rodzinie patologicznej, w której nie było jedzenia. Robiłam zakupy, zapłaciłam rachunek za prąd, szkoda mi było tych dzieci. Jestem otwarta na wszystkich. Sama nawet wynajduję, gdzie się źle dzieje, bo mi wszystkich szkoda. Ostatnią rzeczą podzieliłabym się drugim człowiekiem. Z tego to wypływa, że kiedyś też byłam w potrzebie. Chorowałam przez pół roku, dzieci były pozostawione samym sobie, pod opieką Matki Boskiej, a mąż nie sprostał zadaniom ojcowskim, dlatego teraz muszę spłacić swój dług, za to, że wszystko dobrze się skończyło".

Stać Panią na pomoc innym?

Jestem z bratem, więc zawsze są te dwie renty. Jedna na opłaty, a druga wystarcza.
Ale jak Pani mówi, że to są dwie renty i mimo to stać Panią na pomoc innym?

Mi się wydaje, że człowiek, który daje to jest tak bogaty, nie materialnie, ale wewnętrznie, to jest bogactwo duchowe, to jest niewymierne.

Ale nie wszyscy rozumieją tę pomoc?

Nie rozumieją, dziwią się, że daję tym ludziom.

Czynienie dobra ludziom potrzebującym pomocy jest najlepszym sposobem na oddawanie czci Bogu i na uświęcenie każdego czasu. Patrząc w ten sposób na wartość dobre uczynku względem drugiego człowieka szczególnej mocy nabiera prosta podstawowa nauka katechizmu o uczynkach miłosierdzia względem duszy i ciała.

Tekst pochodzi ze strony: http://www.diecezja.siedlce.pl