Ksiądz Dziadów - ojciec ubogich

Piotr Blachowski

publikacja 15.03.2008 20:13

Chciał być wszystkim dla wszystkich, aby zbawić choć jednego. Po jego śmierci mówiono, że był "okiem ślepemu, nogą chromemu, ojcem ubogich". Lwowska biedota nadała mu najbardziej zaszczytny tytuł: Ksiądz Dziadów.

Ksiądz Dziadów - ojciec ubogich

Po jego śmierci uznano, że „był prawdziwym zakonnikiem, choć nie złożył specjalnych ślubów, a ze względu na swą całkowitą wierność Chrystusowi ubogiemu, czystemu i posłusznemu pozostaje dla wszystkich szczególnie wiarygodnym świadkiem Bożego miłosierdzia” („L'Osservatore Romano”, wyd. polskie, n. 9/2001, s. 28).

Urodzony w Sanoku dnia 1 listopada 1845 roku w rodzinie wysoko ceniącej i respektującej zasady religii katolickiej. Podczas rzezi galicyjskiej był kilkumiesięcznym niemowlęciem i wówczas niańka - chcąc go uratować - ukryła go pod kołem młyńskim. Wtedy nabawił się choroby płuc, która nękała go przez całe życie. Później napisał, że widział w niej działanie Opatrzności: "Bogu dziękuję za chorobę, bo gdyby nie ta choroba, nie byłbym został księdzem i nigdy bym nie był zadowolony, rozminąwszy się ze swoim powołaniem." Sam od wczesnego dzieciństwa ciężko chorując, pragnął pomagać innym cierpiącym. Dlatego po ukończeniu gimnazjum podjął studia prawnicze na Uniwersytecie we Lwowie. Po dwu latach jednak, odczytując swoje powołanie do kapłaństwa, przerwał prawo i wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego we Lwowie. To właśnie ten czas był czasem intensywnego rozwoju duchowego – wtedy to niezwykle rozwinął się jego dar modlitwy, a kontemplacja Męki Chrystusa codziennie o godz. 15.00, co można by porównać z Godziną Miłosierdzia Faustyny Kowalskiej, stała się niezmiennym punktem programu w jego pracowitym życiu. W Seminarium przeszedł wielką próbę wiary: choroba płuc, wiążąca się z zagrożeniem życia, spowodowała wstrzymanie święceń kapłańskich. Ten dramat św. Zygmunta trwał całe dwa lata. Koledzy, patrzący z bliska na jego życiowy dramat, w swoich wspomnieniach zapisali: „Odmówienie święceń kapłańskich było dla Zygmunta ciosem bardzo bolesnym, cierpiał i moralnie i fizycznie, lecz nie tracił ufności w Panu Bogu.” Dopiero w 1871 r. stan jego zdrowia poprawił się na tyle, że w lipcu otrzymał święcenia z rąk abp. Franciszka Ksawerego Wierzchlejskiego.

Kilka miesięcy wcześniej, gdy Pius IX uroczyście oddał Kościół pod opiekę św. Józefa, młody Gorazdowski złożył swój prywatny ślub, że całe życie poświęci ubogim. Jedynym pragnieniem ks. Zygmunta Gorazdowskiego było: „być wszystkim dla wszystkich, aby zbawić choć jednego”. Dostrzegając wielkie ubóstwo duchowe swoich wiernych i różnorakie trudności związane z przekazem ewangelii, opracował i wydał drukiem Katechizm, który rozszedł się w ponad pięćdziesięciu tysiącach egzemplarzy. Dla młodzieży męskiej i żeńskiej opracował i wydał Rady i przestrogi. Ceniąc wysoko dar sakramentów św., a zwłaszcza Eucharystii, zapoczątkował w Archidiecezji lwowskiej praktykę wspólnej Pierwszej Komunii św. dla dzieci. Był też propagatorem pamiątek pierwszokomunijnych i pamiątek związanych z Sakramentem Bierzmowania. Od pierwszych dni kapłaństwa (został wikarym w położonym 10 km od Sokala Tartakowie) ks. Gorazdowski pomagał biednym, chodził po domach parafian, pielęgnował chorych. Poza biedą materialną i pijaństwem widział wielką nędzę duchową i ciemnotę religijną chłopów. Na wzór Chrystusa starał się nikogo nie wykluczać z żarliwie praktykowanej miłości, w szczególności ludzi odrzuconych przez społeczeństwo. W czasie szalejącej w Wojniłowie epidemii cholery, z zupełnym zapomnieniem o sobie spieszył chorym z pomocą, a zmarłych, pomimo wielkiego niebezpieczeństwa zarażenia, własnymi rękami wkładał do trumny. Nawet Żydzi z wielkim szacunkiem całowali jego szaty, uważając go za człowieka świętego.

Od 1877 roku ks. Zygmunt rozpoczął swoją działalność kapłańską i dobroczynną we Lwowie. Jako wikary, administrator, a potem proboszcz podjął pracę katechetyczną w wielu szkołach. Będąc sekretarzem Instytutu Ubogich Chrześcijan we Lwowie, założył wraz z księżną Jadwigą Sapieżyną Dom pracy dobrowolnej dla żebraków. "Z takim człowiekiem działając, można zrealizować niejeden zamysł" - mówiła księżna. Jak podają Sprawozdania z działalności tego Domu: wielu ubogich... zaprzestało żebrania i z odzyskanym poczuciem własnej godności powróciło na drogę przyzwoitego życia. Innym dziełem chrześcijańskiego miłosierdzia, założonym przez ks. Zygmunta, był Zakład dla nieuleczalnie chorych i rekonwalescentów. Była to odpowiedź na potrzeby ludzi cierpiących i chorych, którzy na skutek rządowej ustawy po sześciu tygodniach pobytu w szpitalu byli z niego usuwani, bez względu na stan zdrowia. Pisano wówczas o ks. Gorazdowskim: „Gdy nikt nie umiał zająć się nieszczęśliwymi, chorymi bez ratunku... on pomyślał o wzniesieniu gmachu dla nieszczęśliwych...”

Nie sposób też nie wspomnieć o założonym przez ks. Zygmunta pierwszym, a także przez długie lata jedynym w Galicji, Zakładzie Dzieciątka Jezus dla samotnych matek i porzuconych niemowląt, w którym uratowano około 3.000 dzieci i bardzo wiele matek. Święty, pragnąc ratować dzieci katolickie przed obojętnością religijną czy nawet niewiarą, założył także katolicką szkołę polsko-niemiecką, której prowadzenie przekazał Braciom Szkolnym. Przynaglony wezwaniem Ojca Świętego do wydawania katolickich tanich dzienników i pism dla ludu, rozpoczął wydawanie Gazety Codziennej. Biednym poświęcał swój czas i siły; w porę i nie w porę nachodził wpływowe osobistości Lwowa, aby coś dla nich wyżebrać. Arcybiskup lwowski, Seweryn Morawski, odnotował w swym dzienniku: "...Ks. Gorazdowski, mój perpetuus trapiciel, ma dar trapienia w najniedogodniejszej dla mnie porze (...) sfukałem go trochę." Jan Paweł II podkreślił, że ks. Zygmunt Gorazdowski jest świadkiem, od którego nauczyć się można «czerpać siły do pracy apostolskiej i głębokiego życia modlitewnego», a także owej niełatwej sztuki «godzenia działania z kontemplacją». Ośrodkiem życia i działalności apostolskiej świętego była Eucharystia.

W jego pismach, skierowanych zarówno do dzieci, młodzieży, jak i do rodziców czy wychowawców, do każdego wyznawcy Chrystusa, znaleźć można wiele tekstów mówiących o tym Sakramencie Miłości. W nauczaniu katechetycznym kładł niezwykle mocny akcent na obowiązek oddawania szczególnej czci Bogu w niedziele i święta poprzez uczestnictwo we Mszy św. oraz przystępowanie w tych dniach do świętych sakramentów. Radził młodym, by do świąt i różnych uroczystości przygotowywali się przez częstszą modlitwę, spowiedź i komunię św. Przypominał, że Eucharystia łączy nas ściśle z Panem Jezusem, pomnaża w nas łaskę uświęcającą, osłabia złe skłonności, a dodaje siły i ochoty do dobrego, oczyszcza z grzechów powszednich, a broni od śmiertelnych, jest zadatkiem chwalebnego zmartwychwstania i wiecznego szczęścia. Pouczał w opracowanym przez siebie katechizmie, że „aby godnie przyjąć Komunię świętą (...) potrzeba oczyścić duszę ze wszystkich śmiertelnych grzechów, wzbudzić w sobie żywą wiarę, głęboką pokorę, gorącą miłość i pragnienie Pana Jezusa”. Św. Zygmunt oczywiście nie tylko pisał o Eucharystii, ale przede wszystkim sam był człowiekiem Eucharystii. Znający go osobiście podkreślali, że: „Miał szczególne nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu. (...) Wdrażał i zachęcał w swoich pismach i kazaniach do uczestnictwa we Mszy św. niedzielnej, którą uważał za skarbnicę łask i wytrwania w dobrym.” Inny świadek dodaje, że często można go było spotkać „w cichym zakątku kaplicy na adoracji”. Według relacji i zachowanych świadectw: „Jako młody kapłan na wiejskich parafiach (...) z narażeniem życia szedł zawsze z Wiatykiem do zakaźnie chorych; sam praktykował codziennie prywatną adorację Najświętszego Sakramentu; innych zachęcał do częstej Komunii św. (...) Dla założonego przez siebie Zgromadzenia starał się u Konsystorza o pozwolenie na kilkakrotne w ciągu roku całodzienne adoracje Najświętszego Sakramentu wystawionego w monstrancji.” Wysoko ceniąc dar Eucharystii pragnął, aby inni odkryli to niezgłębione bogactwo. Fakt, że św. Zygmunt Gorazdowski należał do Stowarzyszenia Nieustającej Adoracji, które od r. 1869 kanonicznie erygowane przy katedrze we Lwowie nosiło nazwę Bractwa Przenajświętszego Sakramentu, był również znamienny.

Ks. Gorazdowski do prowadzenia założonych dzieł dobroczynnych powołał dnia 17 lutego 1884 r. zakonne Zgromadzenie Sióstr Świętego Józefa, czyli Siostry Józefitki. Zachowały się stosunkowo liczne jego pisma, w których zwracał się on osobiście lub przez władze Zgromadzenia Sióstr św. Józefa do kompetentnej władzy kościelnej, prosząc o zezwolenie na wystawienie Najświętszego Sakramentu, o możliwość częstego urządzania adoracji w kaplicach poszczególnych domów józefickich. Ks. Zygmunt przekonany był bowiem, że pogłębianie kultu Eucharystii i częste przebywanie przed Najświętszym Sakramentem najwłaściwiej wprowadzą siostry i ich podopiecznych w tajemnice Chrystusowego krzyża, miłości i służby. Siostry, idąc ściśle po linii charyzmatu swego Założyciela i Ojca, prowadziły i dotąd prowadzą szereg zakładów wychowawczych, angażują się w pracę katechetyczną i oświatową, podejmują posługę chorym, cierpiącym, dotkniętym różnorakim rodzajem ubóstwa. Siostry służą potrzebującym pomocy dzieciom, młodzieży, ludziom chorym czy starszym i samotnym, w Polsce, Niemczech, Francji, Włoszech oraz na misjach w Afryce i Ameryce Południowej.

Ks. Gorazdowski niewzruszenie wierzył w Boże Objawienie i w magisterium Kościoła; słowem mówionym, pisanym i czynami uczył o prawdach Ewangelii, ojcostwie Bożym i miłości. Pięć dni przed śmiercią spisał testament: "W Zakładzie Św. Józefa mieszkam od pięciu lat w pokoju, którego meble są własnością Zakładu, a nawet moją garderobę sprawiły mi Siostry z funduszów Zgromadzenia, więc jest ona własnością Zgromadzenia. Moje dochody z pensji używałem na inne Zakłady przeze mnie fundowane albo na dobroczynne cele – przeto nie mam żadnego majątku, którym bym mógł rozporządzić po mojej śmierci."

Ks. Zygmunt Gorazdowski zmarł 1 stycznia 1920 r. we Lwowie, w domu generalnym zgromadzenia. Swoją wiarę pogłębiał przez poddanie się działaniu Ducha Świętego, przez eucharystyczną pobożność, nabożeństwo do Męki Pańskiej i Matki Odkupiciela, przez modlitwę, ofiarę i przez samo spełnianie funkcji kapłańskich, które były dla niego fundamentem w naśladowaniu Chrystusa, dobrego Pasterza trzody i dobrego Samarytanina rodzaju ludzkiego. Został beatyfikowany przez papieża Jana Pawła II podczas jego wizyty we Lwowie w czerwcu 2001, zaś kanonizowany przez papieża Benedykta XVI w Rzymie 23 października 2005 wraz z drugim polskim duchownym, lwowskim arcybiskupem obrządku łacińskiego Józefem Bilczewskim.