Frasobliwy i ludzkie frasunki - Dialogi z Jezusem

Anna Mikołajewicz, Justyna Nowicka

publikacja 24.02.2009 12:54

Młody, zbuntowany


Boże! Obiecałem sobie, że nie będę z Tobą już rozmawiał. I znów Ciebie spotykam, chociaż nie chciałem.

Ja widzę codziennie, jak mnie szukasz, choć czasem pewnie sam o tym nie wiesz.

Wszystko mnie wnerwia, gubię się, nie wiem co myśleć o świecie, o sobie, o Tobie.

Usiądź, porozmawiajmy albo wyrzuć po prostu z siebie to, co Cię gryzie, ja mam czas… zawsze mam czas dla Ciebie.

Jak mam szukać prawdy skoro wszyscy kłamią?

Wszyscy? Chyba trochę przesadzasz, ale rozumiem o co Ci chodzi. Boli mnie kłamstwo, każde, choćby drobne. Ale popatrz na moją historię, czy ja kłamałem? Popatrz na dzieje Izraela, czy Ojciec okłamał kiedykolwiek tych których umiłował? Obiecał, że nigdy ich nie opuści, że zawsze będzie ze swoim ludem i tak było. Nie zawsze była to łatwa miłość ale…

No właśnie! Jak kochać skoro wszystkim zależy na tym, by z miłości zrobić bardziej biznes niż sens życia. Nie chcę takiej miłości! Nie chcę też cukierkowatych haseł z ambony! Chcę kochać tak, że będę szalony z miłości…

A czy ja kiedykolwiek wypowiadałem cukierkowe hasła? Kocham Cię tak mocno, że zawisłem dla Ciebie na krzyżu, zawisłem byś Ty mógł żyć. Byłem i jestem, jak Ty to mówisz szalony z miłości do Ciebie. Kocham Cię bardziej niż kochałem moje własne ludzkie życie. I chcę byś też tak kochał, byś tak kochał mnie, byś tak kochał siebie, bo wtedy będziesz kochał innych.

Ale wiesz, nie chcę hipokryzji. Może jestem młody i żyję ideałami, ale nie chcę ich w sobie zabić. Nie chcę być jak ci starsi, którzy co innego mówią, a co innego robią. Brzydzę się tym.

Pamiętasz moje spory z faryzeuszami. Cierpiałem patrząc na ich zachowanie, na obłudę wypełnianych wzorowo rytów religijnych. Cierpię widząc współczesnych faryzeuszów. Bądź wytrwały, Twoja wrażliwość jest cennym skarbem jaki dał Ci mój Ojciec. Chroń go.

I wiesz co, Boże? Mój kumpel nie żyje. Powiesił się. Dlaczego na to pozwoliłeś? Dlaczego ja na to pozwoliłem?

Wiem. Pamiętasz Hanię, która próbowała się z nim zaprzyjaźnić? To ja ją posłałem. A Wasz wychowawca który tak wiele czasu Wam poświęcał? Prosiłem go o to. Mógłbym długo Ci udowadniać, że walczyłem o niego. Byłem przy nim gdy zakładał pętlę. W ostatnich chwilach, poczuł, że jestem przy nim, nie był sam. Byłem tam i umierałem razem z nim. On będzie żył ze mną w mojej chwale.

Boże, też mam czasami dość. Czasami czuję, się tak beznadziejny, tak samotny, bezradny, że mógłbym sobie głowę urwać, przyszyć ją i jeszcze raz urwać.

Wiem Pawle, wiem. Ale jak powiedział kiedyś mój Ojciec „Nie bój się, robaczku Jakubie, nieboraku Izraelu! Ja Cię wspomagam” tak i ja mówię do Ciebie nie bój się Pawle, ja Cię wspomagam, ja jestem zawsze przy Tobie. Zawsze.

Ale wiesz, Boże… może mnie słyszysz. Jeśli słyszysz, to wiedz, że będę Cię jeszcze szukał. Nie wiem gdzie. Nie wiem jak długo. Wyjdź mi naprzeciw. Bo ja nie mam sił, by całą drogę przejść samemu.

Ja też za Tobą tęsknię. Wychodzę do Ciebie codziennie, widzę jak mnie szukasz. Jestem tu. Dla Ciebie.

 

 

 

 

 

 

Ojciec


Jezu, Ty widzisz co się dzieje na świecie. Widzisz ten kryzys. Proszę uchroń naszą rodzinę przed jego skutkami. Daj nam pracę w tych ciężkich czasach tak bym mógł utrzymać rodzinę. Marysia była dzisiaj taka niegrzeczna. Nie wiem jak wprowadzić jakąś dyscyplinę, jak zachować równowagę między czułością a stanowczością, gdzie wytyczyć granicę. Chcę być dobrym, czułym, kochającym ojcem, ale czasami mam ochotę krzyknąć Marysiu bądź grzeczna, ile razy mam Ci powtarzać. A potem chwytam się za głowę i myślę, Boże, ona ma tylko 16 miesięcy, czy ja nie wymagam od niej za wiele? Daj mi Jezu siły i cierpliwość i czas dla niej, bym był dla niej oparciem i dawał jej poczucie bezpieczeństwa. Nie wiem czym na nią zasłużyłem, na ten uśmiech, gdy mnie widzi, na to, że codziennie rano budzi się, by pomachać mi rączką, gdy idę do pracy. Dzięki Ci, Jezu, za ten promyk słońca jakim ona dla mnie jest. Pomóż mi być dobrym mężem, bo tylko wtedy będę też dobrym tatą. A to wszystko czasami takie trudne i nie takie czarno-białe jak myślałem. Chcę dać Marysi rodzeństwo, ale boję się, że to nie jest dobry czas. Choć z drugiej strony kiedy jest dobry czas? Naucz mnie ufać bardziej Tobie a nie tylko sobie i własnym siłom. Nie zostawiaj mnie w tym wszystkim.

Bądź mężny! Tak Ojciec zachęcał, by znosić przeciwności losu… Ojcowie zawsze wezwani są do wielkiej odpowiedzialności i zaufania. Popatrz na Mojżesza, na Abrahama czy choćby na Józefa i jego jakże trudne ojcostwo. Ale nigdy nie byli zostawieni sami sobie. Bóg prowadzi. Czasami prowadzi przez mrok, przez ciemną dolinę, przez śmierć... ale prowadzi. Szukaj mnie.. patrz tam, gdzie wzrok nie sięga, a Ja Cię będę prowadził do życiowej mądrości. Szukaj mnie w Słowie, w tym doświadczeniu jakie daję Ci co dzień. Nic nie dzieje się przypadkiem. I nie przypadkiem wybrałem Cię na męża i ojca. Zaufaj mi, kochaj i prowadź swoje dzieci do mądrości.

I pamiętaj… Ja jestem z Tobą, zawsze.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Matka


 


Witaj Jezu.

Witaj.

Nie mam dziś dla Ciebie za dużo czasu. Wiem, wczoraj też go nie miałam… Nie wiem sama, czas tak przecieka mi przez palce i dla Ciebie zawsze go jakoś brakuje. Tak wiem, Ty powinieneś być na pierwszym miejscu bo przecież gdy braknie fundamentu, na próżno się trudzę. Ale Jezu, to był taki długi dzień. Praca i te dojazdy do niej. Potem Maleńka, Ty wiesz Jezu jaka ona jest, brak mi czasem i sił, i cierpliwości dla niej. A dziś, sam widziałeś. Popłakała się, gdy ja się uderzyłam. Boję się tej jej empatii, że nie da sobie przez to rady w życiu, że świat zdepcze tę jej wrażliwość. W ogóle Jezu, czasami boję się patrzeć w przyszłość, w to co ją czeka, na świat na który ją sprowadziliśmy. Ona ma w sobie tyle energii, radości w sobie, nie nadążam za nią. I wiesz Jezu, zasnęłam razem z nią. Widzisz sam jak zmęczenie ze mną wygrywa. A potem, cóż, o dom trzeba zadbać. Prozaiczne czynności, sprzątanie, obiad. I skąd brać czas i siły dla Ciebie Jezu? Wiem, to Maria wzięła to co najcenniejsze ale Marta… chyba też jej posługa była potrzebna? Jezu powiedz, że tak. Chcę dać Marysi to na co zasługuje, chcę stworzyć jej dom. Chociaż czasem nie wiem co dla niej dobre. Czy dać jej czasu więcej a zaniedbać inne rzeczy? Jezu, czasem martwię się że moje troski są takie przyziemne, że martwię się tym że Maleńka nie je, że wyszła jej wysypka, że płacze, że broi, że tak daje w kość Babci. Nie umiem się już martwić tym czym będę zbawiona, Jezu ja nie mam na to czasu, zwyczajnie. Muszę iść spać, jutro znowu praca, a potem ten sam domowy ordnung.

Nawet nie wiesz jak się cieszę, że ze mną rozmawiasz, bo chciałbym Ci coś powiedzieć… Pewnie nawet nie domyślasz się jaki jestem z ciebie dumny… Pamiętasz, kiedyś powiedziałem „wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych unieście uczynili”. I to prawda. Ja widzę jak wiele dla Mnie uczyniłaś. Zawsze, kiedy dajesz małą cząstkę miłości, kiedy dbasz o innych, zawsze wtedy rośnie i moja Miłość. Widzę jak mnie kochasz w tych swoich obowiązkach, w swoich bliskich. To miłość Boga zbawia świat. Ty pomagasz Bogu kochać ludzi. Zbawiasz więc i siebie, i innych.

Bądź przy mnie.

Jeśli tylko chcesz… będę z Tobą zawsze. Błogosławię Ci.

 

 

 

 

 


 

 

 

 

Student


O Boże! Ciężka noc, za ostro na imprezie… przepraszam… wyszedłem się przejść, a Ty tutaj. Przyznaj się śledzisz mnie Jezu… ha ha… a nie, nie - zgrywam się trochę. W sumie to cieszę się, że ktoś jeszcze się mną interesuje.

No wiesz, chyba nie zwątpiłeś w moje zainteresowanie. Nie śledzę Cię, ja po prostu jestem przy Tobie. Ciężka noc powiadasz. Też zdarzało mi się bywać na tych, jak to Ty mówisz imprezach. Pewnie słyszałeś o weselu na którym byłem. Więc wiesz, impreza rzecz normalna ale… no właśnie, przesadziłeś, widziałem. Wiem, że żałujesz, widziałem to w Twoich oczach. Nie niszcz sobie życia, tyle jeszcze dla Ciebie przygotowałem. Uwierz mi, że warto żyć mądrze i nie rozmieniać czasu na drobne.

Bo kumple z akademika, no wiesz jak to kumple. Aśka – my love – no właśnie, czy ona mnie kocha. Ba! Czy ja ją kocham? Czy chciałabym z nią założyć rodzinę? Mieć dzieci? Hm… nie wiem, Boże.

Piotrze, ja chcę byś był szczęśliwy i byś kochał. Kochał, nie krzywdził. Szanował, nie bawił się innymi. Dawał ciepło, ale nie tylko cielesne. Znam Cię, mój Ojciec Cię zna. Już w łonie Twojej Matki znaliśmy Cię. Mój Ojciec utkał Cię. Wiem jakie masz możliwości i potencjał. Daj sobie czas i trochę ciszy a odpowiedź na pytanie o Asię przyjdzie sama, zobaczysz, zaufaj mi.

I w ogóle martwię się czy będę w stanie znaleźć pracę, mieszkanie? Z jednej strony chciałabym być już tak bardzo samodzielnym, ale z drugiej strony kolana mi miękną na myśl, że miałbym być odpowiedzialny za kogoś więcej niż za siebie.

Wszystko wymaga czasu. Ty już jako dziecko chciałeś by wigilia była już, by Twoja siostrzyczka urodziła się już natychmiast choć dopiero od trzech miesięcy mieszkała w brzuchu Twojej Mamy. Takiego Cię stworzyłem to takiego Cię mam pewnie byś chciał powiedzieć. A ja ci powiem, że takiego właśnie Cię kocham i tym bardziej doceniam Twoje czekanie. Dojrzejesz do odpowiedzialności, już do niej dorastasz i dałeś mi wielokrotnie tego dowody. Wierzę w Twoje możliwości.

No, ale wiesz Boże, tępo życia; zajęcia, praca, trening, Aśka, kumple, zajęcia… nie ma czasu na myślenie. Ale kiedy już zaczynam myśleć, to powiem Ci Boże, że boję się, że przegram życie, że albo nie będę miał pracy albo będę zarabiał tyle, że pieniądze mnie wypaczą. Albo że przez swoją głupotę zniszczę miłość mojego życia.

Tak, znam te Twoje lęki. Jestem pewien, że słyszałeś kiedyś te słowa: nie bój się, wypłyń na głębię, jest przy Tobie Chrystus. To prawda, ja zawsze przy Tobie jestem, nawet gdy mnie nie widzisz, gdy mnie nie czujesz, nawet gdy w złości krzyczysz że mnie nienawidzisz. I dlatego nie pozwolę Ci przegrać życia. Zbyt mocno Cię kocham, nie ma takiej opcji bym Cię zostawił samego. Więc podnieś głowę i walcz o swoje życie, o swoje mądre życie.

Boże, bywam na mszach studenckich, modlę się czasami w duszpasterstwie, tam często jesteś kreowany na Przyjaciela. I dobrze.
Ale dziś staję przed Tobą, jako przed Panem mojego życia. Spraw, ucz mnie, prowadź tak, by moje życie było dobre.
Nic więcej.

Tak, jestem Panem Twego życia, jedynym jakiego powinieneś mieć. I będę Cię prowadzić. I będę Cię kochał zawsze.

 

 

 


 

 

 

Singiel

 


Jezus frasobliwy wisiał na jej ścianie od dawna. Zawsze patrzący z troską, nawet jeśli sam zapominany, pomijany…

Jezu, to był dobry dzień i dobrze go przeżyłam. Dziękuję Ci za to i przepraszam za wczorajsze rozgoryczenie i żal, za te pytania które Ci zadawałam.

Jezus uśmiechnął się ze zrozumieniem.

Nie wiem dlaczego muszę nieść krzyż samotności i chcę ufać Tobie. Wiem że masz dla mnie jakiś plan. Choć czasem to boli kiedy kolejny dzień budzę się w pustym łóżku, kiedy wracam do pustego domu. Ta pustka w moim sercu krzyczy czasami tak głośno. I Ty Jezu wiesz, że nie mogę jej niczym wypełnić, że się nie da. Mogę jedynie ofiarować ten ból Tobie. Naucz mnie mądrze żyć i tym życiem, dziękować za wszystko co mi dałeś. Daj siły bym nie uciekała w substytuty prawdziwej miłości i bliskości, bym z pokus i pragnień jakie żywi moje ciało i umysł wychodziła obronną rękę, bym widziała w tym sens.

Nawet nie wiesz jak bardzo mnie cieszy Twoja szczerość. I wiesz… wszystko Ci dam, tylko nie bój się mnie.. nie bój się Miłości. Moja Miłość nie kończy się, nie jest pomyłką, ani oszustwem. Ja nie będę bawił się Twoim sercem, Twoim życiem. Bądź ze mną, tak po prostu…

Tak chciałabym uczynić z tego wszystkiego modlitwę. Zostawić wszystko i pójść za Tobą. Ale jednocześnie zostawić sobie mosty łączące z relacjami z przeszłości, relacjami które zastępują mi prawdziwą miłość, które choć czasami pozwalają poczuć czym jest bliskość mężczyzny, które zaspakajają moją próżność. Wiem, tak się nie da. Chociaż właściwie dlaczego nie, dlaczego nie czerpać z życia?

Przecież Ty wiesz na czym polega czerpanie z życia. Przecież wiesz, że to nie używanie życia i ludzi…

Jezu, moja samotność czasami mnie przytłacza. A z drugiej strony, kiedy dziś wróciłam po pracy do domu, nieomal nie podziękowałam Ci właśnie za to, że nie mam rodziny, którą musiałabym się jeszcze zająć, że dzieci nie wymagają ode mnie by się z nimi bawić, że nie muszę się martwić o obiad na jutro i że mogę wyjechać na weekend w góry i cieszyć się jazdą na nartach.

Ogrójec nigdy nie jest łatwy…Ale ja wszedłem do każdego ludzkiego Ogrójca. Ojciec dał mi anioła, by mnie pocieszał. A Ja oddaję Tobie moje Ciało i Krew… będę Cię pocieszał…

Daj siły, by żyć każdym dniem, żyć dobrze.

Pragnę… Przyjdź…

 

 

 

 

 


 

 

 

 

Ksiądz


Ja ksiądz, staję dziś przed Tobą… jak, co dzień.
Co dzień biorę Twoje Ciało na ręce, a jednak jakoś Twoja obecność przecieka mi przez palce.
Co dzień słyszę Twoje Słowo, mówię o Słowie, o Tobie, a stałem się głuchy na Ciebie jak pień.
Mógłbym ułożyć długa listę wymówek; a to, że nie dogaduję się z proboszczem, że młodzież mnie zdenerwował, że tylu ludzi chce być wysłuchanymi, a brakuje kogoś kto chciałby wysłuchać mnie, że obłuda braci kapłańskiej, że za dużo obowiązków, że… się pomyliłem zostając księdzem…
Ale Ty się nie mylisz, prawda? To Ty mnie wybrałeś. Czuję jednak, że nie dorastam, Panie.
Mógłbym też ułożyć inna listę „schronów”, w których chowam się, kiedy nie chcę, nie mam sił nieść swojego kapłaństwa; telewizja, butelka wina, Internet, no i ta długonoga pani Kasia z Caritasu, parawan ze złośliwości albo z żarcików… a w środku gdzieś – ja. Taki nie pochowany, połamany, taki jakim mnie odnalazłeś i wezwałeś.

Odnajdź mnie znów, wezwij raz jeszcze, Panie.

Teraz widzę to jeszcze wyraźniej niż zazwyczaj. Nie pomyliłem się. Wybrałem Ciebie właśnie dlatego, że jesteś tym kim jesteś. I nie, nie wymagam od Ciebie zbyt wiele. Chcę tylko byś mnie wpuścił do swojego serca, chcę znowu być jedynym Panem tego pięknego ogrodu jakim jest Twoje życie. Chcę byś dzielił się owocami naszej Komunii. Dzielił się, nie sprzedawał owoców, które nie należą do Ciebie. Ty wiesz o czym mówię. Pojednaj się ze mną a słuch zacznie wracać, powiedz tylko że chcesz a uzdrowię Cię tak byś znów mnie słyszał. Wiem, że nie jest Ci łatwo. Wiem, że część wybranych przeze mnie zapomina do czego zostali wybrani. Ale popatrz na Twego brata Tomasza, popatrz na Panią Anielę, która codziennie modli się za Twoje kapłaństwo, popatrz na Twojego proboszcza z pierwszej parafii, który zawsze ma dla Ciebie czas. Wiesz dobrze, że daję Ci ludzi, którzy chcą pomóc Ci nieść Twoje cierpienie. A i ja z Tobą idę, zawsze, nawet wtedy gdy flirtujesz z Panią Kasią, nawet wtedy gdy uciekasz w Internet, nawet wtedy gdy opróżniasz kolejną butelkę wina. Cierpię wtedy razem z Tobą. Tak bardzo tęsknię za Tobą. Zostaw to wszystko, Ty wiesz, że to Cię łamie jeszcze bardziej. Chodź do mnie. I pozwól mi być w Tobie.

 

 

 

 

 


 

 

 

 

 

Lekarz

 


Panie, przychodzę dziś do Ciebie, bo jestem bezradna.

Dotknę Twojego serca.

Umarł mój pacjent. Pozwól mu cieszyć się z Tobą w wieczności, a ze mnie zdejmij to poczucie, że nie zrobiłam być może wszystkiego, że może gdybym leczyła inaczej, on by żył.

Ojcze, spraw… pokój.

Daj siły bym jutro znowu mogła pomóc pacjentom. Ciągle tylu ich czeka na moją pomoc, a ja nie mogę przecież pomóc wszystkim. Jestem tylko człowiekiem, a to Ty jesteś prawdziwym Lekarzem.

Ojcze, daj odwagę.

Ulecz mnie z mojej pychy i próżności, która często pcha mnie w leczenie dla samego leczenia, dla podnoszenia swoich umiejętności, do koncentracji na sobie. Nie pozwól mi zapominać o co w tym wszystkim chodzi, o tym, że mam nieść pomoc i to człowiek ma być w centrum mojej posługi, a nie moje ambicje.

Ojcze, napełnij rozwagą.

Chcę dobrze leczyć a czasami po prostu nie potrafię. Co wtedy robić? Jak powiedzieć kobiecie, że nie mogę już po ludzku pomóc jej mężowi, którym ona opiekuje się od wielu lat? Jak pomóc jej pogodzić się z tym, że on odchodzi i ona nie może pójść za nim, że Ty się nim zaopiekujesz? Nie potrafię.

Ojcze, przyjdź z mądrością.

I ogarnia mnie wściekłość na ten chory system, w którym na badania trzeba czekać nawet wtedy, gdy to czekanie może zabić. Czasami chcę krzyczeć i uciec gdzieś daleko od chorób, od marudnych pacjentów, którzy ciągle czegoś chcą albo którym wydaje się, że wiedzą lepiej.

Ojcze, bądź schronieniem.

Ulecz mnie Jezu, bo tylko wtedy będę mogła leczyć innych.

Abba, Ojcze, Nieba i ziemi, bądź Mocą w słabości, bądź Światłem w ciemności, bądź Drogą w zagubieniu. Ojcze, proszę Cię, przemień jej lęki, jej pragnienia, przemień w jedną nie ugaszoną tęsknotę za Tobą.