Św. Kazimierz: Królewicz, który nie bał się być świętym

(4 marca)

publikacja 04.03.2006 08:38

Przez pięć wieków czczony był przede wszystkim jako patron dwóch narodów. Jego orędownictwu przypisywano zwycięstwa nad Rosjanami i Szwedami, m.in. pod Połockiem i Kircholmem. Młodzież prosiła go o pomoc w zachowaniu czystości. Dzisiaj mówi się, że św. Kazimierz powinien patronować tym, którzy pełnią służbę publiczną w państwie.

Św. Kazimierz: Królewicz, który nie bał się być świętym

Alicja Wysocka

Tym imieniem najpierw obdarzani byli władcy i arystokracja. Nosili je królowie i książęta z dynastii Piastów i Jagiellonów. Stopniowo przenikało do wszystkich warstw społecznych. W Polsce do niedawna było jednym z najpopularniejszych imion. Z pewnością przyczyniła się do tego postać świętego królewicza, który w litanii wzywającej jego orędownictwa określany jest jako

różdżka szczepu Jagiellonów

Kazimierz był drugim synem króla Kazimierza Jagiellończyka i Elżbiety Rakuszanki. Urodził się 3 października 1458 r. na Wawelu. Był pupilem swojego taty. Miał pięciu braci i siedem sióstr. Najstarszy - Władysław został przeznaczony na tron czeski, natomiast Kazimierza ojciec wysłał w 1471 r. na Węgry z niewielką armią, gdzie miał objąć tron. Panowie węgierscy zbuntowali się jednak i królewicz szybko powrócił do Polski. Czy ta porażka była momentem zwrotnym w jego życiu duchowym? Z pewnością uświadomiła niepewność ludzkiego losu, nawet królewskiego, i wpłynęła na pogłębienie jego pobożności. Ale przecież Kazimierz od najmłodszych lat kochał modlitwę, służył jałmużną. Jego dom był bardzo religijny - rodzice codziennie uczestniczyli we Mszy św., fundowali kościoły i klasztory, pielgrzymowali do Częstochowy.

Wychowaniem królewicza do 9. roku życia zajmowała się matka. Od 1467 r. edukacją królewskich synów zajął się Jan Długosz. Kazimierz wyróżniał się wrażliwością moralną i zdolnościami oratorskimi, które doceniali zagraniczni dyplomaci, witani przez królewicza mowami wygłaszanymi po łacinie. Jan Długosz o swoim uczniu napisał: „Był młodzieńcem szlachetnym, rzadkich zdolności i godnego pamięci rozumu”. Dlatego na wieść o tym, że miał objąć tron węgierski, zanotował w swojej Kronice, iż „raczej powinno się go zachować dla ojczystej ziemi, niż oddawać obcym”.

Na progu świątyni

Kazimierz nie lubił hałaśliwych zabaw rycerskich, nie pociągały go polowania, królewskie uczty. Ludzie z jego otoczenia podkreślali jego zalety intelektualne i moralne. Miał talent jednania skłóconych ludzi. Chętnie przebywał wśród ubogich, rozdając jałmużnę ze swoich dochodów. Pisano też, że sypiał na twardej ziemi, nosił włosienicę i skromną odzież, często pościł i długie godziny spędzał na modlitwie. Czasem, gdy panowała już wieczorna cisza i wszyscy korzystali z odpoczynku, on klęczał na progu świątyni, przed zamkniętymi drzwiami. Od dzieciństwa żywił gorące nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu i Matki Bożej. Do niedawna jemu przypisywano autorstwo pieśni maryjnej „Dnia każdego Boga mego Matkę duszo wysławiaj”.

Nie złamał ślubu

Kazimierz nie miał pasji rządzenia państwem, ale uczestniczył w życiu politycznym. Przy boku ojca brał między innymi udział w spotkaniach z wielkim mistrzem krzyżackim. Przez dwa lata (od 1481 do 1483) rezydując w Radomiu faktycznie rządził Koroną. W tym czasie jego ojciec przebywał w Wilnie, uspokajając buntownicze nastroje litewskich panów. W końcu wezwał syna do siebie. Chodziło o ratowanie zdrowia następcy tronu - Kazimierz cierpiał na „chorobę piersiową”. Dzisiaj wiemy, że była to gruźlica. W Wilnie rzeczywiście nastąpiła poprawa, tak że Boże Narodzenie 1483 r. królewicz mógł świętować z rodzicami w Grodnie. Wtedy to najbliżsi nalegali, by złamał ślub czystości lub poprosił o dyspensę, mniemając, iż to przyczyni się do poprawy jego zdrowia. Królewicz jednak odrzucił rady rodziny i lekarzy. W styczniu 1484 r. król wyruszył w sprawach państwowych do Lublina, wkrótce jednak nadeszła wiadomość o nagłym pogorszeniu się zdrowia syna, więc pilnie wrócił, zastając królewicza jeszcze przy życiu. W niedzielę, 4 marca 1484 r., w Grodnie Kazimierz odszedł do wieczności. Miał tylko 26 lat. Ciało przewieziono do Wilna i złożono w katedrze. Kronikarz ruski zaraz po pogrzebie Kazimierza napisał: „Jehoże za swiatoho majut Lachy”. I rzeczywiście, do grobu przybywali szlachta i chłopi, by wypraszać łaski. Składali dziękczynne wota ze złota i srebra, a najbiedniejsi z wosku. Wstawiennictwu Kazimierza polecano opiekę nad państwem i zwycięstwa nad nieprzyjaciółmi.

Brat wysyła prośbę do Rzymu

W 1518 r., po zwycięstwie wojsk polsko-litewskich nad wojskami moskiewskimi pod Połockiem, uznano, że stało się to za przyczyną zmarłego królewicza. Jego rodzony brat, król Zygmunt I Stary, wysłał więc do Rzymu prośbę o kanonizację Kazimierza. Papież przysłał swojego legata, by na miejscu zbadał kult. Ów wysłannik napisał pierwszy oficjalny żywot królewicza. Kanonizacja odbyła się w 1522 r., ale wysłany na uroczystości bp Erazm Ciołek zmarł w drodze powrotnej i bulla kanonizacyjna zaginęła. Dopiero w 1602 r. papież Klemens VIII wydał nową bullę, i dwa lata później w katedrze wileńskiej odbyły się uroczystości kanonizacyjne. Kiedy nieco wcześniej otwarto grobowiec królewicza, znaleziono - według przekazów świadków - nienaruszone ciało świętego wraz z pergaminem, na którym wypisany był ulubiony hymn ku czci Najświętszej Maryi Panny. W 1636 r. uroczyście przeniesiono relikwie do nowej kaplicy, ufundowanej przez królów Zygmunta III Wazę i Władysława IV. Kilkakrotnie były chronione przed najeźdźcami. Ostatni raz w 1953 r., gdy katedrę wileńską zamieniono na salę koncertową. Do kaplicy kazimierzowskiej powróciły dopiero w 1991 r.

Patron, który jednoczy

Święty królewicz czczony jest przez dwa narody: Polaków i Litwinów. Jest ponadto patronem metropolii wileńskiej, a także metropolii białostockiej i krakowskiej oraz diecezji grodzieńskiej. Jego opiece polecana jest młodzież (oficjalnie na Litwie od 1950 r.). Jego święto 4 marca najpiękniej obchodzone jest na Litwie. Dzień św. Kazimierza to słynne kaziuki, gdy sprzedaje się obwarzanki, pierniki i palmy. Obecnie, zwłaszcza w Polsce, mówi się, że św. Kazimierz powinien być wzorem dla tych, którzy podejmują służbę publiczną. Jeden ze współczesnych kaznodziejów uważa, że „ten rodzaj świętości życia św. Kazimierza jest dzisiaj potrzebny tym, którzy rządzą, którzy się do objęcia rządów przygotowują, a może najbardziej tym, którzy swoich współobywateli do sprawowania rządów poprzez wybory delegują”.

Św. Kazimierz (1458-1484)


Dobromiła Salik

Może to nie przypadek, że w tym roku początek Wielkiego Postu przypada tuż po święcie św. Kazimierza? Dobry to patron na dzisiejsze czasy, tak bardzo pełne „politycznych zawieruch”, a także na zmagania duchowe, jakie w czasie pokutnym stoją przed każdym chrześcijaninem.

Syn króla polskiego Kazimierza Jagiellończyka i Elżbiety Habsburg, córki cesarza Niemiec, wychowywany był, wraz ze swym licznym rodzeństwem, przez bardzo pobożnych rodziców. Elżbieta - zwana „matką królów” - uważana była za świętą królową, miłosierną i pobożną. Ojca, Kazimierza Jagiellończyka, nazywano „najpobożniejszym monarchą swoich czasów”.

W 1467 roku król powierzył swych synów Janowi Długoszowi, który wychowywał ich w karności, nie pobłażając w niczym, by przygotować ich do przyszłych rządów. Piotr Skarga tak określił wpływ Długosza na przyszłego Świętego: „Niemały miał postępek pod sławnym mistrzem i nauczycielem Długoszem, onym kanonikiem krakowskim, pisarzem dziejów polskich, nominatem na arcybiskupstwo lwowskie - z którego jako z źródła czystego i hojnego napojony Kazimierz we wszystkie cnoty rósł”. Dalej zaś podkreśla, że synowie królewscy uczyli się pod surowym okiem księdza Długosza, „aby się nic zaraźliwego w ich miękkie dusze nie wkradło”. Dziś, gdy wychowanie w karności i ubóstwie odchodzi w zapomnienie, nieco szokuje informacja o tym, że królewscy synowie byli zobowiązani przez ojca do bezwzględnego posłuszeństwa Długoszowi, jadali zaś i ubierali się skromnie.

Gdy zaś powrócił Kazimierz na dwór królewski i zaczął, przy boku ojca, brać udział w „wielkiej polityce”, na pewno nie brakowało mu sposobności do życia lekkiego, pełnego rozrywek i różnorakich pokus. Tymczasem Kazimierz zasłynął jako wzór czystości obyczajów; dlatego w ikonografii często bywa przedstawiany z lilią.

I może teraz właśnie jest czas, by przypomnieć sobie o obowiązku czystości - dla każdego, niezależnie od wieku, płci, stanu. Dla osoby duchownej czy konsekrowanej, która powiedziała Bogu kiedyś swoje „tak”, i dla osoby samotnej, której życie też ma być znakiem dobra w świecie. Również dla małżonków, którzy złożyli przed Bogiem ślubne zobowiązanie miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej.

Był św. Kazimierz „młodzieńcem szlachetnym”, jak napisał Jan Długosz, również dlatego, że wiele się modlił i miał duże nabożeństwo do Matki Bożej. I to także jest wskazówka dla nas, współczesnych. Królewicz codziennie odmawiał długi hymn maryjny - Omni die dic Mariae, znaleziony na pergaminowym zapisie w jego trumnie. Autorstwo hymnu przypisuje się św. Bernardowi. Oto jego fragment, w tłumaczeniu A. Przeździeckiego: Każdodziennie chwal solennie/ Duszo ma Maryę/, Cześć jej świątkom, cześć pamiątkom/ Niechaj w niebo bije.