Myśli moje nie są myślami waszymi...

Agnieszka Kasprzak

publikacja 23.12.2002 21:40

Boże Narodzenie to magiczne święta, na które nie tylko dzieci czekają przez cały rok. Święty Mikołaj, choinka, prezenty, kolędy, zwierzęta mówiące ludzkim głosem, a przede wszystkim śnieg tworzą baśniową aurę, którą kochają wszyscy. Co jednak w rzeczywistości ukrywa się pod zasłoną tych cudownych, kultywowanych od dzieciństwa obyczajów adwentowo-świątecznych?

Błogosławiona noc
W hymnie wielkanocnym Exultet śpiewamy: Święta i błogosławiona noc...O błogosławiona wina, skoro ją zgładził tak wielki Odkupiciel. Słowa te tylko pozornie nie mają związku z nadchodzącymi świętami Bożego Narodzenia. W rzeczywistości bowiem przeciwieństwa światła i ciemności, grzechu i świętości są głęboko zakorzenione w chrześcijaństwie, i każde święta, a szczególnie te największe, Zmartwychwstania Pańskiego i Bożego Narodzenia nie mogłyby funkcjonować bez nich. Ten paradoks paradoksów wciąż jednak nie jest wystarczająco przez nas kontemplowany. Teologia ciemności św. Jana od Krzyża jest owszem znana, przynajmniej części chrześcijan, nie wystarczająco jednak często odnoszona do tego co się dzieje wokół nas na co dzień. Słowa w noc jedną i pełną ciemności, udręczeniem miłości rozpalona,(...)wyszłam nie spostrzeżona, gdy chata moja była uciszona... odrzucamy, albo co najwyżej powtarzamy z pietyzmem, nie zastanawiając się jednak głębiej nad nimi.





Jezus odwrócił wszystkie nasze pojęcia. Jakiś czas temu przyszło mi do głowy, ze jest chyba coś nie tak z naszym przezywaniem tych Świąt. Podczas gdy my myjemy okna, pieczemy makowce, ciastka, wydajemy niezliczone ilości pieniędzy, pierwsze święta Bożego Narodzenia odbywały się zupełnie inaczej. Gdyby tak Boże Narodzenie przenieść we współczesność, tak jak próbował to już uczynić Ernest Bryll, to Jezusa nie znaleźlibyśmy bynajmniej pewnie w żadnym z ucztujących domów, tylko na przykład na Dworcu Centralnym, lub gdzieś na wschodnim krańcu Polski na terenach popegeerowskich. Doszłam wtedy do wniosku, że żadne inne święta nie pokazują człowiekowi, jak bardzo jego myślenie różni się od Bożego. Po pierwsze, miejsce i sposób, w jaki narodził się Jezus, daleki od naszych wymarzonych wyobrażeń; po drugie stanie się dzieckiem ze wszystkimi tego konsekwencjami. Na swoje urodziny nie zaprosił nas do stołu, na przyjęcie, ale do stajni, gdzie tylko w naszych idealistycznych wyobrażeniach jest czysto i porządnie; nie do kościoła (oczywiście w cudzysłowie), ale na łąkę gdzie śpią pasterze. Nic nie mogło być zaplanowane, chociaż tak naprawdę było, tylko znowu inaczej niż moglibyśmy się domyślać, najwyżsi dostojnicy żydowscy nie zostali zaproszeni na te uroczystość, to na co czekał cały Izrael dokonało się zupełnie poza nimi. Co to znaczy dla nas? Chyba nie mniej, nie więcej tylko fakt, ze najpiękniejsze święta, to nie te przy zastawionym stole, zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach, tylko przy jednym wigilijnym daniu, może nawet bez choinki, w szpitalu, bądź samotnie, tylko z opłatkiem i z jednym gościem, Tym Niewidzialnym. Wygląda to na szaleństwo, ale to Jezus pierwszy stał się szaleńcem, wierząc, że i my dla Niego staniemy się szaleni. Tak pisała BożoNarodzeniowa święta, św. Teresa od Dzieciątka Jezus w listach do swojej rodzonej siostry Celiny: Jezus popełnia szaleństwa dla Celiny...Niechże Celina również szaleństwa czyni dla Jezusa...(...) Nie zdołamy nigdy popełnić dla Niego tych szaleństw, jakie On popełnił dla nas, a nasze uczynki nie zasługują wcale na miano szaleństw, są to bowiem tylko akty bardzo rozumne, i daleko niższe od tego, czego miłość nasza pragnęłaby dokonać .

Miłość zstąpiła na tę ziemię wierząc, że oczaruje nas swoją maleńkością. Dlatego też pierwszymi zaproszonymi na te noc świętowania byli – i są ludzie podobni do niej, równie mali - którzy stracili bliskich, zostali bez mieszkania, dopadły ich różne dolegliwości uniemożliwiające tradycyjne świętowanie: udział w pasterce, śpiewanie kolęd - niewidomi, nie słyszący (nie mogący więc słyszeć kolęd, nie widzący choinki ani żłóbka, nie mogący urządzić samodzielnie wieczerzy wigilijnej). Naprawdę Panie Tyś Bogiem ukrytym, Boże Izraela i Zbawco! – śpiewamy w liturgii godzin (Iż 45,15).Ta prawda odsłania się przed nami jak nigdy przedtem w świętą noc Bożego Narodzenia. Właściwie w te noc odsłaniają się przed nami wszystkie najważniejsze prawdy naszej wiary, a więc nie tylko Narodzenie, ale również Męka i Zmartwychwstanie. Naprawdę jest tak, jak napisał ojciec Le Joly (kapelan Sióstr Matki Teresy z Kalkuty) Prologu do Ewangelii św.Jana – Bóg odsłania nam swoje serce. Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem oni Boga oglądać będą.
 

Czy jednak naprawdę ktoś, kto dopiero co stracił niespodziewanie bliską osobę, nie może pójść na pasterkę, nie ma choinki może znaleźć w tym pociechę? On przecież chciałby naprawdę być w kościele, śpiewać kolędy, nie potrafi i nie chce zaakceptować zmian, które dokonały się w jego życiu bynajmniej bez jego przyzwolenia. Zależy to chyba wyłącznie od niego i od Boga. Żaden człowiek z zewnątrz nie jest w stanie mu w tym pomóc. Nadążyć za planami Bożymi jest bowiem bardzo trudno. Bóg bowiem chciałby świętować w zupełnie inny sposób niż chcemy tego my.

Jak więc świętować?
Skoro Bóg stał się dzieckiem, które przychodzi po cichu, bardzo delikatnie, chyba chce, żebyśmy w ten właśnie sposób nawiązali z Nim zupełnie nową relację. Jak ciche dziecko jest we mnie moja dusza, Izraelu, złóż nadzieję w Panu... mówi psalm 131. Bóg wchodzi do serca człowieka przez pustynię i ciemność. Chcę ją przynęcić i na pustynię ją wyprowadzić, i mówić jej do serca...(Oz2,16) W klauzurze cierpienia i samotności mówi wyłącznie On sam i wydaje się, że chce On przeżywać świętowanie swoich narodzin sam na sam z pokaleczonym przez życie człowiekiem odbudowując w jego sercu swój ogród.

Po prostu kochać

A jak świętować mogą ci, co dobrze się mają? Szaleństwem wydaje się, że można by przeżyć te święta bez wszystkich potraw wigilijnych, odrobinę mniej hucznie, poświęcając zaoszczędzone pieniądze na hospicjum czy inną fundację. O miłości do bliźniego zazwyczaj wszyscy przypominamy sobie przy okazji Świąt, i dobrze, że tak jest w ogóle, ale jak pojmujemy tę miłość, to jest już zupełnie inne pytanie. Najczęściej zbiera się zabawki, czasem ubrania, da się ofiarę na fundację, i to wszystko są rzeczy potrzebne, o ile tylko są wykonywane z miłością do konkretnego człowieka, dla którego te rzeczy będą przeznaczone. Matka Teresa opowiadała często swoim biografom historię chłopczyka, który przez cały tydzień nie jadł cukru, aby ofiarować go dzieciom z Shishu Bhavan, domu dla dzieci Matki Teresy w Kalkucie. Aby kochać, należy do tej osoby blisko podejść – mówiła Matka Teresa. Słowa Blisko podejść, mogą oznaczać dwie rzeczywistości. Z jednej strony bliską relację z osobą, której się pomaga poprzez na przykład przyjaźń, lub po prostu nawiązanie bliższej więzi, z drugiej natomiast relację jeszcze bardziej intymną, kiedy to każdy gest, ofiarę, jakiej się dokonuje poświęca się dla tej osoby, Wtedy człowiek modli się nie tylko ustami, ale jak napisał Anzelm Grun , całym sercem wstawia się za ta osobą. Chodzi po prostu o to, aby poszukać sposobu, w jaki można by naprawdę okazać miłość i wejść w świat jej przeżyć. Po prostu kochać.






1. Jan od Krzyża, Noc ciemna w: Dzieła, Wydawnictwo OO. Karmelitów Bosych, Kraków 1995
2. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, Dzieje Duszy, Wydawnictwo OO.Karmelitów Bosych, Kraków 1995, s.343 i 371
3. Por. Le Joly, Edward, Trwajcie w miłości mojej – Medytacje nad Ewangelią św. Jana, Wydawnictwo Księży Marianów,Warszawa 1992,s.24
4. Grun,Anselm, Boze Narodzenie – swietowac nowy poczatek. Swieto na granicy czasów, Wydawnictwo Jednosc,Kielce 2000,s. 31