Do kogo przyszedł Mesjasz?

ks. Marek Łuczak

publikacja 06.01.2004 12:30

Trudna była prawda o powszechności zbawienia, skoro po tylu pouczeniach niektórzy mieli wątpliwości.

Do kogo przyszedł Mesjasz?  

Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem za panowania króla Heroda, oto mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: „Gdzie jest nowo narodzony Król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon”. Skoro usłyszał to król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima. Zebrał więc wszystkich arcykapłanów i uczonych ludu i wypytywał ich, gdzie ma się narodzić Mesjasz.
Ci mu odpowiedzieli: „W Betlejem judzkim, bo tak zostało napisane przez Proroka”. Mt 2, 1-5

Czego uczą mędrcy?

W kazaniach na Trzech Króli księża najczęściej zachęcają do naśladowania ich uporu w poszukiwaniu Zbawiciela. Nawet kolędy wspominają o podążaniu za tajemniczą gwiazdą. Jednak tradycja Kościoła z okazji tego święta akcentuje także inną prawdę: tak jak przybysze ze Wschodu jesteśmy zobowiązani do dzielenia się wiarą. Oni nie przyszli do Heroda po to, by zapytać o drogę, lecz by się podzielić nowiną.

Trudna nauka

Po narodzeniu Jezusa Chrystusa długo aktualne było pytanie, do kogo przyszedł Mesjasz? Nie ulega wątpliwości, że jedynie o przedstawicielach narodu wybranego wiemy, iż czekali na spełnienie proroctw. Ta prawda byłaby bardziej oczywista, gdyby nie trzej magowie. Bez najmniejszych wątpliwości można o nich powiedzieć, że nie byli Żydami, a jednak nie tylko szukali Chrystusa, ale też chcieli oddać Mu pokłon.

By zrozumieć wagę spotkania Nowonarodzonego z przedstawicielami obcych narodów, warto przenieść się w czasy nieco późniejsze, do pierwotnego Kościoła. Widać, trudna była prawda o powszechności zbawienia, skoro po tylu pouczeniach niektórzy mieli wątpliwości. Dotychczas znakiem przymierza było obrzezanie. Choć Najświętsza Rodzina przestrzegała obrzędów żydowskich, a Maryja i Józef należeli do tradycyjnych i bogobojnych rodów, ich ortodoksja nie oznaczała żadnej wyższości starego prawa nad tym, co wniósł Ich Syn.

Zresztą On sam wielokrotnie nauczał, że nie wlewa się nowego wina do starych bukłaków i nie przyszywa nowej łaty do starego płótna. Niestety, siła tradycji była tak duża, że Apostołowie nie zrozumieli nauki Mistrza.

Pierwsza poważna wątpliwość zrodziła się po Jego zmartwychwstaniu, kiedy nawracając na chrześcijaństwo, niektórzy chcieli, oprócz udzielenia chrztu, także obrzezać nowych współwyznawców i obarczać ich żydowskimi obowiązkami. Sobór Jerozolimski rozwiązał tę kwestię i dziś jedynie przez chrzest stajemy się członkami Kościoła. To jednak nie oznacza końca wątpliwości.
 

Myślenie ekskluzywne


Jeśli wierzymy, że Jezus ma moc zbawić każdego człowieka, to pytanie o działanie Jego łaski musi dotyczyć nie tylko żydów i chrześcijan. Przecież mimo że Ewangelię rozgłasza się od tysięcy lat, pozostają jeszcze narody nieznające Chrystusa. I o nich w osobie trzech magów przypomina uroczystość Objawienia Pańskiego.

Od początku marsz tajemniczych mędrców za gwiazdą symbolizował uniwersalizm zbawienia. Św. Leon Wielki z okazji Objawienia Pańskiego napisał kazanie, w którym potwierdził przekonanie Kościoła o powszechnym powołaniu do świętości: „Niech w osobach trzech mędrców wszystkie narody oddają pokłon Stwórcy wszechświata. I nie tylko Judea, ale cała ziemia niech pozna Boga, by wszędzie... wielkie było Jego imię”.

Rozkrzewianie wiary w pierwszych wiekach wynikało z misyjnego nakazu, by głosić Ewangelię całemu światu. Paradoksalnie, pomagały także prześladowania Kościoła, bo uciekający przed oprawcami chrześcijanie zanosili światło Ewangelii do wszystkich zakątków świata. I chociaż Księga Izajasza zachwyca się głosicielami radosnej nowiny, a ten fragment jest przeznaczony do czytania w Liturgii Godzin na dzień Objawienia, doświadczenie uczy, że ten aspekt działalności Kościoła zawsze wiązał się z wielką ofiarą.

Każdego roku katolickie organizacje podają do wiadomości, ilu misjonarzy poniosło śmierć. W mediach rozpowszechniane są często wstrząsające opisy mordowania sióstr zakonnych i księży.

Zasadniczo chrześcijanie żyją w zgodzie z obywatelami misyjnych państw, choć w różnych krajach stosunki między nimi nie układają się jednakowo dobrze. Większość problemów pojawia się tam, gdzie religia ma charakter państwowy, a Kościół katolicki może funkcjonować tylko w ograniczonym zakresie. W tych krajach zabrania się nawracania, a obywatele przechodzący na chrześcijaństwo podlegają surowym karom; nie wolno też nauczać religii. Do problemów afrykańskich, gdzie wielokrotnie miały miejsce pogromy misjonarzy, dochodzi Azja z podobnym fundamentalizmem islamu. Na mniejszą skalę, ale nie bez znaczenia, są trudności związane z Kościołem prawosławnym i zakaz nawracania na terenach, gdzie Cerkiew cieszy się wpływami. Jeśli głoszenie Chrystusa niesie ze sobą tyle wyrzeczeń i ofiar, a nawet osoby nieznające Go, jak uczy Kościół, przez dobrą wolę mają szansę na zbawienie, to po co się męczyć, ryzykując życie? Lepiej ich zostawić w niewiedzy, samemu ciesząc się wybraniem.

Magowie i egoizm

Lewicujący dramaturg Dario Fo, jeden z laureatów literackiej Nagrody Nobla, uznał chrześcijan za wielkich egoistów. Wszystkie nasze modlitwy - jego zdaniem - sprowadzają się jedynie do bombardowania nieba prośbami o to, by nam było dobrze. Nawet wyobrażenie ostatecznej nagrody po śmierci wynika z egoizmu. Ta skandaliczna opinia byłaby godna uwagi, gdyby nie postawa trzech magów. Oni nie tylko przeczytali w proroctwach o Chrystusie, nie tylko zadziwili się tajemniczym zachowaniem gwiazdy, ale przeczuwając wartość tego, co się stało, wstąpili po drodze na dwór Heroda, by podzielić się swoją wiadomością. Na pewno zdawali sobie sprawę z ryzyka, bo władca nie cieszył się dobrą sławą.

To prawda, że przez tak zwane kręgi przynależności do Kościoła, jak uczył ostatni Sobór, ludzie bez względu na religijną tożsamość mogą osiągnąć zbawienie. Ale jest też prawdą, że jeśli znają nie tylko drogowskaz, ale wręcz Bramę, przez którą prowadzi najbezpieczniejsza droga, to nie tylko chcą, ale też mają obowiązek głoszenia światu tej drogi.