Słowo w kruchym ciele

Ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 24.12.2007 13:38

„Na początku było Słowo…”. W święto Bożego Narodzenia słuchamy w liturgii Prologu Ewangelii św. Jana. Tekst to trudny i tajemniczy. Ani słowa o Betlejem, o Bożej Dziecinie, o Maryi i Józefie, pasterzach czy aniołach… Co nam mówi św. Jan?

Słowo w kruchym ciele

Ojcowie Kościoła w starożytnej Aleksandrii wierzyli, że już samo pobożne odczytanie pierwszych słów Janowej Ewangelii uzdrawia świat. Prolog – to bez wątpienia jeden z najważniejszych, najświętszych i najgłębszych biblijnych tekstów. Nie ma lepszego czasu na medytację tych niełatwych słów niż święta Bożego Narodzenia. Prześledźmy najważniejsze wątki. Świąteczne wzruszenia, potrzebne i piękne, szybko przeminą. Spróbujmy wraz ze św. Janem pójść w głąb bożonarodzeniowej prawdy wiary o Słowie, które stało się ciałem i zamieszkało między nami.

Między stworzeniem a zbawieniem

Święty Jan ujmuje tajemnicę Narodzenia Pańskiego całkowicie inaczej niż św. Łukasz. Rzecz jasna, wszyscy Ewangeliści głoszą tę samą Ewangelię. A jednak każdy z nich patrzy na to samo wydarzenie z innego miejsca, stawia inne akcenty. Święty Łukasz koncentruje się na opowieści o betlejemskiej stajence. Ewangelia św. Jana ma charakter bardziej teologiczny, medytacyjny. Prolog zachęca do kontemplacji tajemnicy, do odczytania najgłębszego sensu tych wydarzeń, które w sposób bardziej „reporterski” oddał św. Łukasz.

Bibliści twierdzą, że Prolog (J 1,1–18) od strony literackiej prawdopodobnie wywodzi się z hymnu ku czci Chrystusa, którym posługiwał się w liturgii Kościół pierwotny. Święty Jan przeredagował go i uczynił uroczystym wstępem do swojej Ewangelii. Prolog jest komentarzem wprowadzającym do Ewangelii, ale i odwrotnie: cała Janowa Ewangelia komentuje Prolog.

„Na początku było Słowo” – pierwsze zdanie Prologu nawiązuje do pierwszych słów Biblii, czyli do hymnu o stworzeniu świata z Księgi Rodzaju: „Na początku stworzył Bóg stworzył niebo i ziemię” (Rdz 1,1). Dwa podstawowe czyny Boga to stworzenie i zbawienie. Święty Jan przerzuca most między tymi dwoma wydarzeniami. Bóg, który stworzył świat i człowieka, jest tym samym Bogiem, który zbawia świat i człowieka. Można powiedzieć, że Bóg dokańcza dzieło stworzenia, a właściwie poprawia to, co człowiek zepsuł przez grzech.



 

SŁOWO – nie coś, a KTOŚ

Bohaterem Prologu jest Słowo. Napisano całe tomy o znaczeniu greckiego terminu „Logos”, którym posłużył się św. Jan. Oznacza ono w całym tekście Prologu Osobę Syna Bożego. Dlaczego Jan nazywa Go Logosem – Słowem? Aby zrozumieć znaczenie tego określenia, trzeba uwzględnić kontekst, w którym pojawiał się Logos zarówno w Starym Testamencie, jak i w myśli greckiej. Pamiętajmy, że Ewangeliści byli Żydami, ale pisali po grecku (!). W Nowym Testamencie tradycja żydowska i tradycja grecka spotykają się ze sobą, aby przekazać nowość wydarzenia Jezusa Chrystusa.

Pierwszym i najważniejszym kontekstem Ewangelii jest oczywiście religia żydowska. Stary Testament rozwijał stopniowo teologię Słowa Bożego. W wielkim skrócie: Bóg na różne sposoby mówi do ludzi. Słowo Boga objawia reguły i zasady ludzkiego życia (prawo Boże), objawia także samego Boga, a ponadto słowo to ma moc stwórczą, jest siłą, która skutecznie zmienia świat, kieruje historią. W Starym Testamencie narasta stopniowo idea personifikacji, czyli uosobienia Słowa Bożego. I do tej myśli Starego Testamentu nawiązuje św. Jan w Prologu. To, co w Starym Testamencie było tylko przeczuciem, dzięki Jezusowi staje się oczywistością. Logos – Słowo Boga jest Kimś, czyli jest samodzielną Osobą. To Syn Boga, który stał się człowiekiem, aby w sposób ostateczny, najpełniejszy przemówić do człowieka i zbawić go.

Mateusz i Łukasz podają w swoich Ewangeliach ludzką genealogię Jezusa, Jan koncentruje się na Bożych korzeniach Chrystusa, na Jego odwiecznym, tajemniczym pochodzeniu. Można powiedzieć, że daje Bożą „genea- logię” Jezusa. Dziecko kwilące w betlejemskiej grocie to Słowo Boga istniejące zawsze: „Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga” (J 1,1–2). Te zdania sięgają w głąb tajemnicy wewnętrznego życia Boga, które Kościół później sformułuje jako naukę o Jednym Bogu istniejącym w Trzech Osobach.

Święty Jan mocuje się z prawdą, która się nam w głowie nie mieści: Boży Syn (Słowo) jest Kimś odrębnym od Ojca, ale żyje z Nim w jedności, wspólnocie („u Boga”) a zarazem sam jest też Bogiem („Bogiem było Słowo”). Słowo było „na początku”, czyli istniało zawsze, zanim powstał świat, a więc przed czasem. Odwieczne istnienie Chrystusa teologia nazywa preegzystencją. Jezus w Ewangelii św. Jana sam potwierdza swoją preegzystencję słowami: „Zanim Abraham stał się: »Ja Jestem«” (J 8,58). Owo „Jestem” to imię Boga (Jahwe, znaczy „Jestem”). Żydzi tak to właśnie rozumieli, skoro chcieli po tych słowach ukamienować Jezusa za bluźnierstwo.

 

 

Bóg filozofów jest Bogiem wiary

Myśl grecka posługiwała się również terminem Logos. Ten kontekst musiał znać św. Jan. Ujmując rzecz najprościej: Logos oznaczał u Greków ukryty sens rzeczywistości, ostateczną rację tego, co istnieje. Niektórzy filozofowie widzieli w Logosie pośrednika między Bogiem-Absolutem a światem. Święty Jan ogłasza, że Logos stał się konkretnym człowiekiem: Jezusem, synem Maryi z Nazaretu. Dla starożytnej myśli filozoficznej to brzmiało jak obraza dla rozumu. Sens świata nie może przecież mieszkać w źdźble, jakim jest pojedynczy, śmiertelny człowiek!

A jednak to jest właśnie sedno chrześcijaństwa: sens świata nie jest tylko jakąś ogólną ideą wpisaną w świat, nie jest też tylko myślą istniejącą w Bogu. Sens świata odsłania się w Betlejem: w kruchym ludzkim ciele. Tam sens stał się ciałem. „Ów sens jest zwrócony do nas. Sens zna nas, woła nas, prowadzi nas. Sens skierowany jest do każdego osobiście. On sam jest osobą: Synem żyjącego Boga, który narodził się w betlejemskiej stajence” – stwierdza papież Benedykt XVI. W osobie Jezusa Chrystusa Bóg filozofów (wieczny Absolut, praźródło rzeczywistości, odwieczny sens) spotyka się z Bogiem wiary (kochający Stwórca świata, Zbawiciel).

„Wszystko przez Nie (Słowo) się stało…” (J 1,3). „Świat stał się przez Nie” (J 1,8) – te zdania zwracają uwagę na stwórczą moc Słowa. Nowy Testament odnosi bez wahania starotestamentalne teksty mówiące o Bogu-Stwórcy do Chrystusa. Całe stworzenie jest zwrócone ku Chrystusowi. Ewangelia św. Jana zawiera polemikę z twierdzeniami sekt gnostyckich, aktywnych w pierwszych wiekach po Chrystusie, które przeciwstawiały Boga-Stwórcę i Boga-Odkupiciela. Święty Jan akcentuje, że stworzenie i zbawienie ma jednego Autora.

Słowo ma w sobie życie i światło – to kolejny motyw Prologu. Bóg jest źródłem życia jako Stwórca. Chrystus – Logos daje ludziom życie wieczne, przekazuje życie, które jest w samym Bogu. Światło to symbol objawiającej mocy Słowa. Chrystus objawia prawdę o Bogu i o człowieku, rozprasza ciemności kłamstwa i grzechu. W Nim wszystko ożywa i wszystko się rozjaśnia. Wiersze 6–9 i potem jeszcze wiersz 15 ujmują skrótowo misję św. Jana Chrzciciela, który wskazał na Chrystusa jako prawdziwą światłość świata.

 

 

 

 

 

Swoi Go nie przyjęli

Słowo Boże, które przychodzi do ludzi, domaga się zajęcia stanowiska. Można je przyjąć lub odrzucić. Nie ma trzeciej możliwości. Obojętność czy neutralność jest równoznaczna z odrzuceniem. „Słowo przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli” – tak Prolog wyraża dramat odrzucenia Zbawiciela. Nie chodzi tutaj bynajmniej tylko o zamkniętą gospodę w Betlejem.

Papież Benedykt XVI pisze przenikliwie: „Nasza pycha zamyka drzwi przed Bogiem, a tym samym również przed ludźmi. Jesteśmy tak zarozumiali, że nie widzimy Boga. Jesteśmy podobni do Heroda i jego teologicznych specjalistów: Na tym poziomie człowiek nie słyszy śpiewu aniołów. Na tym poziomie Bóg albo zagraża człowiekowi, albo go nudzi. Na tym poziomie człowiek nie chce już być Jego własnością, lecz chce należeć wyłącznie do siebie. Dlaczego nie potrafimy przyjąć Tego, który przychodzi do swojej własności? Musielibyśmy bowiem się zmienić, musielibyśmy uznać, że należymy do Niego”.

Jeśli jednak człowiek przyjmuje wcielone Słowo Boga, wtedy doświadcza Jego mocy (życia, światła). Słowo przyjęte przemienia człowieka. Sprawia, że rodzi się na nowo. Mamy stać się dziećmi Bożymi. Nie banalizujmy tego biblijnego wyrażenia. Dziecko to przyszłość, to nadzieja. Dziecko musi dojrzeć. Z biegiem lat staje się podobne do swoich rodziców, staje się dziedzicem ich majątku. Człowiek ma stać się dzieckiem Boga, czyli jego człowieczeństwo ma dojrzewać do Boskiego poziomu. Ojcowie Kościoła nie wahali się mówić: „Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stał się Bogiem”. „Człowiek bez Boga nie jest kompletny – pisze ks. Tomasz Halik. – Jeśli człowiek zamyka się w sobie, zwłaszcza w aroganckim pragnieniu odgrywania roli Boga, szkodzi samemu sobie i narusza harmonię stworzenia. Jeśli znajduje drogę do Boga – choćby szedł drobnymi kroczkami – wtedy ta naruszona harmonia i pokój się odradzają”.

„Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas”. Dosłownie: „rozbiło namiot i przebywało w nim”. „I oglądaliśmy Jego chwałę” – dodaje św. Jan, uczeń Chrystusa. Podobne wyznanie uczynili zapewne pasterze, trzej królowie, Maryja, Józef… Wszyscy chrześcijanie powinni powtórzyć te słowa: „Oglądaliśmy Jego chwałę”. Ten, kto wierzy, uwalnia się od pychy, nie widzi już tylko siebie. W ludziach, w świecie, w sobie dostrzega ukryte betlejemskie światło: chwałę Boga, Jego miłość bezbronną jak dziecko, czekającą na przyjęcie…



Korzystałem z medytacji Benedykta XVI „Błogosławieństwo Bożego Narodzenia” (Kraków 2006) oraz komentarzy biblijnych.