Szukaj z nami Światła nadziei

publikacja 23.11.2004 12:39

Adwent z Wiara.pl 2004 Spis treści


I tydzień Adwentu: Światło liturgii


• I niedziela Adwentu
• Poniedziałek
• Wtorek
• Środa
• Czwartek
• Piątek
• Sobota


II tydzień Adwentu: Kościół z Eucharystii


• II niedziela Adwentu
• Poniedziałek
• Wtorek
• Środa
• Czwartek
• Piątek
• Sobota


III tydzień Adwentu: Dzień Pański


• III niedziela Adwentu
• Poniedziałek
• Wtorek
• Środa
• Czwartek
• Piątek
• Sobota


IV tydzień Adwentu: Zostań z nami


• IV niedziela Adwentu
• Poniedziałek
• Wtorek
• Środa
• Czwartek
• Piątek

Pod rozwagę
• Jan Paweł II: Ecclesia de Eucharistia
• Jan Paweł II: Dies Domini (pdf)
• Jan Paweł II: Mane nobiscum Domine (Zostań z nami, Panie)
• ks. Franciszek Blachnicki: Liturgia i wizja Kościoła
• ks. Piotr Dykowski: Dziękczynienie za dar
• kardynał Joseph Ratzinger: Święty czas
• na IV tydzień Adwentu: Ja patrzę na Niego, On patrzy na mnie. Kontemplacja eucharystyczna

Skarbiec adwentowy



• Wiara w początek bez końca
• Czas przychodzącego Boga
• SZKOŁA SŁOWA BOŻEGO Oblicze Boga w przypowieściach

Kliknęłaś, kliknąłeś na mrugającego zwiastuna. To znaczy, że czegoś szukasz. Jesteś przesycony, przesycona kolejnymi wiadomościami o aferach, wojnach, politycznym bełkotem. Doskonale czujesz, jak po każdej z nich w miejsce nadziei i optymizmu wkrada się smutek i apatia, prowadzące do coraz większej bierności. A przecież tego nie chcesz. Pragniesz mieć w życiu cel, zmierzać ku niemu dynamicznie, tryskać radością i optymizmem.

W te oczekiwania wpisujemy adwentową propozycję portalu Wiara.pl. Nie będzie w niej łatwych odpowiedzi i gotowych recept. Spróbujemy jedynie przejść mały odcinek drogi, licząc, że spotkamy na niej Wędrowca, który przeprowadzi nas od światła Słowa do światła, płynącego z „Chleba życia”. Stanie się dla nas „jasnym promieniem, na nowo budzącym nadzieję”.

Zatem zarezerwuj sobie czas. Znajdź każdego dnia kilkadziesiąt minut, by pochylić się nad Słowem, wsłuchać w nauczanie Kościoła, odkryć piękno jego modlitwy, stanąć twarzą w twarz przed Panem ukrytym w Chlebie. Bo „Eucharystia jest światłem nadziei”. Gdy ono w Tobie zapłonie, będziesz mógł, mogła obdarować nim innych: Twoich bliskich, samotnych, pogrążonych w rozpaczy. Nasz adwentowy latarnik każdego dnia będzie czuwał i na dany sygnał zapalał kolejną latarnię. Być może pokusisz się też, by znaleźć odpowiedź na kilkanaście prostych pytań, by zdobyć tytuł miłośnika Eucharystii i wygrać jakąś nagrodę.

Szykuj się więc do drogi. Wymarsz 28 listopada. Miejsce zbiórki – portal Wiara.pl.

Więcej na następnej stronie

I niedziela Adwentu





Muzyka i świąteczny nastrój (Iz 2,1-5; Ps 122; Rz 13,11-14; Mt 24,37-44)

Stary midrasz opowiada, że gdy biblijny Lot dowiedział się o zamiarze zniszczenia Sodomy i Gomory popędził do swoich zięciów i córek, by ich o tym ostrzec. „Uciekajcie ze mną” – krzyczał. Ci jednak wzruszyli ramionami: „W mieście gra muzyka i jest świąteczny nastrój, a ty nam mówisz o zniszczeniu?”.

Po Sodomie został jedynie tuman pyłu. Opadał wolno zakrywając zgliszcza.

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jak było za dni Noego, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Albowiem jak w czasie przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, i nie spostrzegli się, że przyszedł potop i pochłonął wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna Człowieczego”.

Za pięć minut będzie skakał Adam Małysz, a Ty nam mówisz o końcu?

U2 nagrało właśnie nową płytę, Adam Makowicz gra w filharmonii koncert z Leszkiem Możdżerem, a Ty nam mówisz o końcu?

Ta szafka w IKEI nigdy już nie będzie taka tania. Promocja tylko do jutra, a Ty nam mówisz o końcu?

Za kilka dni zabawa andrzejkowa. Będzie muzyka. Święta dopiero za miesiąc, ale w supermarketach już czuć świąteczny nastrój.

...jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali. I nie spostrzegli się...

Kościół naucza:

8. Ziemska liturgia daje nam przedsmak uczestnictwa w liturgii niebiańskiej sprawowanej w świętym mieście, Jeruzalem, do którego pielgrzymujemy, gdzie Chrystus zasiada po prawicy Boga jako sługa świątyni i prawdziwego przybytku. W ziemskiej liturgii ze wszystkimi zastępami niebieskich duchów śpiewamy Panu hymn chwały. Wspominamy ze czcią świętych i spodziewamy się, że Bóg dopuści nas do ich grona. Wyczekujemy Zbawiciela, naszego Pana Jezusa Chrystusa, aż się ukaże jako nasze życie, i my razem z Nim ukażemy się w chwale.
(Konstytucja o Liturgii Soboru Watykańskiego II)

Kościół modli się:

Zaprawdę godne to i sprawiedliwe czynić Ci dzięki i składać ofiary chwały, Panie, Królu nieba, Królu nad królami, Panie nad panami. Wysłuchaj modlitwy i błagania swoich sług, usłysz ich ból, abba - Ojcze. Wypełnij swoim Imieniem swoje sługi i służebnice: prowadź ich, ochraniaj, zachowuj, uświęcaj, wzmacniaj i rządź nimi. Jak raczyłeś zjednoczyć ich i wezwać, tak niech przybędą rozpaleni Twoją miłością, by się podobali Tobie, Panie najwyższy, dobry Ojcze.

Ciebie prosimy, Panie, niech nie będzie daremne w nas Twoje zbawienie i Twoje wybranie. Jak do owczarni przywołałeś zabłąkanych, tak strzeż tych, którzy w niej przebywają.
(/Fragment prefacji z Liturgii Gallikańskiej)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Boże mój, pragnę bez żadnych zastrzeżeń złożyć mój los w Twoje ręce. Bogactwo i niedola, radość i smutek, przyjaźń i osamotnienie, zaszczyty i upokorzenia, dobra i zła opinia, pociecha i udręka, obecność Twoja i zakrycie Twego oblicza - wszystko jest dobre, jeśli od Ciebie przychodzi. Ty jesteś mądrością i Ty miłością jesteś - czegóż więcej pragnąć mogę? Ty wiodłeś mnie według swego zamysłu i Ty przyjąłeś mnie w chwale. Cóż ja w niebie mam i czegóż, oprócz Ciebie, potrzebuję na ziemi? Ciało moje, serce moje jest zawodne; ale Bóg jest Bogiem serca mego i dziedzictwem moim na zawsze. (J.H. Newman)

Poniedziałek (I tydzień Adwentu)


Nie jestem godzien? Nie przesadzajmy... (Iz 4,2-6; Ps 122; Mt 8,5-11)

„Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie!” – powtarzamy szeptem na Mszy. Ale często w głębi czujemy, że to nieprawda. Troszkę jesteśmy przecież godni. Nie jesteśmy znowu tacy najgorsi: robimy tyle dobra, zasłużyliśmy na Bożą miłość. Komunia nam się należy. Jesteśmy dobrzy, pobożni. Żadnych skandali, żadnych ekscesów.

Pan jednak patrzy na serce. Widzi głębiej. Dostrzega naszą ogromną pychę.

Sam setnik powiedział o sobie szczerze: nie jestem godzien. To ciekawe, bo ludzie żyjący z nim na co dzień zareagowali zupełnie inaczej. Pokręcili głowami i zapewniali Jezusa: „Jest godzien, abyś mu to uczynił”.

To dopiero pokora! U mnie jest często odwrotnie: sam uważam się za godnego, a inni wskazując na mnie wołają: „Patrzcie na tego obłudnika!”.

„Panie, powiedz tylko słowo”.

Setnik nie domagał się nawet fizycznej obecności Jezusa! Wystarczyło mu Jego słowo. Wierzył, że niesie ono uzdrowienie. Gdybym w to naprawdę uwierzył, nie rozstawałbym się z Biblią.

Kościół naucza:

2. W liturgii, zwłaszcza w Boskiej Ofierze eucharystycznej, „dokonuje się dzieło naszego Odkupienia"; w najwyższym stopniu przyczynia się ona do tego, aby wierni swoim życiem wyrażali oraz ujawniali innym ludziom misterium Chrystusa i rzeczywistą naturę prawdziwego Kościoła. Jest on bowiem ludzki i jednocześnie Boski; widzialny i wyposażony w dobra niewidzialne, żarliwy w działaniu i oddany kontemplacji, obecny w świecie, a zarazem pielgrzymujący. To jednak, co w Kościele jest ludzkie, nastawione jest na to, co Boskie, i temu podporządkowane; to, co widzialne, prowadzi do rzeczywistości niewidzialnej; życie czynne wiedzie do kontemplacji, a to, co doczesne, jest drogą do przyszłego miasta, którego szukamy. Dlatego skoro liturgia codziennie przekształca tych, którzy są wewnątrz Kościoła, w święty przybytek w Panu, w mieszkanie Boga w Duchu, aż do miary pełni wieku Chrystusowego, w przedziwny sposób równocześnie umacnia ich siły do głoszenia Chrystusa, i tak znajdującym się poza Kościołem ukazuje Go jako znak.
(Konstytucja o Liturgii Soboru Watykańskiego II)

Kościół modli się:

Mówmy wszyscy w sercu i myśli: Panie, bądź dla nas łaskawy. Panie, który wszystkim rządzisz. Boże ojców naszych, Ciebie błagamy. Ty, który uczyniłeś niebo i ziemię z tym wszystkim, co zawierają. Ciebie błagamy.

Ty, który wysłuchujesz modlitwę tego, kto Ciebie prosi, i błogosławisz rok sprawiedliwych, Ciebie błagamy. Ty, który nie chcesz śmierci grzesznika, lecz żeby się nawrócił i żył, Ciebie błagamy.

O pokój świata całego i spokój Kościoła świętego Ciebie błagamy. Za wspólnoty bliskie naszej Ciebie błagamy. Za wszystkich biskupów, którzy głoszą słowo prawdy, Ciebie błagamy. Za naszych kapłanów i tych wszystkich, którzy sprawują władzę, za cały lud Ciebie błagamy.

O pobożność naszego króla [N] i wszystkich królów, dworu i wojska Ciebie błagamy.
O pogodę odpowiednią, o zbiory i plony ziemi Ciebie błagamy. Za to miasto i wszystkie miasta, kraje, wyspy, wsie i klasztory, gdzie mieszkają Twoi wierni. Ciebie błagamy.
(Modlitwa powszechna z Oficjum Etiopskiego)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Bóg stworzył mnie, abym wypełnił dla Niego jakąś określoną służbę; powierzył mi jakąś pracę, której nie powierzył nikomu innemu. Mam swoje posłannictwo - mogę nigdy nie poznać go w tym życiu, ale dowiem się o nim w życiu przyszłym. W jakiś sposób jestem niezbędny dla Jego zamiarów, tak niezbędny na swoim miejscu jak archanioł na swoim - z tym, że jeśli zawiodę, może On oczywiście powołać kogoś innego, tak jak mógł wzbudzić z kamieni synów Abrahamowi. A jednak mam udział w tym wielkim dziele; jestem ogniwem łańcucha, węzłem łączącym osoby. On nie stworzył mnie dla niczego. Będę czynił dobro, będę wykonywał Jego pracę; będę aniołem pokoju, głosicielem prawdy na miejscu przeznaczonym dla mnie, chociażbym tego nie pojmował - jeśli tylko będę zachowywał Jego przykazania i służył Mu w moim powołaniu. Przeto będę Mu ufał. Czymkolwiek i gdziekolwiek jestem, nie jest możliwe, abym był odrzucony. Jeśli choruję, moja choroba może Mu służyć; jeśli mam trudności, moje trudności mogą Mu służyć; jeśli jestem smutny, mój smutek może Mu służyć. Moja choroba, trudności, smutek mogą być niezbędne dla jakiegoś wielkiego celu, który znajduje się całkowicie poza naszym zasięgiem. On nie czyni niczego na próżno; może przedłużyć mi życie, może je skrócić; wie, dlaczego tak czyni. Może zabrać mi przyjaciół, może rzucić mnie pośród ludzi obcych, może mnie uczynić zupełnie samotnym, sprawić we mnie upadek ducha, zakryć przede mną przyszłość - a jednak zawsze wie, ku czemu zmierza. (J.H. Newman)


Wtorek (I tydzień Adwentu)


Co powie tata? (Rz 10,9-18; Ps 19; Mt 4,18-22)

Rybacy Jakub i Jan, gdy ujrzeli Jezusa „natychmiast zostawili łódź i ojca”.

Oj, dotknęły mnie te słowa. Przypomniały mi dwie znajome historie.

Po co komu rybak bez łodzi?

Mój przyjaciel kończył właśnie elitarny Wydział Jazzu na Akademii Muzycznej. „Jesteś świetny” - klepali go po ramieniu muzycy i ludzie z branży. Chwalili go znakomici jazzowi gitarzyści. Uśmiechał się, jego pycha rosła. Nadymała go jak balon. „Jak sprostać takim oczekiwaniom?” - martwił się. I grał od rana do wieczora. Nastawiał budzik, wstawał w środku nocy i… ćwiczył. Non-stop, po kilkanaście godzin dziennie. Był opętany muzyką. Chciał być najlepszy. Za wszelką cenę. Opowiada, że był w stanie zniszczyć każdego, kto stanąłby na drodze do muzycznej kariery. I nieoczekiwanie powtórzyła się scena z ewangelii. „Jezus przechodził obok Jeziora Galilejskiego”. Zawołał „Pójdź za mną”.

Poszedł. Zobaczył swe ogromne zniewolenie, rozpoznał bożka i postanowił desperacko: „Koniec z tym”. Zostawił łódź.

Nie wiedział, że Pan Bóg ma inne plany. Chce, by dalej grał i pragnie zgotować mu niespodziankę. Łowiący ryby pozostali „rybakami”, tyle, że łowili odtąd ludzi. Adam wciąż pisze i gra piosenki. Nie musi być już najlepszy za wszelką cenę. Nie kiwnął nawet palcem, by jego piosenka stała się hymnem papieskiej pielgrzymki do Polski. „Zaufaj Panu już dziś” – śpiewają tysiące młodych ludzi na koncertach.

Zostawić łódź to zostawić źródło swej pracy. Po co komu rybak bez łodzi? Ostatnie sztormy na Bałtyku, gdy kutry stały bezczynnie w portach, spowodowały, że w sklepach rybnych można było kupić jedynie puszki. Rybak pozostawiający swą łódź to desperat. Jak pociągające musiało być spojrzenie Jezusa, skoro zawodowi rybacy zdecydowali się na podobny krok!

Zostawić ojca

Kilka lat temu zadzwonił do mnie zrozpaczony kolega. Był roztrzęsiony. Dlaczego? Powód był z pozoru prozaiczny: miał niezły pomysł, gdzie pojechać na wakacje, ale bał się go zrealizować. „Co na to powie mój tata?” - płakał. Był tak sparaliżowany opinią własnego ojca, że nie potrafił wykonać najmniejszego kroku. Problem polegał na tym, że miał wówczas… trzydzieści kilka lat.

Kiedyś myślał nawet o kapłaństwie, ale nie zdecydował się na nie. „Co powie na to mój tata? - kalkulował. Rozmyślał, liczył, projektował. Strasznie się męczył.

Uczniowie „natychmiast zostawili łódź i ojca i poszli za Nim”.

Natychmiast. Nie oglądając się za siebie.

Kościół naucza:

5. Bóg, który „pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy" (l Tm 2,4), „wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś do naszych ojców przez proroków” (Hbr l, l), gdy zaś nadeszła pełnia czasu, zesłał swego Syna, wcielone Słowo namaszczone Duchem Świętym, jako „lekarza ciał i dusz” oraz pośrednika między Bogiem i ludźmi, aby głosił Ewangelię ubogim i opatrywał rany serc złamanych. Jego bowiem człowieczeństwo zjednoczone z osobą Słowa było narzędziem naszego zbawienia. Dlatego w Chrystusie „dokonało się nasze całkowite pojednanie z przebłaganym Bogiem i otrzymaliśmy pełnię kultu Bożego”.

Tego zaś dzieła odkupienia ludzi i uwielbienia Boga, które zapowiadały kierowane przez Boga wielkie wydarzenia w życiu ludu Starego Testamentu, dokonał Chrystus Pan, szczególnie przez paschalne misterium swojej błogosławionej męki, zmartwychwstania i chwalebnego wniebowstąpienia; „przez swoją śmierć zniweczył śmierć naszą i zmartwychwstając, przywrócił nam życie”. Albowiem z boku Chrystusa umierającego na krzyżu zrodził się przedziwny sakrament całego Kościoła.
(Konstytucja o Liturgii Soboru Watykańskiego II)

Kościół modli się:

Święty, Święty, zaiste jesteś Święty i Najświętszy! I któż kiedykolwiek będzie sądził, że może wypowiedzieć słowami obfitość bezmiernej słodyczy Twojego miłosierdzia nad nami. Ponieważ już od początku okazałeś troskę o człowieka upadłego pod ciężarem grzechu. Zapewniłeś mu bezpieczeństwo i pocieszałeś go na różne sposoby: za pomocą proroków, ogłoszonego prawa, kapłaństwa, za pomocą ofiar z jałowic, figury i cienia przyszłych ofiar.

A w tych ostatnich czasach, przekreślając wyrok na wszystkie nasze grzechy, dałeś nam jednorodzonego swego Syna, wierzyciela i dłużnika, żertwę i pomazańca, baranka i chleb niebieski, kapłana i ofiarę. Ponieważ to On sam rozdziela, a zarazem sam jest zawsze rozdzielany między nas, nigdy się nie zużywając. On zaiste rzeczywiście, a nie pozornie, stał się człowiekiem i dzięki nie pomieszanemu zjednoczeniu przyjął ciało z Bożej Rodzicielki i świętej Dziewicy Maryi; przeszedł [bez grzechu] przez wszystkie koleje życia ludzkiego i dobrowolnie przyjął krzyż, dając życie, przyczynę zbawienia naszego i całego świata.
(Z kanonu Mszy rytu ormiańskiego)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

O Adonai, Władco Izraela, Ty, który wiedziesz Józefa jak stado owiec, o Emmanuelu, o Sapiencjo, oddaję się Tobie. Ufam Ci całkowicie, Tyś jest mądrzejszy ode mnie i bardziej troszczysz się o mnie, niż ja sam o siebie się troszczę. Racz wypełnić we mnie swe wzniosłe, jakiekolwiek one są, zamiary, działaj we mnie i przeze mnie. Urodziłem się, aby służyć Tobie, aby Twoim być, aby pełnić rolę Twego narzędzia. Niechże będę ślepym narzędziem Twoim. Nie proszę o to, abym widział, nie proszę, abym wiedział, proszę tylko o to, abyś się mną posłużył. (J.H. Newman)

Środa (I tydzień Adwentu)


Zosia Samosia nie chce siedzieć! (Iz 25,6-10a; Ps 23; Mt 15,29-37)

Jezus wszedł na górę i tam siedział. I przyszły do Niego wielkie tłumy, mając z sobą chromych, ułomnych, niewidomych, niemych i wielu innych, i położyli ich u nóg Jego, a On ich uzdrowił.

Wszedł na górę i tam siedział.

Nie biegał, nie podchodził do każdego z pytaniem: „W czym ci pomóc?”. Siedział, po prostu. A ludzie sami garnęli się do Niego. Nie była to prosta droga. Musieli przecież wdrapywać się na górę. Nieśli ze sobą chromych, ułomnych, niewidomych, niemych.
Boży człowiek nie musi udowadniać wszystkim spotkanym na ulicy, że jest posłany przez Boga. Nie musi pukać do mieszkań, bawiąc się w świadka Jehowy. To Bóg działa, nie on.

Jezus siedział, a tłumy przyciągnięte Jego obecnością same przychodziły. Ludzie nie mieli niczego do jedzenia, ale będąc przy Jezusie nie musieli troszczyć się o to. On się o to zatroszczył. By tłumy mogły się najeść do syta Jezus polecił im „usiąść na ziemi”

Można krzątać się, pisać, śpiewać, biegać, ewangelizować. Ale w wirze zapominamy często, kto tu naprawdę działa. „Kto prowadzi waszą wspólnotę?” - pytają ludzie. „Ja z Panem Jezusem” - uśmiecham się szelmowsko.

Bóg mówi: Usiądź. Odpocznij. To ja działam. Ile razy przypomina o tym w Biblii! „Pan sam walczył za Izraela” (Joz 10,14b), „Bóg nasz będzie za nas walczył” (Ne 5, 14), „Byliście świadkami wszystkiego, co Pan, Bóg wasz, uczynił wobec was wszystkich tym ludom, ponieważ Pan, Bóg wasz, sam walczył za was”. (Joz 23,3)

Brat Efraim, założyciel wielotysięcznej Wspólnoty Błogosławieństw nie miał grosza przy duszy. Musiał całkowicie zaufać Bogu. Do tego stopnia, że pierwsi członkowie wspólnoty, siadali głodni przy pustym stole i zaczynali odmawiać... modlitwę przed jedzeniem. Ufali bezgranicznie. I nagle rozlegał się dzwonek, w drzwiach stawała nieznajoma kobieta, która przynosiła pizzę ze słowami: „Pan kazał mi ją dla was przynieść”.

Prorok Daniel wylądował w jaskini. Siedział pomiędzy groźnymi lwami. Był niesamowicie głodny. I wtedy Pan porwał za włosy Habakuka, by ten przyniósł mu posiłek. Daniel nie kiwnął palcem. Siedział. Ufał.

Usiądź.

Kościół naucza:

Jak Ojciec posłał Chrystusa, tak On posłał Apostołów, których napełnił Duchem Świętym, nie tylko po to, aby głosząc Ewangelię wszelkiemu stworzeniu, zwiastowali, że Syn Boży przez swoją śmierć i zmartwychwstanie uwolnił nas spod władzy szatana i śmierci oraz przeniósł do królestwa Ojca, lecz również po to, aby to dzieło zbawienia, które głosili, również sprawowali przez Ofiarę i sakramenty, wokół których skupia się całe życie liturgiczne. I tak przez chrzest ludzie zostają wszczepieni w paschalne misterium Chrystusa: z Nim współumarli, współpogrzebani i współzmartwychwstali, otrzymują ducha przybrania za synów, „w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!»” (Rz 8,15), stając się prawdziwymi czcicielami, jakich Ojciec szuka. Podobnie ilekroć spożywają Wieczerzę Pańską, śmierć Pana głoszą, aż On przyjdzie. W sam dzień Pięćdziesiątnicy, kiedy Kościół ukazał się światu, „ci (...), którzy przyjęli naukę” Piotra, „zostali ochrzczeni”. „Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach (...). Wielbili Boga, a cały lud odnosił się do nich życzliwie” (Dz 2,41n. 47). Od tego czasu Kościół nigdy nie przestawał zbierać się na sprawowanie paschalnego misterium: czytając to, „co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego” (Łk 24,27), sprawując Eucharystię, w której „uobecnia się zwycięstwo i triumf Jego śmierci”, i równocześnie składając „dzięki Bogu za Jego dar niewypowiedziany” (2 Kor 9,15) w Chrystusie Jezusie, „ku chwale Jego majestatu” (Ef 1,12), przez moc Ducha Świętego.
(Konstytucja o Liturgii Soboru Watykańskiego II, nr 6)

Kościół modli się:

Boże, Ty chcesz, by roztropna i szczera zgoda napełniała serca Twoich wiernych. Daj nam zachować miarę miłości zgodnej z Twym prawem, by ci, którzy odstępują od sprawiedliwości i rzetelnego pokoju, nie znajdowali w nas przynajmniej żadnego powodu od przygany. Przez...

Użycz nam, prosimy. Boże, byśmy mieli w pogardzie dobra doczesne, a kochali niebieskie, żebyśmy przez sprawowane ofiary zasłużyli na oczyszczenie nas od przemijających pragnień i żebyśmy zaczęli lgnąć do wiecznych. Przez....
(Fragmenty Mszy XVII z Sakramentarza Leonińskiego)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Jakiż ludzki umysł potrafi wyobrazić sobie miłość, którą Ojciec wiekuisty żywi dla swego jednorodzonego Syna? Istniała ona zawsze - i jest nieskończona; tak wielka jest, iż teologowie nazywają Ducha Świętego imieniem, tej miłości, jakby chcieli w ten sposób wyrazić bezmierność jej i doskonałość. Ale zastanów się nad tym, duszo moja, że jak Ojciec miłuje Syna, tak Syn miłuje ciebie, jeśli należysz do Jego wybranek; mówi On bowiem wyraźnie: ,,Jak mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej”. Któraż z tajemnic w całym zakresie prawd objawionych większa jest niźli ta?
(J.H. Newman)

Czwartek (I tydzień Adwentu)


Na wschodzie burze i wiatr. Miejscami porywisty (Iz 26,1-6; Ps 118; Mt 7,21.24-27)

Panie Boże, po co w naszym życiu burze? Zgoda, nie wymagamy nieustannej sielanki, może być po prostu „normalnie”, ale czemu od czasu do czasu wszystko wywraca się do góry nogami? Czemu lądujemy w punkcie wyjścia, boleśnie przekonując się, że tak naprawdę nie potrafimy się modlić?

Hmm, ale jak inaczej dowiedzielibyśmy się, czy budujemy na Nim, czy na sobie?

Mój znajomy zakonnik zażartował, że szalenie podoba mu się modlitwa: „Boże, pomóż mi” - to znaczy: „Ja mam pomysł, a Ty mi pomóż” i prosił, aby Bóg jak najrzadziej nam pomagał, a jak najczęściej działał tak, jak chce. Mamy przecież rewelacyjne pomysły...

Oficjalnie wiele robimy w imię Boże. Na lewo i prawo opowiadamy o Nim, piszemy, prowadzimy wspólnoty, ewangelizujemy do upadłego. A później, gdy „spada deszcz, wzbiorą potoki, zerwą się wichry” cieniutko piszczymy. Nasz domek z kart (które nie okazują się wcale kartami Biblii) leży w rozsypce. Z przerażeniem zauważamy, że budowaliśmy na sobie. Niestety doświadczam tego bardzo, bardzo często.

Robimy wiele „dobrych” rzeczy. Inni cenią nas za to, klepią po ramieniu. A może te właśnie „dobre” rzeczy zamykają nam drogę do nieba? Paradoks? Nie! Może mówimy o Bogu, by popisać się wiedzą i bliskością z Nim (cóż za pycha!), prowadzimy spotkania modlitewne, realizując własne pomysły, chcemy być Jego partnerami, zapominając o słowach Psalmu: „Bóg pamięta, że jesteśmy prochem”. Czy są to sytuacje, w których „chcieliśmy się umniejszać po to, by On mógł wzrastać?”

Jan Chrzciciel nie czuł się godzien zawiązać rzemyka u sandałów Mesjasza. A wiązanie rzemyków należało do codziennych obowiązków niewolnika. Jak wielka musiała być pokora proroka, skoro nie uważał się nawet za Bożego niewolnika!

Miał piasku pod dostatkiem. Budował jednak na skale.

Kościół naucza:

Aby urzeczywistnić tak wielkie dzieło, Chrystus jest obecny zawsze w swoim Kościele, zwłaszcza w czynnościach liturgicznych. Jest obecny w ofierze Mszy świętej tak w osobie celebrującego, gdyż „Ten sam, który kiedyś ofiarował siebie na krzyżu, obecnie ofiaruje się przez posługę kapłanów”, jak zwłaszcza pod postaciami eucharystycznymi. Jest obecny swoją mocą w sakramentach, tak że gdy ktoś chrzci, sam Chrystus chrzci. Jest obecny w swoim słowie, bo gdy w Kościele czyta się Pismo święte. On sam przemawia. Jest obecny, gdy Kościół modli się i śpiewa psalmy, gdyż On sam obiecał: „Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20).

W tak wielkim dziele, przez które Bóg otrzymuje doskonałą chwałę, a ludzie doznają uświęcenia, Chrystus zawsze łączy z sobą swoją umiłowaną Oblubienicę, Kościół, który wzywa swego Pana i przez Niego oddaje cześć wiecznemu Ojcu.

Słusznie zatem uważa się liturgię za wypełnianie kapłańskiej funkcji Jezusa Chrystusa. W niej przez znaki dostrzegalne wyraża się i w sposób właściwy dla poszczególnych znaków dokonuje uświęcenie człowieka, a Mistyczne Ciało Jezusa Chrystusa, to jest Głowa ze swymi członkami, sprawuje pełny kult publiczny.

Dlatego każda celebracja liturgiczna jako działanie Chrystusa - Kapłana i Jego Ciała, czyli Kościoła, jest czynnością w najwyższym stopniu świętą, której skuteczności z tego samego tytułu i w tym samym stopniu nie posiada żadna inna czynność Kościoła.
(Konstytucja o Liturgii Soboru Watykańskiego II, nr 7)

Kościół modli się:

Zaprawdę jest to godne [by Ciebie chwalić]. Ponieważ Ty do tego stopnia nie opuszczasz Twego rozumnego stworzenia, że wskazujesz mu, jakimi sposobami może się Tobie podobać i jak uzyskać to, o co prosi. Nakazujesz, byśmy Ciebie przede wszystkim kochali, czcząc całym sercem, następnie także wszystkich ludzi jak siebie samych, jako członków rodzaju ludzkiego, i żebyśmy tym, których kochamy, wykorzystując prawdziwość naszej ku nim miłości, tak życzyli oczyszczenia się z ich własnych wykroczeń, jak sami pragniemy oczyszczenia się z naszych. Wypełniając przez te dwa przykazania całe prawo bez żadnej trudności, niech otrzymamy dobra doczesne i wieczne.
(Fragment Mszy XVII Sakramentarza Leonińskiego)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Miłość, którą Syn żywi dla ciebie, istoty stworzonej, podobna jest do miłości, którą Ojciec żywi dla nie stworzonego Syna. O tajemnico bezmierna! Taki więc jest sens tego, co skądinąd tak trudne jest do zrozumienia: iż przybrał On moje ciało i umarł za mnie. Pierwsza tajemnica poprzedza tę drugą; ta druga tylko wypełnia pierwszą. Gdyby nie kochał mnie tak bezgranicznie, nie cierpiałby dla mnie. Pojmuję teraz, dlaczego za mnie umarł. Dlatego, że umiłował mnie tak, jak ojciec miłuje syna, i nie tylko tak, jak ojciec ziemski, ale jak Ojciec wiekuisty wiekuistego Syna. Widzę teraz sens owego poniżenia, w żaden inny sposób niemożliwego do pojęcia: wolał rączej odzyskać mnie niż stworzyć nowe światy.
(J.H. Newman)

Piątek (I tydzień Adwentu)


Krzyk ludzi przeszywa serce Boga (Iz 29,17-24; Ps 27; Mt 9,27-31)

Dwaj niewidomi wołali głośno: Ulituj się nad nami, Synu Dawida!

Skandal. Wołać głośno za Jezusem? Przecież do Niego mówi się szeptem, ze złożonymi rączkami. Śpiewa się piękne harmonijne pieśni, z nabożeństwem klęka. A niewidomi głośno krzyczeli. Kompletny brak wychowania!

Biblia opisuje sytuacje, w której ludzie modlili się dobrze. Skąd wiadomo, że „dobrze”? Bo zostali wysłuchani. A przecież „styl” ich modlitwy kompletnie nie pasuje do naszych religijnych doświadczeń. O jakiej modlitwie myślę?

O pełnym bólu jęku siedzącego przy drodze żebraka Bartymeusza. „Słysząc, że przechodzi obok Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał”. Został wysłuchany.

„Jezusie, synu Dawida ulituj się nade mną” - krzyczała kobieta kananejska, mimo, że uczniowie gorąco prosili Jezusa: „Odpraw ją, bo krzyczy za nami!”. Wyobrażam sobie, co tam się działo. Zdesperowana kobieta narobiła niezłego zamieszania, skoro wyprowadziła z równowagi samych apostołów! Została wysłuchana.

„Pamiętaj o mnie” - jęczał umierający łotr. Został wysłuchany.

A sama historia o namolnej wdowie dniem i nocą nachodzącej sędziego? Sam Jezus przedstawiał ją jako wzór modlitwy! Dlaczego? Bo On patrzy na serce człowieka. Dostrzega prawdę, nie da się nabrać na złożone ręce. Dostrzega to, co dzieje się w naszych sercach. Słyszy każdy krzyk. Nie słucha głosu większości. Ignoruje sondaże, statystyki i badania opinii publicznej. Słyszy płacz. Pochyla się nad krzykiem bezbronnego, wyrzuconego z domu niemowlęcia. Biblijna niewolnica Hagar powiedziała „Nie będę patrzyła na śmierć dziecka”. I (…) zaczęła głośno płakać. Ale Bóg usłyszał jęk chłopca”. Nie pozwolił Izmaelowi umrzeć (Rdz 21, 17). Uczynił z niego ogromny naród.

Daniel Ange osiem lat spędził jako pustelnik w małym szałasie wysoko w Alpach. „Chciałem działać wprost w sercu Boga - opowiada - ale im głębiej zanurzałem się w pustynię, tym mocniej słyszałem, jak serce świata bije wewnątrz Serca Boga. Słyszałem S.O.S. wszystkich ludzi. Słyszałem ich krzyk, który przeszywał Serce Boga”.

Kościół naucza:

Liturgia nie wyczerpuje całej działalności Kościoła. Zanim bowiem ludzie będą mogli zbliżyć się do liturgii, muszą być wezwani do wiary i nawrócenia: „Jakże (...) mieli wzywać Tego, w którego nie uwierzyli? Jakże mieli uwierzyć w Tego, którego nie słyszeli? Jakże mieli usłyszeć, gdy im nikt nie głosił? Jakże mogliby im głosić, jeśliby nie zostali posłani?” (Rz 10,14n).

Dlatego Kościół głosi orędzie zbawienia niewierzącym, aby wszyscy ludzie poznali jedynego prawdziwego Boga i Tego, którego On posłał, Jezusa Chrystusa, aby czyniąc pokutę, porzucili swoje drogi. Wierzącym zaś musi Kościół stale głosić wiarę i pokutę; ma ich ponadto przygotowywać do sakramentów, uczyć wypełniania wszystkiego, co nakazał Chrystus, zachęcać do wszelkich dzieł miłości, pobożności i apostolstwa, aby one jasno świadczyły, że chrześcijanie nie są z tego świata, ale że są światłem świata i wysławiają Ojca wobec ludzi.
(Konstytucja o Liturgii Soboru Watykańskiego II, nr 9)

Kościół modli się:

Daj nam, prosimy, Panie, zdążać do tego, co prawe, a uniknąć tego, co szkodliwe, by rzeczy święte, które przyjmujemy, nie przyczyniły się do naszego potępienia, lecz raczej do uzdrowienia. Przez...

Czuwaj, prosimy, Panie, nad Twymi sługami, spraw, by wolni od błędów ziemskich postępowali w cnotach, które od Ciebie pochodzą, wspierani pomocami doczesnymi więcej jeszcze się cieszyli z pomocy wiecznych. Przez...
(Fragment Mszy XVII Sakramentarza Leonińskiego)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Jakże stały jest On w .swej troskliwości! Umiłował mnie od czasów Adama. Mówił od początku: „Nie opuszczę cię ani pozostawię”. Nie opuścił nas w naszym grzechu. Nie wyparł się mnie. Odnalazł mnie i odzyskał. Usilnie starał się o to - postanowił przywrócić mi, wbrew mnie samemu, stan owej szczęśliwości, której tak uparcie się sprzeciwiałem. A teraz czegóż innego domaga się ode mnie, jeśli nie tego, abym, jak On mnie umiłował miłością nie znającą granic, tak i ja kochał Go na ową skromną miarę, na jaką mnie stać. O tajemnico tajemnic, iż niewysłowiona miłość Ojca do Syna jest jednocześnie miłością Syna do nas! Dlaczego tak się stało, Panie? Co Ty dobrego dostrzegłeś we mnie, grzeszniku? Dlaczego tak się o mnie zatroszczyłeś? ,,Czymże jest człowiek, że pamiętasz o nim, i syn człowieczy, że nawiedzasz go?” To biedne ciało moje, tę duszę słabą i grzeszną, która ożywa tylko w łasce Twojej - to właśnie umiłowałeś. Dokończ dzieła swego, Panie, i jak umiłowałeś mnie od początku, tak spraw, abym kochał Cię aż do końca.
(J.H. Newman)

Sobota (I tydzień Adwentu)


Większość Tobie oddać pragnę… (Iz 30,19-21.23-26; Ps 147; Mt 9,35-10,1.5.6-8)

Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości.

W pierwszych zdaniach dzisiejszej ewangelii powtarza się jedno słowo: wszystko.

Bóg nie zadowoli się tym, że ofiaruję Mu 99% siebie. Jego zazdrosna miłość jest tak potężna, że pragnie mnie całego. Umierając, przyciągnął wszystkich do siebie. Jeśli oddam Mu 25%, tyle tylko dotknie i uzdrowi.

Dlaczego oddajemy się w Jego ręce „po kawałku”? Chyba brak nam wiary i troszeczkę chcielibyśmy zostawić dla siebie. Może powinniśmy śpiewać kończąc dzień: „Niektóre nasze dzienne sprawy przyjm litośnie Boże prawy”?

Pamiętam przykrą sytuację: kilkanaście osób otaczało kapłana, który odprawiał dla naszej wspólnoty Mszę świętą. W przypływie uniesienia powiedziałem: „Boże, oddaję Ci wszystko”. „A tak naprawdę oddajesz tylko to, na czym ci nie zależy i co jest dla ciebie nieistotne” - usłyszałem nad sobą stanowczy głos zakonnika. Zamurowało mnie. Poczułem się ośmieszony. Zarumieniłem się, skuliłem, ale w głębi serca czułem jedno: „On ma rację!”. Tylko prawda wyzwala.

Uczniowie nie zatrzymali się jedynie na deklaracjach. „Otrzymali władzę nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości”. Zaufali Panu w stu procentach. Dlatego chromi wstawali, opętani zostawali uwolnieni, a głusi słyszeli po raz pierwszy w życiu: „Bliskie już jest królestwo niebieskie”.

Kościół naucza:

Liturgia nie wyczerpuje całej działalności Kościoła. Zanim bowiem ludzie będą mogli zbliżyć się do liturgii, muszą być wezwani do wiary i nawrócenia: „Jakże (...) mieli wzywać Tego, w którego nie uwierzyli? Jakże mieli uwierzyć w Tego, którego nie słyszeli? Jakże mieli usłyszeć, gdy im nikt nie głosił? Jakże mogliby im głosić, jeśliby nie zostali posłani?” (Rz 10,14n).

Dlatego Kościół głosi orędzie zbawienia niewierzącym, aby wszyscy ludzie poznali jedynego prawdziwego Boga i Tego, którego On posłał, Jezusa Chrystusa, aby czyniąc pokutę, porzucili swoje drogi. Wierzącym zaś musi Kościół stale głosić wiarę i pokutę; ma ich ponadto przygotowywać do sakramentów, uczyć wypełniania wszystkiego, co nakazał Chrystus, zachęcać do wszelkich dzieł miłości, pobożności i apostolstwa, aby one jasno świadczyły, że chrześcijanie nie są z tego świata, ale że są światłem świata i wysławiają Ojca wobec ludzi.
(Konstytucja o Liturgii Soboru Watykańskiego II, nr 10 i 11)

Kościół modli się:

O pogodna Światłości Ojca świętej chwały,
Nieśmiertelnego Pana niebiosów i ziemi,
Jezu Chryste! - Pod zachód dzień nam dobiegł cały
I gwiazdę już wieczorną oczyma naszymi
Oglądamy w niebie. Ku czci Twojej, Boże,
Ojcze, Synu i Duchu świętości, śpiewamy,
Boś godzien jest, o Panie, by o każdej porze
Głoszono Twoją chwałę zbożnymi pieśniami.
O wielki Synu Boży, tyś życia szafarzem,
Przeto Ci świat pieśń chwały wdzięcznie składa w darze.
(Klemens Aleksandryjski, Hymn wieczorny: Phos Hilaron)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Boże mój, jakże mogę spojrzeć na Twoje oblicze, .kiedy myślę o mojej niewdzięczności, tak głęboko zakorzenionej, tak wrosłej we mnie, tak nienaruszalnej albo raczej tak straszliwie się wzmagającej. Dzień po dniu zarzucasz mnie swymi łaskami, karmisz mnie sobą tak, jak karmiłeś Judasza, a ja nie tylko z tego nie korzystam, ale nawet nie potrafię rozpoznać, że tak się dzieje. Jak długo, Panie? Kiedyż wreszcie uwolniony będę z tej rzeczywistej, tej złowrogiej niewoli? Ten, którego zdobyczą stał się Judasz, pochwycił mnie w starości mojej i nie mogę się z jego sideł wywikłać. Zawsze to samo, dzień po dniu. Kiedyż udzielisz mi łaski jeszcze większej od tej, jakiej udzielasz, łaski korzystania z łask przez Ciebie udzielanych? Kiedyż obdarzysz mnie skuteczną łaską Twoją, która jedynie dać może życie i siłę mej wynędzniałej, nieszczęsnej, umierającej duszy? Boże mój, nie wiem, w jaki sposób mogę Ci zadawać ból teraz, gdy przebywasz w chwale; ale wiem, że każdy nowy grzech, każda nowa niewdzięczność, jakiej się dopuszczam, były wśród uderzeń i ciosów bicza, które 'niegdyś spadły na Ciebie w dniu Twojej męki. O, niechże jak najmniejszy mam udział w tych ciosach niegdyś wymierzonych Tobie! Dzień za dniem przemija, a ja odkrywam, że w coraz większym stopniu, przez nowe grzechy każdego dnia, jestem ich przyczyną. I tak wiem, że mam rzeczywisty udział w całości ich wszystkich, ale przeraża to odkrywanie, że mam coraz większy, coraz większy udział. Niech to raczej inni ranią Ciebie, niech ja tego nie czynię. Obym nie musiał myśleć, że oszczędzona by Ci była ta czy inna udręka duszy albo ciała, gdyby nie ja. Boże mój, tak mocno jestem skuty, że uwolnić się z mego więzienia nie mogę. Maryjo, módl się za mnie. Filipie, módl się za mnie, choćbym na miłosierdzie twe nie zasługiwał.
(J.H. Newman)

II niedziela Adwentu


Z czym przychodzimy? Z butną deklaracją (Iz 11,1-10; Ps 72; Rz 15,4-9; Mt 3,1-12)

W mowie potocznej „głos wołającego na pustyni”, bywa rozumiany zamiennie z „grochem rzucanym o ścianę”. A jednak głos Jana Chrzciciela był głosem bardzo skutecznym: ciągnęły do niego tłumy, ludzie wyznawali grzechy, nawracali się. Czemu? Na czym polegała wyjątkowość Jana? Skąd jego tak wielki wpływ na ludzi?

Myślę, że zdecydował o tym autentyzm jego powołania prorockiego: „A i ty dziecię, prorokiem Najwyższego zwać się będziesz, bo pójdziesz przed obliczem Pana, przygotować Mu drogi” (Łk 1,76), po drugie Jan poznał Tego, którego poprzedza, Mesjasza, jeszcze przed swoim narodzeniem (patrz Łk 1,41-45). Wreszcie jeszcze przed narodzeniem wzrastał wśród błogosławieństw. Razem z matką, Elżbietą, słuchał Hymnu Maryi, wielbiącego Boga - Magnificat (Łk 1,46-55). Jakże bardzo różnią się dzieci, które już w łonie matek doświadczają miłości i słyszą słowa dobre, słowa błogosławieństwa, od tych, które przychodzą na świat wśród nienawiści, przekleństw i bluźnierstw... Powołany na proroka Jan od samego początku wzrastał w Bożej atmosferze dobroci, miłości, prawdy i błogosławieństw.

O wszystkim, co przeżył przed swoim publicznym wystąpieniem, Jan daje świadectwo. Dla Mesjasza, którego ma wprowadzić na świat, porzuca wygodne i dostatnie życie w domu ojca, kapłana jerozolimskiej świątyni: „Sam Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej, przepasane pasem na biodrach, a za pokarm służyły mu szarańcza i miód leśny” (Mt 3,4). Surowym, skromnym życiem, świadczył o prawdziwości swego powołania i o doniosłości misji Poprzednika Pańskiego. Tak jak dziś, tak też w czasach Świętego Poprzednika Pańskiego, ludzie bardziej potrzebowali świadków niż nauczycieli. Nie zrażały ich twarde słowa Proroka: „Plemię żmijowe, kto wam pokazał jak ujść przed nadchodzącym gniewem... nie myślcie, że możecie mówić: Abrahama mamy za ojca...” (Mt 3,7-9).

Dziś każdy z nas przychodzi nad Jordan (gdzie Jan udzielał chrztu nawrócenia). Z czym przychodzimy? Z butną deklaracją: jestem chrześcijaninem, katolikiem, prawosławnym, ewangelikiem... dzieckiem Bożym? Cóż znaczą te deklaracje w zestawieniu z naszym życiem? W jakim stopniu fakt chrztu ma realny wpływ na moje życie? Jak pogodzisz udział w zbawczych dobrach, jakie Chrystus przekazał Kościołowi, ze swoją pychą, z szukaniem na co dzień rozwiązania swych problemów poza Chrystusem, u wróżek, magów, w horoskopach, u szarlatanów „lekarzy” co uzdrawiają nieboską mocą? Jak pogodzisz swój chrzest z ciągłym poszukiwaniem mądrości, prawdy i dobra u rozmaitych guru, którzy odrzucają, szydzą, pogardzają Chrystusem? Jak pogodzę z Ewangelią swoją wyniosłą obojętność na bóle i kłopoty bliźnich? Jak pogodzisz swój chrzest ze zgodą na aborcję, eutanazję, na łamanie jakichkolwiek zasad wyrosłych z Bożego Prawa?...

„Już siekiera do korzenia drzew przyłożona.... drzewo nie wydające dobrych owoców zostanie wycięte i w ogień wrzucone” (Mt 3,10). Czy nie przerażają te słowa? To do mnie i do ciebie wypowiada je Św. Jan...

Dobrze, że na mojej drodze stanął ktoś, kto pokazał mi, jak ujść przed nadchodzącym gniewem (ojciec, matka, przyjaciel, ktoś całkiem nieznajomy). Dobrze, że tu jestem, nad Jordanem, że ostre słowo Jana, jak miecz, przeszywa moją duszę i serce. Oby ten ból mojej duszy wydał owoce godne nawrócenia, zanim przyjdzie Ten, który chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem (por. Mt 3,11)

Kościół naucza:

Ukierunkowanie eschatologiczne Eucharystii „wyraża i wzmacnia komunię z Kościołem zbawionych w niebie”. Nie przypadkiem anafory liturgii wschodniej i łacińskie modlitwy eucharystyczne przypominają z czcią Maryję, zawsze Dziewicę, Matkę naszego Pana i Boga Jezusa Chrystusa, Aniołów, świętych Apostołów, Męczenników i wszystkich Świętych. Ten wymiar Eucharystii zasługuje na podkreślenie: gdy sprawujemy ofiarę Baranka, uczestniczymy w liturgii niebiańskiej i jednoczymy się z niezliczonym tłumem, który woła: «Zbawienie w Bogu naszym, Zasiadającym na tronie i w Baranku» (Ap 7,10). Zaiste, Eucharystia jest bramą nieba, która otwiera się na ziemi. Jest promieniem chwały niebieskiego Jeruzalem, który przenika cienie naszej historii i rzuca światło na drogi naszego życia.
(Jan Paweł II, Ecclesia de Eucharistia, 19)

Kościół modli się:

I ja wołam do Ciebie, Panie, Boże Abrahama, Boże Izaaka, Boże Jakuba, Boże Izraela, który jesteś Ojcem Pana naszego Jezusa Chrystusa, Boże, który z wielkiego miłosierdzia swego miałeś w nas upodobanie, abyśmy Cię poznali, który stworzyłeś niebo i ziemię, który panujesz nad wszystkim, który jesteś jedynym i prawdziwym Bogiem, ponad którym nie ma innego Boga, udziel nam przez Pana naszego Jezusa Chrystusa również panowania Ducha Świętego. Użycz każdemu, tę księgę czytającemu, aby Cię poznał, boś Ty sam tylko Bogiem. Niech każdy wzmocni się w Tobie i trzyma się z dala od heretyckich, odwracających od Boga i bezbożnych myśli.
(św. Ireneusz z Lyonu, Wyznanie wiary)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Duszo moja, wolno ci wpatrywać się w tę jedność Trojga i samej uczestniczyć w tej wspólnocie serc - jeśli nie wzrokiem, to wiarą. Boże mój, wierzę, iż wówczas rozwarło się na ziemi uczestnictwo w sprawach niebiańskich, które już nigdy nie będzie odebrane. Obowiązkiem i szczęściem moim jest, abym sam w to uczestnictwo wstąpił. Obowiązkiem jest i szczęściem moim być w harmonii z ową tak przejmującą muzyką, która wtedy zaczęła rozbrzmiewać. Udziel mi takiej łaski, która - tylko ona - może sprawić, iż będę tę muzykę słyszał i rozumiał, aby przemknęła mnie całego, Niech dusza moja oddycha razem z Jezusem, Maryją i Józefem. Niechaj żyję w ukryciu, poza światem i poza myślą o świecie, z Nimi razem. Pragnę zwracać ku Nim oczy w smutku i w radości, żyć i umrzeć w błogiej jedności z Nimi.
(J.H. Newman)

Poniedziałek (II tydzień Adwentu)


Krótki kurs praktycznego apostolstwa (Iz 35,1–10; Ps 85; Łk 5,17–26)

Św. Tomasz z Akwinu, w komentarzu do paralelnego miejsca w Ewangelii Św. Mateusza pisze: „Ten paralityk symbolizuje grzesznika, który leży w grzechu: jak paralityk nie może się poruszać, tak i grzesznik nie może sobie poradzić sam. Ci, którzy niosą paralityka, to osoby, które przez swoje rady prowadzą grzesznika do Boga.”(Komentarz do Ewangelii wg św. Mateusza 9,2).

Piękny obraz i wymowna lekcja apostolstwa wiary i miłości. Wiary w to, że jedynie Jezus - Bóg, jest tym, który skutecznie leczy z paraliżu grzechu, miłości do człowieka, który sam sobie nie może poradzić ze swą słabością. Miłości czynnej, nie jedynie deklaratywnej, miłości, która każe nam podstawić ramię pod krzyż słabości naszego bliźniego, by pomoc mu z nim dojść do Chrystusa.

Istotą apostolstwa jest towarzyszenie, przewodzenie w drodze ku Chrystusowi, jest prowadzenie do Chrystusa, tych co skutkiem niewiedzy, skutkiem własnych grzechów, skutkiem doznanych ran i zgorszeń nie poznali Chrystusa lub od Niego odpadli.

Apostolstwo zawsze będzie natrafiać na trudności („nie mogli w żaden sposób go przenieść [przed Jezusa] z powodu tłumu „/Łk 5,19/) dlatego apostolstwu potrzebna jest wyobraźnia, inwencja, upór i przede wszystkim wiara („weszli na płaski dach i przez powałę spuścili go z łożem na sam środek, przed Jezusa”/Łk 5,19/). „Jezus widząc ich wiarę rzekł: Człowieku odpuszczają ci się twoje grzechy”(Łk 5,20).

Wielu naszych braci i sióstr ma trudności z dotarciem do Chrystusa (paraliż grzechu, lub rany doznanych zgorszeń), potrzebują naszej pomocy(choć nieraz bronią się przed nią). Czy nie zrażamy się pierwszymi napotkanymi trudnościami, czy nie rezygnujemy z apostolskiej aktywności w doprowadzaniu ich do Chrystusa (spowiedź, modlitwa, Msza św.)? Czy nie rezygnujemy? Przecież Pan czeka na ich ból i rany aby je uleczyć swoim przebaczeniem.

Jeszcze jedno. Apostolstwo zamiera przez zawiść i podejrzliwość i gniew. Czy widząc skuteczne wysiłki apostolskie braci nie obruszamy się, czemu udaje się jemu a nie mnie? Kim on jest, że... ? (por. Łk 5,21) Może po prostu udaje się (nie może być inaczej) Jezusowi, który posługuje się wiarą i determinacją, miłością i pomysłowością swoich najlepszych, bezinteresownych apostołów. Ty i ja możemy należeć do ich grona...

Kościół naucza:

Znaczącą konsekwencją tego wpisanego w Eucharystię ukierunkowania ku eschatologii jest również fakt, iż w naszej dziejowej wędrówce daje ona impuls i zasiewa żywe ziarno nadziei w nasze codzienne zadania i obowiązki. To, że chrześcijańska koncepcja prowadzi nas ku «nowemu niebu» i «nowej ziemi» (por. Ap 21, 1), nie osłabia naszego "poczucia odpowiedzialności za tę doczesną ziemię", (przyp. 33) raczej je rozbudza. Pragnę z całą mocą przypomnieć to na początku nowego tysiąclecia, ażeby chrześcijanie czuli się bardziej niż kiedykolwiek wezwani, aby nie zaniedbywać obowiązków przynależnych mieszkańcom tej ziemi. Ich zadaniem jest przyczyniać się, kierując się światłem Ewangelii, do budowania świata na miarę człowieka i odpowiadającego we wszystkim zamysłowi Boga. (...)

Głoszenie śmierci Pana «aż nadejdzie» (1Kor 11, 26) zakłada, iż wszyscy uczestniczący w Eucharystii podejmą zadanie przemiany życia, aby w pewnym sensie stało się ono całe «eucharystyczne». Właśnie ten owoc polepszania egzystencji i zaangażowanie na rzecz przemiany świata zgodnie z Ewangelią, wyrażają aspekt eschatologiczny Ofiary eucharystycznej i całego życia chrześcijańskiego: «Przyjdź, Panie Jezu!» (Ap 22, 20).
(Jan Paweł II, Ecclesia de Eucharistia, 19)

Kościół modli się:

Święty jesteś, Panie, Boże wszechmogący i Ojcze naszego Pana Jezusa Chrystusa, który jest rajem rozkoszy, królewskim berłem, wspaniałą miłością, niezawodną nadzieją, [niezachwianą] wiarą, niezbadaną wolą. Święty jesteś, Panie Boże! Ty jesteś Królem nad królami i Panem nad panującymi. Tylko Ty masz nieśmiertelność i mieszkasz w niedostępnej światłości. Żaden człowiek Cię nie widział ani nie [słyszał]. Ty siedzisz na tronie nad Cherubinami, odbywając spacery na skrzydłach wiatrów. Ty stworzyłeś niebo i ziemię, morze i wszystko, co w nich istnieje (por. Ps 146,6). Ty rządzisz wszystkimi rzeczami. Twoja jest cała ziemia i niebo całe! Ty jesteś dobrocią i doskonałością nieosiągalną w [zakresie spraw i] prac ludzkich. Wywołujesz wiatry, które są Twoimi zwiastunami, i wzniecasz ogniste płomienie, które są Twoimi sługami. Ty stworzyłeś człowieka na [swój] obraz i na [swoje] podobieństwo (por. Rdz 1,27), zmierzyłeś niebo piędzią, całą ziemię garścią i całą [przestrzeń swą miarą]. A oto wszystko jest bardzo piękne przed Twoim obliczem i w Twoich rękach [...]
jest los [Twoich] dzieci.
(Modlitwa Piotra i innych Apostołów, papirus, II w.)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Wielki Arcykapłan rzekł do krewnych swoich: „Nie znam was”. A wolno nam wierzyć, że w owej chwili najczulsze serce Jezusa ogarnęło wspomnieniem całe życie swoje od urodzenia i przywołało z przeszłości nawet dni niemowlęctwa i dziecięctwa, kiedy był związany jeszcze z innymi, od których dawno już został oderwany. Był czas, kiedy św. Elżbieta i św. Jan Chrzciciel należeli do Świętej Rodziny. Św. Elżbieta, podobnie jak św. Józef, już umarła i czekała teraz na Jego przyjście, aby rozerwał więzy, które broniły i jej, i św. Józefowi dostępu do nieba. Św. Jan już od dawna został odcięty od swego domu i od ludzi, i od wszelkich ziemskich przywiązań - i zaczął już zwiastować nadchodzącego Zbawiciela, wyczekując, kiedy On wreszcie się objawi.

Udziel mi łaski, Jezu, abym żył mając przed oczami tę błogosławioną wspólnotę. Niechaj życie moje upłynie w obecności Twojej i Twoich najdroższych przyjaciół. Chociaż ich nie widzę, niechaj to, co widzę, nie uwiedzie mego serca w jakąkolwiek inną stronę. Ty, który pobłogosławiłeś mnie tak łaskawie i dałeś mi przyjaciół, spraw, bym w żaden sposób nie zależał od nich ani nie polegał na nich, ani nie rzucał się W ich objęcia, ale w Tobie niech będzie moje życie i obcowanie moje, i codzienne wędrowanie niech będzie wśród tych, którymi Ty się otoczyłeś na ziemi i z którymi teraz radujesz się w niebie. Oby dusza moja przebywała z Tobą i - przez Ciebie - z Maryją i Józefem, z Elżbietą i Janem.
(J.H. Newman)

Wtorek (II tydzień Adwentu)


Owce szczęśliwe i dysydentki (Iz 40,1–11; Ps 96; Mt 18,12–14)

Czy przeżyłeś kiedyś ból osamotnienia, niezrozumienia, będąc w poważnym kłopocie, przeżywając trudności? Nigdy nie usłyszę może twojej odpowiedzi, ale znając nieco życie, domyślam się, że pewnie tak... Właśnie tak czuje się zagubiona owca: samotność, lęk, poczucie bezsensu czegokolwiek. A wydawało się, że manowce są takie cudne... (aluzja do znanego wiersza Edwarda Stachury). W każdym razie owca na bezdrożu, na manowcach, przeżywa stan najwyższego zagrożenia. Zagrożone jest jej życie, zagrożone jest jej zbawienie - wszystko.

Czemu odchodzą od trzody, od stada tych dziewięćdziesięciu dziewięciu szczęśliwych owiec, jakie maja powody ? Pewnie są niezauważane, może czują się zbyt „takie same” jak inne, nie godzą się na jednakowość, może chcą zaznaczyć swoją indywidualność... Różnie bywa.

Szczęśliwe owce zauważają, tę która odeszła, zagubiła się, dopiero przez jej brak. Tylko Pasterz dobrze widzi każdą z osobna, zna swoje owce... On czuwa, nie zniewala, nie zatrzymuje, pozwala odejść... lecz baczy pilnie, żeby tej próbującej życia na własny rachunek nic się nie stało. Podczas gdy szczęśliwe owce bawią się w swoim gronie i tylko na chwilę przerywają wzajemny zachwyt sobą, by potępić owcę dysydentkę, nazwać ją głupią, złą, nieudaczną, doprawdy śmieszną, żałosną (mają całą litanię tych „nicków”), by zaraz powrócić do swojego szczęścia; Pasterz zostawia je z ich błogim stanem i wyrusza na pomoc owcy uwikłanej w cienie, chodzącej po zboczu z ruchomych kamieni, zagrożonej. Dlaczego wyrusza? Bo wie, że Ojciec pragnie, aby żadna z jego owiec nie zaginęła, że musi je bezpiecznie doprowadzić do owczarni Ojca. Znajduje. Co wtedy? Wtedy panuje wielka radość w sercu Pasterza, że wypełnił wolę Ojca, cieszy się z tej odnalezionej bardziej niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu szczęśliwych owiec. Czy jednak te szczęśliwe potrafią dzielić radość Pasterza? To niesprawiedliwe, myślą szczęśliwe do niedawna owce. No czemu On tak się zachwyca tą głupią nieudacznicą? A myyy???

Owczarnią Ojca jest Kościół. Modlę się o to, by szczęśliwe owce tej owczarni nie adorowały się nieustannie nawzajem, by dostrzegały owce chodzące po obrzeżu stada, by także miały odrobinę fantazji owiec dysydentek, a dysydentki, żeby nie pogardzały rozwagą szczęśliwych.

Kościół naucza:

Opis ustanowienia Eucharystii w Ewangeliach synoptycznych porusza prostotą i «dostojnością», z jaką Jezus w wieczór Ostatniej Wieczerzy ustanawia ten wielki Sakrament. Istnieje pewien epizod, który w pewnym sensie jest preludium: „namaszczenie w Betanii”. Pewna kobieta, utożsamiona przez Jana z Marią - siostrą Łazarza, wylewa na głowę Jezusa flakonik „drogocennego olejku”, wywołując wśród uczniów, szczególnie u Judasza (por. Mt 26, 8; Mk 14, 4; J 12, 4), negatywną reakcję, jakby ten gest, biorąc po uwagę potrzeby biednych, był «marnotrawstwem» nie do przyjęcia. Jednak ocena ze strony Jezusa jest zupełnie inna. Z całym poszanowaniem obowiązku wspierania potrzebujących, którymi uczniowie zawsze będą musieli się zajmować - «ubogich zawsze macie u siebie» (Mt 26, 11; Mk 14, 7; por. J 12, 8) - On, myśląc o zbliżającej się chwili swojej śmierci i złożenia do grobu, docenia namaszczenie, którego dostąpił jako zapowiedź tej czci, jakiej Jego ciało, nierozerwalnie związane z tajemnicą Jego osoby, będzie godne także po śmierci.

W Ewangeliach synoptycznych rozwinięciem opowiadania jest wyznaczenie przez Jezusa zadania uczniom, którzy mieli „przygotować starannie «dużą salę»” gdzie mogliby spożyć Paschę (por. Mk 14, 15; Łk 22, 12), oraz przekaz o ustanowieniu Eucharystii. Ukazując przynajmniej w zarysie niektóre „hebrajskie obrzędy” wieczerzy paschalnej, aż do hymnu „Hallel” (por. Mt 26, 30; Mk 14, 26), opis - chociaż z odmiennościami różnych tradycji - przekazuje w sposób zwięzły i uroczysty zarazem słowa Chrystusa wypowiedziane nad chlebem i nad winem, które On sam przyjął za konkretne znaki swego ofiarowanego Ciała i swej przelanej Krwi. Te wszystkie szczegóły zostały zapamiętane przez Ewangelistów dzięki praktyce «łamania chleba», która zakorzeniła się już w pierwotnym Kościele. Lecz oczywiste jest, iż od czasów Jezusa, wydarzenie Wielkiego Czwartku nosi widzialne oznaki «wrażliwości» liturgicznej, formującej się na bazie tradycji starotestamentalnej i otwartej na przekształcenia w celebracji chrześcijańskiej, tak by harmonijnie wyrażała ona nową treść Paschy.
(Jan Paweł II, Ecclesia de Eucharistia 47)

Kościół modli się:

Wszechmogący Panie Cherubinów! Ty, który sprawujesz straż nad niebiosami, Panie wszelkiej cnoty, Boże, Ojcze naszego Pana Jezusa Chrystusa, Stwórco wszechrzeczy, któryś z nicości powołał wszystko do bytu; Ty wszystko obejmujesz, a żadna rzecz Ciebie nie obejmuje. Dokoła Ciebie, z każdej strony stoją sześcioskrzydli serafini; każdy z nich ma sześć skrzydeł, dwoma zakrywał swą twarz, dwoma okrywał swe nogi, a dwoma latał (por. Iz 6,2). Wszystko Ciebie zawsze chwali. Przyjmij także naszą aklamację, kiedy wołamy do Ciebie:

Święty, Święty, Święty Pan Zastępów.
Pełne [jest] niebo i ziemia Twojej chwały.
(Anafora św. Marka, papirus, II – III w.)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Posiadanie Ciebie, Miłośniku dusz, jest szczęściem, i to jedynym szczęściem nieśmiertelnej duszy. Radowanie się widokiem Twoim jest jedynym szczęściem wieczności. Obecnie mogę i zabawiać się i podtrzymywać marnościami podległymi zmysłom i czasowi, ale one nie będą trwały zawsze. Będziemy z nich odarci, kiedy odejdziemy z tego świata. Pewnego dnia wszystkie cienie się rozproszą. I cóż ja wtedy uczynię? Nic mi nie pozostanie oprócz wszechmocnego Boga. Jeśli nie potrafię czerpać radości z myśli o Nim, to później nie będzie nikogo, kim mógłbym się radować; w takiej mierze, w jakiej to mnie dotyczy, Bóg i moja dusza będą jedynymi dwiema istotami, jakie pozostaną w całym świecie. Czy tego chcę, czy nie chcę, będzie On wszystkim we wszystkim. W jakiejż więc będę niedoli, jeśli Jego nie będę kochał, a nie pozostanie nic innego do kochania, jeśli będę czuł niechęć do Niego, a On będzie wtedy patrzył na mnie!
(J.H. Newman)

Środa (II tydzień Adwentu - uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP)


Wyrachowany miłośnik darmowego (Rdz 3,9–15; Ps 98; Ef 1,3–6.11–12; Łk 1,26–38)

„Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga” (Łk 1,30). Któż z nas, wierzących, nie pragnąłby otrzymywać od Boga obfitej łaski, która w istocie jest przecież komunią z Bogiem? Łaska, wspaniały dar, dar niezasłużony i niezasłużalny, całkowicie darmo dana człowiekowi możliwość obcowania z Bogiem. Łaska - udzielenie się Boga człowiekowi (tak ją definiują teologowie). Naprawdę chcemy tego Daru?

W naszej powszedniości przywykliśmy sądzić, że to co darmowe, niewiele jest warte, choć nader chętnie po tę darmochę sięgamy (darmowe degustacje w marketach, darmowe reklamówki szamponów, herbat, darmowe minuty w sieciach telekomunikcyjnych); świat nas nęci darmową tandetą, chętnie i bez lęku po nią sięgamy, co więcej, wbrew zdrowemu rozsądkowi, sądzimy, że robimy świetny interes. Nęcą nas także rzeczy tanie. Chętnie bierzemy tanie kredyty... i nie zauważmy jak stajemy się niewolnikami reklam, tandety i ofiarami odsetek, które „nie wiadomo skąd na nas spadły”.

Przebacz Boże, ale powiem, że „Nie bój się Maryjo”, to zupełnie zbędne zastrzeżenie. Ona „zmieszała się...”, była zaskoczona, onieśmielona, ale kochająca Cię ponad wszystko Dziewica, nie bała się Łaski. Maryja żyła i żyje przecież Łaską i w Łasce od zawsze (Kecharitomene) i na zawsze.

Natomiast ja, miłośnik darmowego, wzbraniam się przed darmową Łaską. Cóż, chętnie bym ją przyjął, jak bardzo ona pomnożyłaby moje możliwości... Wzbraniam się jednak przed przyjęciem darmowej Łaski, nie z pokory, nie z onieśmielenia, lecz... z wyrachowania. Darmowa Łaska zobowiązuje. Zobowiązuje do tego, czego się tak obawiam, czego bardzo nie chce robić. Do czego? Do zerwania z grzechem (bardzo lękam się konfesjonału..., tłumaczę sobie siebie:” jestem słabym człowiekiem i nie może być inaczej”), do dobrowolnej rezygnacji z szukania siebie, do troski, aby we wszystkim co robię działa się wola Boga. To takie trudne – więc nie biorę tej Łaski i... i pozostaję mierny, przeciętny, letni, obojętny, nijaki... (od lat już może w tym samym miejscu). A Ty Panie, jak cierpliwy petent, stajesz ciągle przy zamkniętych drzwiach małego świata mojej duszy ze swoją Ofertą. Czy to dlatego Twoja miłość do mnie jest taka niepojęta?

A może dziś coś się zmieni? Może wreszcie zauważę, że to dlatego iż z ust Niepokalanej padły słowa „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa Twego...” (Łk 1,38), w Jej życiu wielkie rzeczy uczynił Wszechmogący ? (por. Łk 1,49)...

Także w moim i twoim życiu mogą się dziać wielkie rzeczy... naprawdę. Niepokalana uczy jak przyjmować Łaskę i odpowiadać na nią całym życiem.

Kościół naucza:

Opis ustanowienia Eucharystii w Ewangeliach synoptycznych porusza prostotą i «dostojnością», z jaką Jezus w wieczór Ostatniej Wieczerzy ustanawia ten wielki Sakrament. Istnieje pewien epizod, który w pewnym sensie jest preludium: „namaszczenie w Betanii”. Pewna kobieta, utożsamiona przez Jana z Marią - siostrą Łazarza, wylewa na głowę Jezusa flakonik „drogocennego olejku”, wywołując wśród uczniów, szczególnie u Judasza (por. Mt 26, 8; Mk 14, 4; J 12, 4), negatywną reakcję, jakby ten gest, biorąc po uwagę potrzeby biednych, był «marnotrawstwem» nie do przyjęcia. Jednak ocena ze strony Jezusa jest zupełnie inna. Z całym poszanowaniem obowiązku wspierania potrzebujących, którymi uczniowie zawsze będą musieli się zajmować - «ubogich zawsze macie u siebie» (Mt 26, 11; Mk 14, 7; por. J 12, 8) - On, myśląc o zbliżającej się chwili swojej śmierci i złożenia do grobu, docenia namaszczenie, którego dostąpił jako zapowiedź tej czci, jakiej Jego ciało, nierozerwalnie związane z tajemnicą Jego osoby, będzie godne także po śmierci.

W Ewangeliach synoptycznych rozwinięciem opowiadania jest wyznaczenie przez Jezusa zadania uczniom, którzy mieli „przygotować starannie «dużą salę»” gdzie mogliby spożyć Paschę (por. Mk 14, 15; Łk 22, 12), oraz przekaz o ustanowieniu Eucharystii. Ukazując przynajmniej w zarysie niektóre „hebrajskie obrzędy” wieczerzy paschalnej, aż do hymnu „Hallel” (por. Mt 26, 30; Mk 14, 26), opis - chociaż z odmiennościami różnych tradycji - przekazuje w sposób zwięzły i uroczysty zarazem słowa Chrystusa wypowiedziane nad chlebem i nad winem, które On sam przyjął za konkretne znaki swego ofiarowanego Ciała i swej przelanej Krwi. Te wszystkie szczegóły zostały zapamiętane przez Ewangelistów dzięki praktyce «łamania chleba», która zakorzeniła się już w pierwotnym Kościele. Lecz oczywiste jest, iż od czasów Jezusa, wydarzenie Wielkiego Czwartku nosi widzialne oznaki «wrażliwości» liturgicznej, formującej się na bazie tradycji starotestamentalnej i otwartej na przekształcenia w celebracji chrześcijańskiej, tak by harmonijnie wyrażała ona nową treść Paschy.
(Jan Paweł II, Ecclesia de Eucharistia 47)

Kościół modli się:

Napełnij także nas Twoją chwałą i racz zesłać Twojego Ducha Świętego na te rzeczy stworzone, i spraw, aby chleb stał się Ciałem naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa, a kielich Krwią Nowego Testamentu, ponieważ nasz Pan Jezus Chrystus tej nocy, której był wydany, wziął chleb, połamał i dzięki składając podał swoim uczniom mówiąc:

Bierzcie, jedzcie z tego wszyscy: To jest moje Ciało, które za was będzie wydane na odpuszczenie grzechów.

Podobnie po wieczerzy wziął kielich, pobłogosławił go i, kiedy się napił, podał go im mówiąc: Bierzcie, pijcie z niego wszyscy: To jest moja Krew, która za was będzie wylana na odpuszczenie grzechów.

Ile razy spożywacie ten Chleb, a ten Kielich pijecie, głoście moją śmierć (por. 1 Kor 11,26), wyznawajcie moje zmartwychwstanie.

Głosimy śmierć Twoją, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i modlimy się [...]

Uczestniczyć w Twoim darze w mocy Ducha Świętego, aby umocnić i rozwinąć wiarę, mieć nadzieję na osiągnięcie przyszłego życia wiecznego przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, [przez którego] jest chwała Tobie, Ojcze, wraz z Duchem Świętym na wieki wieków. Amen.
(Anafora św. Marka, papirus II-III w., cz.2)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Tu, na ziemi, wszystko się zmienia. Przyznaję to, Panie, wierzę w to; i będę odczuwał to coraz silniej, im dłużej będę żył. Przed oczami Twymi, bezmiernie straszny Panie, całe przyszłe moje życie jest obnażone. Wiesz dokładnie, co mi się wydarzy każdego roku i każdego dnia, aż do ostatniej mojej godziny. I chociaż nie wiem, co Ty widzisz w moich przyszłych dziejach, tyle jednak wiem, iż odczytujesz w życiu moim nieustanną zmianę. Żaden rok nie pozostawi mnie takim, jakim mnie zastał, tak od wewnątrz, jak i na zewnątrz. Nigdy nie będę pozostawał długo w jednym stanie. Jak wiele zdarzeń stanie na pewno na mojej drodze, nieoczekiwanych, nagłych, trudnych do zniesienia! Nie znam ich. Nie wiem, jak długo mam żyć. Gnany jestem, czy chcę tego, czy nie, nurtem nieustannej zmiany. Boże mój, w czym mogę ufność moją położyć? Nie ma niczego, czemu miałbym zaufać; a nawet myślę, że gdybym czemukolwiek na ziemi zaufał, właśnie z tego powodu zostałoby mi to zabrane. Wiem, że zabrałbyś mi to, jeśli mnie kochasz.
(J.H. Newman)

Czwartek (II tydzień Adwentu)


Wybiegnij z okopu (Iz 41,13–20; Ps 145; Mt 11,11–15)

Święty Jan Chrzciciel, to postać cechująca się wielkim radykalizmem życia, surowością wobec siebie, które uzasadnia nie pragnienie osobistej doskonałości dla niej samej, żeby była podziwiana przez ludzi, żeby budziła ich uznanie, lecz doskonałości, będącej znakiem dla innych. Jan pokazuje nam, że świat człowieka nie zamyka się perspektywą doczesności, że człowiek może i musi przezwyciężać siebie, swoje ograniczenia (grzech i wszystko co z niego wynika: głuchotę duszy, prowadzącą do błędnego przekonania, że Bóg milczy, że jestem Mu obojętny, lęk, poczucie niemożności, nieufność wobec innych), aby osiągnąć (odzyskać) poczucie sensu życia w komunii z Bogiem i ludźmi.

Być może przeżywałeś (może przeżywasz właśnie teraz) tę głuchotę duszy, lęk, nieufność wobec otaczających cię ludzi, poczucie bezsensu życia... Są one spowodowane twoim grzechem albo ranami zadanymi ci przez grzechy tych, którym ufałeś, których kochasz, na których liczyłeś, którzy zawiedli... Człowiek ogłuszony takim doświadczeniem nie jest w stanie (tak przynajmniej uważa) wykrzesać z siebie jakiejkolwiek nadziei, nie może znaleźć w sobie jej źródła, popada w paraliż (nic nie jestem w stanie zrobić, nic nie muszę, nic nie chcę, wszystko mi już obojętne). Szatan osiąga sukces, osadził cię w okopach niemożności i bezsensu...

Nie ma wyjścia? Tak, człowiek nie może, nie chce, nie musi, nie ma nadziei..., gdy jest sam, a raczej, sam na sam z demonem, który go gnębi i któremu nie ma już siły się przeciwstawić.

W Adwencie sporo czasu spędzamy nad Jordanem. To tutaj Św. Jan wzywa nas byśmy postawili w naszym życiu na Boga, który przychodzi, który jest już blisko... w Jezusie Chrystusie. Wzywa do porzucenia lęku i beznadziei: „Nie lękaj się, przychodzę ci z pomocą. Nie bój się, robaczku Jakubie, nieboraku Izraelu! Ja cię wspomagam, mówi Pan, odkupiciel twój, Święty Izraela”(Iz 41,13-14). Woła, abyśmy wyszli z okopów.., żebyśmy zawalczyli o siebie, o to co najważniejsze w naszym życiu, o nasze zbawienie, żebyśmy zaczęli żyć ofensywnie:„A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je”(Mt 11,12).

Powiesz może: „Św. Jan, Jordan, pustynia – to historia, tyleż samo pięknie co i bezowocnie o niej rozmawiać, w końcu jaki to może mieć wpływ na moje życie?”. Może mieć wpływ.

Zdarzyło mi się, nie raz, przeżywać poczucie bezsensu i niemożności, zawsze wtedy spotykałem Proroka znad Jordanu. To był przyjaciel, znajomy, ktoś obcy, ktoś „przypadkowy”. Ostatnio był to ksiądz, który w kazaniu mówił o mankamentach wojny pozycyjnej, o tym, że w okopach ginie najwięcej żołnierzy, bo najłatwiej wrogiej artylerii osiągnąć stały, nieruchomy cel... Rozumiesz teraz czemu Szatan chce więzić nas w okopach bezsensu i niemożności?

Dzielę się z tobą, tym co stało się dla mnie pewną życiową mądrością: wybiegnij z okopu, naprzeciw nieprzyjaciela, zawsze wybiegaj...

Kościół naucza:

W kontekście tego wzniosłego poczucia sensu tajemnicy staje się zrozumiałe, w jaki sposób wiara Kościoła w tajemnicę eucharystyczną wyraziła się w dziejach nie tylko poprzez potrzebę wewnętrznej postawy pobożności, lecz także "przez szereg zewnętrznych wyrazów", mających na celu przywołanie i podkreślenie doniosłości sprawowanego wydarzenia. Tu bierze swój początek droga prowadząca stopniowo do określenia "specjalnego statutu normującego liturgię eucharystyczną", w poszanowaniu różnych tradycji kościelnych, które prawowicie się wytworzyły. Na tym fundamencie rozwinęło się także "bogate dziedzictwo sztuki". Nawiązując do chrześcijańskiej tajemnicy, architektura, rzeźba, malarstwo, muzyka bezpośrednio lub pośrednio znajdowały w Eucharystii motyw wielkiego natchnienia.

Tak, na przykład, było z architekturą, w której, gdy tylko sytuacja historyczna na to pozwalała, dokonało się przejście od pierwotnych miejsc sprawowania Eucharystii w domus rodzin chrześcijańskich do pięknych "bazylik" z pierwszych wieków, do imponujących "katedr" średniowiecza, do "kościołów" wielkich lub małych, wzrastających z czasem na ziemiach, do których docierało chrześcijaństwo. W ramach przestrzeni liturgicznych rozwinęły się formy ołtarzy i tabernakulów, odzwierciedlając nie tylko motywy ludzkiej fantazji, lecz także reguły wypływające z jasnego pojmowania tajemnicy. Podobnie można powiedzieć o "muzyce kościelnej"; wystarczy pomyśleć o natchnionych melodiach gregoriańskich, o wielu wielkich kompozytorach, którzy zmierzyli się z tekstami liturgicznymi Mszy św. Czy wśród przedmiotów kultu i paramentów stosowanych w celebracji Eucharystii nie dostrzegamy olbrzymiej ilości wytworów artystycznych, "wyrobów rzemiosła i prawdziwych dzieł sztuki?"

Można zatem powiedzieć, że Eucharystia kształtowała Kościół i duchowość, i wywarła mocny wpływ na «kulturę», szczególnie w sferze estetyki.
(Jan Paweł II, Ecclesia in Eucharistia 49)

Kościół modli się:

Panie Boże, daj mi oblicze otwarte wobec Ciebie, żebyśmy z ufnością, która wypływa z Ciebie, spełnili tę ofiarę żywą i świętą, z sumieniem czystym od wszelkiej nieprawości i rozgoryczenia. Zasiej w nas, Panie, miłość, pokój i zgodę wzajemną i ku wszystkim ludziom.
Zasługuje na chwałę [wypowiedzianą] każdymi ustami i wyznawanie wszystkimi językami, i uwielbienie, i wywyższenie przez wszystkie stworzenia godne czci i chwały Imię [sławnej Trójcy], Ojca i Syna,. i Ducha Świętego, który stworzył świat w swojej dobrotliwości, a jego mieszkańców w miłości swojej, który zbawił ludzi w swojej łaskawości i okazał śmiertelnikom wielką dobroć.

Majestat Twój, Panie, błogosławią i uwielbiają tysiące tysięcy istot niebieskich i miriady miriad świętych aniołów, zastępów duchowych; słudzy ognia i duchy chwalą Imię Twoje [i] ze świętymi cherubinami i duchowymi serafinami oddają cześć Twojej wielkości.

Gdy wołają i chwalą bez końca, i wykrzykują jeden ku drugiemu, i mówią:

Święty, Święty, Święty Pan, Bóg potężny. Niebiosa i ziemia pełne są Jego pochwał (por. Iz 6,3) i substancji Jego bytu, i blasku Jego chwalebnego światła.
(Liturgia Wschodnia, Anafora Apostołów Addea i Mari)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Wszystko oprócz Ciebie, Panie, podlega zmianom, a Ty trwasz. Ciągle jesteś jednym i tym samym; zawsze prawdziwym Bogiem człowieka, i niezmiennie tym jesteś. Jesteś najbardziej niezwykłym, najcenniejszym i jedynym istotnym dobrem; a przy tym dobrem najtrwalszym. Stworzenie się zmienia, Stwórca nigdy. Przeto tylko wtedy stworzenie przestaje się zmieniać, kiedy znajduje oparcie w Tobie. Na Ciebie aniołowie patrzą i pokój jest z nimi; dlatego cieszą się szczęściem doskonałym. Nigdy nie mogą utracić szczęścia, bo nigdy nie mogą utracić Ciebie. Nie znają udręki ani obaw, ponieważ kochają Stwórcę; nie jakiekolwiek stworzenie podległe czasowi i zmysłom, ale „Jezusa Chrystusa wczoraj i dziś, tego samego także na wieki”.
(J.H. Newman)

Piątek (II tydzień Adwentu)


Czas. Mam pewne podejrzenie (Iz 48,17–19; Ps 1; Mt 11,16–19)

Czas... powiadają, że jest on łaską. Trudno odmówić słuszności temu stwierdzeniu. Jest łaską w sensie szansy danej nam przez Boga, byśmy Go szukali i znaleźli, byśmy w tym poszukiwaniu Boga odnaleźli siebie, posiedli siebie, w zjednoczeniu z Nim. Pisze o tym Św. Augustyn w słynnym fragmencie swoich Wyznań: „Ku sobie stworzyłeś nas Boże i niespokojne jest serce człowieka, póki nie spocznie w Tobie”. To wspaniała intuicja człowieka, który szukał, szukał na drogach i bezdrożach, szukał po omacku, w ciemności niewiary i grzechu, szukał niecierpliwie, gorączkowo, nic zaś, z tego co znajdował, nie czyniło zadość jego pragnieniu pokoju.

Wiele czasu upłynęło zanim Aureliusz Augustyn, wielki myśliciel, filozof, stał się wielkim świętym Augustynem, zanim znalazł Boga i postanowił całą swą mądrość, całe swoje doświadczenie, oddać Mu do wyłącznej dyspozycji i tak znaleźć w Nim uspokojenie serca.

Bóg pozwala się znaleźć człowiekowi, więcej, pomaga mu się znaleźć. Czyni to na różne sposoby: „Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna”(Hbr 1,12). Dzisiejsza Ewangelia mówi właśnie o tym - Jan Prorok i Jezus Chrystus Syn, jednak oba te sposoby przemawiania Boga, okazały się niezrozumiałe dla współczesnych Jezusowi Żydów. Dlaczego? Mam pewne podejrzenie. Myślę mianowicie, że na dramacie minięcia się z oczekiwanym i nierozpoznanym Mesjaszem, zaważyły nie tylko wpisane w żydowską świadomość koncepcje, Mesjasza Króla, Mesjasza Wodza – Wyzwoliciela, ale przede wszystkim niezrozumienie Słowa o zawartym w człowieku podobieństwie do Boga: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył”(Rdz 1,27). Skoro jako człowiek podobny jestem do Boga, to w Bogu mam szukać podobieństwa do siebie. Dramat: oczekiwali Boga „przykrojonego”, na swoja, ludzką miarę.

Nie rozpoznali w Janie znaku Boga, bo był zbyt nieludzki, przecież nie jadł, nie pił (zły duch go opętał); Syn Człowieczy je i pije (żarłok i pijak, a jeszcze rozmawia z grzesznikami), za mało święty, mniej święty niż ja, który gardzę grzesznikami, odcinam się od nich, żeby sobie kto czegoś złego nie pomyślał o mnie (por. Mt 11,17-19). Nie mogę oprzeć się smutnej refleksji, ze oto po dwóch tysiącach lat, Jan i Chrystus nie tylko niepokoją, ale także budzą w nas niekiedy faryzejskie zgorszenie.

Upływa czas, kolejny Adwent, kto wie czy nie ostatni... Prośmy usilnie Pana, aby odjął ślepotę od naszych oczu, od naszych serc (zwłaszcza od serc), abyśmy tak jak zadufani w sobie potomkowie Abrahama według ciała, nie rozminęli się z Oczekiwanym. Przemów do nas i zajaśniej nam Panie!...

„Przemówiłeś, zawołałeś i pokonałeś moją głuchotę. Zajaśniałeś, Twoje światło usunęło moją ślepotę. Zapachniałeś wokoło, poczułem i chłonę Ciebie. Raz zakosztowałem, a oto łaknę i pragnę; dotknąłeś, a oto płonę pragnieniem Twojego pokoju”(św. Augustyn Wyznania).

Kościół naucza:

W tym wysiłku adoracji tajemnicy Eucharystii, zawartym w perspektywie obrzędowej i estetycznej, w pewnym sensie « współzawodniczyli » chrześcijanie Zachodu i Wschodu. Jakże więc nie złożyć szczególnego dziękczynienia Panu za wkład, jaki do sztuki chrześcijańskiej wniosły wielkie dzieła architektoniczne i malarskie tradycji bizantyjskiej czy całego słowiańskiego regionu geograficznego i kulturowego? Na Wschodzie sztuka kościelna zachowała wyjątkowo silne poczucie tajemnicy, zachęcając artystów do podejmowania pracy twórczej nie tylko jako wyrazu ich talentu, ale jako „autentycznej służby wierze”. Wychodząc daleko poza zwyczajną biegłość techniczną, potrafili otworzyć się z uległością na tchnienie Ducha Świętego.

Splendor architektury i mozaik na chrześcijańskim Wschodzie i Zachodzie jest powszechnym dziedzictwem wierzących i niesie w sobie życzenie, powiedziałbym rękojmię, upragnionej pełni komunii w wierze i w celebracji. Zakłada to i wymaga, aby „Kościół był głęboko «eucharystyczny»” - jak na słynnej ikonie Trójcy Świętej Rublowa, na której dzielenie się tajemnicą Chrystusa włamanym chlebie jest jakby zanurzone w niezgłębionej jedności trzech Osób Boskich - czyniąc samego siebie «ikoną» Trójcy Świętej.
(Jan Paweł II, Ecclesia in Eucharistia 50)

Kościół modli się:

Święty, Święty, Święty Pan, Bóg potężny. Pełne są niebiosa i ziemia pochwał Jego (por. Iz 6,3) i substancji Jego bytu, i blasku Jego chwalebnego światła, jak pełne są mnie niebiosa i ziemia, mówi Pan. Święty jesteś, Boże, Ojcze prawdziwy, od którego bierze nazwę wszelkie ojcostwo na niebie i ziemi. Święty jesteś. Synu wieczny, przez którego wszystko się stało. Święty jesteś. Duchu Święty, początku, przez którego wszystko jest uświęcone.

Biada mi, biada mi, który popadłem w przerażenie, wszak jestem mężem o nieczystych wargach, mieszkam wśród skalanego ludu, a oczy moje oglądały Króla, Pana potężnego (Iz 6,5). Jak straszne jest dzisiaj to miejsce, ponieważ dzisiaj zobaczyłem oko w oko Pana i nie jest on niczym innym jak domem Bożym i bramą do nieba. A teraz niech będzie z nami Twoja łaskawość, Panie, oczyść nasze nieczystości, uświęć nasze wargi (por. Iz 6,6). Połącz, Panie, głosy naszej małości ze świętością serafinów i śpiewami archaniołów. Chwała za Twoje zmiłowania, ponieważ istoty ziemskie połączyłeś z duchowymi.
(Liturgia Wschodnia, Anafora Apostołów Addea i Mari)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Panie mój, jedyny Boże, „Deus meus et ognia”, obym nigdy nie szukał marności. ,,Vanitas vianitatum et omnia vaniitas.” Marnością i cieniem jest wszystko tu, na ziemi. Niechże niczemu tu nie oddaję mojego serca. Niechaj nic mnie nie odciągnie od Ciebie; o, zachowaj mnie dla siebie całkowicie i w pełni. Miej zawsze pod Boską pieczą Twoją to serce tak kruche i tę tak słabą głowę. Spraw, żebym szukał u Ciebie pociechy rano, w południe i wieczorem. Bądź moim światłem jasnym, w którym szukam drogi i pokoju. Niechże miłuję Ciebie, Panie Jezu, uczuciem czystym i uczuciem gorącym! Niech miłuję Ciebie taką żarliwością, tylko większą jeszcze, jaką ludzie z tego świata kochają istoty z tego świata. Niechże mam w miłości do Ciebie tę czułość i stałość, która tak wysoko jest ceniona wśród ludzi, gdy przedmiot miłości tylko z ziemi pochodzi. Obym przekonał się i odczuwał to zawsze, że Ty nawet spośród stworzeń, przeto kocham Cię szczególną miłością, jedną, jedyną, królującą miłością. Wszystko dokoła, Panie, szare będzie dla mnie i zamglone, skoro wpatrzyłem się w Ciebie. Nie ma na ziemi niczego, nawet wśród tych rzeczy, które w najbardziej naturalny sposób są mi drogie, co mógłbym kochać, jeśli to porównam z Tobą. I wolałbym raczej wszystko utracić niż Ciebie. Ty bowiem, Panie mój, jesteś moim najwyższym i jedynym władcą i moją miłością.
(J.H. Newman)

Sobota (II tydzień Adwentu)


Bóg poszukuje człowieka w człowieku (Syr 48,1–4.9–11; Ps 80; Mt 17,10–13)

Uczeni w Piśmie, jak oni lubili powoływać się na Słowo Pana, tak bardzo, że nawet nierozpoznanego w Jezusie Boga, chcieli nim pouczać. Ileż to razy rozmowy z Jezusem wyglądały mniej więcej tak: „Nauczycielu Mojżesz w Prawie kazał na tak i tak.... , a Ty co o tym sądzisz?” Rozmowy te, zwykle kończyły się konfuzją uczonych i dyskretnym, iście angielskim wymknięciem się... wciąż jednak po to, by przygotowywać dla Nauczyciela kolejna pułapkę ... i tak bez końca? Gdzie tkwi źródło ich porażek w niekończącym się sporze z Jezusem? Myślę, że w umysłowej płyciźnie, że w braku pracy nad dotarciem do najgłębszego sensu Bożego słowa, w złej woli mającej źródło w lęku przed utratą na rzecz Jezusa, swojej uprzywilejowanej pozycji nauczycieli Izraela. Uczeni w Piśmie nie potrafili uwolnić się od dosłowności, dla nich liczyła się litera i literalne rozumienie słów, które Bóg kierował do swojego ludu.

Słusznie spodziewali się przyjścia w czasach ostatecznych Eliasza, proroka, który mocą od Boga, potrafił przywracać religijno moralny porządek w narodzie zwodzonym pogańskie idee i ideologie. Mieli na to podstawę w Piśmie: „Jakże wsławiony jesteś, Eliaszu... O tobie napisano, żeś zachowany na czasy stosowne, by uśmierzyć gniew przed pomstą, by zwrócić serce ojca do syna, i pokolenia Jakuba odnowić” (Syr 48,4i10). Byli jednak tak przywiązani do wizji chwalebnego odejścia Proroka w ognistym wozie, że nie spostrzegli jak stanął pośród nich „prorok jak ogień, a słowo jego płonęło jak pochodnia” (Syr 48,1) ,w osobie Św. Jana Chrzciciela. Trudności w rozpoznaniu w nim Eliasza mieli także Apostołowie, w końcu dzieci swoich czasów, nauczani przez wspomnianych nauczycieli, ci jednak mieli szczęście być przy Chrystusie, Słowie Boga w jego najpełniejszym sensie i znaczeniu, tak, że poznali iż Pismo mówiło właśnie o Janie.

Historia jednak lubi się powtarzać i także nam, nasza niechęć do głębszej refleksji religijnej nad naszym tu i teraz, potrafi płatać nie lada figle. Nie zauważamy oto, że ludzie, których na naszej drodze stawia Bóg, bywają dla nas prorokami, znakami, zawsze wyzwaniami do odkrycia w nich przychodzącego ku nam Boga z jakimś konkretnym zadaniem. Jak Herod Jana lubimy ich słuchać, imponuje nam, że to nas Bóg nawiedza w nich niepokojem, który może przemienić nasze życie, dźwignąć je na wyższy, nadprzyrodzony poziom. W końcu jednak zapominamy ich słowa, przynosząc im ból i wstyd, że byliśmy ich słuchaczami (patrz Jan Paweł II). „Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał” (Mt 17,12).

Bóg nawiedza nas także w ludziach zwyczajnych, szerzej nieznanych, szczęśliwych i smutnych, pewnych swojej drogi i zagubionych, radosnych i uwikłanych w grzech, lęk... Wszyscy oni (Bóg w nich), czegoś od nas oczekują. Jedni chcą usłyszeć: twoje szczęście jest moim szczęściem, drudzy oczekują od nas zrozumienia, pociechy, dobrej rady, inni pragną, żeby ich pouczyć, przytulić, jeszcze inni, żeby być obok nich... tak po prostu, jak brat, siostra z odrobina ciepła.

To smutne, gdy w tych spotkaniach z nimi, oferujemy im ciągle mądrość źle zrozumianą, zgrabnie cytowaną z Pisma Świętego i Magisterium i nie stać nas ciągle na to, by dać im po prostu trochę siebie. Tak, w człowieku Bóg potrzebuje człowieka, czy nie o niego już niebawem zapyta w Betlejem?

Kościół naucza:

Czuję się zatem w obowiązku skierować gorący apel, ażeby podczas sprawowania Ofiary eucharystycznej normy liturgiczne były zachowywane z wielką wiernością. Są one konkretnym wyrazem autentycznej eklezjalności Eucharystii; takie jest ich najgłębsze znaczenie. Liturgia nie jest nigdy prywatną własnością kogokolwiek, ani celebransa, ani wspólnoty, w której jest sprawowana tajemnica. Apostoł Paweł był zmuszony skierować naglące słowa do wspólnoty w Koryncie z powodu poważnych uchybień w celebracji eucharystycznej, którą sprawowali podzieleni ("skísmata"), tworząc różne frakcje ("airéseis") (por. 1 Kor 11, 17-34). Również w naszych czasach posłuszeństwo normom liturgicznym powinno być na nowo odkryte i docenione jako odbicie i świadectwo Kościoła jednego i powszechnego, uobecnionego w każdej celebracji Eucharystii. Kapłan, który wiernie sprawuje Mszę św. według norm liturgicznych, oraz wspólnota, która się do nich dostosowuje, ukazują w sposób dyskretny, lecz wymowny swą miłość do Kościoła. Dla wzmocnienia tego głębokiego poczucia wartości norm liturgicznych poprosiłem odpowiednie dykasteria Kurii Rzymskiej o przygotowanie bardziej szczegółowego dokumentu, także z odniesieniami o charakterze prawnym na ten tak ważny temat. Nikomu nie można zezwolić na niedocenianie powierzonej nam tajemnicy: jest ona zbyt wielka, ażeby ktoś mógł pozwolić sobie na traktowanie jej wedle własnej oceny, która nie szanowałaby jej świętego charakteru i jej wymiaru powszechnego.
(Jan Paweł II, Ecclesia de Eucharistia 51)

Kościół modli się:

Bracia moi, módlcie się za mnie.

I z tymi mocami niebieskimi dzięki Tobie składamy, Panie, my także, słudzy Twoi pokorni, słabi i bezsilni, ponieważ okazałeś nam swoją wielką łaskawość, której nie można odpłacić. Ponieważ przywdziałeś nasze człowieczeństwo, by przez swą boskość dać nam życie, wywyższyłeś naszą niskość, podniosłeś nas z upadku, wskrzesiłeś naszą śmiertelność, darowałeś nasze winy, usprawiedliwiłeś nasze wykroczenie, oświeciłeś nasz rozum, potępiłeś, Panie Boże nasz, naszych przeciwników, a przez obfite zmiłowania Twojej łaskawości pozwoliłeś zatriumfować małości naszej słabej natury. A z powodu wszystkich Twoich pomocy i łask Twoich w stosunku do nas przynosimy Ci pieśń uwielbienia, cześć, wyznanie i pokłon, teraz i zawsze, i na wieki wieków.
(Liturgia Wschodnia, Anafora Apostołów Addea i Mari)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Boże mój, wiesz nieskończenie lepiej niż ja, jak słabo kocham Ciebie. W ogóle bym Ciebie nie kochał, gdyby nie łaska Twoja. To łaska Twoja otworzyła oczy mojego umysłu i umożliwiła, im widzenie Twojej chwały. To łaska Twoja dotknęła mego serca i poddała je wpływowi tego, co jest tak niezwykle piękne i jasne. Jakże to się może zdarzyć, żebym nie kochał Ciebie, Boże mój, jeśli nie przez jakąś straszliwą przewrotność, która przeszkodzi mi patrzeć na Ciebie? Boże mój, wszystko, co bliższe mi jest od Ciebie, rzeczy tej ziemi i rzeczy w bardziej naturalny sposób sprawiające mi przyjemność, na pewno będą przeszkadzać mojemu widzeniu Ciebie, jeśli mi łaska Twoja nie pomoże. Ustrzeż moje oczy, uszy i serce od jakiegokolwiek tego rodzaju nieszczęsnego jarzma. Rozerwij moje więzy - podnieś serce moje. Niech cała moja istota skupiona będzie na Tobie. Niechże nigdy nie utracę widzenia Ciebie; a podczas kiedy się w Ciebie wpatruję, niech moja miłość do Ciebie wzrasta z każdym dniem.
(J.H. Newman)

III niedziela Adwentu


Iść w ślady Jana Chrzciciela (Iz 35,1–6a; Ps 146; Jk 5,7–10; Mt 11,2–11)

Chciałbym być podobny do Jana Chrzciciela. Podobnie jak on ubogi w środkach, podobnie jak on pokorny i podobnie jak on bezkompromisowy. Choć nie zaliczał się do wielkich tego świata, ciągnęły do niego tłumy. A on, tak prawdziwy w swoim posłannictwie, pokazywał im Tego, który szedł za nim. Powiedział kiedyś na wodami Jordanu: „Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała”. A później wskazał Go swoim uczniom mówiąc: „Oto Baranek Boży”. I nie zatrzymywał przy sobie tych, którzy opuścili go dla Najważniejszego, dla Jezusa Chrystusa. Bo przecież pamiętał, że trzeba, aby Syn Boży został wywyższony, a on odsunął się na bok. Czy doszło do Niego, że Ten, któremu przygotował drogę, uznał go za największego spośród ludzi? Nie wiem. Ale jestem pewien, że nawet wtedy nie groziła mu pycha.

Jan wiedział, jak wielki jest ten, który szedł za nim. Od zarania dziejów człowiek wygnany z raju żył dręczony bólem, niesprawiedliwością i utrudzony mozolną pracą dla utrzymania się przy życiu; świadom, że wysiłki te nie zmienią jego przeznaczenia: powrotu do ziemi, z której niegdyś Bóg go stworzył. Czy można było oczekiwać, że spełnią się słowa Bożej zapowiedzi, że przyjdzie potomek niewiasty, który zmiażdży głowę węża? Czy można było oczekiwać spełnienia zapowiedzi proroków, że „przejrzą oczy niewidomych i uszy głuchych się otworzą”, chromi zaczną chodzić a niemi mówić? A jednak wszystko to zaczynało się jakby spełniać. Co więcej, oczyszczenia zaczęli doznawać trędowaci, zmartwychwstawać zaczęli umarli, a ubogim i uciśnionym na tej ziemi zaczęto głosić Dobrą Nowinę o ich zbawieniu. Cóż znaczy uwięzienie, gdy zaczyna się spełniać największe marzenie ludzkości? Przez cuda Jezusa błyska nadzieja, że życie na tym świecie nie musi być dla człowieka przepełnione bólem. A Jego nauczanie sprawia, że nawet twarde ludzkie serca doznają przemiany. Czyż nie daje to rozsądnej nadziei, że nadeszły dla ludzi czasy powrotu do utraconego raju?

Od tamtych wydarzeń minęło dwa tysiące lat. Ciągle jeszcze żyjemy w świecie dalekim od doskonałości. Ale wiem, że Jezus umierając odkupił nasze grzechy, a zmartwychwstając przywrócił nam życie. Czekam. I choć powtórne przyjście naszego Pana wydaje się opóźniać, to wiem, że ten dzień, w którym raz na zawsze zniknie z ziemi wszelkie zło, na pewno nadejdzie. Zmarli zmartwychwstaną, chorzy zostaną uzdrowieni, zniknie strach, niesprawiedliwość i wszelkie zło. Jeśli o coś się boję, to tylko o to, na ile uda się nam wykorzenić zło z nas samych. Jest nad czym pracować. Tyle grzechu jest we mnie, tyle wokół mnie zranionych, a przez to nieumiejących kochać serc. Zadanie tak wielkie, a my tak małoduszni. Tyle pracy, a tak mało robotników. Czy damy radę? Dlatego proszę dziś Boga, aby dał mi pokorę, odwagę i bezkompromisowość Jana Chrzciciela.

Kościół naucza:

Ta perspektywa chrystocentryczna pozwala zrozumieć inne jeszcze znaczenie symboliczne, jakie refleksja chrześcijańska i praktyka duszpasterska wiąże z dniem Pańskim. Idąc bowiem za trafną intuicją duszpasterską Kościół nadał chrześcijański sens określeniu «dzień słońca», używanemu przez Rzymian na oznaczenie niedzieli i do dziś obecnemu w niektórych językach europejskich; w ten sposób chronił wiernych przed niebezpiecznym wpływem kultów oddających boską cześć słońcu oraz sprawiał, że celebracja tego dnia zwracała się ku Chrystusowi jako prawdziwemu «słońcu» ludzkości. Św. Justyn, pisząc do pogan, posługuje się tym potocznie stosowanym określeniem, aby zaznaczyć, że chrześcijanie gromadzili się «w dniu zwanym dniem słońca», ale wyrażenie to nabiera już dla chrześcijan nowego znaczenia, w pełni ewangelicznego. Chrystus jest bowiem światłością świata (por. J 9,5; por. także 1,4-5.9), a dzień upamiętniający Jego zmartwychwstanie jest - w rytmie tygodnia wyznaczającym upływ czasu - niegasnącym odblaskiem objawienia Jego chwały. Motyw niedzieli jako dnia rozjaśnionego triumfem Chrystusa zmartwychwstałego znajduje miejsce w Liturgii Godzin, a w liturgiach wschodnich zostaje szczególnie podkreślony w czuwaniu nocnym poprzedzającym i wprowadzającym w niedzielę. Gromadząc się w tym dniu. Kościół z pokolenia na pokolenie doświadcza zdumienia Zachariasza, gdy wpatruje się w Chrystusa, ogłaszając Go jako «Wschodzące Słońce, [które] nas nawiedzi, by zajaśnieć tym, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają» (por. Łk 1,78-79), i zaznaje tej samej radości, z jaką starzec Symeon wziął w ramiona Boże Dziecię, które przyszło jako «światło na oświecenie pogan» (Łk 2,32).
(Jan Paweł II, Dies Domini 27)

Kościół modli się:

Nowo ochrzczony (por. l Tm 3,6) wyznaje wiarę w ten sposób:
„Wierzę w Boga Ojca wszechmogącego
i w Syna Jego Jednorodzonego,
naszego Pana Jezusa Chrystusa,
i w Ducha Świętego,
w zmartwychwstanie ciała
i w święty Kościół powszechny”.
(Wyznanie wiary neofity, papirus II/III w.)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Ty, Boże, masz prawa do mnie i jestem całkowicie Twój. Tyś jest wszechmocnym Stwórcą, a ja jestem Twoim dziełem. Jestem dziełem Twoich rąk i Ty jesteś moim właścicielem. Tak samo mógłby topór albo młot wynosić się przeciw temu, kto go uczynił, jak ja przeciw Tobie. Niczego nie jesteś mi winien; nie mam żadnych praw wobec Ciebie, mam tylko obowiązki. Od Ciebie zależy moje życie, zdrowie i wszelka pomyślność w każdym momencie. Nie mam większej mocy rozporządzania moim życiem niż topór czy młot. Zależę ód Ciebie znacznie pełniej, niż jakakolwiek rzecz tu na ziemi zależy od swego właściciela i pana. Od ojca nie zależy dalsze trwanie życia syna; materia, z której wykonano topór, istniała już przedtem. Ale ja całkowicie zależę od Ciebie; jeśli zabierzesz mi swoje tchnienie choćby na chwilę, umieram. Jestem całkowicie i w pełni Twoją własnością i Twoim dziełem i jedynym moim obowiązkiem jest służyć Tobie.
(J.H. Newman)

Poniedziałek (III tydzień Adwentu)


Zarozumiałość przed Bogiem (Lb 24,2-7.15-17a; Ps 25; Mt 21,23-27)

Mam swoją hierarchię wartości i zasady. Wydają mi się one najlepsze i niechętnie przyznaję komuś prawo do poprawiania mnie. Częściej domagam się, by inni tłumaczyli się przede mną. Przecież to zrozumiałe: mam zawsze rację, a ci, którzy myślą inaczej mogą tylko błądzić. Czasami tylko nie zauważam, że tę samą zasadę stosuję do Boga.

Ja też zadaję Mu pytanie: „Jakim prawem to czynisz?” Dlaczego nie chronisz ludzi przed złem, dlaczego pozwalasz, by dobry człowiek stracił pracę, dlaczego nie reagujesz, gdy ktoś pijany wsiada do samochodu? Dlaczego pozwalasz ludziom ulegać wypadkom, chorować i umierać? Dlaczego stawiasz nam tak wielkie wymagania nie pozwalając od czasu do czasu dobrze się pobawić przy alkoholu czy narkotykach, dlaczego zakazujesz cudzych żon i czemu skazujesz młode dziewczyny na zostanie matkami nie pozwalając usunąć „problemu”?

A kiedy On zadaje mi najprostsze pytanie, wolę udawać, że nie rozumiem, o co chodzi. Kiedy pyta, dlaczego nie chciałem spotkać się z Nim w kościele, zaczynam wykręcać się brakiem czasu albo tłumaczę, że wolę modlić się na łonie przyrody (bo do lasu mam znacznie dalej niż do kościoła). Kiedy pyta, czemu w niedzielę zamiast odpoczywać wybrałem się na zakupy, udaję zdziwionego, że jeszcze nie zauważył jaka to dla mnie przyjemność. A kiedy przypomni mi, że o biednych trzeba troszczyć się nie tylko słowem,ale i czynem, wolę udawać, że nie dosłyszałem tej uwagi.

Dzisiaj już wiem, dlaczego tak często na moje pytania nie odpowiada. Skoro nie chcę stanąć w prawdzie, nie umiem nawet przed Nim przyznać się do błędu, a śmiem stawiać Mu warunki, nie będę w stanie Jego odpowiedzi przyjąć...

Kościół naucza:

Niedziela jest dniem światłości, można więc nazwać ją także dniem «ognia», nawiązując do Ducha Świętego. Światłość Chrystusa jest bowiem głęboko związana z «ogniem» Ducha, a obydwa te obrazy wskazują na sens chrześcijańskiej niedzieli. „Ukazując się Apostołom wieczorem w dniu Paschy, Jezus tchnął na nich i powiedział: «Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane» (J 20,22-23). To tchnienie Ducha Świętego było wielkim darem, jaki Zmartwychwstały ofiarował swoim uczniom w wieczór niedzieli paschalnej. Również w niedzielę, pięćdziesiąt dni po zmartwychwstaniu, Duch zstąpił z mocą - niczym «uderzenie gwałtownego wichru» i w postaci «języków ognia» (por. Dz 2,2-3) - na Apostołów zgromadzonych razem z Maryją. Pięćdziesiątnica jest nie tylko wydarzeniem, które dało początek istnieniu Kościoła, ale tajemnicą, która nieustannie go ożywia. Chociaż liturgia świętuje w szczególny sposób to wydarzenie podczas dorocznej uroczystości, która kończy « wielką niedzielę », jest ono wpisane - właśnie ze względu na swą ścisłą więź z tajemnicą paschalną - także w głębokie znaczenie każdej niedzieli, «Pascha tygodnia» staje się więc w pewien sposób «Pięćdziesiątnica tygodnia», w której chrześcijanie wciąż na nowo przeżywają radosne spotkanie Apostołów ze Zmartwychwstałym, a On ożywia ich tchnieniem swego Ducha.
(Jan Paweł II, Dies Domini 28)

Kościół modli się:

Uwielbiam, Panie, Twoją dobroć i dzięki składam Twojemu miłosierdziu, że mnie, choć niegodnemu z powodu moich grzechów, kazałeś przystąpić do Ciebie w Twojej łaskawości i postawiłeś jakby sługę i pośrednika tych chwalebnych i świętych tajemnic. Proszę Ciebie i błagam Twój majestat, by były [sprawowane] za pokój i bezpieczeństwo świata, za zachowanie Kościoła Twego świętego, za szerzenie się prawdziwej wiary, za wywyższenie sprawiedliwych, za usprawiedliwienie grzeszników, za przyjęcie pokutujących, za znalezienie błądzących, za wytrwałość sprawiedliwych, za powrót nieobecnych, za wzmocnienie słabych, za pokrzepienie udręczonych, za pocieszenie strapionych, za uleczenie chorych, za utrzymanie ubogich, za dobre wspomnienie zmarłych. I uczyń, Panie, wszystkim to, co im pomaga, a co twa władza zarządzi.

Tak, Panie, Boże mocy, niech będzie przyjęta na wysokości ta ofiara z rąk Twego grzesznego i winnego sługi, jak [została przyjęta] ofiara Abla na polu (por. Rdz 4,4), Noego w arce (por. Rdz 8,20-22), Abrahama przy ofiarowaniu własnego syna (por. Rdz 22,16), Eliasza na górze Horeb (por. l Krl 18,31-38), wdowy przy skarbonie (por. Mk 12,42-44), apostołów w wieczerniku, z ofiarą świętych i sprawiedliwych ojców, którzy z pokolenia w pokolenie składali swoje ofiary.
(Liturgia Wschodnia, Anafora Apostołów Addea i Mari)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Boże mój, wyznaję, iż dotychczas ani trochę o tym nie pamiętałem i że nadal ciągle o tym zapominam! Wiele razy postępowałem tak, jakbym był panem samego siebie, i buntowniczo odwracałem się od Ciebie. Działałem według mojego, a nie według Twojego upodobania. I tak twardą opancerzyłem się skorupą, że już nie odczuwam tak, jak powinienem, jak wielkim to jest złem. Przestałem rozumieć, jak straszny to jest grzech - nie nienawidzę go i nie lękam się tak, jak powinienem. Nie budzi on we mnie zgrozy ani wstrętu. Nie odwracam się od niego z oburzeniem, jako od zniewagi wyrządzanej Tobie, ale igram nim i nawet jeśli nie popełniam ciężkich grzechów, nie mam wielkich oporów przeciw popełnianiu grzechów drobnych, jeśli nie Szeregiem zniewag, małych albo wielkich, wobec Ciebie! O, jakże wielkie dotychczas popełniłem przeciw Tobie grzechy i jak nieustannie grzeszę w drobniejszych sprawach] Boże mój, co stanie się ze mną? Cóż będzie ze mną w przyszłym życiu, jeśli mam być teraz zostawiony samemu sobie? Mogę tylko przyjść pokornie do Tego, którego tak ciężko obrażałem i znieważałem, i błagać Go, aby mi darował obciążający mnie dług. Panie Jezu, Twoja miłość do mnie tak jest wielka, że sprowadziła Cię z nieba, abyś mnie zbawił; otwórz mi oczy. Panie umiłowany, na mój grzech, na jego ohydę, naucz mnie, jak mam naprawdę za niego żałować, i przebacz mi w wielkim miłosierdziu Twoim!
(J.H. Newman)

Wtorek (III tydzień Adwentu)


Wypełniać wolę Boga (So 3,1-2.9-13; Ps 34; Mt 21,28-32)

Kiedyś przypominałem bardziej pierwszego z braci z dzisiejszej Ewangelii. W pierwszej chwili, na głos Bożego wezwania gotów byłem zrobić wszystko. Choćby była to rzecz najtrudniejsza. Gnany entuzjazmem myślałem, że zdobędę cały świat. Jednak ten zapał prędko mijał. Cofałem się przed trudem. Wielkim, uciążliwym, długotrwałym. Moje „tak” zamieniałem niespostrzeżenie w „nie”...

Dziś zastanawiam się, czy dorosłem już do postawy drugiego z braci. Ciągle jest mi trudno pełnić czyjąś, nie swoją wolę. Lecz skoro tyle razy zawiodłem czas najwyższy, abym w końcu zaczął swego Ojca szanować. Wiem, że nie będzie łatwo. Praca w winnicy, choć nieporównywalna z pracą w kamieniołomach, wymaga jednak sporego wysiłku. Nie wiem, czy starczy mi wytrwałości. Ale jeśli nie spróbuję, zawsze pozostanę lekkoduchem i nicponiem, niezdolnym do otrzymania dziedzictwa Ojca. Trzeba tylko, abym wespół z nawróconymi celnikami i nierządnicami moje „nie” zamienił w „tak”.

Kościół naucza:

Wszystkie te wymiary niedzieli, stanowiące o jej szczególnym charakterze, sprawiają, że jest ona w pełnym tego słowa znaczeniu dniem wiary. W nim to za sprawą Ducha Świętego, żywej «pamięci» Kościoła (por. J 14,26), każdy z .uczniów Chrystusa na nowo przeżywa w swoim «dzisiaj» pierwsze objawienie się Zmartwychwstałego. Stając przed Nim w niedzielnym zgromadzeniu, wierni słyszą wezwanie skierowane niegdyś do apostoła Tomasza: «Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż [ją] do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym!» (J 20,27). Tak, niedziela jest dniem wiary. Podkreśla to fakt, że podczas niedzielnej liturgii eucharystycznej, podobnie zresztą jak w uroczystości liturgiczne, odmawia się wyznanie wiary. Credo, recytowane lub śpiewane, uwypukla charakter chrzcielny i paschalny niedzieli, czyniąc z niej dzień, w którym człowiek ochrzczony w szczególny sposób odnawia postanowienie wierności Chrystusowi i Jego Ewangelii i z nową mocą uświadamia sobie przyrzeczenia chrzcielne. Przyjmując słowo i spożywając Ciało Pańskie patrzy jakby w oczy samemu zmartwychwstałemu Jezusowi, obecnemu w «świętych znakach», i razem z apostołem Tomaszem wyznaje: «Pan mój i Bóg mój!» (J 20,28).
(Jan Paweł II, Dies Domini 29)

Kościół modli się:

Tak, Panie i Boże nasz, niech będzie przyjęta ta ofiara za cały święty, katolicki Kościół, żeby był umocniony i zachowany bez wstrząsu, za kapłanów, królów i rządców, by byli utwierdzeni w pokoju z Kościołami i spokoju narodów, i za ubogich, potrzebujących, udręczonych, smucących się, smutnych i strapionych, za wszystkich zmarłych, którzy zostali oddzieleni i od nas odeszli, i za wszystkich, którzy stoją przed Twoim świętym ołtarzem i zanoszą modły za pośrednictwem mnie grzesznego; wysłuchaj ich błagania, odpuść ich winy i daruj ich grzechy. I [niech będzie przyjęta] za ten kraj i jego mieszkańców, za to miasto i jego mieszkańców; otocz je. Panie, murem mocnym i oddal od niego, z Twojej łaski, głód, epidemię, szarańczę, bruchus, świerszcza. Niech nie panuje nad nami nieprzyjaciel nasz i niech nie naigrawa się z nas nasz przeciwnik. I [niech będzie przyjęta] za N i N.

Tak, Panie i Boże nasz, według miłosierdzia Twego i mnóstwa Twojej życzliwości postępuj z Twoim ludem i moją nicością i nie według moich grzechów i nieprawości moich, lecz byśmy zasłużyli, ja i oni, na przebaczenie win i odpuszczenie grzechów przez to święte Ciało Twoje, które z wiarą w Jego prawdziwość spożywamy przez łaskę, która od Ciebie pochodzi. Amen.
(Liturgia Wschodnia, Liturgia Apostołów Addea i Mari)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Błagam Cię, drogi Zbawco, abyś mnie odzyskał! Tylko łaska Twoja może to uczynić. Nie mogę zbawić siebie sam. Nie mogę odzyskać mojej straconej ziemi. Bez Ciebie nie potrafię nawet zwrócić się ku Tobie, nie mogę podobać się Tobie ani ocalić mojej duszy. Będę szedł od złego do gorszego, zupełnie odpadnę od Ciebie, całkowicie opancerzę się w moim zaniedbaniu obowiązku, jeśli będę polegać tylko na własnych siłach. Siebie samego zamiast Ciebie uczynię ośrodkiem mojego życia. Jakiegoś bożka, przeze mnie samego wytworzonego, będę wielbił zamiast Ciebie, jedynego prawdziwego Boga i mojego Stwórcy, jeśli Ty mnie łaską Twoją od tego nie powstrzymasz. Wysłuchaj mnie, Panie umiłowany! Dostatecznie długo żyłem w tym nieokreślonym, chwiejnym, nie mogącym mnie zadowolić stanie ducha. Pragnę przestać grzeszyć. Bądź łaskawy dla mnie i uczyń mnie zdolnym do stania się tym, czym - jak przecież wiem - powinienem być.
(J.H. Newman)

Środa (III tydzień Adwentu)


Czy mamy oczekiwać innego? (Iz 45,6b-8.18.21b-25; Ps 85; Łk 7,18b-23)

Dzisiejszy świat zadaje Jezusowi podobne pytanie, co wysłannicy Jana Chrzciciela: czy Ty jesteś Tym, który miał przyjść, czy mamy oczekiwać innego? Jest tyle starych i uznanych religii. Także współcześnie pojawia się wielu proroków, wybawców, zwiastunów nowej, szczęśliwej ery. Dlaczego mam wierzyć akurat Chrystusowi? Czy Jezus z Nazaretu rzeczywiście był tym, za kogo się podawał? Czy nie czas odkryć jakąś nową, wielką prawdę?

Wczytuję się w to, co Jezus powiedział wysłannikom Jana: „Niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają”. Założyciele innych religii pociągnęli za sobą tłumy, ale żaden z nich nie uleczył tylu chorych, nie nakarmił w cudowny sposób tylu głodnych, z tylu opętanych nie wypędził złych duchów. No i żaden z nich nie pokonał śmierci. Wiem, że to prawda, bo świadkowie tamtych wydarzeń za Jezusa oddali swoje życie.

Jeśli więc jest ktoś, kto może moje ziemskie pielgrzymowanie zamienić na życie wieczne, to tylko On. Ufam Mu. I dziś na nowo powierzam Mu swoje losy...

Kościół naucza:

Wszystko to pozwala zrozumieć, dlaczego w obliczu trudności, jakie stwarza nasza epoka, należy chronić tożsamość tego dnia, a nade wszystko głęboko ją przeżywać. Jeden ze wschodnich autorów, żyjący na początku III stulecia, odnotowuje, że już wówczas we wszystkich regionach wierni regularnie świętowali niedzielę. Praktyka ukształtowana spontanicznie stała się potem regułą zatwierdzoną przez prawo: dzień Pański wyznaczał rytm całej dwutysiącletniej historii Kościoła. Czyż jest do pomyślenia, by nie odmierzał także jego przyszłości? Kościół z pewnością potrafi zrozumieć problemy, jakie w naszych czasach mogą utrudniać zachowywanie obowiązku niedzielnego, i jest po macierzyńsku wrażliwy na los każdego ze swoich dzieci. Za swoje szczególne zadanie uważa podjęcie nowych wysiłków na polu katechezy i duszpasterstwa, aby w normalnych warunkach życiowych żadne z nich nie było pozbawione dostępu do tego źródła obfitych łask, jakim jest świętowanie dnia Pańskiego. W tym właśnie duchu Sobór Watykański II wypowiedział się na temat możliwości reformy kalendarza kościelnego w związku ze zmianami w kalendarzach cywilnych, stwierdzając, że Kościół «nie sprzeciwia się tym tylko rozmaitym systemom, (...) które zachowują i zabezpieczają siedmiodniowy tydzień z niedzielą». U progu trzeciego tysiąclecia świętowanie chrześcijańskiej niedzieli - ze względu na zawarte w niej znaczenia i wymiary, powiązane z podstawowymi prawdami wiary - pozostaje kluczowym elementem chrześcijańskiej tożsamości.
(Jan Paweł II, Dies Domini 30)

Kościół modli się:

Ty, Panie, przez liczne i niewypowiedziane zmiłowania Twoje spraw, by dobre i miłe było wspominanie wszystkich prawych i sprawiedliwych ojców, którzy znaleźli łaskę wobec Ciebie, przy pamiątce Ciała i Krwi Chrystusa Twego, które ofiarujemy Tobie na Twoim ołtarzu czystym i świętym, jak nas pouczyłeś. I użycz nam spokoju i pokoju Twego po wszystkie dni życia.

Tak, Panie, Boże nasz, użycz nam spokoju i pokoju Twego po wszystkie dni życia, by wszyscy mieszkańcy Ziemi poznali, że Ty jesteś Bogiem Ojcem prawdziwym i jedynym, i że Ty posłałeś Pana naszego Jezusa Chrystusa Syna Twego i Umiłowanego Twego. A sam Pan i Bóg nasz przyszedł i pouczył w swojej dającej życie Ewangelii o wszelkiej czystości i świętości proroków, apostołów, męczenników, wyznawców, biskupów, doktorów, kapłanów, diakonów i wszystkich synów świętego Kościoła katolickiego, którzy zostali przypieczętowani życiodajnym znakiem świętego chrztu. I my także, Panie (powtarza trzy razy), mali słudzy Twoi, ułomni i słabi, którzy otrzymaliśmy z radością symbol pochodzący od Ciebie, zgromadziliśmy się w imię Twoje i stoimy przed Tobą w tym czasie, radując się, chwaląc, wynosząc, wspominając i sprawując to wielkie, straszliwe, święte, ożywcze i boskie misterium męki, śmierci, pogrzebu i zmartwychwstania Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa.
(Liturgia Wschodnia, Anafora Apostołów Addea i Mari)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Uwielbiam Ciebie, Panie Boże mój, z najgłębszą czcią dla męki Twojej i ukrzyżowania w ofierze za nasze grzechy. Bezgrzeszna dusza Twoja musiała znieść niewysłowione cierpienia. Niewinne ciało Twoje zostało wystawione na ohydne tortury - i wielkiego bólu, i hańby. Obnażono Cię i okrutnie wychłostano, święte Twoje ciało szamotało się pod ciężkimi ciosami bicza jak drzewa w wichrze. Tak umęczony, przybity zostałeś do krzyża, nagi, jako widowisko dla wszystkich, aby widzieli, jak drżysz, jak umierasz. Co w tym się kryje, Boże wszechmocny! Jakaż tu rozwiera się otchłań, której zgłębić nie możemy! Boże mój, wiem przecież, że mogłeś zbawić nas jednym słowem Twoim, bez narażania się na cierpienia, ale wolałeś nas wykupić ceną krwi Twojej. Patrzę na Ciebie, Ofiarę wydźwigniętą na Kalwarii, i wiem, i wyznaję, że ta śmierć Twoja była przebłaganiem za grzechy całego świata. Wierzę i wiem, że tylko Ty mogłeś złożyć odpowiednie zadośćuczynienie; bo to' Boska natura Twoja nadała wartość Twoim cierpieniom. Zamiast więc tego, żebym zginął tak, jak zasługuję, Ty zostałeś przybity do drewna i umarłeś.
(J.H. Newman)

Czwartek (III tydzień Adwentu)


Nie udaremniać Bożych zamiarów wobec siebie (Iz 54,1-10; Ps 30; Łk 7,24-30)

Ilekroć czytałem o Bogu na kartach Biblii, tylekroć odkrywałem, że jest dobry. Nie chce niczyjego nieszczęścia. Choć wymagający, czasem surowy, prowadzi ludzi ku życiu wiecznemu. Każdego kocha i nikt nie jest dla niego stracony. A jednak czasami, jak szatan w raju, ludzie oskarżają Go, że Jego intencje nie są do końca czyste. Że przecież mógłby łatwiej i prościej prowadzić ku sobie, a już na pewno nie musiałby skazywać na wieczne potępienie.

Ostatnie zdanie dzisiejszej Ewangelii pozwala mi jednak na nowo zadumać się nad tajemnicą ludzkiej wolności. Paradoksalnie brzmią słowa: „Faryzeusze zaś i uczeni w Prawie udaremnili zamiar Boży względem siebie, nie przyjmując chrztu od niego” (Jana). Jakże niesłychanie wielki to dar, przez który człowiek może udaremnić zamiary samego Boga! Jak bardzo nas Bóg szanuje! Choć mógłby złamać opór, czeka na nasze „tak”. By ludzi do siebie doprowadzić, zmuszony jest prowadzić ich czasami drogami trudnych doświadczeń, narażając się na zarzuty o brak sprawiedliwości czy litości. A wszystko dlatego, że tak bardzo serio traktuje naszą wolność.

Zdumiony autentycznością Bożej miłości wiem, że nie powinienem ciągle wystawiać jej na próbę. Z celnikami chcę przyznać Mu słuszność i wejść na drogę nawrócenia...

Kościół naucza:

W zgromadzeniu niedzielnym najpełniej urzeczywistnia się jedność: w nim bowiem sprawowane jest sacramentiim unitatis, które stanowi istotny element natury Kościoła - ludu zgromadzonego «przez jedność» i «w jedności» Ojca, Syna i Ducha Świętego. Chrześcijańskie rodziny znajdują w nim jeden z najbardziej wyrazistych znaków swej tożsamości i «posługi» jako «kościoły domowe», gdy rodzice przystępują wraz z dziećmi do jednego stołu słowa i Chleba życia. (...)

Jest też naturalne, że podczas niedzielnych Mszy sprawowanych w parafii - jako «wspólnocie eucharystycznej» - spotykają się różne grupy, ruchy, stowarzyszenia, a także małe wspólnoty zakonne istniejące na jej terenie. Mogą wówczas doświadczyć tego, co stanowi o ich głębokiej wspólnocie, niezależnie od właściwej im duchowości, którą mają prawo odróżniać się od innych, zgodnie z rozeznaniem władz kościelnych.
(Jan Paweł II, Dies Domini 36)

Kościół modli się:

D. W milczeniu i bojaźni trwajcie i módlcie się. Pan z nami.

K. I niech przybędzie, Panie, Duch Twój Święty i spocznie na tej ofierze sług Twoich, i błogosławi ją, i uświęca, by stała się dla nas, Panie, przebłaganiem za winy i odpuszczeniem grzechów, i wielką nadzieją powstania z martwych, i życiem nowym w królestwie niebieskim ze wszystkimi, którzy znaleźli łaskę przed Tobą.

A z powodu całego Twego zbawczego, wielkiego i cudownego, w stosunku do nas planu, składamy Ci dzięki i wychwalamy Cię bez końca w Kościele Twoim, odkupionym przez cenną krew Chrystusa.
(Liturgia Wschodnia, Anafora Apostołów Addea i Mari)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Taka ofiara nie mogła ulec zapomnieniu. Nie miała i nie mogła być zwyczajnym wypadkiem w dziejach świata, który by dokonał się i skończył, aby trwać tylko w niejasnych, trudnych do rozpoznania skutkach. Jeśli wielkie to wydarzenie było tym, czym wierzymy, że było, czym wiemy, że było, musi ono pozostawać aktualne, chociaż minione; musi być trwałym faktem dla wszystkich czasów. Możemy to zrozumieć, jeśli tylko pilnie się nad tym zastanowimy; kiedy więc słyszymy, o Panie, że chociaż odszedłeś do nieba w chwale, ciągle odnawiasz i uwieczniasz ofiarę Twoją aż do końca wszechrzeczy, wieść ta nie tylko wzrusza nas i raduje, dając świadectwo dobroci Pana naszego i Zbawcy, ale spotyka się z pełnym przyświadczeniem i aprobatą naszego rozumu. Chociaż ani nie moglibyśmy, ani nawet nie ośmielilibyśmy się oczekiwać tak zdumiewającej nauki, jednak uwielbiamy ją, gdy została nam oznajmiona, właśnie za to, że tak dobrze odpowiada Twojej doskonałości, jak i za to, że świadczy o nieskończonej dobroci dla nas. Tak, Panie mój, chociaż opuściłeś świat, każdego dnia ofiarowywany jesteś we mszy, i chociaż nie możesz podlegać bólowi i śmierci, jednak poddajesz się niegodnemu traktowaniu i ograniczeniom, aby do końca wypełnić Twoje miłosierdzie dla nas. Codziennie uniżasz się; będąc bowiem nieskończony, nie możesz zakończyć Twego upokorzenia, dopóki istnieją ci, dla których poddałeś się mu. Pozostajesz więc Kapłanem na zawsze.
(J.H. Newman)

Piątek 17 grudnia 2004 (III tydzień Adwentu)


W szkole pokory (Rdz 49,2.8-10; Ps 72; Mt 1,1-17)

Dziś razem w z Kościołem wkroczyłem w drugą część Adwentu, przygotowującą mnie do obchodów pamiątki Bożego Narodzenia. A liturgia słowa pokazuje mi, że w Jezusie spełniają się prorockie zapowiedzi o Mesjaszu z pokolenia Judy i potomku króla Dawida. Przyzwyczajony jestem widzieć w Jezusie Boga. Dziś jakby pełniej widzę Jego człowieczeństwo. I w zadumie kontempluję wielkość Boga, który dla człowieka w historię człowieka zechciał się wpisać.

Pycha, jeden z grzechów głównych, jest nazywana korzeniem wszelkiego zła. Rzeczywiście, czasami ze wstydem patrzę na ludzi – zdawałoby się - naprawdę wielkich, którzy trwonią tę wielkość w niezrozumiałych sporach, unoszeniu się dumą, w zazdrosnej ambicji czy przyziemnej złośliwości. Wiem, że wszyscy jesteśmy słabi. Wiem też, że nie mogę się stawiać w roli ich sędziego. Ale boję się, że mogę być do nich podobny. Dlatego wdzięczny jestem Kościołowi, że przypomina mi dziś prawdę o pokorze Bożego Syna. Bo bycie zapowiadanym Mesjaszem dla człowieka byłoby ogromnym wyróżnieniem. Ale dla Boga to żaden zaszczyt.

Ten, którego nie mogą objąć niebiosa, zdecydował się wkroczyć jako człowiek w ludzką historię. Dlatego i ja nie muszę szukać swojej wielkości poza wielką służbą dla dobra człowieka.

Kościół naucza:

Odpoczynek niedzielny pozwala sprowadzić do właściwych proporcji codzienne troski i zajęcia: rzeczy materialne, o które tak bardzo zabiegamy, ustępują miejsca wartościom duchowym; osoby, wśród których żyjemy, odzyskują prawdziwe oblicze, gdy się z nimi spotykamy i nawiązujemy spokojną rozmowę. Możemy także odkryć na nowo i zachwycić się głęboko pięknem przyrody, zbyt często niszczonym przez ludzką żądzę panowania, która zwraca się przeciw samemu człowiekowi. Jako dzień, w którym człowiek zachowuje pokój z Bogiem, z samym sobą i z bliźnimi, niedziela staje się także momentem, kiedy, ogarniając odnowionym spojrzeniem cuda przyrody daje się on porwać tej wspaniałej i tajemniczej harmonii, która - mówiąc słowami św. Ambrożego - «na mocy nienaruszalnego prawa zgody i miłości» łączy różne elementy kosmosu «więzią jedności i pokoju». Człowiek głębiej sobie wówczas uświadamia, że - jak pisze Apostoł - «wszystko, co Bóg stworzył, jest dobre, i niczego, co jest spożywane z dziękczynieniem, nie należy odrzucać. Staje się bowiem poświęcone przez słowo Boże i przez modlitwę» (1 Tm 4,4-5). Jeśli zatem po sześciu dniach pracy - które w rzeczywistości zostały już w wielu przypadkach ograniczone do pięciu - człowiek poszukuje czasu, aby się odprężyć i bardziej zatroszczyć o inne aspekty swego życia, to wynika to z autentycznej potrzeby, całkowicie zgodnej z wizją nakreśloną przez orędzie ewangeliczne. Chrześcijanin winien zatem zaspokajać tę potrzebę, łącząc to z indywidualnymi i wspólnotowymi formami przeżywania wiary, która objawia się w obchodzeniu i świętowaniu dnia Pańskiego.
(Jan Paweł II, Dies Domini 67)

Kościół modli się:

Dzięki Ci składamy, Boże, przez umiłowanego Sługę Twego Jezusa Chrystusa, którego zesłałeś nam w tych ostatnich czasach jako zbawiciela i odkupiciela, i zwiastuna Twojej woli. On jest Twoim nierozdzielnym Słowem, przez Niego wszystko uczyniłeś, a gdy się Tobie spodobało, zesłałeś z nieba do łona dziewicy; On to, gdy został poczęty, przyjął ciało i objawił się jako Twój Syn, urodzony z Ducha Świętego i Dziewicy.

On to, wypełniając Twoją wolę i nabywając Tobie lud święty, wyciągnął ręce podczas swej męki, by uwolnić od męki tych, którzy ufność pokładają w Tobie.

On to, gdy wydawał się na dobrowolną mękę, by zniszczyć śmierć, rozerwać więzy diabła, podeptać piekło, oświecić sprawiedliwych, ustalić regułę [wiary], objawić zmartwychwstanie, wziął chleb i dzięki Ci czyniąc powiedział: „Bierzcie, jedzcie, to jest ciało moje, które za was będzie przełamane”. Podobnie [wziął] i kielich, mówiąc: „To jest moja krew, która za was jest przelewana. Kiedy to czynicie, czynicie to na moją pamiątkę”.
(św. Hipolit, Traditio Apostolica)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Panie mój, ja z kolei ofiarowuję Ci siebie jako ofiarę dziękczynną. Ty umarłeś za mnie, a ja z kolei oddaję Ci moją istotę. Nie należę do siebie, wykupiłeś mnie; i oto przez własne czyny i postępowanie pragnę dopełnić tego aktu. Pragnę być z dala od wszystkiego, co jest z tego świata, oczyścić się całkowicie od grzechu, odrzucić od siebie nawet to, co jest niewinne, jeśli miałbym szukać tych rzeczy ze względu na nie same, a nie ze względu na Ciebie. Odrzucam sławę i zaszczyty, wpływy i potęgę, gdyż chwałę moją i siłę z Ciebie będę czerpał. Pomóż mi wykonać to, do czego się zobowiązuję.
(J.H. Newman)

Sobota 18 grudnia 2004 (III tydzień Adwentu)


Mówić Bogu „tak” (Jr 23,5-8; Ps 72; Mt 1,18-24)

Jezus jest tym, który spełnia wielkie zapowiedzi proroków. Ale żeby się spełniły, trzeba było cichej współpracy niepozornych mieszkańców okupowanej przez Rzymian Palestyny. Najpierw pokornej zgody młodej dziewczyny z Nazaretu, potem roztropnego postępowania Józefa, jej małżonka. Bóg na pewno znalazłby inną drogę do realizacji swoich planów, ale nie musiał, bo Oni przystali na Jego niesłychaną propozycję.

W moim życiu może być podobnie. Choć Bóg nie przeznaczył mi tak ważnego zadania, to na pewno jestem Mu potrzebny. Jeśli będę odmawiał, mogę dodatkowo utrudnić i tak niełatwe budowanie Bożego królestwa. Trzeba więc, bym co dzień powtarzał Mu moje „tak”.

Nie przychodzi do mnie żaden Anioł, by pouczyć mnie, jak mam postępować. Ale znam Boże wymagania. Mam kochać Go całym sercem, całą duszą, całym umysłem i ze wszystkich swych sił. Mam kochać bliźniego jak siebie samego. Jeśli do tego dodam niezachwianą wiarę, żywą nadzieję, jeśli nie zapomnę o roztropności, umiarkowaniu, męstwie i sprawiedliwości, i dorzucę jeszcze cierpliwość, radość i pokój, to na pewno spełnię w swoim życiu wolę Boga...

Kościół naucza:

Eucharystia jest urzeczywistnieniem i zapowiedzią braterstwa. Msza św. niedzielna wzbudza falę miłosierdzia, które ma przeniknąć całe życie wiernych, przede wszystkim zaś kształtować sam sposób przeżywania pozostałej części niedzieli. Skoro jest to dzień radości, to chrześcijanin musi ukazywać przez konkretne postępowanie, że nie można być szczęśliwym «bez innych». Niech rozejrzy się dokoła, aby odszukać ludzi, którzy mogą potrzebować jego solidarności. Może się zdarzyć, że w jego najbliższym sąsiedztwie albo w kręgu znajomych są ludzie chorzy, starzy, dzieci, imigranci, którzy właśnie w niedzielę szczególnie boleśnie odczuwają swoją samotność, ubóstwo i cierpienie. Oczywiście, troska o nich nie może się wyrażać w sporadycznych działaniach, podejmowanych tylko w niedziele. Ale także wówczas, gdy jest to działalność bardziej systematyczna, czyż nie można uczynić z niedzieli dnia szczególnie poświęconego solidarności, wykorzystując wszelkie twórcze energie chrześcijańskiego miłosierdzia? Zaprosić do wspólnego stołu osobę samotną, odwiedzić chorych, zdobyć żywność dla ubogiej rodziny, poświęcić kilka godzin jakiejś konkretnej formie wolontariatu i solidarności - wszystko to z pewnością może się stać sposobem realizacji w życiu miłości Chrystusa, zaczerpniętej przy eucharystycznym stole.
(Jan Paweł II, Dies Domini 72)

Kościół modli się:

Pamiętając więc o Jego śmierci i zmartwychwstaniu, ofiarowujemy Tobie Chleb i Kielich, dzięki Ci czyniąc, ponieważ uznałeś nas za godnych, byśmy stali przed Tobą i Tobie służyli jako kapłani. I prosimy, byś zesłał Twego Ducha Świętego na tę ofiarę świętego Kościoła; gromadząc nas w jedno, daj wszystkim, którzy uczestniczą w świętych [misteriach] dla napełnienia się Duchem Świętym i dla wzmocnienia [swej] wiary w prawdzie, byśmy Ciebie chwalili i sławili przez Sługę Twego Jezusa Chrystusa; przez którego Tobie chwała i cześć, Ojcu i Synowi z Duchem Świętym w Kościele Twoim świętym i teraz, i zawsze, i na wieki wieków. Amen.
(św. Hipolit, Traditio Apostolich)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Boże mój, mieszkać możesz tylko w tym, kto jest czysty i święty. Grzesznicy mogą przychodzić do Ciebie, ale Ty czyż nie przychodzisz jedynie do uświęconych? Boże mój, uwielbiam Ciebie jako Najświętszego; kiedy na ziemię zstępowałeś, przygotowałeś dla siebie święty przybytek w przeczystym łonie Najświętszej Dziewicy. Sposobiłeś ten przybytek dla siebie samego. Zanim przyjęła Ciebie, najpierw została przez Ciebie do tego przygotowana; bo od pierwszej chwili, gdy w ogóle zaczęła istnieć, napełniła Ją łaska Twoja, dzięki czemu nigdy nie znała grzechu. A potem z roku na rok wzrastała w łaskach i zasługach, aż nadszedł czas, kiedy zesłałeś archanioła, aby Jej oznajmił obecność Twoją w Niej. Aż tak święte musi być mieszkanie Najwyższego. Uwielbiam i wysławiam Ciebie, Panie Boże mój, za tę wielką świętość Twoją.
(J.H. Newman)

IV niedziela Adwentu (19 grudnia)


Bóg z całkowitego zaskoczenia (Iz 7,10-14; Ps 24; Rz 1,1-7; Mt 1,18-24)

Zawsze lubił mieć wszystko dokładnie zaplanowane. Już w wieku czterech lat codziennie rano pytał mamę: „Co będziemy dzisiaj robić?” „Pójdziemy na zakupy”. „A potem?” Układał sobie w głowie listę i punkt po punkcie ją realizował, sprawdzając wieczorem, czy wszystko było zgodnie z planem.

Życie też sobie dokładnie zaplanował. Miał być lekarzem, chirurgiem. Miał się zajmować przeszczepami. Miał podróżować po świecie. Miał robić karierę naukową.

Wszystko szło dobrze. Skończył studia. Szybko zrobił doktorat. O wynikach jego badań rozmawiały największe autorytety medycyny w Stanach Zjednoczonych. Zaproponowano mu pracę w Ameryce w renomowanym ośrodku...

I wtedy wszystko stanęło na głowie. Jego ukochana kobieta, ta wymarzona i zdumiewająco „zgodna z planem”, miała wypadek. Jest sparaliżowana. Wymaga stałej opieki. Nigdy jej nie zapomni tego, co powiedziała, gdy odzyskawszy świadomość zdała sobie sprawę ze swego stanu: „Weźmy rozwód. Nie chcę ci przeszkadzać w życiu”. Zareagował krzykiem. Potem oboje płakali.

Musiał znaleźć nowe zajęcie, takie, które można wykonywać w domu. Znalazł. Nauczył się programowania komputerowego. Dziś jest w czołówce światowej w dziedzinie oprogramowania medycznego. Właśnie realizuje zamówienie z Japonii...

„Człowiek myśli, Pan Bóg kryśli”. Bóg działa z zaskoczenia. Całkowitego. Jest nieprzewidywalny, bo wie lepiej. Nie tylko św. Józefowi z powodu Bożych planów zawaliło się całe życie. I nie tylko on się na Boga nie obraził.

Kościół naucza:

Opowiadanie o ukazaniu się zmartwychwstałego Jezusa dwóm uczniom z Emaus pomaga nam naświetlić pierwszy aspekt eucharystycznego misterium, który winien być zawsze obecny w pobożności Ludu Bożego: Eucharystia tajemnicą światła! W jakim znaczeniu można to powiedzieć i jakie ma to konsekwencje dla duchowości i dla życia chrześcijańskiego?

Jezus nazwał samego siebie «światłością świata» (J 8, 12), i ten Jego przymiot staje się wyraźnie widoczny w takich momentach Jego życia, jak przemienienie i zmartwychwstanie, w których jaśnieje Jego Boska chwała. W Eucharystii natomiast chwała Chrystusa jest przesłonięta. Sakrament Eucharystii jest «mysterium fidei» w całym tego słowa znaczeniu! Niemniej właśnie przez tajemnicę swojego całkowitego ukrycia Chrystus staje się tajemnicą światła, dzięki której wierzący zostaje wprowadzony w głębię życia Bożego. Czy nie za sprawą znamiennej intuicji, słynna ikona Trójcy Rublowa stawia w znaczący sposób Eucharystię w centrum życia trynitarnego!
(Jan Paweł II, Mane nobiscum 11)

Kościół modli się:

A co do Eucharystii,
Takie odmawiajcie modły dziękczynne,
Najpierw za Kielich:
Dziękujemy Ci, Ojcze nasz,
Za święty winny szczep Dawida, sługi Twego,
Który nam poznać dałeś przez Jezusa, Sługę swego.
Tobie chwała na wieki!
Po czym za łamany Chleb:
Dziękujemy Ci, Ojcze nasz,
Za życie i za wiedzę,
Którą nam poznać dałeś przez Jezusa, Sługę swego.
Tobie chwała na wieki!
Jak ten łamany chleb rozsiany był po górach,
A zebrany stał się jedno,
Tak niech się zbierze Kościół Twój z krańców ziemi
Do Królestwa Twego.
Albowiem Twoja jest chwała i moc;
Przez Jezusa Chrystusa, i na wieki!
(Didache, I-II w.)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Boże mój, domowi Twemu przystoi świętość, a jednak w moim sercu uczyniłeś sobie mieszkanie; Boże mój, Zbawco, przychodzisz do mnie ukryty pod postacią rzeczy ziemskich, ale w tym samym ciele i krwi, które wziąłeś od Maryi. Ty, który przedtem zamieszkałeś w łonie Maryi, przychodzisz teraz do mnie. Widzisz mnie, Boże mój; ja samego siebie zobaczyć nie mogę. Choćbym był najlepszym sędzią samego siebie, dalekim od stronniczości i zawsze trafnie orzekającym, jednak mam taką naturę, że nie mogę na siebie spojrzeć i ocenić siebie prawdziwie i całkowicie. Ale Ty, gdy przychodzisz do mnie, patrzysz na mnie. Kiedy mówię: „Domine, non sum dignus” - ,,Panie, nie jestem godzien”, Ten, do którego się zwracam, jedyny w pełni rozumie słowa, które wypowiadam. Widzisz, jak niegodny jest ten wielki grzesznik, aby przyjąć jedynego świętego Boga, którego serafiny uwielbiają trwożnie. Widzisz nie tylko skazy i blizny dawnych grzechów, ale również kalectwa, głębokie spustoszenia, trwałe zakłócenia pozostawione przez nie w mojej duszy. Widzisz nieprzeliczone okrywające mnie grzechy żywe, choćby nie były to grzechy śmiertelne, żywe swą siłą i obecnością, winą i zasłużonymi przez tę winę karami. Widzisz wszystkie moje złe obyczaje, wszystkie moje marne zasady, wszystkie zbłąkane myśli, rozliczne słabości i nędze moje, a jednak przychodzisz. Widzisz z całą dokładnością, w jak niewielkim w istocie stopniu odczuwam to, co teraz wypowiadam, a jednak przychodzisz. Boże mój, samemu sobie zostawiony czyż nie zginąłbym w tym blasku straszliwym, w trawiącym ogniu Twego majestatu? Uczyń mnie zdolnym do sprostania Tobie, abym nie powiedział za Piotrem; ,,Odejdź ode minie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny”.
(J.H. Newman)

Poniedziałek 20 grudnia 2004 (IV tydzień Adwentu)


O Bogu, który chciał za dużo (Iz 7,10-14; Ps 24; Łk 1,26-38)

Rozmowa zeszła na kwestię świętości. To był jego ulubiony temat - powołanie wszystkich do świętości. Dlatego dopiero po chwili zauważył, że to, co z zapałem mówił, wywołuje negatywne reakcje u pary gospodarzy. To go zbiło z tropu i zamilkł nabierając głęboko powietrza.

- Nas to nie dotyczy - powiedziała kobieta. - My jesteśmy oboje rozwodnikami. Nie dla nas niebo. Nie dla nas świętość. Nam nie wolno nawet przystępować do Komunii... Dlatego nie będziemy się wysilać. Po co? Bóg nas już przekreślił. Jego wymagania nas przerosły.

W ostatnich przedświątecznych dniach Kościół katolicki przypomina najważniejsze wydarzenia poprzedzające narodzenie Bożego Syna. Dzisiaj - opis Zwiastowania.

To zdumiewająca opowieść. Nie tylko ze względu na to, jak zachowuje się Maryja. Nie naruszając niczym podniosłości chwili z kobiecą roztropnością rozmawia o szczegółach. To pokazuje wielkość Jej wiary lepiej niż najwznioślejsze słowa.

Zdumiewające jest również zachowanie anioła. Dlaczego dodaje Jej odwagi, skoro Maryja się nie przestraszyła? Anioł mówi nie tylko do Maryi, ale do wszystkich ludzi, którzy – każdy na swoim poletku – mają do wypełnienia powierzoną przez Boga misję. Do mnie też.

Często paraliżuje mnie strach, lęk, że nie podołam, że zadanie mnie przerasta, że braknie mi sił, kompetencji, wytrwałości... Mówię Bogu „nie” i czuję się w porządku. Chciał za dużo.

Bzdura. To ja za mało chcę dać. Z siebie.


Kościół naucza:

Eucharystia jest światłem przede wszystkim dlatego, że w każdej Mszy św. Liturgia Słowa Bożego poprzedza sprawowanie Liturgii Eucharystii – w jedności dwóch «stołów» – stołu Słowa i stołu Chleba. Tę ciągłość widać w mowie eucharystycznej z Ewangelii św. Jana, gdzie Jezus od zasadniczego przedstawienia swej tajemnicy przechodzi do zobrazowania wymiaru ściśle eucharystycznego: «Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem» (J 6, 55). Wiemy, że ta właśnie mowa wprawiła w zakłopotanie znaczną część słuchaczy, skłaniając Piotra, by stał się wyrazicielem wiary innych Apostołów i Kościoła wszech czasów: «Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego» (J 6, 68). W perykopie o uczniach z Emaus sam Chrystus zabiera głos, by ukazać, «zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków», jak «wszystkie Pisma» prowadzą do tajemnicy Jego osoby (por. Łk 24, 27). Jego słowa powodują «poruszenie» serc uczniów, chronią ich przed mrokiem smutku i rozpaczy, wzbudzają w nich pragnienie pozostania z Nim: «Zostań z nami, Panie» (por. Łk 24, 29).
(Jan Paweł II, Mane nobiscum 12)

Kościół modli się:

A po nasyceniu się
Takie odmawiajcie modły dziękczynne:
Dziękujemy Ci, Ojcze święty,
Za święte Imię Twoje,
Któremu zgotowałeś mieszkanie w sercach naszych,
I za wiedzę,
I za wiarę,
I za nieśmiertelność,
Którą nam poznać dałeś przez Jezusa, Sługę swego.
Tobie chwała na wieki!
Ty, Panie wszechmocny, .
Stworzyłeś wszystko dla Imienia swego,
Pokarm i napój dałeś ludziom na pożywienie,
Aby do Ciebie dziękczynne zanosili modły.
Nam zaś darowałeś pokarm duchowy,
I napój,
I żywot wieczny,
Przez Sługę swego.
Przede wszystkim dziękczynne do Ciebie wznosimy modły,
Bo jesteś Wielmożny.
Tobie chwała na wieki!
(Didache)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Boże mój, uczyń mnie zdolnym do tego, abym mógł Tobie sprostać, bo tylko Ty jeden możesz to uczynić. Oczyść serce moje i umysł od wszystkiego, co przeminęło. Wymaż we mnie wszystkie słabych serc; przeto przyjąłeś ludzkie ciało i ludzką krew, aby one właśnie, będąc Boga Ciałem i Krwią, stały się życiem naszym.

Jakaż to myśl straszliwa! Z innymi inaczej postępujesz, ale co mnie się tyczy, Ciało i Krew Boga są jedynym moim życiem. Zginę bez nich, ale czy nie zginę z nimi i przez nie? Jakże mogę się zdobyć na taką śmiałość, aby Bogiem się karmić? Boże mój, w potrzasku jestem — czy mam pójść naprzód, czy raczej się cofnąć? Pójdę naprzód: pragnę spotkać Ciebie. Otworzę usta i przyjmę Twój dar. Z wielkim lękiem to czynię i drżeniem, ale cóż innego mogę uczynić? Do kogóż pójdę, jeśli nie do Ciebie? Któż oprócz Ciebie może mnie ocalić? Któż oprócz Ciebie może mnie oczyścić? Któż oprócz Ciebie może sprawić, abym siebie samego przezwyciężył? Któż oprócz Ciebie może dźwignąć moje ciało z grobu? Przychodzę więc do Ciebie ze wszystkimi mymi potrzebami, z lękiem, ale i z wiarą.

(J.H. Newman)

Wtorek 21 grudnia 2004 (IV tydzień Adwentu)


Gdzie Ty jesteś, Panie Boże? (Pnp 2,8-14 albo So 3,14-18a; Ps 33; Łk 1,39-45)

Zawsze była pobożna i głęboko wierząca. Tak o niej mówili. Przychodzili do niej w trudnościach, bo zawsze potrafiła dodać otuchy, wskazać na to, co istotne, podpowiedzieć rozwiązanie. Powiadali, że ona wnosi Boga w życie innych.

Dlatego, gdy ją samą dotknęło nieszczęście w postaci strasznej choroby dziecka, byli przekonani, że sobie poradzi. Czasem ktoś zapytał, czy czegoś nie potrzebuje. Ktoś poklepał po ramieniu. Nic więcej.

Dziecko umarło. Lekarze z profesjonalną bezdusznością twierdzili, że nie cierpiało bardzo, bo wszystko odbyło się szybko. Był pogrzeb, wyrazy współczucia. I zaskoczenie. Podczas pogrzebu nie poszła do Komunii.

Gdy zszokowany ksiądz kilka dni później zapytał, dlaczego, usłyszał: „Gdzie był Bóg, gdy umierało moje dziecko? Skoro mnie opuścił, nie chcę Go wprowadzać na siłę w moje życie”.

Zdarza się, że czuję obecność Boga. Zdarza się, że w obecności niektórych ludzi mam wrażenie szczególnej Jego bliskości. Tak, jakby chodził z nimi, jakby wypełniał ich bardziej, niż innych. Lubię przebywać w ich towarzystwie. Tak, jak Elżbieta w obecności Maryi noszącej w sobie Jezusa.

Nie zastanawiam się, jak wiele ich kosztuje przynoszenie Boga. Korzystam.

Lubię pytać Boga, gdzie jest. Rzadko wpadam na myśl, że w sobie mam Go nieść innym.

Kościół naucza:

Ojcowie Soboru Watykańskiego II w Konstytucji Sacrosanctum Concilium wyrazili pragnienie, by «stół Słowa» szeroko otworzył wiernym skarbiec Pisma Świętego. Dlatego zezwolili, by podczas sprawowania liturgii szczególnie fragmenty biblijne były odczytywane w języku dla wszystkich zrozumiałym. Kiedy bowiem w Kościele czyta się Pismo Święte, przemawia sam Chrystus. Równocześnie zalecili celebransowi wygłaszanie homilii jako części samej liturgii, mającej wyjaśnić Słowo Boże i ukazać jego aktualność dla życia chrześcijańskiego. W czterdzieści lat po Soborze Rok Eucharystii może być dla wspólnot chrześcijańskich dobrą okazją do zweryfikowania tego aspektu. Nie wystarcza bowiem odczytywanie fragmentów biblijnych w języku zrozumiałym, jeśli nie jest ono poprzedzone odpowiednim przygotowaniem, pobożnym wysłuchaniem, medytacyjnym milczeniem, jakie są konieczne, by Słowo Boże dotknęło życia i je oświeciło.
(Jan Paweł II, Mane nobiscum 13)

Kościół modli się:

Pomnij, Panie, na Kościół swój
I wybaw go od wszelkiego złego,
I doprowadź go do doskonałości w miłości swojej,
I zgromadź go od czterech wiatrów,
Pełen świętości,
Do królestwa swego,
Któreś mu zgotował.
Albowiem Twoja jest moc i chwała,
Na wieki!
Niech przyjdzie łaska,
I niech przeminie ten świat!
Hosanna Bogu Dawidowemu!
Kto święty, niech przystąpi,
Kto zaś nie jest, niech czyni pokutę!
Maranatha!
Amen!
(Didache)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Boże mój. Ty jesteś moim życiem; jeśli Ciebie opuszczę, będę nieustannie łaknął. Upadłe dusze łakną w piekle, bo nie mają Boga. Łakną, chociaż chciałyby się pozbyć tego łaknienia, ale nie mogą przezwyciężyć konieczności swej pierwotnej natury. Ja jednak, Boże mój, pragnę łaknąć Ciebie lepszym łaknieniem. Pragnę być odziany w ową nową naturę, która z miłości do Ciebie tak bardzo za Tobą tęskni, że przezwycięża we mnie lęk przed zbliżeniem się do Ciebie. Przychodzę do Ciebie, Panie, nie tylko dlatego, że jestem nieszczęśliwy bez Ciebie, nie tylko dlatego, że tak bardzo mi Ciebie potrzeba, ale dlatego, że pod wpływem łaski Twojej zaczynam szukać Ciebie dla Ciebie samego, bo tak piękny jesteś i p.ełen tak wielkiej chwały.

Z lękiem wielkim przychodzę, ale z jeszcze większą miłością. O, niechże nigdy nie utracę, chociaż lata mijają, a z nimi serce się zamyka i wszystkie rzeczy stają się brzemieniem —niechże nigdy nie utracę owej młodzieńczej, żarliwej, zawsze żywej miłości do Ciebie! Niechże łaska Twoja uleczy niedostatki natury. Tym więcej uczyń dla mnie, im mniej ja dla siebie mogę uczynić. Im bardziej odmawiam otworzenia mego serca dla Ciebie, tym pełniejsze i mocniejsze niechaj będą Twoje nadprzyrodzone nawiedzenia, tym bardziej natarczywa i skuteczna Twoja obecność we mnie.
(J.H. Newman)

Środa 22 grudnia 2004 (IV tydzień Adwentu)


Nie umiem dziękować Ci, Panie (1 Sm 1,24-28; Ps. resp. 1 Sm 2; Łk 1,46-56)

Atmosfera ugrzecznienia, krótkie nerwowe spojrzenia, każde słowo wyważone dokładnie. Ksiądz udaje, że nie dostrzega fałszu. Wie, że ta rodzina, która właśnie go przyjmuje „po kolędzie”, nie pojawia się w kościele. Nigdzie nie widać oznak religijności. A ten krzyż stojący na stoliku ksiądz już widział tego dnia w innym mieszkaniu. A więc pożyczony.

Wręcza dziecku obrazek. Dziewczynka bierze go bez słowa i zaraz się wycofuje na bezpieczną odległość.

- No, co się mówi? - słodko podpowiada mama.

- Dziękuję - mówi dziewczynka, nagle zainteresowana treścią obrazka.

- Mówi się „Bóg zapłać” - z irytacją w głosie mówi mama. - Przecież cię uczyłam.

Dziecko patrzy zdumione na mamę. Pierwszy raz słyszy takie sformułowanie. Dlaczego mama mówi nieprawdę?

Zasypuję Boga prośbami. Uzdrów. Pomóż. Daj. Uchroń. Nie dopuść.

Są też pretensje. Dlaczego pozwalasz na to czy tamto? Dlaczego nie zapobiegłeś? Mogłeś nie dopuścić. Wpłyń na bieg wydarzeń...

Dość często przepraszam. A właściwie się usprawiedliwiam. Bo przecież nie chcę grzeszyć, nie chcę nikomu czynić krzywdy... Tak wyszło.

Czasem podziękuję. Krótko. Dziękuję.

A co z uwiebieniem?

Kościół naucza:

Znamienne jest, że dwaj uczniowie z Emaus, odpowiednio przygotowani przez słowa Pana, rozpoznali Go przy stole po prostym geście «łamania chleba». Kiedy już umysły zostały oświecone i serca rozgrzane, «przemawiają» znaki. Cała Eucharystia sprawowana jest w dynamicznym kontekście znaków, które niosą w sobie bogate, jasne przesłanie. To właśnie przez znaki tajemnica niejako odsłania się przed oczami wierzącego. Jak podkreśliłem w Encyklice Ecclesia de Eucharystia, ważne jest, aby żaden wymiar Najświętszego Sakramentu nie był pominięty. Zawsze bowiem obecna jest w człowieku pokusa, by zredukować Eucharystię do ludzkich wymiarów, podczas gdy w rzeczywistości to on winien otworzyć się na wymiary Tajemnicy. «Eucharystia jest zbyt wielkim darem, ażeby można było tolerować dwuznaczności i umniejszenia».
(Jan Paweł II, Mane nobiscum 14)

Kościół modli się:

Ty, który przez swoich świętych proroków przepowiedziałeś przyjmujących chrzest: „obmyjcie się, czystymi bądźcie” (Iz 1,16), który przez Chrystusa jako prawo postanowiłeś duchowe odrodzenie, spojrzyj teraz sam na tych kandydatów do chrztu, pobłogosław ich, uświęć i przysposób, aby godni byli Twego duchowego podarku i prawdziwego synostwa. Twoich świętych tajemnic i zjednoczenia się z owymi, którzy się zbawiają przez Chrystusa naszego Zbawiciela, przez którego Tobie chwała, sława i cześć w Duchu Świętym na wieki. Amen.

I diakon niech powie: „Odejdźcie, kandydaci do chrztu”. Potem niech zawoła: „Módlcie się, pokutnicy". Gorąco módlmy się wszyscy za braci pokutujących, aby miłosierny Bóg wskazał im drogę pokuty [...] Gorąco wszyscy za nimi wołajmy jeszcze: „Panie, zmiłuj się. Ocal ich, Boże, i podźwignij ich Twym miłosierdziem”. Podniesieni do Boga przez Jego Chrystusa, pochylcie się i przyjmijcie błogosławieństwo.
(Konstytucje Apostolskie, ok. 380 r.)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Ex ipso. Uwielbiam Ciebie, Boże mój, jako początek i źródło wszystkiego, co istnieje w świecie. Niegdyś nic nie istniało oprócz Ciebie. Było tak przez całą wieczność. Ty jeden nie masz początku. Byłeś zawsze. Przez całą wieczność byłeś tylko z sobą, mając w sobie wszystkie doskonałości, zgromadzone w Tobie przez samego Ciebie, świat światów, niezgłębioną przepaść wszystkiego, co wielkie i cudowne, piękne i święte, skarbiec nieskończonych atrybutów, wszystkich w jednej Istocie, nieskończenie jedynej, a zarazem nieskończenie różnorodnej. Boże mój, myśl o tym przekracza możliwości natury stworzonej, a cóż dopiero moje możliwości. Nie mogę dosięgnąć tej myśli, mogę tylko używać słów i mówić ,, wierzę”, nie rozumiejąc. Ale to mogę uczynić. Mogę uwielbiać Ciebie, wielki mój i dobry Boże, jako jedyne źródło wszelkiej doskonałości, i to właśnie czynię, i z pomocą łaski Twojej będę czynił zawsze.
(J.H. Newman)

Czwartek 23 grudnia 2004 (IV tydzień Adwentu)


Nie wierzę Ci, Panie Boże (Ml 3,1-4; 4,5-6; Ps 25; Łk 1,57-66)

Przebieraniec udający mnicha krzyczy w telewizyjnej reklamie telefonów komórkowych „Nie wierzę!”. Czy tak samo zawołał w swoim sercu kapłan Zachariasz, gdy dowiedział się, że mimo starości zostanie ojcem?

Wydaje się niemożliwe krzyknąć „Nie wierzę!”. Gdy mówi sam Bóg. A jednak, spoglądam na moje życie i widzę, że to wcale nie takie niemożliwe. Najdziwniejsze, że to niedowierzanie Bogu bardzo często łączy się z modlitwą. Co prawda proszę Boga o różne rzeczy, ale niejednokrotnie robię to raczej dla zasady, niejako „na zapas”, żeby nie usłyszeć w przyszłości, iż nie chciało mi się nawet pomodlić w jakiejś kwestii. Ale gdyby Bóg zawsze kierował się tą zasadą, którą zwykle stosował Boży Syn czyniąc cuda i znaki „Niech ci się stanie według twojej wiary”, to raczej niewiele moich modlitw zostałoby wysłuchanych.

Skąd we mnie to niedowiarstwo? Skąd ten dystans do Bożych chęci i możliwości? Czy Bóg mnie kiedykolwiek zawiódł?

Nie zawiódł.

No to dlaczego? Milczę jak Zachariasz po spotkaniu z aniołem.

Kapłan Zachariasz, Tomasz zwany Didymos, ja - wszyscy mamy cos wspólnego. Mamy za mało wiary. Najpierw chcemy zobaczyć. A to działa dokładnie odwrotnie.

Kościół naucza:

Nie ulega wątpliwości, że najbardziej oczywistym wymiarem Eucharystii jest uczta. Eucharystia narodziła się w wieczór Wielkiego Czwartku w kontekście wieczerzy paschalnej. Dlatego w jej strukturę wpisany jest sens uczty: «Bierzcie i jedzcie... Następnie wziął kielich i... dał im mówiąc: Pijcie z niego wszyscy...» (Mt 26, 26-27). Ten aspekt dobrze wyraża relację komunii, którą Bóg pragnie nawiązać z nami i którą my sami winniśmy rozwijać w naszych wzajemnych stosunkach.

Nie można jednak zapominać, że uczta eucharystyczna ma też i przede wszystkim wymiar ofiarniczy. W niej Chrystus przedkłada nam na nowo ofiarę spełnioną raz na zawsze na Golgocie. Choć jest w niej obecny jako zmartwychwstały, nosi znaki swej męki, której «pamiątką» jest każda Msza św., jak nam przypomina liturgia aklamacją po konsekracji: «Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie...». Uobecniając przeszłość, Eucharystia równocześnie kieruje nas ku przyszłości – ku ostatecznemu przyjściu Chrystusa na końcu dziejów. Ten aspekt «eschatologiczny» nadaje Sakramentowi Eucharystii porywającą siłę, która pozwala iść drogą chrześcijańską z nadzieją.
(Jan Paweł II, Mane nobiscum 15)

Kościół modli się:

Wszechmogący, wieczny Boże, Panie wszechrzeczy, Stwórco i Rządco świata, który człowieka ozdobą świata stworzyłeś przez Chrystusa i prawo mu dałeś tak przyrodzone, jak pisane, aby jako istota rozumna urządził według nich swoje życie; który upadłemu dobroć swą objawiłeś na podnietę ku pokucie, spojrzyj na tych, co ugięli przed Tobą kark duszy i ciała, boć nie chcesz śmierci grzesznika, jeno pokuty, aby się odwrócił od niezbożności swej i żył. Który przyjąłeś pokutę Niniwitów, który chcesz, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i przyszli ku uznaniu prawdy, który ojcowskim miłosierdziem przyjąłeś syna rozrzutnika, marnotrawcę i lubieżnika (por. Łk 15,11-32), ponieważ czynił pokutę, przyjmij teraz także skruchę tych, co Cię o to błagają, bo nie masz człowieka, który by nie grzeszył: „bo jeśli będziesz obaczał nieprawości, Panie, Panie, któż wydzierży? Albowiem u Ciebie jest ubłaganie” (Ps 130,3-4), i przywróć ich w pierwotnej czci i godności Twemu świętemu Kościołowi przez Chrystusa, naszego Boga i Zbawiciela, przez którego Tobie chwała i uczczenie w Duchu Świętym na wieki. Amen.

I diakon niech powie: „Odejdźcie, pokutnicy”, i doda: „Niech nie odejdzie żaden z tych, którym nie wolno". My, wierni, ugnijmy kolana. Prośmy Boga przez Jego Chrystusa. Wszyscy jednogłośnie przez Jego Chrystusa wzywajmy Boga.
(Konstytucje Apostolskie, Modlitwa za pokutników)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Per ipsum. A Kiedy inne istoty zaczęły istnieć, żyły przez Ciebie. Nie zaczerpnęły istnienia z siebie samych. Otrzymały je tylko poprzez Twoją określoną wolę, przez Twój wiekuisty zamysł, wyłącznie przez Twoje działanie. Pochodzą całkowicie od Ciebie. Od wieczności, w głębokim oceanie szczęśliwości Twojej, zaplanowałeś wszystko, co we właściwej porze miało nastąpić. Nie ma substancji, choćby najmniej ważnej, która by nie pochodziła z Twojego planu i z Twojego działania. Co więcej, każda nowa dusza otrzymuje istnienie tylko przez bezpośrednie Twoje postanowienie i działanie. Widzisz, widziałeś od wieczności każde poszczególne Twoje stworzenie. Widziałeś mnie, o Boże, od całej wieczności. Widzisz dokładnie i zawsze widziałeś, czy zbawiony mam być, czy potępiony. Widzisz moje dzieje przez wszystkie wieki w niebie albo w piekle. O myśli bezmierna! Boże mój, spraw, abym zdołał ją udźwignąć, aby myśl o Tobie zupełnie mnie nie zmiażdżyła! I prowadź mnie ku zbawieniu.
(J.H. Newman)

Piątek 24 grudnia 2004 - Wigilia Narodzenia Pańskiego (IV tydzień Adwentu)


Chcę Ci śpiewać, Panie Boże, najpiękniej (na Mszy św. rannej: 2 Sm 7,1-5.8b-12.14a-16; Ps 89; Łk 1,67-79)

Szła korytarzem podśpiewując półgłosem jedną ze starych piosenek religijnych. Nie zauważyła, że zza zakrętu wyłonił się szef.

- Czego się wydzierasz? - zapytał w swoim charakterystycznym stylu.

Zwykle na jego widok głos jej zamierał w krtani, ale nie dziś. Uśmiechnęła się.

- A, to z wdzięczności.

Szef łypnął podejrzliwie oczami.

- Do kogo i za co?

- Do Boga. Mój synek jest zdrowy. Właśnie dostałam wyniki najnowszych badań. Operacja się powiodła. Wszystko wróciło do normy. Jest zdrowiuteńki!

Miała ochotę wyciskać szefa.

- Ooo, to ekstra! - wyrwało się z uśmiechem szefowi. Ale zaraz przybrał swoją zwykłą pozę:

- Do pracy, do pracy...

Maryja wyśpiewała Bogu przepiękny hymn uwielbienia, gdy w Jej łonie zamieszkał Boży Syn. Kapłan Zachariasz po urodzeniu Jana Chrzciciela również ułożył pieśń.

Są chwile, w których nie umiem się oprzeć napływowi wdzięczności wobec Boga. Wtedy coś samo zaczyna we mnie śpiewać.

Myślę wtedy: Szkoda, że tak rzadko mnie to nachodzi.

Kościół naucza:

Wszystkie te wymiary Eucharystii łączą się w aspekcie, który bardziej niż jakikolwiek inny wystawia na próbę naszą wiarę: jest to tajemnica «realnej» obecności. Zgodnie z całą tradycją Kościoła wierzymy, że pod postaciami eucharystycznymi jest rzeczywiście obecny Jezus. Jest to obecność – jak wymownie wyjaśnił papież Paweł VI – którą nazywa się «realną» nie przez wykluczenie, tak jakby inne formy obecności nie były realne, ale przez antonomazję, gdyż jej mocą cały Chrystus staje się istotowo obecny w rzeczywistości swego ciała i krwi. Dlatego wiara wymaga, byśmy w obliczu Eucharystii mieli świadomość, że stajemy przed samym Chrystusem. Właśnie Jego obecność nadaje innym wymiarom – uczty, pamiątki Paschy, antycypacji eschatologicznej – znaczenie, które daleko wykracza poza samą tylko symbolikę. Eucharystia jest tajemnicą obecności, przez którą spełnia się w najwznioślejszy sposób obietnica Jezusa, że pozostanie z nami aż do skończenia świata.
(Jan Paweł II, Mane nobiscum 16)

Kościół modli się:

Godne to jest i sprawiedliwe, żebyśmy Twojej wszechmocy i miłości, najłaskawszy Ojcze, głosili pochwały, do których nas uzdolniłeś, ponieważ, po wielu wiekach, w tym dniu, nie przed wielu wiekami, Jezus Chrystus, jednorodzony Twój [Syn], który zawsze istniał dla Ciebie lub dla siebie, nam się narodził. Stał się synem Służebnicy swojej. Pan własnej matki. Dziecko Maryi - owoc Kościoła przez Nią wydany na świat, przez niego jest przyjęty. Z Niej się rodzi malutki, przez niego rozszerza się cudownie. Ona zrodziła zbawienie dla ludzi, on [rodzi] - ludzi. Ona życie nosiła w łonie, on w chrzcie. W Jej członki Chrystus przeniknął, w jego wodach w Chrystusa się przyoblekamy. Przez Nią rodzi się Ten, który istniał, przez niego znajduje się ten, który się zgubił. W Niej Odkupiciel narodów otrzymuje życie, w nim narody otrzymują życie. Przez Nią przyszedł, by zgładzić grzechy, przez niego zgładził grzechy, dla których [zgładzenia] przyszedł. Przez Nią nas opłakiwał, przez niego nas uleczył. W Niej był dzieckiem, w nim olbrzymem. Tam kwili, tu triumfuje. Przez Nią miał grzechotki, przez niego królestwa podbija. Ją pieścił z wdziękiem dziecięcym, jego poślubił z zaufaniem oblubieńczym. Istnieje bowiem prawdziwa wymiana cennej miłości: Oblubieniec dał oblubienicy, to jest Chrystus Kościołowi w darze wody żywe, by się w nich raz obmył dla przypodobania się należytego; dał olejek radości w zamian za wonną maść namaszczenia, którym miał być namaszczony. Zaprosił go do swego stołu, nasycił go wyborną pszenicą, napełnił winem przyjemnym, włożył ozdobę sprawiedliwości, podarował szatę przetykaną złotem różnych cnót; dał za niego swoją duszę. Zwycięzca i przyszły Król wniósł mu jako wiano łupy zdobyte na śmierci (przez siebie) przyjętej, lecz pokonanej. Siebie samego mu wydał pod osłoną pokarmu i napoju. Obiecał, że da mu królestwo wieczne, przyrzekł, że umieści go jako królową po swej prawicy. Przyznał i jemu przywilej przyznany Rodzicielce: by był zapłodniony, a nie pozbawiony dziewictwa, by rodził, a nie był naruszony, Ona jeden raz, on - zawsze; by siedział jak oblubieniec w komnacie piękności i mnożył synów w łonie miłości, by obfitował w potomstwo, a nie by budził obrzydzenie rozwiązłością. Tak i on w Nim, przez Niego stawszy się bogatym, Oblubieńcowi i Panu swemu też przynosi dary skromne. Od siebie samego ofiarowuje to, że uwierzył, a to, że odpłacił Mu miłością, czyni za Jego przykładem; z Jego własnego daru [pochodzi], że może on wypełnić to, czego chciał i że chciał tego, co mógł [zdziałać]. Dał Mu jako róże męczenników, jako lilie dziewice, jako fiołki ascetów. Te dary, uczynione przez apostołów jako wykonawców Jego woli, przekazał Mu własnym trudem i wysiłkiem. Dlatego teraz po Jego prawicy, przebywając na wieki w szczęściu i chwale, Jego, który króluje z Tobą, wszechmogący Ojcze, i z Duchem Świętym, ze wszystkimi aniołami wyznaje, wespół chwali i mówi:
Święty.
(Liturgia Hiszpańska, Msza na Boże Narodzenie, VI w.)

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

In ipso. Wierzę także i wiem, że wszystko, co żyje, żyje w Tobie. Ilekolwiek jest istnienia, życia, doskonałości, wesela, szczęścia w całym stworzeniu, wszystko w istocie swojej jest całkowicie i absolutnie Twoje. Jakimkolwiek dobrem odznacza się którekolwiek ze stworzeń, posiada ono to dobro tylko dzięki zanurzeniu w nieskończonym oceanie doskonałości Twoich. Cała piękność i dostojeństwo widzialnego świata jest cieniem albo przebłyskiem Twojej Istoty, albo przejawem czy działaniem w stworzonej materii tego czy innego z Twoich atrybutów. Wszystko, co najbardziej niezwykłe w dziedzinie talentu albo geniuszu, jest tylko słabym odbiciem najbledszego promienia wiekuistego Umysłu. Jeśli cokolwiek dobrze czynimy, dzieje się to nie tylko dzięki Twojej pomocy, ale jest w całej swej treści tylko jakimś bardzo dalekim naśladownictwem owej świętości, która w pełni jest w Tobie. Boże mój, czy kiedyś ujrzę Ciebie? Jakiż widok może być porównany z tym olbrzymim widokiem! Czy ujrzę źródło owej laski, która oświeca mnie, umacnia i pociesza? Jak pochodzę od Ciebie, jak przez Ciebie zostałem stworzony, jak żyję w Tobie, tak, o Boże mój, niechże w końcu wrócę do Ciebie i będę już z Tobą na zawsze, na zawsze.
(J.H. Newman)