Niedziela Świętej Rodziny

publikacja 28.12.2011 21:14

Cztery homilie

Znak Miłości. Znak Posłuszeństwa

Piotr Blachowski

Nasze życie przemija niemiłosiernie szybko, jedne wydarzenia gonią następne. Życie nasze koncentruje się na sprawach przyziemnych i tylko czasami mamy możliwość – jak przy okazji Świąt, które właśnie przeminęły – usiąść w gronie rodziny, bliskich i porozmawiać, uśmiechnąć się wzajemnie do siebie,  do naszych dzieci, rodziców, dziadków. Uśmiech i serdeczność to „towary” bezcenne, za wszystko inne możesz zapłacić kartą. A jednak czasami trudno jest nam zdobyć się na tę serdeczność, miłość synowską, ojcowską, matczyną. Dlatego tak ważnym jest, abyśmy pamiętali o takich drobiazgach, jakimi są uśmiech, pogłaskanie po główce, przytulenie. Dbając o swoją rodzinę dbamy o nasz rodzinny Kościół, o wiarę, o miłość.

Syn Boży przychodząc na świat włączył się jak wszyscy ludzie w grono rodzinne. Rodzina Jego żyła w pokorze i w prostocie, zewnętrznie nie różniąc się od innych rodzin. Ale – jak wiemy z Ewangelii – była to Rodzina całkiem wyjątkowa, Jej duchowe oblicze było niezwykłe. W tym domu nazaretańskim Bóg był zawsze na pierwszym miejscu, na wszystko patrzyło się w świetle Bożym. Najbardziej twarde i przykre koleje życia nie zakłócały tam pokoju, bo cierpienia były przyjmowane w głębokim duchu wiary, w przekonaniu, że każda okoliczność jest wypełnianiem planu Bożego, nawet, gdy się go nie rozumiało. Wypełnianie woli Bożej było celem i kierunkiem życia całej Rodziny.

Kościół stawia nam Świętą Rodzinę jako wzór życia każdej rodziny chrześcijańskiej. Ojcostwo Józefa zaś, (wprawdzie przybrane) jest trochę niedoceniane. Jak to się stało, że święty Józef równie bogobojny, jak sprawiedliwy, uczciwy i rzetelny, mimo strachu przed prawem stał się Ojcem ziemskim dla Syna Bożego? Dlaczego ten wspaniały mąż, rzemieślnik również odpowiedział Bogu Fiat? Zgodnie z prawem, które wtedy obowiązywało, mąż, który stwierdził, że poślubił kobietę, która była brzemienna, miał prawo oddalić ją od siebie, więcej – mógł domagać się od jej rodziców zadośćuczynienia, a prawo  nakazywało jej ukamienowanie. Oczywistym przecież jest, że to Bóg Ojciec za sprawą Ducha Świętego spowodował, że Maryja Panna stała się brzemienną. Że porodziła Syna Bożego, odpowiadając Bogu Fiat – Niech się stanie Twoja wola, co było zapowiadane od wieków przez proroków. Ale dzisiaj w obliczu Święta Świętej Rodziny, pamiętajmy o jej Macierzyństwie, które to wspominać będziemy w najbliższą niedzielę.

Wracając do Liturgii na dzień dzisiejszy, posłuchajmy co nam przekazuje Święty Paweł, pisząc do Kolosan, i jaką przesyła do nas ważną informację:  „Jako więc wybrańcy Boży – święci i umiłowani – obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy!”( Kol 3,12-14). Musimy sobie zdawać sprawę z tego, iż miłość to doskonałość, a całe dobro czynione przez nas dla naszych bliskich, żony, męża i dzieci, to dobro czynione w imię Jezusa. Jego słowa to jakby kwintesencja dzisiejszego święta: „Żony bądźcie poddane mężom, jak przystało w Panu. Mężowie, miłujcie żony i nie bądźcie dla nich przykrymi! Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom we wszystkim, bo to jest miłe w Panu. Ojcowie, nie rozdrażniajcie waszych dzieci, aby nie traciły ducha.” (Kol 3,18-21). Może potraktujemy to jako nasze motto?

Przestrzeganie, bowiem takich zasad życia rodzinnego prowadzi do wspólnej harmonii, zgody i wzajemnej miłości. Przestrzeganie Prawa Bożego skłania dzieci do poszanowania rodziców, rodziców do wzajemnej miłości i zrozumienia, oraz do życzliwości dla dzieci i do wychowywania ich według Praw Bożych. Czytania biblijne dzisiejszego dnia podkreślają wartość takich wzajemnych odniesień. Poszerzają spojrzenie na czwarte przykazanie dając wiele wskazówek, które powinniśmy rozważać w czasie modlitwy. Święty Paweł w Liście do Kolosan podaje nam cechy wzajemnej miłości, która prowadzi do prawdziwej jedności serc i do doskonałej więzi rodzinnej. W Liście tym odnajdujemy bogate i żarliwe życzenia skierowane do wszystkich rodzin, życzenia mówiące tak wiele: „Sercami waszymi niech rządzi pokój Chrystusowy...”(Kol 13,15). Pokój jest znakiem miłości, jest dobrem ludzkich serc. Jest oparciem dla codziennego trudu. Jest oparciem, jakie znajdują w sobie żona i mąż i jakie dzieci znajdują w swych rodzicach, a rodzice w dzieciach. Wszystko można pokonać i wszystko można znieść, kiedy rodzinę łączy miłość, natomiast, gdy jej brak wszystko staje się ogromnie ciężkie.

Święty Łukasz w Ewangelii poucza nas, jak mamy dbać o wiarę naszych dzieci, naszych wnuków czy dzieci chrzestnych, jak prowadzić je drogą wiary i Chrystusa. Uczy nas, jak oczekiwać dobra i miłości i jak dziękować Bogu za spełnione życie, pokazując nam Symeona, który takimi słowami dziękuje Panu: „Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela.” (Łk 2,29-32). Dużo, bardzo dużo dzisiaj o nas, o rodzinie, o dzieciach, ale i o grzechach, miłosierdziu, wreszcie o chwale.
    
„BOŻE, OJCZE WSZYSTKICH, TY dałeś nam Świętą Rodzinę z Nazaretu jako wzór życia, spraw, abyśmy złączeni węzłem miłości jaśnieli w naszych domach tymi samymi cnotami i doszli do wiecznej radości w Twoim domu”.

Każde dziecko


ks. Tomasz Horak

Dziecko jest darem Boga. Dobrze wiedzieli o tym Abraham i Sara, gdy w podeszłym wieku urodził się im Izaak - syn oczekiwania i zarazem syn obietnicy. Każde dziecko jest darem Boga. Nie tylko Abraham o tym się przekonał. Zdumienie i radość widzę na twarzy każdej matki i ojca, gdy przed chrztem dziecka odwiedzam ich maleństwo. Ona ponosiła trud czasu błogosławionego, urodziła, on jest ojcem nowej istoty. Wiedzą o tym, a zaskoczenie pozostaje. Abraham i Sara - rodzice. Józef i Maryja - Ewangelista też nazywa ich rodzicami.

Choć Józef doskonale wiedział, że nie jest biologicznym ojcem Dziecka. Bo rodzicielstwo to coś więcej, niewyobrażalnie więcej niż biologia i genetyka. Rodzicielstwo jest spełnieniem cudownego zadania powierzonego ludziom przez Stwórcę. I dlatego każde dziecko jest własnością Boga. Dlatego każde, gdy dorośnie, idzie w świat, by spełnić zadania, które nań czekają. I dlatego Józef i Maryja przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu.

A my boimy się dzieci. Dramatycznie spadła w Europie - w Polsce także - liczba dzieci przychodzących na świat. Od dawna jest niższa od poziomu zapewniającego odtwarzanie pokoleń. Obszar życia, pierwszego daru Boga, kurczy się. Dziwnymi sprzecznościami targana jest nasza cywilizacja. Jest „Karta Praw Dziecka”, są rzecznicy, kliniki, bezstresowe szkoły, tysiące cudownych kosmetyków, zabawek i gadżetów dla dzieci. Tylko dzieci coraz mniej. A do tego cały ten hałas zwolenników pozbywania się dzieci przed narodzeniem. To nasz straszny problem. Straszny - bo nie tylko zagrażający naszym przyszłym emeryturom, ale będący odrzuceniem pierwszego i najcudowniejszego daru Boga.

I nie wolno zapomnieć, że przychodzące na świat dzieci to ludzie przeznaczeni do wiecznego życia. Stwórca powierza dzieci rodzicom na jakiś tylko czas, by je przygotowali do wieczności. Dlatego rodzice przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu. A potem wrócili do Galilei, do swego miasta Nazaret. A mały Jezus w ich domu szykował się do spełnienia zadania, dla jakiego na świat przyszedł. W naszych domach też rosną dzieci i też mają do spełnienia zadania przeznaczone im przez Boga.

Każda rodzicielska para, decydując się na zapoczątkowanie nowego życia, podejmuje się zadania trudnego. Życie często pisze scenariusze niecodzienne. Zwłaszcza wtedy, gdy nowy człowiek zjawia się niespodziewanie. Nieraz z tą nieprzewidzianą obecnością zostaje w pojedynkę kobieta-matka. Dziecię Jezus dla Maryi i Józefa też było zaskoczeniem. A okoliczności nie były sprzyjające. Oboje nie mieli wiele, wszak skorzystali z „prawa ubogich”, ofiarując w świątyni tylko dwa gołąbki. Oboje wraz z Dzieckiem przeżyli chwile grozy, gdy trzeba było uciekać przed Herodem, zaznali biedy, tułaczki, życia w obcym kraju. Nie, stanowczo nie w porę urodziło się Dziecię. Ale ofiarowali Je Bogu - i Bogu zaufali. Nie przeliczyli się. Naszemu pokoleniu nie dostaje świadomości, że życie nie jest własnością rodziców, a tylko depozytem powierzonym ojcu i matce. Dlatego też i nadziei nieraz brakuje. A przecież trzeba zaufać Bogu, bo i On okazuje zaufanie ludziom, gdy w ręce kobiety i mężczyzny składa wielki dar życia.

Od świętej Rodziny do świętych rodzin


ks. Antoni Dunajski

Święta Rodzina to dziwna rodzina. Nietypowy (bo tylko w świetle prawa) ojciec, jedyna na świecie Matka–Dziewica i zupełnie wyjątkowe, bo poczęte z Ducha Świętego (ale zupełnie prawdziwe) Dziecko. Wszystko inne natomiast było już zupełnie zwyczajne i typowe dla większości rodzin żyjących w ówczesnej Palestynie. Zwyczajna była troska o codzienny chleb, o dach nad głową, o bezpieczeństwo, wreszcie o wierność „przepisom Prawa Pańskiego”. Dla nich oznaczało to wierność przymierzu, które niegdyś ich Bóg zawarł z ich przodkami, a więc wierność zasadom religii, w której zostali wychowani. To wszystko św. Łukasz ujął w krótkim zapisie: „Rodzice przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu”.

Dla Świętej Rodziny było czymś zupełnie oczywistym, że to co pierwsze i najlepsze, najbardziej kochane, „pierworodne dziecko płci męskiej” powinno być „poświęcone Panu”. Paradoksalnie to Dziecko, które było dla Świętej Rodziny, a ściślej mówiąc dla Maryi i Józefa zaskoczeniem, było także przedmiotem ich najbardziej szczerych tęsknot i oczekiwań, które podzielali wraz z innymi sprawiedliwymi i pobożnymi rodakami. Takimi jak starzec Symeon, który „wyczekiwał pociechy Izraela”, lub prorokini Anna, która „nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą” w nadziei, że przyjdzie Mesjasz – zbawienie dla Izraela i „światło na oświecenie pogan”. Zaskoczenie polegało na tym, że funkcję Mesjasza wziął na siebie sam Bóg, stając się w Jezusie Chrystusie człowiekiem.

Ale pragnąc stać się człowiekiem do końca, Bóg od początku zaczął potrzebować człowieka. Potrzebował ziemskiej Matki, potrzebował kogoś, kto by w imieniu Boga Ojca pełnił na ziemi rolę Opiekuna, potrzebował rodziny, która byłaby Świętą Rodziną w której Boże Dziecię by „rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością”. Wielkim szczęściem Boga było to, że znalazł takich ludzi w Nazarecie. Wielkim szczęściem Maryi i Józefa było to, że zostali przez Boga znalezieni. A całe to wydarzenie stało się źródłem wielkiego szczęścia wszystkich ludów i narodów, które wreszcie „ujrzały Boże zbawienie”.

Dzięki wybraniu Maryi i Józefa my wszyscy możemy stanąć dzisiaj przed Bogiem jako „wybrańcy Boży, święci i umiłowani”, przyobleczeni w „serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem”, przyoblekając „miłość, która jest więzią doskonałości” (Kol 3,12-14).

Dzięki Świętej Rodzinie, w której i przez którą przyszedł na świat Zbawiciel Świata, każda rodzina może się dzisiaj stać świętą rodziną. Stanie się tak, gdy w naszych rodzinach słowo Jezusa Chrystusa będzie przyjmowane z całą powagą i „całym bogactwem”, gdy wszystko, czym nasze rodziny żyją, czynione będzie „w imię Pana Jezusa”, gdy wszelkie rodzinne relacje, jakie zachodzą między małżonkami, rodzicami, rodzeństwem i dziećmi zostaną uzdrowione. A stanie się tak tylko wtedy, gdy sercami członków naszych rodzin zacznie rządzić „pokój Chrystusowy”.

W bezpiecznych dłoniach Miriam


o. Augustyn Pelanowski, OSPPE

Bóg nie zwraca uwagi na wyjątkowych ludzi, ale na tych, którzy bez wyjątku wszystko Jemu ofiarowują. Miriam była taka zawsze. Nie zwracała czyjejkolwiek uwagi, ale zwracała wszystko, co otrzymywała, Bogu. Widzimy Ją w świątyni z jedynym maleńkim Synkiem, którego całkowicie oddała Ojcu niebios. Wkroczyła do ogromnego gmachu świątyni, przynosząc swój najmniejszy Skarb. W Jej dłoniach to, co najmniejsze, jest miłe Bogu. Dziecko na Jej rękach nie umiało mówić, ani nie było na tyle dojrzałe, by o własnych siłach wejść do świątyni. Nie potrafimy Bogu nic powiedzieć, a nasza nieumiejętność zbliżania się do Niego, mimo dorosłego wieku, przypomina niezaradność niemowlęcia.

Miriam przynosi i oczyszcza każdego z nas, jeśli tylko powierzamy się Jej. Dlatego nawet najskromniejszy czyn, najcichsze słowo, nieudolną myśl, nieudany los, beznadziejną sytuację, pomyłkę życiową, a nawet skalane sumienie zanosimy Jej, a Ona to wszystko naprawia i oczyszcza, a co najważniejsze – oddaje Bogu. Niczego Bogu nigdy nie odmówiła, dlatego Bóg też wszystko od Niej przyjmuje. Ostatecznie oddajemy się Jej całkowicie, aby dostać się do nieba.

Tekst Apokalipsy z 12 rozdziału mówi, że jej Dziecię zostaje PORWANE do nieba. Tak właśnie, PORWANE! Wizja ta odnosi się do Jezusa, ale też do każdego, kto zechce być Jej dzieckiem. Inni muszą się sami porywać na niebo, ale jeśli ktoś odda się Jej ramionom, niebo porywa się na tego człowieka. Kto Jej się oddał, niebo stara się jeszcze usilniej o niego. Jeśli ktoś chce Jej się powierzyć, niech żyje tak jak Ona: skromnie, jakby w cieniu całego świata, bez nadmiernych ambicji, bez wielkich tytułów czy prestiżu, bez kariery i intryg, bez oskarżeń i rywalizacji, bez kłamstwa i górowania nad innymi. Jakże blisko jest Ona tych, którzy żyją w samotności serca, opuszczeni i nieudani, pomijani i lękliwi. Kochajmy Miriam i szanujmy Ją!

Podobna jest do siostry Mojżesza, która potrafiła zatroszczyć się o jego los. Mały chłopczyk ukryty w papirusowej skrzyni dryfował pośród trzcin nad brzegiem Nilu, wśród krokodyli, ale pilne oko jego siostry ustrzegło go od wszelkich niebezpieczeństw. Piastunka Joszeba uratowała małego Joasza, gdy groziła mu śmierć z ręki królowej Atalii. Ukryła małego chłopca w tajemnych komnatach świątyni jerozolimskiej. Czyż nie został on później królem? Podobnie Miriam potrafi uratować nas od najbardziej niebezpiecznych zasadzek, jakie czyhają na nas każdego dnia. W rękach Miriam odnajdziemy ciszę, uspokojenie, troskę, zrozumienie, bezpieczeństwo i miłość Boga. A co najważniejsze, Ona uczyni nasz los ciekawszym niż los Mojżesza czy Joasza. Ona potrafi tak wpłynąć na nasze roztrzęsione strachem serce, iż ustąpią z niego lęk, agresja, złośliwość, wyszukiwanie drzazg w źrenicach braci i sióstr, użalanie się na nieszczęśliwe życie i niezgoda na swój los.