4. Niedziela Wielkanocna (B)

publikacja 20.04.2015 08:53

Sześć homilii

Jak Dobry Pasterz

ks. Leszek Smoliński

Czwarta Niedziela Wielkanocna nazywana jest Niedzielą Dobrego Pasterza. Rozpoczyna ona tydzień modlitw o powołania kapłańskie i zakonne. Jezus, Syn Boży, przedstawia się jako Dobry Pasterz, który troszczył się o swoją owczarnię. Posiada On władzę od Ojca, z którym stanowi jedność. Jezus odrzuca posłannictwo polityczne i ogłasza królestwo Bożego oparte o przykazanie miłości, którego granicę stanowi wiara w Niego. Natomiast do swojego królestwa zaprasza każdego, kto pragnie wypełniać wolę Ojca wyrażoną w ewangelicznej nauce.

Misję Dobrego Pasterza mają kontynuować na ziemi wyświęceni kapłani. Istnieje kapłaństwo powszechne, w którym otrzymują udział wszyscy ochrzczeni, i kapłaństwo urzędowe, zwane też służebnym, które jest przekazywane przez sakrament święceń. Kapłaństwo powszechne uzdalnia i zobowiązuje wiernych do udziału w kulcie Bożym. Kapłaństwo urzędowe udziela natomiast świętej władzy, mocą której kapłani służą ludowi Bożemu przez nauczanie, sprawowanie kultu Bożego i duszpasterstwo. Kapłaństwo zostało ustanowione dla ludzi, którzy potrzebują zbawienia.

Księża znajdują się między ziemią a niebem. Jedni są młodzi, szczupli, wysokiego wzrostu, inni zaś starzy, grubi i tak niscy, że na ambonie wspinają się na palce, żeby było ich dobrze widać. Jednak wszyscy księża przybliżają do Chrystusa, karmiąc słowem i łaską Bożą. Jako dziewięćdziesięciolatek ks. Jan Twardowski stale powtarzał: „Jestem szczęśliwym księdzem”. Kochał kapłaństwo, kochał Kościół, któremu służył tak wiernie, jak potrafił. Przede wszystkim jednak kochał Jezusa. Sam stwierdził w „Autobiografii”: „Zakochałem się w Jezusie i nie spotkałem nikogo piękniejszego niż On”. Sens życia stanowiła dla niego Eucharystia i modlitwa. Mówił: „Kapłaństwo jest łaską, trzeba zaufać tej łasce. Trzeba ufać Temu, który prowadzi. Dla mnie kapłaństwo to jakaś niezwykła fascynacja osobą Pana Jezusa”.

Bóg sam wybiera człowieka, a „odpowiedzieć na powołanie znaczy pozwolić wprowadzić się na drogę wiodącą do Chrystusa” – zauważa papież Franciszek. Kapłaństwo nie opiera się na naturalnych zaletach lub osobistych osiągnięciach któregokolwiek z powołanych. To przede wszystkim życie eucharystyczne. Pismo Święte mówi otwarcie o ociężałości Dwunastu, o ich chwiejności i niewierności. Ich powołanie pochodziło wyłącznie z wolnego wyboru Jezusa. Jako reprezentanci Jezusa kapłani wciąż od nowa, sprawując Eucharystię, uobecniają Jego zbawcze wydanie się na śmierć. I w ten sposób wypełniają testament Mistrza: „To czyńcie na moją pamiątkę”.

Zakończeniem refleksji dotyczącej kapłaństwa niech będą słowa modlitwy za kapłanów: Panie i Boże nasz, ześlij Twojemu ludowi świętych kapłanów, którzy będą pachnieć owcami. Niech będą podporą w trudnościach, braćmi w potrzebach, aby Ciebie słowem, czynem, miłością wprowadzali w serca ludzkie i trudy codziennego życia. Niech stają się odbiciem Twego Świętego Oblicza, niech pozostaną wierni Tobie, Twojemu Kościołowi i swojemu powołaniu, aż do ostatniej chwili swego życia.

Dobry Pasterz

Piotr Blachowski

Bardzo istotna jest nasza troska o nieustanne wzmacnianie więzi z Chrystusem Dobrym Pasterzem, i to zawsze, w każdych okolicznościach naszego życia, niezależnie od tego, czy znajdujemy się nad „spokojnymi wodami”, czy też przyszło nam iść „ciemną doliną”.

Trzeba nam głębszej refleksji, aby odkryć Boże wezwanie skierowane do każdego z nas. Trzeba to wezwanie usłyszeć i przyjąć sercem i życiem. Wszak Pan jest zawsze naszym Pasterzem, więc i my powinniśmy być owcami zawsze należącymi do Niego.

Dzisiejsza niedziela zachęca nas do szczególnej modlitwy za kapłanów. Kapłan prowadzi nas drogą do życia wiecznego, drogą wiodącą przez żywą bramę, którą jest Jezus Chrystus. To wielka odpowiedzialność i trud. Dlatego otaczajmy naszych kapłanów modlitwą i zawierzajmy ich posługę Maryi, Matce Dobrego Pasterza. Ważne jest, aby Chrystusowa owczarnia miała wystarczającą liczbę pasterzy, inaczej ucierpi, gdyż będzie zaniedbana, a nawet może się rozproszyć.

Czytania uzmysławiają nam, jaką drogą i pod jakim przewodnictwem mamy kroczyć przez życie. Chrystus, poświęcając się za wszystkich, zjednoczył nas w drodze do Chwały. Biorąc na swoje barki grzechy całego świata, zjednoczył nas w miłości. Sam siebie określa mianem Dobrego Pasterza, który nie zapomina o swojej trzodzie. Mówiąc „Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz.” (J 10,16), przypomina nam, że na końcu dziejów nastąpi pełne zjednoczenie wszystkich ludzi pod jednym Pasterzem, którym będzie On, Jezus Chrystus, bowiem „nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni.” (Dz 4,12).

Pozostaje tylko pytanie: czy jesteśmy w stanie odczytać nasze zadania i wynikające z nich obowiązki i czy potrafimy je wypełnić?

Jezu Chryste Zmartwychwstały, nasz Pasterzu i Opiekunie, daj nam moc przygarnięcia do Twojej Trzody tych, którzy jeszcze nie poznali Twojej Miłości. Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie.

Pokój darem i zadaniem

 

ks. Marek Łuczak

Teologowie, archeologowie czy historycy szukają argumentów przemawiających za zmartwychwstaniem Chrystusa. Podstawowe przesłanki to pusty grób, cuda oraz wszelkie świadectwa osób, które spotkały Chrystusa po Jego śmierci na krzyżu. Jednak nic nie ma tak wielkiej siły przekonywania jak postawa Apostołów po Zmartwychwstaniu. Przecież śmierć Zbawiciela nie mogła ich nie sparaliżować. Pokładali w Chrystusie całą swoją nadzieję, byli przekonani o Jego wyjątkowości, po ludzku przywiązali się do Nauczyciela, który był ich przewodnikiem, ale także przyjacielem. I nagle wszystko legło w gruzach. Największa nadzieja ich życia zawiodła. Tę wylęknioną postawę doskonale widać na przykładzie uczniów idących do Emaus. Oni nawet używają wymownych słów: „a myśmy się spodziewali”, co potwierdza największy zawód ich życia. W innym miejscu Pismo Święte mówi, że Apostołowie zamykali się w obawie przed Żydami. To zamknięcie ma znaczenie podwójne. Chodzi nie tylko o ucieczkę przed jakimkolwiek zagrożeniem czy niebezpieczeństwem. Skutkiem każdej separacji i zejścia „pod ziemię” jest paraliż aktywności.

Człowiek sparaliżowany strachem traci zdolność działania. Taki mechanizm stałby w poważnej opozycji w stosunku do późniejszych dzieł uczniów Jezusa, gdyby nie spotkanie Zmartwychwstałego. Jednym słowem, w ich życiu musiało się wydarzyć coś niezwykłego, skoro z ludzi zalęknionych i pogrążonych niemal w depresji stali się odważnymi głosicielami zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią. Ten fakt o tyle bardziej zasługuje na podziw, o ile uświadomimy sobie cenę, jaką zapłacili za to głoszenie. Przecież wszyscy - oprócz św. Jana - oddali swoje życie głosząc Zmartwychwstałego, a trzeba dodać, że ich śmierć była okrutna. Cóż więc stało się w drodze do Emaus, w Wieczerniku i Galilei? Gdyby nie spotkali Pana, wyraźny dynamizm chrześcijaństwa byłby nielogiczny.

Mądrość pasterzy i wiernych nie pozwala jednak zatrzymywać się na aspekcie historiozoficznym czy socjologicznym. Przeżywanie świąt wielkanocnych nieodłącznie kojarzy się z żydowską paschą, która obchodzona była na pamiątkę przejścia przez Morze Czerwone. Jeśli więc pascha jest tak bardzo obecna nie tylko w języku i symbolach, ale także w liturgii i biblijnych opisach, warto głębiej zastanowić się nad jej wymową. Dynamizm chrześcijański musi być rozpatrywany w rozumieniu społecznym, bo rzeczywiście „dźwięk odsuwanego kamienia” z Pańskiego grobu wiele zmienił w ówczesnych stosunkach międzyludzkich i strukturze religijnej świata. Ale nade wszystko jesteśmy zobowiązani do odpowiedzi na pytanie o sferę indywidualną. Jeśli pascha oznacza przejście, trzeba sobie uświadomić drogę, to znaczy jej przebieg, początek i cel. Razem z Chrystusem przechodzimy ze śmierci do życia, z ciemności do światła, z niewoli do wolności.

Ewangelia z dzisiejszej niedzieli otwiera przed nami szerszą perspektywę. Liczy się już nie tylko wymiar społeczny czy indywidualny, ale także eschatologiczny. Jeden pasterz i jedna owczarnia ukazują prawdziwą nadzieję na jedność osiągniętą dzięki zmartwychwstaniu Chrystusa. Nie ma dla ludzi perspektywy „atrakcyjniejszej” od możliwości panowania nad swoją śmiercią. To wcale nie oznacza, że skoro jedność ma się zrealizować w czasach ostatecznych, to jesteśmy zwolnieni z obowiązku jej realizowania.

Wielokrotnie w czasie wielkanocnym docierają do nas słowa Chrystusa: „Pokój wam”. Mogłoby się wydawać, że należy je potraktować jako dar Zbawiciela. Kryje się tu jednak poważne niebezpieczeństwo zaprzepaszczenia wspomnianego wcześniej dynamizmu. Dlatego wezwanie Chrystusa bardziej należy potraktować jako zadanie, misję, którą ma do spełnienia cały Kościół i każdy człowiek. Bardzo często przekłada się to na wysiłek i ofiarę, kiedy trzeba zrezygnować ze swojej racji albo zwyczajnie przebaczyć czy uznać swoją winę. Zawsze jednak ostateczną racją, dla której żaden wysiłek nie może hamować naszego dynamizmu, jest Zmartwychwstanie.

 

Nigdy nie będziesz bezrobotnym

 

ks. Roman Kempny

Staje dziś przed nami Chrystus, Dobry Pasterz. To On „prowadzi nas nad wody gdzie możemy odpocząć, orzeźwia naszą duszę, wiedzie po właściwych ścieżkach” (Ps 23). „On grzechu nie popełnił – mówi św. Piotr – a w Jego ustach nie było podstępu” (1 P 2,22). „On jest kamieniem odrzuconym przez was budujących, który stał się kamieniem węgielnym. I nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4,11-12).

On Zmartwychwstały, pozostaje z nami, na ludzkich drogach po tej ziemi i krętych ścieżkach historii, aż do skończenia świata. Nie pozostawia nas samych, lecz wzywa do współpracy! Wzywa po imieniu, by wybrani przez Niego, kontynuowali Jego zbawczą misję poprzez posługę słowa i sakramentów. Dziś modli się Kościół, by powołani na drogę życia kapłańskiego, czy życia konsekrowanego odpowiedzieli pozytywnie na wezwanie. Tak jak kiedyś zawierzył wybranym dwunastu, tak i dziś zawierza człowiekowi i mówi: Pójdź za mną. Lista dwunastu nie jest zamknięta. Na tej liście jest miejsce i dla Ciebie!

W mojej rodzinnej parafii, w XVII wiecznym, drewnianym kościele, nad amboną umieszczona jest płaskorzeźba przedstawiająca Trójcę Przenajświętszą. Ludowy rzeźbiarz przedstawił na niej Boga Ojca, jako sędziwego starca podtrzymującego wszechświat. Nad nim w kształcie gołębicy Duch Święty. Brakuje jednak na tej płaskorzeźbie postaci Chrystusa... Ten ludowy rzeźbiarz był wspaniałym teologiem. Nie wyrzeźbił postaci Chrystusa, gdyż uosabia Go każdorazowo kapłan głoszący z tej ambony Słowo Boże.

Kim jest kapłan, zakonnik, zakonnica, brat zakonny, osoba żyjąca radami ewangelicznymi w świecie? Znasz różne wypowiedzi. Ja też je znam: mąż Boży, „drugi Chrystus”, sługa Ewangelii. Ale słyszałem też pełne złośliwości i nienawiści wołanie z końca sali szpitalnej: odejdź ode mnie „klecho”. A on sam, kapłan, zakonnik, zakonnica wie, że mimo Bożego daru i wybrania, jest tylko człowiekiem i za Piotrem powtarza pełne bólu: „Odejdź ode mnie Panie, bo jestem człowiekiem grzesznym” (Łk 5,8)! Ale ufa i zawierza Boskiemu Mistrzowi, bo przecież moc w słabości się doskonali i Bóg nieraz wybiera to co głupie w oczach tego świata (1 Kor 1,27). Zawsze jest świadom, że nosi skarb powołania w naczyniu glinianym. Stąd jest dla niego przestrogą wołanie z Apokalipsy: „Obyś był gorący albo zimny” (Ap 3,15). Jego też nieraz ogarnia pokusa, by szukać bogatych środków do głoszenia Ewangelii, a przecież wie, że o to tylko poganie zabiegają. On nie ma zabierać ze sobą nic poza tym co konieczne. A jeśli cokolwiek posiada winien się dzielić, bo „cóż masz czego byś nie otrzymał” (1 Kor 4,7)!

Chcą go nieraz ludzie kształtować według aktualnych potrzeb, na swój model i wzór. I tak też go oceniać. Nie bierzcie wzoru z tego świata. Ty pójdź za Mną, nie za głosem świata!

Więc muszę nieraz zawołać: Tak nie wolno!. Biada mi gdybym nie głosił Ewangelii, a ta jest znakiem sprzeciwu wobec zła, grzechu, niesprawiedliwości, krzywdy. Niesie nadzieję biednym, ubogim, świadomym własnej słabości. I jest przestrogą dla tych wszystkich, którzy uważają się za doskonałych i nawrócenia nie potrzebują. Nieraz musi wołać za Piotrem: „Ratujcie się spośród tego przewrotnego pokolenia” (Dz 2,40).

Pójdź za mną. Żniwo wielkie, robotników mało. Proście nieustannie Pana żniwa. Nie bój się pójść za Dobrym Pasterzem... Zawsze będziesz potrzebny. Patrz, tyle ugoru do przeorania, tyle serc nieprzemakalnych na łaskę!. Tyle serc skołatanych i obolałych.. Tylu Nikodemów chce rozmawiać nocą. Tyle jawnogrzesznic chce usłyszeć słowo przebaczenia i upomnienia. Tylu chorych czeka byś włożył na nich ręce i modlił się. Tylu chce słuchać słów dobroci, miłości, przebaczenia. Tyle poplątanych dróg, ludzi o zagubionym zmyśle kierunku i orientacji!

Nigdy nie będziesz bezrobotnym!

 

Pasja Pasterza

 

Augustyn Pelanowski OSPPE

Objawienie Boskiego Pasterza nie jest rodzajem rywalizacji z rządzącą elitą polityczną. Jezusowi nie chodzi o rewolucję na tym świecie. Pasterz prowadził stada owiec z miejsc zniszczonych i stratowanych na nowe, wyżej położone, świeże i pełne zdrowej paszy. Kto chce iść za Bogiem, ten nie może się zatrzymywać, lecz musi ciągle wkraczać w nowe obszary fascynacji i poznania. Podobnie Jezus prowadzi nas do coraz żyźniejszych obszarów duchowych. Staliśmy się dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Jezus nas nie pożyczył na jakiś czas, lecz wykupił swoją śmiercią na zawsze. Pragnie takiej bliskości między sobą nami, jaka jest między Nim a Ojcem. Wpatrując się w twarz Jezusa, poznajemy Jego niewyczerpalną cierpliwość, On zaś widzi w naszych oczach niecierpliwą tęsknotę.

W rozdziale 6. Pierwszej Księgi Kronik jest lista miast, w których zamieszkiwali kapłani z rodu Kehata. Przy każdym z wyliczonych miast Biblia dodaje, jak nieodłączny refren, że kapłani otrzymywali miasta zawsze wraz z pastwiskami. Nie otrzymywali miast bez pastwisk. Zainteresowało mnie, dlaczego Biblia tak bardzo to podkreśla, że kapłani zawsze mieli mieć pastwiska – przecież nie trudnili się wypasem owiec czy kóz? Dla kogo te pastwiska? A może kapłani zawsze muszą zadbać o to, by troszczyć się o wypas duchowy tych, którzy zostali im powierzeni? Sprawdziłem, jak nazywa się pastwisko w języku oryginalnym, by dowiedzieć się, dla kogo te pastwiska kapłan musi przygotowywać. Pastwisko lub łąka to migresz, ale rdzeniem tego określenia jest gerasz, które znaczy wypędzać, wyrzucać albo być wygnanym, wypędzonym, odepchniętym, złupionym. Na pastwisko wyganiano owce, ale to słowo kojarzy się również z innym rodzajem wypędzania, jakiego człowiek może doświadczyć od społeczeństwa. Wolą Boga jest, aby kapłan zawsze gromadził wokół siebie i karmił duchowo tych, którzy są wypędzeni, wygnani, złupieni przez los, odepchnięci przez środowisko!

W przypadku Chry-stusa paszą dla dusz, którym pasterzuje, jest Jego życie. Kiedy ktoś czymś się pasjonuje, mówimy, że tym żyje. Ludzie żyją miłością, nienawiścią, sportem, nauką, kłamstwem i żyją życiem swoich dzieci, żyją sukcesami i czyimś nieszczęściem. Żyć samym Bogiem to najtrafniejszy wybór człowieczego serca. Bóg jest niepowstrzymanie rozrzutny w obdarowywaniu swoim życiem. Czym żyjesz? Czy Jezus jest dla ciebie pasją, fascynacją, kimś, bez kogo nie możesz żyć ani oddychać, ani funkcjonować, ani być zaspokojonym, ani zasnąć?

Słowo pasja: passio, oznacza w łacinie zarówno cierpienie, jak i namiętność; a więc umieranie, jak i ożywienie; radość i smutek, śmierć i życie. To bardzo mądre słowo! Pasja ma w sobie dwa oblicza: chwalebne i krzyżowe! Jezus mówi, że daje swoje życie dla nas, czyli umiera dla nas, ale to umieranie właśnie jest dla Niego czymś pasjonującym, gdyż w ten sposób zdobywa nas ożywionych na wieczność.

 

Pasterz i Kamień

 

Augustyn Pelanowski OSPPE

Eucharystyczna pasza i pastwiska Biblii dają pokarm na życie wieczne. W tych dwóch pokarmach wyraża się troska Boga o nasze wybawienie.
Pasterz, do którego porównuje się Jezus, nie jest bosym pastuszkiem, beztrosko przygrywającym swej trzodzie kojące nuty, ale jest kimś, kto oddaje życie za owce. Który pasterz z karpackich wzgórz oddałby życie za stado owiec? Zbawić, to uratować komuś życie, poświęcając własne. Chrystus ODDAŁ swoje życie, a nie UMARŁ. Umrzeć to jedynie być pozbawionym życia własnego i nikomu przez to nie uratować życia. Oddać życie można tylko za kogoś. Bóg przede wszystkim jest życiem wiecznym, a dzieląc się życiem, konsekwentnie dopuścił nas do wieczności. Dosłownie napisano, że Jezus KŁADZIE albo UMIESZCZA swoje życie za znane Mu osoby. Józef z Arymatei

ulokował w swoim grobie martwe ciało Chrystusa. Stało się to wytłumaczeniem sekretu tego wyrażenia Jezusa: KŁADĘ SWOJE ŻYCIE! Józef z Arymatei stał się przez to interpretacją człowieka z przypowieści, który budował dom i wkopał się głęboko w skałę, a w owej głębi umieścił fundamentalny kamień. Burze, deszcze ani wiatry nie zniszczyły tego domu. Mieć w fundamencie swojego życia śmierć Syna Bożego, który zmartwychwstał, to mieć nadzieję na własne zmartwychwstanie. Tylko czy położyłem śmierć Chrystusa u fundamentów mego bytowania? Jak się to w ogóle czyni? Piotr mówi do przełożonych ludu o Chrystusie jako kamieniu węgielnym, w którym jedynie jest zbawienie. Zbudować swoje życie na śmierci Chrystusa to coś więcej, niż tylko zbudować się Jego przykładem.

Śmierć Chrystusa, jakże nieszczęśliwa, stała się pogłębieniem naszego szczęścia. O tyle, o ile On głęboko zanurzył się w mroki nieszczęśliwej śmierci, my ubogaciliśmy się w szczęście Jego wiecznego życia. Nie znam takiej opowieści o pasterzu, który widząc wyschnięte pastwisko, zrosił je własną krwią, by ożywiona nią trawa mogła stać się pokarmem dla jego stada! A przecież Chrystus właśnie czegoś takiego dokonał dla nas. Jak więc żyć śmiercią Nieśmiertelnego? Eucharystyczna pasza i pastwiska Biblii dają pokarm na życie wieczne. W tych dwóch pokarmach dostrzegamy wyraz troski Boga o nasze wybawienie.

Eucharystia karmi życiem ze śmierci Chrystusa, Biblia karmi słowami, wydawać by się mogło, umarłymi w zamierzchłej przeszłości. Biblia i Eucharystia są jak dwie piersi matki karmiącej swoje dzieci własnym mlekiem. Św. Jan Chryzostom powie: jak matka powodowana naturalną miłością do dziecka, spieszy, by je nakarmić własnym mlekiem i krwią, tak Chrystus poi swoją Krwią tych, których odrodził. W orędziu końcowym ostatniego synodu biskupów czytamy: „Tradycja chrześcijańska często na równi stawiała Słowo Boże, które staje się ciałem, ze Słowem Bożym, które przyjmuje formę księgi”. Karm się więc słowami Biblii jak Komunią, a w Komunię wsłuchaj się, jakby była przyjacielskim słowem.