20. Niedziela zwykła (B)

publikacja 23.07.2015 11:57

Sześć homilii

Pokarm z nieba

ks. Leszek Smoliński

Wielu z nas troszczy się o „chleb powszedni”. Jest to nasz ziemski obowiązek i nie ma w tym nic niezwykłego. Czy jednak nasz „chleb powszedni” zaspokaja wszystkie nasze ziemskie głody i potrzeby? Nie. Nasze najważniejsze głody życiowe zaspakaja „pokarm z nieba”. Jak nauczał św. Jan Paweł II, „Chrystus odpowiada na najgłębsze głody ludzkiej istoty. Takim jest właśnie głód miłości. On zaś jest Tym, który ‘umiłował do końca” (13.06.1987). Ta miłość najpełniej objawia się w Eucharystii. Stąd Papież pyta: „Czy wystarczy ją tylko przyjmować?” i odpowiada: „Ona jest pokarmem, a więc trzeba z niej żyć”.

Pan Jezus doskonale znał człowieka wiedział, co potrzeba mu do pełnego szczęścia. Znając historię narodu wybranego doskonale wiedział, że sama manna – „pokarm ojców” -  nie wystarczy. Dlatego przypomina nam dziś ważną prawdę: „Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, trwa we Mnie a Ja w nim”. To Ciało wydane i Krew przelana dla naszego zbawiania. To prawdziwe lekarstwo, szczególnie na grzech. Jak pisał św. Ambroży, „Raną jest to, że ulegamy grzechowi, a lekarstwem  Najświętszy Sakrament”.

Przychodzi więc do nas Bóg, który staje się dla nas chlebem. Pragnie nas karmić sobą. Jak możemy przeżywać tę Bożą obecność? Wsłuchajmy się w świadectwo Agnieszki: „Pamiętam dzień swojej Pierwszej Komunii św. Nie mogłam się doczekać, bo byłam ciekawa jak smakuje Ciało Chrystusa. Okazało się ze jak zwykły opłatek. Starałam się po dziecinnemu uwierzyć ze to sam Bóg, ale jakoś z trudem mi to przychodziło. Mijały lata. Nie przyjmując Komunii traciłam chyba to, co najważniejsze. Prawdziwa istotę i sens. Czasem starałam się skupiać na tym ze to sam Bóg, ale wciąż mi to uciekało. Przychodziły kłopoty, problemy, a ja niby się modliłam, prosiłam Boga o pomoc, ale wciąż nie docierało do mnie jak blisko może być we mnie. W końcu przyszedł moment, kiedy zaczęłam poznawać Boga bliżej. Często przyjmowałam Komunię. Nie zauważyłam nawet, kiedy Jezus na stałe zagościł w moim sercu i zaczął mnie uzdrawiać. Komunia daje mi ogromna siłę i moc do przetrwania i pokonywania trudności”.

Nie wystarczy tylko zatrzymać się na naszych doznaniach. Często zdarza się jednak, że nasze odczucia stanowią jeden ze sposobów wytłumaczenia naszej nieobecności na Eucharystii. Ktoś mówi: „nie odczuwam takiej potrzeby”. Inny dodaje: „jestem, jak odczuwam taką potrzebę, a to raczej zdarza się dość rzadko”. Czy nasze zapotrzebowanie na Eucharystię może ograniczyć się tylko do tego, co po ludzku odczuwamy? Ważna jest w tym wszystkim wiara w obecność Jezusa w Najświętszym Sakramencie Ołtarza. Św. Tomasz z Akwinu w „Hymnie eucharystycznym” przypomina: „Mylą się, o Boże, w Tobie wzrok i smak, / Kto się im poddaje, temu wiary brak, / Ja jedynie wierzyć Twej nauce chcę, / Że w postaci Chleba utaiłeś się”.

Bóg przychodzi na ołtarz, stając się chlebem, chce nas na nowo zaprosić do tego, byśmy się tym chlebem karmili. Przecież nikt z nas, kto jest zaproszony przez kogoś na przyjęcie, nie wychodzi stamtąd głodny. Tylu ludzi wychodzi natomiast z Eucharystii i nie korzysta z zaproszenia Jezusa, by karmić się „chlebem z nieba”.

Mądrość w wierze

Piotr Blachowski

Zdobywana, czy nabyta, wrodzona, zawsze jest ważna w każdym momencie. Mądrość, przezorność, odpowiedzialność. Wszystko to oznacza nasz stosunek do życia, wiary, postępowania. Bowiem, jak będziemy postępować, jak będziemy używać naszej mądrości i odpowiedzialności, tak będziemy widzieć i postrzegać naszą wiarę, nasze życie doczesne i wieczne.

Bez wiary nie potrafilibyśmy znaleźć swojego miejsca na ziemi. Tak samo w życiu codziennym, jak w nim funkcjonować, nie mając wiary? Wiary w dokonania nasze, czy innych, wiary w nasze możliwości, wreszcie wiary w Boga, w Jezusa Chrystusa, który nam ofiarował samego siebie. To właśnie uczestnictwo w Eucharystii, obcowanie z Jezusem Chrystusem, ładuje nasze akumulatory, daje nam siłę i motywację do dalszych działań. Mamy to wielkie szczęście uczestniczyć w momencie uobecnienia się podczas Mszy Chrystusa pod postacią chleba i wina. Czy zdajemy sobie sprawę z tej niesamowitej Łaski?

Aby to zrozumieć, uruchomić powinniśmy naszą mądrość, tę która zakorzeniona jest w nas, i tę która pozwala nam zrozumieć to, o czym nauczają nas dzisiejsze czytania, a także tę która przemawia do nas tak jasno i zrozumiale: "Chodźcie, nasyćcie się moim chlebem, pijcie wino, które zmieszałam. Odrzućcie głupotę i żyjcie, chodźcie drogą rozwagi!" (Prz 9,5-6). Parafrazując ten cytat, możemy powiedzieć: Chodźcie i spożywajcie Ciało i krew Pana, bo właśnie to jest nasza mądrość i rozwaga, to nasz bilet do życia, życia wiecznego u boku Pana.

W liście do Efezjan Paweł nam daje rady, które są dla nas ważne: „Nie bądźcie przeto nierozsądni, lecz usiłujcie zrozumieć, co jest wolą Pana.” (Ef 5,17). To Miłość do Boga, jedność z Jezusem Chrystusem, przeżywanie wraz z Nim drogi i poświęcenia się dla nas, dla naszego Zbawienia i życia wiecznego. Dlatego też „Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa!” (Ef 5,20).

Takim dopełnieniem powyższych, są słowa Jezusa Chrystusa, które Święty Jan w swojej Ewangelii cytuje nam, wprawdzie skierowane jako nauka Żydom, ale i zarazem nam wszystkim, którzy czerpiemy z Słowa Życia – Słowa Bożego, jaką są Ewangelie. „Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki." (J 6,53.58). Czy nasza mądrość jest na tyle wystarczająca, by przyjąć i zrozumieć? Właśnie te Słowa, Słowa Chrystusa zawierają wszystko czego Nam trzeba, by pojąć co czynić, jak postępować, jak mądrze wsłuchiwać się w Słowa Życia. Wystarczy być w łączności nie tylko duchowej, ale i poprzez Chleb Eucharystyczny z naszym Panem Jezusem Chrystusem. To tylko tyle i aż tyle.

Panie, pozwól nam przyjmować Ciebie w uczcie Eucharystycznej, abyśmy byli ciągle w łączności z Tobą i Twoim Słowem.

Mądrość stół zastawiła obficie

 

Ks. Antoni Dunajski

Eucharystia - cudowny wynalazek Bożej miłości - jest rzeczywistością zdecydowanie nowotestamentalną i wszelkie analogie ze znakami i wydarzeniami starotestamentalnymi nie mogą przesłonić faktu, że jako sakrament ustanowiony bezpośrednio przez Chrystusa Eucharystia od samego początku stanowiła „nowość” na tyle istotną, że określała charakter i tożsamość nowej religii chrześcijańskiej. Można powiedzieć, że (możliwie pełne) uczestnictwo w uczcie eucharystycznej jest wyznacznikiem stopnia naszego powiązania z Chrystusem i Kościołem oraz warunkiem życia prawdziwie chrześcijańskiego.

Pan Jezus powiedział to bardzo wyraźnie: „Jeżeli nie będziecie spożywać ciała Syna Człowieczego, (...) nie będziecie mieli życia w sobie”. Co to znaczy? Ano znaczy to, że bez tego nadprzyrodzonego wsparcia, jakim jest Komunia święta, nie będziemy w stanie wypełnić zadań, które wynikają z naszego chrześcijańskiego powołania. Nie będzie w nas „życia”, lecz zwyczajna religijna „wegetacja”, to znaczy stan, w którym niby się nie umiera, ale życie nie przynosi owoców zasługujących na zbawienie. Wielu z nas ma już pewnie za sobą takie doświadczenie, że dopóki jesteśmy w stanie łaski uświęcającej i możliwie regularnie w sposób pełny uczestniczymy w Eucharystii, potrafimy przez długi czas wytrwać w dobrym i ustrzec się grzechów ciężkich. Gdy stan łaski utracimy i przestajemy przystępować do Komunii świętej, nasze grzechy zaczynają się powtarzać. Św. Jan Bosko ostrzegał: „Niektórzy mówią, że aby często przystępować do Komunii, trzeba być świętym. To nieprawda. To oszustwo! Komunia jest dla tych, którzy chcą stać się świętymi, a nie dla świętych; lekarstwa podaje się chorym tak jak pokarm słabym”.

I na tym polega cała mądrość ambitnego chrześcijanina. Ma ona swoje źródło w Bożej mądrości, która prowadząc Izraela z niewoli do wolności, „zbudowała sobie dom (...), nabiła zwierząt, namieszała wina i stół zastawiła”. Był to stół zastawiony obficie nie tylko mięsem, chlebem i winem, ale także pokarmami duchowymi, jak choćby objawionym słowem prawa i rozwagi. W trosce o taką mądrość święty Paweł napominał pierwszych chrześcijan z Efezu, aby gromadząc się przy wspólnym stole nie upijali się winem, lecz napełniali Duchem, „przemawiając do siebie wzajemnie w psalmach i hymnach, i pieśniach pełnych ducha, śpiewając i wysławiając Pana” w swoich sercach i dziękując Panu Bogu za wszystko.
Stół, nawet ten „zastawiony obficie”, powinien nie tylko karmić, ale także łączyć. Dlatego „chleb żywy”, czyli Eucharystia, jest nie tylko ofiarą i pokarmem, ale także sakramentem zjednoczenia. Najpierw zjednoczenia ludzi z Bogiem. Wielki czciciel Najświętszego Sakramentu, św. Piotr J. Eymard, zauważył: „Miłość naturalna domaga się trzech rzeczy: obecności kochanej osoby, jej całkowitego posiadania i doskonałego z nią zjednoczenia; Jezus w pełni zaspokaja w porządku nadnaturalnym to prawo miłości w Eucharystii”. Przypomina się tu także spostrzeżenie św. Augustyna, że o ile przyjmowany przez nas w formie pokarmu zwykły chleb upodabnia się do nas i staje się częścią naszego ciała, to spożywane przez nas „ciało Syna Człowieczego” odwrotnie - upodabnia nas do siebie, do Chrystusa, jednocząc nas z Nim maksymalnie. Ale to eucharystyczne zjednoczenie owocuje także w płaszczyźnie horyzontalnej, poziomej, społecznej, jednocząc nas z braćmi i siostrami przyjmującymi to samo Ciało Chrystusa. Słusznie napisał Ludwik Evely, że istnieje tylko jeden dowód na to, że owocnie uczestniczyliśmy we Mszy św., a mianowicie „to, że wychodząc, czujemy, że mocniej się kochamy”.
To między innymi mamy na myśli, gdy mówimy, że Eucharystia jest źródłem i szczytem życia Kościoła. Eucharystia bowiem tworzy Kościół i najpełniej wyraża jego naturę. Przypomina, skąd wyszliśmy i dokąd idziemy. „Kościół - pisze Jan Cardonnel - jest ludem, który ma za zadanie przygotować wspólny stół dla całej ludzkości”.
 

 

Dar wciąż zadany

 

ks. Wacław Depo

Któż z nas tego nie wie i nie doświadcza, że tajemnica Ostatniej Wieczerzy: uobecnienia Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa pośród nas dokonuje się przez działanie Ducha Świętego. Każdy kapłan wyciągając ręce nad darami chleba i wina przyzywa ten cud słowami: „Uświęć te dary mocą Twojego Ducha, aby stały się dla nas Ciałem i Krwią naszego Pana Jezusa Chrystusa”. Ofiarujemy w tej tajemnicy Bogu Ojcu to, co On Sam nam dał: dary Jego Stworzenia: chleb i wino, które w niej mocą Ducha Świętego i słów Chrystusa stają się Jego Ciałem i Krwią. Jak podkreśla «Katechizm Kościoła Katolickiego» „Eucharystię powinniśmy pojmować jako: dziękczynienie i uwielbienie Ojca i jako pamiątkę Chrystusa i Jego ciała; jako obecność Chrystusa dzięki mocy Jego Słowa i Jego Ducha” (nr 1358).

Na płaszczyźnie wiary pierwszym darem Tajemnicy Eucharystii jest zjednoczenie z Chrystusem, który powiedział: „Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim”.

Drugim darem jest ustrzeżenie nas od grzechu, albowiem Ciało i Krew Chrystusa „są wydane za nas i za wielu na odpuszczenie grzechów”. Święty Ambroży w katechezie o sakramentach ujmuje tę prawdę następująco: „Jeśli za każdym razem Krew wylewa się na odpuszczenie grzechów, powinienem zawsze ją przyjmować, aby ciągle odpuszczała moje grzechy. Ponieważ ciągle grzeszę, powinienem zawsze mieć lekarstwo”.

Kolejnym darem Eucharystii, która wraz z sakramentem chrztu świętego jest fundamentem wiary, jest Tajemnica Kościoła. On poprzez Eucharystię odnawia się, umacnia, buduje i pogłębia jedność wierzących w Chrystusa jako Zbawiciela, tworząc jedno Ciało. Kościół sławiąc i uwielbiając Boga poprzez Eucharystię wskazuje na powiązania i odpowiedzialność za braci. Uznając i przyjmując w prawdzie Ciało i Krew Chrystusa, musimy dostrzegać Chrystusa w najbardziej potrzebujących. W homilii Świętego Jana Chryzostoma odnajdujemy tę prawdę w słowach „Znieważasz ten stół, jeśli nie uznajesz za godnego udziału w twoim pożywieniu twego brata, który był godny zasiadać przy tym samym stole Pana. Bóg uwolnił cię od wszystkich grzechów i zaprosił do Swego stołu, a ty nawet wtedy nie stałeś się bardziej miłosierny”.

W tym samym duchu prosił nas Ojciec Święty Jan Paweł II w czasie pielgrzymki do Ojczyzny w roku 1997, aby wspólny udział w Eucharystii „nie kłamał”, skoro nie będziemy skłonni zauważać brata potrzebującego pomocy. Jakże te słowa wołają o realizację – zwłaszcza wobec braci powodzian. Dlatego nasza odpowiedź wiary na dar Eucharystii jest nam wciąż zadana.

 

Znajdź w sobie człowieka

 

Augustyn Pelanowski OSPPE

Alegoria uczty mądrości tłumaczy się w osobie Jezusa Chrystusa, który o sobie samym mówi, że jest Chlebem, a nawet Ciałem i Krwią. Należy je spożywać, jeśli chce się żyć. Zadziwiające, jak dosłownie Jego prorocza wizja zrealizowała się w Eucharystii.

Kiedy Jezus wypowiadał te słowa, nikomu nic nie mówiły. Wielu nawet się zgorszyło. A On zbudował Kościół, stając się jego kamieniem węgielnym, z kamieni odrzuconych jak i On. Stworzył Kościół z ludzi, którzy budowali się przykładem Jego życia, opierając się na Tym, który jest żywym kamieniem, odrzuconym wprawdzie przez ludzi, ale u Boga wybranym i drogocennym. My również, niby żywe kamienie, jesteśmy budowani jako duchowa świątynia, dla składania duchowych ofiar, przyjemnych Bogu przez Jezusa Chrystusa (1P 2,4–5). Każdy z nas, Jego wzorem, ma wyciosać siedem kolumn. On ociosał siedem sakramentów, uderzając mieczem swojego Słowa w siedem grzechów ludzkiej nieprawości. My, używając słów Boga, możemy ociosywać się z bezkształtu, coraz bardziej formując w sobie podobieństwo do Niego. Siedem kolumn – to siedem sakramentów, przyciskających swoim ciężarem siedem grzechów. Ociosywanie jest bardzo trudną pracą, zaś nasza miłość do Boga jest oporna, a obojętność wydaje się zimnym kamieniem. Toteż Ozeasz ujawniał skargę Bożego serca, który po to wysyłał proroków, by swoimi słowami, jak mieczami, ciosali sumienia zobojętniałego ludu, pragnąc miłości i poznania Boga (Oz 6,5–6).

Fragment z Księgi Przysłów mówi też o zabijaniu zwierząt. Nie trzeba sięgać do bajek La Fontaine’a, by odkryć nie tylko w innych, ale i w sobie przebiegłość lisa czy świńską niemoralność albo głupotę bydlęcia, czy upór osła. To, co w nas jest bardziej zwierzęce niż samo zwierzę, należy uśmiercić, by to, co ludzkie, odżyło i uczyniło miejsce dla tego, co jest Boskie. Nie ma świętych, którzy są posępni i zasmucają innych złośliwym ponuractwem. Zastawić stół może ktoś, kto nie jest egoistą i potrafi być gościnny, kto nie skąpi ubogim jałmużny.

Mądrość wysłała służące, aby szukały prostaczków. A Jezus wysyłał apostołów, aby szukali owiec, które zaginęły z domu Izraela. Bywają ludzie, którzy szukają drugiego człowieka, by tylko nim gardzić, albo szukają kogoś wielkiego, przy kim czuliby się ważni. Prawdziwa duchowa przyjaźń szuka podobnego sobie w duchu. Wielkość nie sprzyja szczerości, a wyjątkowość rzadko toleruje pokorę. Zapewne są jeszcze inne wytłumaczenia tej alegorii, ale ta wydaje mi się bardzo bliska duchowi Jezusa. On swoje Ciało i swoją Krew ofiarował w pomieszczeniu, które nie przypominało ogromnej katedry, i podał ten Pokarm osobom, których nie znano w pałacach. Bóg jest skromny i takich również lubi mieć przy sobie. Jest skromny jak chleb, ale upajający jak wino. Jest cichy i pokornego serca, ale głos Jego jest potężniejszy od gromu, a szczodrość Jego serca jest niedościgniona dla królów

 

Gospoda Kościoła

 

Augustyn Pelanowski OSPPE

Istnieje upojenie duchowe i upicie ciała. Istnieje Krew Chrystusa i wino, w którym jest rozwiązłość, jak twierdzi Paweł. Człowiek potrzebuje życia i radości, ale czy wierzymy Jezusowi, że Jego Krew i Ciało mogą być prawdziwą ucztą? Czy potrafię odkryć tę niezwykłość smaku boskości, zawartą w kielichu eucharystycznym? Czy dla duszy Jego ciało zakryte białym chlebem jest rozkoszą?

Jezus, przemawiając do wzruszonej Katarzyny Sieneńskiej, wyznał: „Krew tę złożyłem w gospodzie mistycznego ciała, świętego Kościoła, mej miłości, aby krzepiła odwagę tych, co chcą być prawdziwymi rycerzami w tej walce z własną zmysłowością i z ułomnym ciałem, ze światem i diabłem. Upojeni krwią nie poddają się nigdy, walczą dzielnie aż do śmierci i tak zmuszają do ucieczki wszystkich swych wrogów”. Gospoda Kościoła! W przypowieści o miłosiernym Samarytaninie gospoda, w której Samarytanin złożył półżywego człowieka, nazywa się z grecka PANDOCHEJON – czyli miejsce, do którego wszyscy mogą przychodzić. Ojcowie wiary odczytywali ten symbol jako szkic Kościoła. Cóż za śmiałe porównanie: Kościół Gospodą! Do świątyni powinno się pędzić jak do restauracji! Nie można żyć bezmyślnie, niemądrze przeoczając okazję do zbawienia, bo podstępnie i gwałtem wślizguje się w nasze pragnienia grzech.

Paweł namawia do dokładnego przyglądania się swoim codziennym wyborom, bo na stole czasu mądrość Boga i głupota grzechu wystawiają swe poczęstunki: Krew i wino, Ciało Syna Bożego i ciało nieczystości. Paweł wskazuje palcem pijaństwo jako źródło rozwiązłości. Usilnie też namawia do napełniania się Duchem Świętym, który upaja ludzkie serce w Eucharystii. Bez tego odżywiania się nie mamy szans powstrzymać się przed degeneracją moralną. Powinno nam więc zależeć na zdobyciu tej Krwi dla własnego życia bardziej niż na lekarstwie w dniach choroby i podążać do Stołu Pańskiego co dnia szybciej niż do banku, gdyby ogłoszono w nim rozdawanie pieniędzy.

Kiedy św. Ludwik IX dowiedział się, że jedna z najcenniejszych relikwii chrześcijaństwa, korona cierniowa, została zastawiona przez zubożałego cesarza bizantyjskiego Baldwina II u kupców weneckich, bez ociągania się postanowił ją nabyć. Wykorzystał okazję i spłacił wierzycieli, nabywając koronę i nie żałując pieniędzy. Osobiście towarzyszył sprowadzeniu korony, idąc boso do Sens. Koronę przewieziono do paryskiego pałacu królewskiego. Oto zaiste królewskie pragnienie: zdobyć dla siebie choćby ciernie, które raniły krwawo Ciało Syna Boga. Wspominając króla Ludwika IX i jego duchowe ambicje, próbuję sobie zaszczepić podobne pragnienia, patrząc na o wiele cenniejszą niż cierniowa korona eucharystyczną Krew, która daje możliwość jedności z samym Bogiem, a nie jedynie kontemplowania narzędzi męki.