2. Niedziela Adwentu (C)

publikacja 02.12.2015 20:55

Pięć homilii

Droga dla Pana

ks. Leszek Smoliński

W drugą niedzielę Adwentu rozlega się wołanie proroka Barucha: „Oblecz się płaszczem sprawiedliwości pochodzącej od Boga, włóż na głowę swą koronę chwały Przedwiecznego”. Słowo Boże uświadamia nam, że mamy zatrzymać się i zastanowić nad sensem naszego życia, by podjąć nawrócenie. Słowo, które stało się ciałem, zamieszka w Kościele. To do niego prorok kieruje słowa: Podnieś się, Jeruzalem! Stań na miejscu wysokim, spojrzyj na wschód, zobacz twe dzieci, zgromadzone na słowo Świętego od wschodu słońca aż do zachodu, rozradowane, że Bóg o nich pamiętał”.

Droga, by „podnieść się” i wrócić do Pana ma różną długość, bo przecież „każda dusza to inny świat”. Warto w tym miejscu zatrzymać się nad drogą wiary św. Augustyna, który pod wpływem lektury klasyków rzymskich zaczął szukać prawdy. Biblia wydawała mu się wtedy prostacka. Za problemami filozoficznymi poszły i wątpliwości religijne. W tym czasie wstąpił też do sekty manichejskiej. W wieku 30 lat, jako retor, włączył się w prowadzenie szkoły w Mediolanie, gdzie zetknął się ze św. Ambrożym, biskupem tego miasta. Augustyn zaczął chodzić na jego kazania. Ambroży zaimponował mu wymową i głębią treści. Niedługo potem Augustyn wziął do ręki Listy św. Pawia Apostoła i natrafił na fragment Listu do Rzymian: „Żyjmy przyzwoicie jak jasny dzień: nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i w wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości. Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa, i nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom” (Rz 13,13-14). Jak napisał Augustyn w swoich „Wyznaniach”, poczuł nagle jakby strumień silnego światła w ciemnej nocy swojej duszy. Zrozumiał sens swojego życia, odczuł żal z powodu zmarnowanej przeszłości. I wkrótce, w wieku 33 lat, przyjął chrzest. Stał się wielkim nauczycielem wiary, pisarzem chrześcijańskim, biskupem i doktorem Kościoła.

Droga powrotu do Boga jest dostępna dla każdego z nas i prowadzi do spotkania z Bożą miłością, która czyni wszystko nowe. I prowadzi do zachwytu, wraz z psalmistą, że „Pan Bóg uczynił wielkie rzeczy dla nas”. Przygotowanie do spotkania z Panem w tajemnicy Jego narodzenia ma wypełnić nasz tegoroczny Adwent. Św. Augustyn po swoim nawróceniu rozdał swój majątek pomiędzy ubogich i z przyjaciółmi zamieszkali razem, oddając się modlitwie, dyskusji na tematy religijne i studiom Pisma Świętego. W ten sposób zrozumiał, że celem jego życia jest Jezus Chrystus i poszukiwanie królestwa Bożego.

Św. Jan, który „obchodził całą okolicę nad Jordanem i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów” ma dziś dla nas konkretną propozycję. Swoim nauczaniem wskazuje na Mesjasza, w którym historia zbawienia ma swój punkt przełomowy. Kto pragnie przyjąć do swojego życia Jezusa, nie może żyć w starych i grzesznych przyzwyczajeniach, udawać pobożności czy od czasu do czasu przypomnieć sobie o Bogu. Pomocą w otwarciu serca na przychodzącego Pana jest słowo Boże i modlitwa. Dzięki temu nasze serce napełnia się miłością, którą możemy dzielić się z innymi przez słowa, czyny i modlitwę.

„Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego; wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże”.

Jak człowiek Bogu, tak Bóg człowiekowi?

Piotr Blachowski

Adwent to czas dany nam po to, aby ożywić nadzieję na chwalebne przyjście naszego Zbawiciela, aby rozważać kierowane w tym czasie przez Kościół do nas słowo Boże. Dzisiaj jesteśmy wezwani, aby przygotować drogę Panu. Lecz nie chodzi tu o materialną drogę, ale o nasze serca, o nasze nawrócenie, czyli oczyszczenie się z grzechów, o wyzbycie się pychy i egoizmu, o wygładzenie szorstkości w obcowaniu z bliźnimi, o działania dla ich dobra.

Mamy więc nasze własne życie uczynić prostą drogą do Boga, drogą bez wybojów i kompromisów. To nasze zadania nie tylko na Adwent, ale każdy Adwent dobrze przeżyty pozwoli nam w nowy i głębszy sposób przygotować się na przyjście Zbawiciela. Ten niezwykły okres mówi o zbawieniu, które przychodzi do człowieka od Boga.

Coraz częściej odczuwamy zagrożenie wielorakim złem. Jak się od tego zła uchronić? Pięknie nas uświadamia w tym zakresie Prorok Baruch, „Złóż ... szatę smutku i utrapienia swego, a przywdziej wspaniałe szaty chwały, dane ci na zawsze przez Pana. Oblecz się płaszczem sprawiedliwości, pochodzącej od Boga…” (Ba 5, 1-2).

Nasza egzystencja w świecie widzialnym nie daje nam takiej możliwości, nawet, jeśli jest wypełniona różnymi dobrami wytworzonymi przez człowieka. Żadne ziemskie rzeczy, nawet najbardziej doskonałe, nie są zdolne wyzwolić nas od wszelkiego zła i ugruntować w pełni dobra. Nie uważajmy śmierci za stan ostateczny, gdyż jest ona jedynie stanem przejściowym w drodze do spotkania Boga-Ojca. To nasze życie, nasze postawy, nasze decyzje będą nas oddalały od Boga lub przybliżały do Niego w dniu naszego przejścia do życia wiecznego. Od wieków Słowo Boże mówi nam o tym, co najważniejsze: „aby miłość wasza doskonaliła się coraz bardziej i bardziej w głębszym poznaniu i wszelkim wyczuciu dla oceny tego, co lepsze, abyście byli czyści i bez zarzutu na dzień Chrystusa” (Flp 1, 9-10).

Ewangelista dokładnie określa czas, w którym skierowane zostało słowo Boże do Jana, syna Zachariasza. Interwencja Boża dokonywała się i dokonuje przez proroków, którymi Bóg posługuje się nieustannie. Każdy człowiek na ziemi spotyka kiedyś swojego proroka. Czy znamy godzinę, w której Bóg skierował swoje słowo do nas? Święty Łukasz cytuje słowa Proroka Izajasza, a ten z kolei daje nam receptę postępowania: „Każda dolina niech będzie wypełniona, każda góra i pagórek zrównane, drogi kręte niech się staną prostymi, a wyboiste drogami gładkimi! I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże.” (Łk 3, 4b-6).

Prorok mówi wprost, że zbawi nas Bóg: „wszyscy ludzie, ujrzą zbawienie Boże”. Tylko czy wszyscy zechcą je przyjąć? Czy wszyscy zechcą się nawrócić? Nie marnujmy czasu, jaki jest nam dany – nawracajmy się sami i módlmy się o nawrócenie innych.

Matko Boża, przez Twoje wstawiennictwo dopraszamy się o umiejętność zrozumienia wartości stanu oczekiwania, abyśmy wyznając wiarę, oczekując przyjścia Pana widzieli w Nim nasze Zbawienie.

Zatęsknij!


Augustyn Pelanowski OSPPE

Czas nadejścia Chrystusa nie był wydarzeniem rozreklamowanym na całym świecie. Wystąpienie Jana Chrzciciela dokonało się na odległej prowincji Imperium. Skromność tego wydarzenia daje wiele do myślenia. Jan był rzeczywiście głosem wołającym na pustyni, głosem Boga rozlegającym się w świecie, w którym niewielu chciało słuchać Bożych napomnień.

Podobnie może być dzisiaj. Przyjście Jezusa do mnie lub do Ciebie odbywa się skromnie, na marginesie wielkich wydarzeń lub kłótni sejmowych. Akurat teraz, kiedy czytasz ten komentarz, Bóg czyta Twoje myśli i pragnie dopatrzyć się wzruszenia sumienia, pragnienia przemiany, tęsknoty za Nim. Nikt nie odczuwa szczęścia w tym, za czym prawdziwe wcześniej nie zatęsknił. Dlatego Bóg szuka w Tobie tęsknoty za nawróceniem. Jeśli ją masz, On umożliwi ci naprawienie Twojej ścieżki życia. Najwyższy bowiem daje człowiekowi to, za czym on naprawdę tęskni. Mamy czas do śmierci, gdyż po niej wcale nie będziemy inni niż za życia. Jeśli za życia tęskniliśmy tylko za dobrami materialnymi, władzą, wykorzystaniem innych, urządzeniem siebie w komforcie, po śmierci odkryjemy w sobie to samo, ale tam już będzie za późno na nawrócenie i tęsknotę za duchowym wzrostem. Pozostaniemy wiecznie złaknionymi tego, co zostawiliśmy na ziemi, a czego w niebie nie będzie. Wieczny, dręczący głód, nieskończone niezaspokojenie i rozpacz pomyłki, której nie da się naprawić. Wieczność stanie się bezdrożem, prowadzącym do coraz większej rozpaczy. Czy zdajesz sobie sprawę, że właśnie w tym momencie, gdy czytasz ten komentarz, Bóg przygląda się Tobie i doszukuje się tęsknoty za nawróceniem? Nie otrzymasz łaski nawrócenia, jeśli za nią naprawdę nie tęsknisz. Nadejście Chrystusa będzie wyprostowaniem moich i twoich ścieżek, podniesieniem w górę tych, co zapadli się w doliny smutku, upokorzeniem tych, co swą wyniosłością wznieśli się jak góry, spoglądając na innych z wysoka, surowym wyprostowaniem krętaczy i zaleczeniem poranionych z ich udręczenia, żalu i nieprzebaczenia.

Wołanie Jana opowiada tylko o drogach krzywych, wyboistych, wyniosłych, zdołowanych. Każdy człowiek podąża do celu wiecznego, ale żaden człowiek nie potrafi naprawić swojej drogi bez łaski Boga. Łaska jest dostępna dla tych, którzy okazują skruchę, dokonując pokuty. O to właśnie chodziło Janowi wówczas i dziś o to samo chodzi. Chrystus przychodzi każdego roku w dniach obchodzenia Jego narodzin. Mamy przygotować dla Niego drogę, aby mógł do nas przyjść. Przygotować drogę, to właśnie wydobyć się z dołu rozpaczy, zrezygnować z górowania nad innymi, zrezygnować z kłamliwego krętaczenia, uleczyć rany wyboiste w swoim sumieniu. Wszystko to możliwe jest dzięki skrusze i pokucie. Miłosierdzie chodzi tylko po ścieżkach skruchy, podobnie jak łódź płynie tylko po wodzie, a ptak tylko wznosi się w powietrze, albo samochód tylko jedzie po ulicy. Skrucha daje człowiekowi nadzieję i wydobywa go z rozpaczy oraz zwątpienia, uniemożliwia pychę i wyniosłość, demaskuje osobiste kłamstwa oraz leczy żal i złość, jakie gnieżdżą się w naszych krzywdach.

Duch Święty w naszym nawróceniu


ks. Jan Waliczek

Świat, rozumiejący adwentową radość na swój sposób, intensyfikuje reklamę, handel, dekoracje. Tak łatwo zamienia czas oczekiwania na Pana na czas oczekiwania na sukces finansowy. Przed wierzącymi chrześcijanami stoi więc wielkie zadanie odkrycia właściwych wymiarów czasu adwentowego.

Najistotniejszym źródłem adwentowej radości jest osobiste nawrócenie. Radości wewnętrznego nawrócenia nie są w stanie zastąpić pomysłowe sztuczki, iskrzące się świecidełka. Od stołu Słowa Bożego padają dzisiaj wezwania: „Oblecz się płaszczem sprawiedliwości” oraz „...abyście byli czyści i bez zarzutu na dzień Chrystusa, napełnieni plonem sprawiedliwości”. Ewangelia ukazuje Jana Chrzciciela, który „głosi chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów”. Poszukiwanie sprawiedliwości utożsamia się tutaj z nawróceniem. Nawracanie się jest tą duchową kondycją człowieka, która umożliwia mu żywy kontakt z Panem. Przychodzący Pan jest więc celem, dla którego i ku któremu powinniśmy ustawicznie nawracać się. On przychodzi do człowieka po duchowym terenie, wyrównanym zasypaniem dolin upadków moralnych, wyprostowaniem wszelkich krętactw oraz ścięciem egoistycznych wybujałości.

Proces nawracania się człowieka jest ściśle związany z dobrym przygotowaniem i owocnym przeżyciem sakramentu pokuty i pojednania. Na ogół zdajemy sobie sprawę z tego, ile kosztuje nas przygotowanie i przystąpienie do tego sakramentu i zatroskanie o zachowanie w sobie jego skutków. Dzisiaj wypada przypomnieć, że cały wysiłek człowieka nawracającego się spotyka się w tym sakramencie z potężnym działaniem Ducha Świętego. Duch Święty, zwany w wiekopomnym hymnie „duszy światłością”, udziela daru duchowego światła, potrzebnego człowiekowi dla właściwej moralnej oceny swych czynów. W świetle tegoż Ducha świat przekonuje się o grzechu. Tak też i pojedynczy człowiek jest w stanie uznać swoją grzeszność dzięki Duchowi Świętemu. W Jego świetle dostrzega przepaść między wolą Boga a swoimi sprzeciwami wobec niej. Stąd słuszną jest rzeczą przystąpienie do rachunku sumienia po szczerym wezwaniu mocy Ducha Świętego.

Duch Święty, który rozlewa miłość Bożą w naszych sercach, jest Świadkiem tego, że tej miłości nieraz nie przyjmujemy. Lekceważąc ją, popełniamy grzechy. On pomaga wtedy dostrzec grzech na tle Bożej miłości i tak wzbudza w nas żal za grzechy. Katechizmowe sformułowanie o żalu doskonałym i mniej doskonałym w gruncie rzeczy mówi o stopniu naszej otwartości na miłość. Miłość Boża, im jest głębiej uświadomiona i szerzej przyjęta, tym dokładniej odkrywa złość grzechów i budzi szczery żal za nie. Jednocześnie Duch Święty nie pozwala grzesznikowi pogrążyć się w beznadziejności i jako Pocieszyciel udziela mu nadziei związanej z mocnym postanowieniem poprawy. W «Katechizmie Kościoła Katolickiego» czytamy: „Ten sam Duch, który ujawnia grzech, jest także Pocieszycielem, udzielającym ludzkiemu sercu łaski skruchy i nawrócenia” (nr 1433). Skuteczność rozgrzeszenia sakramentalnego jest również dziełem Ducha Świętego. Zmartwychwstały Chrystus, udzielając Apostołom władzy odpuszczania grzechów, niejako wzmocnił ją o działanie Ducha Świętego, mówiąc: „Weźmijcie Ducha Świętego”. Do tego wydarzenia nawiązuje formuła sakramentalna, gdy przypomina: „...zesłał Ducha Świętego na odpuszczenie grzechów...”. Tak więc sakrament nawrócenia czerpie swą moc zarówno ze śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, jak również z działającego aktualnie Ducha Świętego. Zadośćuczynienie, rozumiane jako osobiste pomnożenie miłości ku Bogu i ludziom również czerpie z Ducha Świętego. Wszak miłość jest pierwszym owocem Ducha Świętego.

Przekonujemy się, że prawdziwie nasze nawrócenie sprawuje w nas Duch Święty, chociaż nie bez naszego zaangażowania. W najbliższym czasie wielu będzie odprawiało sakrament pokuty w związku ze zbliżającymi się Świętami Bożego Narodzenia. Uczyńmy to wydarzenie świadomym współdziałaniem z Duchem Świętym, który w nas mieszka i nieustannie działa ku naszemu uświęceniu.

Zapomniany Adwent


Ks. Marek Łuczak

W katechizmach i komentarzach najczęściej podkreśla się trzy wymiary adwentowego oczekiwania. Wspomina się pierwsze przyjście Chrystusa, kiedy - jak to słyszeliśmy tydzień temu w Liturgii Słowa - Pan wypełnił zapowiedź, którą obwieścił domowi izraelskiemu i judzkiemu. „W owych dniach Juda dostąpi zbawienia, a Jerozolima będzie mieszkała bezpiecznie” (por. Jr 33, 14-16). Ten Adwent ludzkości przed nadejściem Zbawiciela skończył się, choć nie wszyscy uwierzyli w Chrystusa, więc dla niektórych on jeszcze trwa.

Kolejny wymiar pierwszego okresu roku liturgicznego wiąże się z przygotowaniem do świąt Bożego Narodzenia. Tak jak Pan Jezus przygotowywał się do swej publicznej działalności na pustyni i zawsze przed ważniejszymi wydarzeniami spędzał czas na czuwaniu, tak przed obchodem pamiątki przyjścia Chrystusa na ziemię wierni także wykorzystują czas na przygotowanie. Stąd obecność ascezy i wyciszenia w adwentowych praktykach. Od początku, zresztą nie tylko w chrześcijańskich zwyczajach, umartwienie czy konkretniej - odwrócenie oczu od doczesnych uciech - pozwala na większe zwrócenie uwagi na wieczność.

Jeśli się patrzy na wieczność, nie można nie zauważyć rzeczy ostatecznych. Dla chrześcijanina najważniejsze są nie tylko śmierć i sąd szczegółowy, ale nade wszystko drugie przyjście Chrystusa i związany z nim sąd ostateczny - zmartwychwstanie i wieczna nagroda. W kontekście tych wydarzeń Adwent jest rozumiany w podobny sposób jak pierwsze oczekiwanie. Paruzja, czyli drugie przyjście Pana, będzie tak samo realna jak pierwsze przyjście, choć w czasach ostatecznych - jak podpowiada Biblia - Chrystus nadejdzie w chwale.

Liturgia Słowa dzisiejszej niedzieli ukazuje nam jeszcze jeden aspekt oczekiwania. Warto zaznaczyć, że jest to oczekiwanie dynamiczne. Z chrześcijaństwem bardzo często łączy się postawę dynamizmu. Jeśli oczekiwanie wiąże się z nadzieją, to ta nadzieja może się spełnić tylko wtedy, kiedy człowiek ma dość sił, by nie spocząć na laurach. I właśnie w Ewangelii z dzisiejszej niedzieli znajdujemy następujące wskazanie: „Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego, każda dolina niech będzie wypełniona, każda góra i pagórek zrównane, drogi kręte niech staną się prostymi, a wyboiste drogami gładkimi”. Te słowa Jana Chrzciciela zachęcają do działania, by już dzisiaj mogło dojść do spotkania z Chrystusem. W tajemnicy Kościoła od dwóch tysięcy lat jego członkowie mają do czynienia z obecnością swego Zbawiciela. Jest to obecność rzeczywista, choćby w sakramentalnym znaku Eucharystii. Ale nawet dzieci wiedzą, że dystans pomiędzy człowiekiem i Bogiem wydłuża się tym bardziej, im większy jest grzech.

Tak więc czwarty aspekt Adwentu polega na przygotowaniu do spotkania z Chrystusem w sanktuarium własnego sumienia. Ten aspekt - jak żaden inny - związany jest z moralnością. Chiara Lubich w ten sposób komentuje zachętę Jana Chrzciciela: „On sam jest drogą, na którą musimy wkroczyć, by móc do głębi zrealizować nasze ludzkie powołanie, jakim jest osiągnięcie pełni zjednoczenia z Bogiem”.
Każdy z nas jest wezwany, by przygotować drogę Jezusowi, który pragnie wejść w nasze życie. Trzeba więc prostować ścieżki naszego istnienia, ażeby On mógł do nas przyjść.

Trzeba przygotować Mu drogę, usuwając kolejno wszystkie przeszkody, które stwarza nasz ograniczony sposób widzenia, nasza słaba wola.

Trzeba mieć odwagę wybrać między naszą drogą a tą, którą On pomyślał dla nas, między naszą wolą a Jego wolą, między planem ułożonym przez nas a planem wymyślonym przez Jego wszechmocną miłość. A podjąwszy raz decyzję, pracować nad dostosowaniem naszej opornej woli do Jego woli.
Jak? Dojrzali chrześcijanie uczą dobrego, praktycznego, mądrego sposobu: „trzeba robić to teraz, już”.

Zachętą do działania jest ostatnie zdanie z dzisiejszej Ewangelii: „I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie”. Zbawienie nie dokonuje się automatycznie, tak jak adwentowa nadzieja nie spełni się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Dlatego św. Jan Chrzciciel przekłada oczekiwanie na przygotowanie. Do tego ostatniego jesteśmy zobowiązani zawsze, niezależnie od aktualnego okresu w roku liturgicznym. Adwent polegający na walce z grzechem trwa przez całe życie.
 

TAGI: