Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata (C)

publikacja 16.11.2022 20:48

Siedem homilii

Patrzył. Szydził. Urągał

Ks. Leszek Smoliński

Człowiek, który wisi na krzyżu obok Zbawiciela, świadom popełnionego w życiu zła, wypowiada prośbę: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa” (Łk 23,42). Czy to nie zbyt wielkie zuchwalstwo? Czy ten człowiek miał prawo prosić o coś takiego, skoro wiedział, że umiera tak samo jak Ten, który przeszedł przez życie dobrze czyniąc?

W momencie odchodzenia bliskich wielu ludzi pyta Boga: „dlaczego?”. I w ten sposób zamyka się ze swoim bólem i stratą w przeszłości. A „dobry łotr” wisząc na krzyżu zdaje się mówić do nas: pomyśl o swojej przyszłości. Nie pytaj: „dlaczego?”, ale zapytaj: „po co?”. W ten sposób spojrzysz w zobaczysz inna perspektywę, pełną nadziei. I zapytasz jak ewangeliczny młodzieniec: „Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” (Mk 10,17).

Dobrze znamy też napis, który Piłat kazał umieścić nad głową Jezusa z Nazaretu w języku greckim, łacińskim i hebrajskim: „To jest Król żydowski” (Łk 23,38). Co to właściwie znaczy? Gdzie jest Jego królestwo? W czasie Mszy Świętej wyznajemy: „Bo Twoje jest królestwo i potęga, i chwała na wieki”. Chodzi więc o wieczne i powszechne królestwo, zapoczątkowane przez przyjście Jezusa na ziemię. Przypomina nam prefacją na dzisiejszą uroczystość, precyzując, że chodzi o „królestwo prawdy i życia, królestwo świętości i łaski, królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju”.

Jakie postawy widzimy pod krzyżem? Najbardziej widoczna i dotycząca największej ilości osób jest obojętność, bierność: „lud stał i patrzył”. Podobno to właśnie obojętność (a nie nienawiść) jest przeciwieństwem miłości. Obojętność jest egoistycznym wirusem naszych czasów, który ogarnia coraz większe obszary świata, zabija ludzką wrażliwość na drugiego człowieka, staje się wyrzutem wielu ludzkich sumień. Warto spojrzeć na swoją codzienność i dostrzec, jak wolimy nie widzieć, nie wczuwać się, nie pomagać, nie rozwijać się. Bo i po co się zbyt wiele wysilać? W tym kontekście Wiedeńskie Obserwatorium Nietolerancji i Dyskryminacji Chrześcijan w Europie (OIDAC) w raporcie za rok 2021 zauważa niepokojący trend. Przywołując ponad 500 przypadków przestępstw z nienawiści wobec chrześcijan i instytucji chrześcijańskich w 19 państwach europejskich badacze Obserwatorium wskazują, iż „społeczeństwo wydaje się być obojętne na uwłaczające wypowiedzi i nieprawdziwe przedstawienia chrześcijan, zwłaszcza w porównaniu z innymi grupami religijnymi lub grupami tożsamościowymi”.

Inna widoczna postawa to szyderstwo. Dotyczy przewrotnych członków Sanhedrynu, jak i działających na rzecz rzymskiego okupanta żołnierzy. Szyderstwa także i dziś „próbują oszpecić naszą wiarę i sprawić, byśmy uchodzili za osoby śmieszne” (GeE 94).

I wreszcie trzecia postawa, którą reprezentuje jeden ze złoczyńców, urągający Jezusowi. On sam nie jest w stanie zrewidować swoje życia, swoje postępowanie. Wygląda, jakby w obliczu śmierci próbował zagłuszyć wyrzuty sumienia, poczuć się lepiej i szukać własnego usprawiedliwienia. I jednocześnie próbował przerzucić winę na Jezusa, który pomimo boskiej mocy, okazał się w jego oczach bezradny.

Od chrztu mamy udział w królewskiej misji Jezusa, która jest związana z Jego wcieleniem. A polega na dawaniu świadectwa prawdzie oraz kierowaniu się w życiu miłością bliźniego. Stąd płynie również zobowiązanie do troski o osobistą, wewnętrzną wolność, ale również uwalnianie swoich środowisk i świata od grzechu i zła. Tak więc szczególnie małżonkowie i rodzice mają szczególnie dbać o wolność od grzechu i zła w swoich rodzinach. Realizacja misji królewskiej dokonuje się również przez wzajemne wspieranie się w sytuacjach kryzysowych, pomaganie sobie w domowych obowiązkach, akceptowanie drugich takimi, jacy są oraz umiejętność przebaczania.

Bądźmy posłuszni Bogu, żyjmy miłością na co dzień, aby Jego królestwo mogło rozwijać się w naszych sercach i w naszych rodzinach.

Moc łaski Bożej

ks. Leszek Smoliński

Żywa księga wieków zostawiła nam historię króla Ryszarda Lwie Serce, który miał niezwykłej wartości diament. Pewnego dnia na klejnocie powstała głęboka rysa. Król zwołał najlepszych specjalistów, aby diamentowi przywrócili dawny blask. Na nic zdały się ich wysiłki. Wreszcie przyjechał szlifierz, geniusz w swoim zawodzie. Z podziwu godną cierpliwością i wrodzonym talentem wyciął z drogocennego kamienia cudowną różę, a był przy tym tak zręczny, że z rysy zrobił łodygę i diament wyglądał jeszcze piękniej niż przedtem.

Dziś, w ostatnią niedzielę roku liturgicznego,  oddajemy hołd Jezusowi Chrystusowi, Królowi Wszechświata. „Żyć, to być z Chrystusem; tam, gdzie jest Chrystus, tam jest życie i Królestwo” naucza św. Ambroży. On jest Królem ludzkich serc. Mocą swojej łaski sprawia, że skaza naszego egoizmu, lenistwa, braku roztropności czy dobrej woli stanie się łodygą róży. Jak w życiu łotra, który z krzyża usłyszał Jezusowe zapewnienie: „Zaprawdę powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju”.

Kiedy patrzymy na krzyż – znak naszej wiary – to naszą uwagę przykuwa umieszczony nad głową Jezusa napis: „To jest Król żydowski”. Na te słowa patrzyli członkowie Wysokiej Rady, żołnierze, zgromadzeni ludzie – widziała go Matka Jezusa. Co oznaczają te słowa? W mentalności ludzi tamtych czasów, jak i w rozumieniu Rzymian, Jezus był przywódcą zbuntowanych Żydów, żadnych władzy. Oskarżony Mesjasz wskazuje tu jednak na niezrozumienie ze strony jego oskarżycieli. Królowanie Jezusa nie opiera się bowiem o ziemskie zasady czy przywileje, ale pochodzi z wysoka. Królestwo Jezusa nie jest budowane na ziemskich strukturach i ludzkich układach, lecz na trwałym fundamencie miłości z Ojcem w mocy Ducha Świętego. Królowanie Jezusa nie jest egoistycznym narzucaniem swej woli i władzy, aby jak najbardziej wykorzystać poddanych, lecz jest cierpliwym czekaniem na każdego, kto w swojej wolności i pokorze zbliży się do Niego, aby zaczerpnąć ze zdrojów zbawienia.

Jezus króluje z wysokości krzyża. To, co przez Jego oprawców zostało przewidziane jako kara, poniżenie i upokorzenie staje się znakiem mocy i panowania. Cierpiący i wyszydzony Mesjasz i Wybraniec Boży w akcie swojej całkowitej ofiary Miłości pokazuje moc chwały i majestat zbawczego działania. Obelgi żydowskich przywódców religijnych, żołnierzy i jednego ze złoczyńców, które mają Jezusa upokorzyć w rzeczywistości stają się właściwymi tytułami Jego tożsamości. Bóg ze zła wyprowadza dobro. „Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska, aby jak grzech zaznaczył swoje królowanie śmiercią, tak łaska przejawiła swe królowanie przez sprawiedliwość wiodącą do życia wiecznego przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego (Rz 5,20).

Nasze codzienne życie ma być nieustannym poddawaniem się królowaniu Jezusa Chrystusa. Dzięki Jego pomocy będzie możliwe wyzwolenie spod władzy własnych grzechów, nieuporządkowanej miłości własnej, ambicji i pożądań. Z wysokości krzyża pragnie On koić nasz ból, opatrywać nasze poranione serca, pocieszać i przytulać do swych zbawczych ran. Bo wartością zdolną uszczęśliwić człowieka nie jest spokojne życie na ziemi, lecz pełnia życia w królestwa Bożym.

Władza od Boga, nie od ludzi

Piotr Blachowski

Chociaż nigdy nie nosił korony królewskiej, nie trzymał w ręku berła i nie zasiadał na tronie królewskim, tytuł Króla najzupełniej Mu się należy, i to w zakresie, jakim nie dysponował żaden władca świata. A przecież króluje w umysłach ludzkich nie z powodu głębi umysłu i rozległości Swej wiedzy, lecz dlatego, iż On Sam jest Prawdą, a ludzie od Niego powinni Prawdę czerpać i posłusznie ją przyjmować.

To, co mówił, co głosił, pociągało i pociąga do dzisiaj wielu ludzi. Praktycznie od ponad 2000 lat Jego imię nie schodzi z ust, a gdy o Nim się mówi, wymawia Jego imię, nierzadko zginają się kolana. Dzisiaj byłby również takim samym, jakim był wtedy – wątpię, czy cokolwiek by zmienił, może tylko więcej korzystałby ze środków masowego przekazu, ale równie dobrze nie musiałby, ponieważ Jego słowa, gesty i czyny z taką samą wyrazistością docierałyby do nas wszystkich. To właśnie Jezus Chrystus. Zaś my, patrząc dzisiaj na Ukrzyżowanego, co sobie myślimy? Czy widzimy w Nim naszego Pana, który w obietnicy naszego Zbawienia ogarnia nas swoją miłością? Czy też patrzymy historycznie, czując żal i smutek, ale nie widzimy w Nim Króla, Boga, Najwyższego Sprawcy, samego Dobra, lecz ikonę, obraz?

W Starym Testamencie Bóg, objawiając ludowi wybranemu swoje prawdy poprzez proroków, uświadamiał mu, iż może liczyć na Jego opiekę pod warunkiem zawarcia z Nim przymierza, przyjęcia Jego miłości i praw. Sądzę, że niejednokrotnie przesadzamy, patrząc na naszą przyszłość w sposób czysto ludzki i pozwalając wyobraźni tworzyć obrazy gróźb, kar,  nieprzyjemnych doznań. Zrozumieć powinniśmy, że Bóg to samo Dobro i Miłość, że to Ktoś, kto nas kocha, pragnie naszego dobra i lepszej przyszłości.

Święty Paweł w liście do Kolosan wyraźnie nam mówi, kim jest Bóg, pisząc o Jego miłości do nas: „Z radością dziękujcie Ojcu, który was uzdolnił do uczestnictwa w dziale świętych w światłości. On uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna, w którym mamy odkupienie – odpuszczenie grzechów.” Kol 1,12-14). Dalej określa status i pozycję Jezusa Chrystusa oraz podaje powód, dla którego wcielił się, poniósł śmierć na krzyżu, by później Zmartwychwstać i wyzwolić nas wszystkich od grzechu, od wiecznego potępienia: „On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie. I On jest Głową Ciała – Kościoła. On jest Początkiem, Pierworodnym spośród umarłych, aby sam zyskał pierwszeństwo we wszystkim.” (Kol 1,17-18).

Ewangelia to przypomnienie ostatnich chwil Jezusa Chrystusa na Drzewie Śmierci i odpowiedź na problemy i pytania, którymi przez całe nasze życie jesteśmy karmieni bądź sami się karmimy. Drwiny Wysokiej Rady oraz żołnierzy miały ośmieszyć działalność i życie Chrystusa, a utrwaliły na przestrzeni wieków prawdę, którą my żyjemy, że faktycznie Jezus Chrystus jest Królem nie tylko – jak na krzyżu napisano – żydowskim, ale również naszym i wszystkich chrześcijan, wszystkich wierzących. Słowa skierowane do Dobrego Łotra rozwiewają wszelkie wątpliwości dotyczące tego, co, jak i kiedy będzie. My możemy te słowa przyjąć jako skierowane do każdego z nas – uwierz, a będziesz ze Mną.

Jezu Chryste, pozwól nam uwierzyć w każde Twoje słowo, by nas stale przybliżało do Ciebie i pomagało z ufnością oczekiwać Twego powtórnego przyjścia na ziemię. Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie.

Zmartwychwstanie zaczyna się w śmierci

Augustyn Pelanowski OSPPE

Królestwo Chrystusa rzeczywistością odległą, ale dokonuje się teraz. Teologia pozwala mieć nadzieję, że zmartwychwstanie rozpoczyna się już w śmierci. Jezus nie powiedział do złoczyńcy: "na końcu czasów będziesz w raju", tylko DZIŚ! Nie miał na myśli raju utraconego.

Do żadnego starego raju nie wrócimy. Jezus mówił o zupełnie nowym układzie bliskości między Bogiem a człowiekiem, w którym nie będzie miejsca dla żadnego „węża”! Taki układ, pozbawiony ewentualności grzechu i śmierci, jest możliwy, gdy w tym życiu nasz wybór przylgnięcia do Jezusa stanie się nieodwracalny jak śmierć. Apokalipsa mówi o błogosławieństwie tych, którzy już teraz w Panu umierają (14,13). Chodzi o tak silne przylgnięcie do Jezusa w miłości, że da się je jedynie porównać ze śmiercią. Jest ono po prostu nieodwracalne. Któż nie pamięta tych słów z Pieśni nad pieśniami: „połóż mnie jak pieczęć na twoim ramieniu, bo jak śmierć potężna jest miłość, a zazdrość jej nieprzejednana jak szeol” (8,6)?

Jest więc taka miłość do Chrystusa, która sprawia, że nawet złoczyńcy wchodzą do raju DZIŚ! Możemy mieć nadzieję, że zmartwychwstanie cały człowiek, ze swym konkretnym światem, uczuciami, bogactwem przeżyć i myśli, czynów, słów, ze świadomością siebie samego, a nade wszystko ze swymi relacjami miłości, na jakie się zdobył nie tylko w stosunku do Chrystusa, ale też do swych braci i sióstr. Wydarzenie zmartwychwstania dokona się całkowicie dopiero wtedy, gdy wszyscy osiągną zmartwychwstanie, gdy powstanie Niebieska Jerozolima, czyli nowy świat więzi międzyludzkich, gdy Bóg będzie wszystkim we wszystkich, to znaczy, gdy każdy wypełni się Nim całą pojemnością swego istnienia.

Zmartwychwstania ciała w dniu śmierci nie możemy pojmować jako zmartwychwstania dotychczasowej fizyczności ciała. Jezus ukazujący się Marii Magdalenie w cielesnej postaci nie podlega prawom fizyki. Ma ciało, które jest ponad fizycznością. Potrafi znikać, przenosić się z miejsca na miejsce, nawet przenikać mury i zamknięte drzwi, przemawia niewidoczny do Szawła na galopującym koniu pod Damaszkiem. Choć też potrafi zamanifestować głód i spożywa rybę, albo pozwala dotykać nawet swe bezbolesne już rany.

Takie niefizyczne ciało, jak można mieć nadzieję, otrzymamy i my, gdy przekroczymy przepaść śmierci, by wpaść w ramiona Tego, którego wybraliśmy na tej ziemi. Moc komunii z Jezusem okaże się silniejsza niż śmierć, gdyż miłość jest potężna jak śmierć, a zazdrość, czyli nieustępliwe i niezwyciężone pragnienie nieutracenia kogoś, kogo się kocha, będzie silniejsza niż umieranie. Tym pełniejsze zmartwychwstanie, im pełniejsza komunia, i mam na myśli nie tylko komunię z Jezusem, ale też z braćmi i siostrami. Mieć ciało to być zdolnym do komunii miłości. To nie przypadek, że Komunię świętą przeżywamy jako spożywanie ciała Chrystusa.

Nikczemnicy idą do nieba

 

Augustyn Pelanowski OSPPE

Król jest władcą nie tylko na tronie, ale i na krzyżu. Kiedy prowadzono na szafot Ludwika XVI, nie mógł już nikogo ułaskawić, choć wypowiedział słowa przebaczenia: „Umieram niewinny wszystkich zbrodni, które mi zarzucano. Wybaczam sprawcom mej śmierci i proszę Boga, by krew, którą rozlejecie, nie spadła nigdy na Francję”. Bębny zagłuszyły jego słowa.

Jezus Chrystus, wisząc na krzyżu, dokonuje uniwersalnej amnestii ludzkości. Owszem, nie każdy o tym wie i nie każdy zechce z niej skorzystać. Pierwszym jej odbiorcą był zwykły kryminalista, który błagał o raj, mimo że nie tylko jego życie było piekłem, ale zapewne i innym raju nie stworzył. Być może był to jedynie KAKOURGOS – złoczyńca, człowiek, który potrafił tylko czynić zło. Być może owi umierający łotrzykowie to, jak chce Józef Flawiusz, LESTES, czyli buntownicy. Ważne jest, że Jezus Chrystus daje niebo, a nie tylko małą szansę na niebo, nawet najgorszemu człowiekowi na ziemi i tylko dlatego, że o to poprosił ze skruchą. Prawdziwy król może wszystko i wszędzie. Jeśli to byli buntownicy, którzy nie zgadzali się na niesprawiedliwy porządek świata, to personifikowali każdego, kto czuje bunt wobec ucisku, jaki ludzie gotują sobie w imię postępu, wiedzy, polityki i bogactwa.

Zrównanie Syna Bo-żego z nikczemnikami stało się łaską wyniesienia wszystkich nikczemników wszystkich czasów do wyżyn synostwa Bożego. Nie jest to bynajmniej akceptacja ludzkiej podłości, lecz droga na wydobycie się wreszcie z niej ku niewyobrażalnemu poziomowi istnienia. Żadna przepaść nie jest w stanie porównać się z tą, jaką przekroczył w tamtej godzinie krzyża ów łotr, przedostając się w jednej chwili do raju z piekła swego ukrzyżowania. I nie jest to jedynie wzruszająca historia z przeszłości, gdyż każdy z nas jest nikczemnikiem i każdy z nas umiera na krzyżu, mniej lub bardziej odczuwalnym. Nikt z nas przecież nie jest wyjątkiem, którego ominął grzech pierworodny.

Jednocześnie ten fragment Ewangelii jest doskonałą ikoną sakramentu pojednania, bo jest to również sakrament pogodzenia się nie tylko z Bogiem, ale i z konsekwencjami swych win, sakrament rezygnacji z buntu przeciw Bogu. Łotr zwraca się do Jezusa o pamięć o nim, jakby prosił o rozgrzeszenie. Zgadza się na krzyż, gdyż jego winy są już jawne. Odwaga istnienia jest odwagą do przyjęcia śmierci. Możemy pozbyć się lęku przed śmiercią, ale nie możemy pozbyć się udręki. Toteż jeśli ktoś czyta teraz ten tekst i jest w skrajnej rozpaczy oraz pewien tylko swej śmierci i potępienia, bo nie widzi w sobie nic godnego miłości, i jeśli już od siedemnastu lat kona na swym krzyżu i jeszcze nie poprosił Jezusa o raj, to niech to uczyni. Niech uklęknie przy konfesjonale, jakby zawisł na krzyżu łotra, i tam wszystko z siebie wydobędzie, co ukrywa od wielu lat, a raj będzie dla niego dostępny w tej samej chwili.

 

Jezus Syn Dawida

 

Tomasz Dostatni OP

„Namaścili więc Dawida na króla”. Dawid już raz został namaszczony jako chłopiec przez proroka Samuela. Prorok, pominąwszy siedmiu jego braci, wybrał ostatniego, najmłodszego i dopiero co przyprowadzonego z pastwiska. Wtedy Pan wypowiedział do Samuela znaczące słowa: „Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost (...) nie tak bowiem człowiek widzi (jak widzi Bóg), bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce” (1 Sm 16,7). A teraz słyszymy o Ludzie Izraela, który, uznając Dawida za swego pasterza, namaszcza go na króla. Ma to miejsce w Hebronie, gdzie Dawid równocześnie zawiera przymierze z Panem. Jest to antycypacja namaszczenia, wybrania na króla Jezusa z Nazaretu, syna Dawida.

„Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone”. Chrystus stoi w centrum naszego życia, naszej codzienności. On który jest początkiem i końcem, Alfą i Omegą. Wszystko czynimy ze względu na Niego i dla Niego. Każdego dnia rano zapraszamy Go, aby w ciągu dnia był w naszym życiu obecny, abyśmy mogli tej obecności doświadczyć. Dziękujemy Mu, prosimy Go, aby o nas pamiętał, przepraszamy Go, jeśli zrobiliśmy coś złego. Możemy się z Nim spotkać, w sposób dla naszych zmysłów najbardziej oczywisty na Eucharystii. On, który jest Panem całego wszechświata, jest zarazem Panem mojego życia. Chrystus stojący pośrodku mojego życia zaprasza mnie do siebie, to znaczy chce mnie sobą ubogacić. Pragnie, aby Jego pojednanie ze światem, z człowiekiem, stało się również moim udziałem. „Zechciał bowiem Bóg, by w Nim zamieszkała cała Pełnia i aby przez Niego i dla Niego znów pojednać wszystko ze sobą: i to co na ziemi, i to co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez Krew Jego Krzyża”. To pojednanie jest każdemu z nas bardzo potrzebne. Tylko Chrystus może nam je w pełni ofiarować.

„To jest król żydowski”. Taki napis umieszczono na krzyżu w trzech językach – po grecku, hebrajsku i łacinie. Urągano mu, jak czytamy w Ewangelii. Był to bez wątpienia najtragiczniejszy dzień w dziejach świata. Ten, który świat stworzył, na krzyżu w Osobie Jezusa Chrystusa umiera. Zabity przez tych, których stworzył. Wielkość Boga, który stał się człowiekiem, ukazana została przez krzyż i mękę, i zmartwychwstanie. I taka też jest droga życiowa każdego z nas. W nasze życie również jest wpisany krzyż i zmartwychwstanie. Ale potrzeba, abyśmy umieli swoje codzienne doświadczeniełączyć z Jego życiem i zmartwychwstaniem. Chrystus jest królem, właśnie w doświadczeniu krzyża Jego królowanie najbardziej się objawia. Przyjąć krzyż – to propozycja Ewangelii. Od tego jak go sami przyjmujemy, zależy to, w jaki sposób będziemy uczestniczyli w Jego królestwie. Psalmista dziś powie: „Do niego wstępują pokolenia Pańskie, aby zgodnie z prawem Izraela wielbić imię Pana. Tam ustawiono trony sędziowskie, trony domu Dawida”. Obyśmy mogli kiedyś na tych tronach zasiadać.

 

Królujący z tronu krzyża

 

ks. Roman Bogusław Sieroń

Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata, przypadająca w dzisiejszą, ostatnią niedzielę roku liturgicznego, zamyka i otwiera kolejny rozdział naszego życia. Kończy rok kościelny i przybliża Adwent - czujne oczekiwanie na przyjście Zbawiciela.

Jednak tytuł tej uroczystości - królowanie Chrystusa - wydaje się na pierwszy rzut oka nie przystawać do dzisiejszej rzeczywistości. Słowa król i królowa trącą myszką, a anachroniczny termin królestwo nijak nie pasuje do głoszonych dziś haseł demokracji i wolności. Dlaczego jednak Biblia ich używa? Co kryje za nazwaniem Jezusa Chrystusa Królem? Jaka tajemnica kryje się w tym słowie-kluczu?
Hebrajsko-aramejskie słowo melek, używane na określenie króla, jest jednym z najczęściej pojawiających się - prawie 2700 razy - wyrazów w Starym Testamencie. Podobnie jest w Nowym Testamencie, gdzie greckie słowo basileus - król - występuje ponad 120 razy. Ten motyw królewskości bardzo silnie wpisany jest w całe biblijne przesłanie. Ludzcy królowie Izraela są odzwierciedleniem Boga jako króla. Księgi Nowego Testamentu często przedstawiają Jezusa jako króla. Obraz ten sięga wizji króla ze starotestamentalnej linii Dawida (2 Sm 5,1-3; Mt 1,1; Rz 1,3) oraz idei Mesjasza. Polskie słowo mesjasz pochodzi od hebrajskiego masiah, co znaczy namaszczony czy pomazaniec. Terminy te zostały przyjęte przez grekę i przetłumaczone jako christos. Jezus Chrystus jest więc królewskim pomazańcem, wywodzącym się z linii Dawida; Synem Bożym - drugą Osobą Trójcy i ewangelicznym Synem Człowieczym.

Królowanie Chrystusa, przedstawione w dzisiejszej Ewangelii (Łk 23, 35-43), ma bardzo dramatyczną i niezwykłą oprawę. Tronem Króla Wszechświata, który jest ”obrazem Boga Niewidzialnego” (Kol 1, 15), jest krzyż. Królewskość - symbol mocy i chwały - staje się tu powodem skazania na śmierć: ”Był także nad Nim napis w języku greckim, łacińskim i hebrajskim: To jest Król Żydowski”. Dialog Jezusa z łotrami - przytoczony przez Ewangelistę miłosierdzia - jest okazją do różnego rozumienia królewskości Jezusa Chrystusa. Pojmowania bardzo współczesnego, co więcej, ponadczasowego. Dla jednych to bezsilny władca. Ukrzyżowany Mesjasz - Król to prawdziwe, trwające do dziś, zgorszenie dla Żydów, a głupstwo dla dzisiejszych neopogan (por. 1 Kor 1,23). W okrzyku, który jest kuszeniem Boga: ”Jeśli Ty jesteś królem żydowskim, wybaw sam siebie” (Łk 23,37), mieszczą się dramatyczne pytania o obecność Boga w tragediach Oświęcimia, Katynia czy Biesłanu. A jednak pod tronem krzyża dokonują się największe cuda - znaki Bożej mocy. Nawrócenie dobrego od tej chwili złoczyńcy i wyznanie wiary rzymskiego setnika (Łk 23, 39-49) to pierwsze zwiastuny pokoju wprowadzonego przez krew Zbawiciela przelaną na krzyżu (por. Kol 1, 20). Królestwo, do którego zaprasza nas Bóg Ojciec, nie jest więc rzeczywistością społeczną, ekonomiczną czy polityczną, ale ”królestwem Jego umiłowanego Syna, w którym mamy odkupienie - odpuszczenie grzechów” (Kol 1, 13-14). Właściwe pojmowanie królestwa Bożego i królewskości Chrystusa tajemniczo związane jest z misterium krzyża - cierpienia i ofiary w miłości. Tak uchyla rąbek tej tajemnicy Ojciec Kościoła św. Jan Chryzostom († 407): ”Gwoździe i krzyż są widoczne, lecz sam krzyż jest znakiem królestwa. Dlatego zaś wzywam samego Króla, ponieważ widzę Go ukrzyżowanego, a rzeczą Króla jest umierać za poddanych. On sam o sobie powiedział: »Dobry pasterz życie własne daje za owce swoje« (J 10,11). A więc i dobry Król życie własne daje za podwładnych. Ponieważ zaś oddał własne życie, dlatego nazywam Go Królem: »Wspomnij o mnie, Pnie, w królestwie Twoim«”.

Mamy dostrzec Chrystusa Króla właśnie teraz, pod krzyżem, kiedy wydaje się, że wcale nim nie jest. Spojrzeć oczami łotra, który w pogardzanym, ukrzyżowanym, odartym z ziemskiego majestatu Chrystusie ujrzał najpotężniejszego Króla, który jest przed wszystkim i w którym wszystko ma istnienie.