Zesłanie Ducha Świętego

publikacja 17.05.2018 22:12

Osiemnaście homilii. Także do osobistej refleksji nad czytaniami mszalnymi.

Zesłanie Ducha Świętego

Bogu dziękujcie, Ducha nie gaście!

ks. Leszek Smoliński

W uroczystość Zesłania Ducha Świętego powróćmy myślą do 7 czerwca 1991 roku. Na zakończenie Eucharystii, sprawowanej w Płocku, św. Jan Paweł II powiedział wówczas do zgromadzonych:

„Drodzy bracia i siostry, do wszystkich mówię słowa Apostoła: „Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich” (1 Kor 12, 6). Niech każdy odnajdzie się w tych słowach, niech każdy strzeże swojego daru, swojego charyzmatu i według niego działa w Kościele, według niego działa też dla dobra tej wielkiej wspólnoty, jaką jest nasza Ojczyzna. „Bogu dziękujcie (...). Ducha nie gaście!”

Papież wezwał w ten sposób swoich rodaków do wdzięczności Bogu oraz otwarcia na Ducha Świętego. I pokazał, że nie jesteśmy samowystarczalni. Potrzebujemy mocy z wysoka, aby blask zmartwychwstałego Pana mógł przedrzeć się przez ciemności naszej duszy.

Francuski noblista Henryk Bergson napisał, że istnieją dwa źródła religii. Pierwsze to wnętrze człowieka, gdzie dokonuje się spotkanie z Bogiem; drugie - to społeczeństwo ze swoimi wzorcami moralnymi, autorytetami i opiniami. Otóż w naszych czasach to drugie źródło zanika, gdyż społeczeństwo zdaje się mieć coraz większą alergię na sprawy Boże. Wielu teologów wypowiada się wręcz, że żyjemy w czasach neopogańskich. O wyznaniu decydują już nie wpływy kulturowe, lecz osobiste nawrócenie. Przypomina to czasy pierwszych chrześcijan. I tak jak wówczas niesprzyjający był dla nich układ społeczny i kulturowy, tak dzisiaj przychodzi nam z pomocą Duch Święty. Jak obiecuje Pismo: „gdzie się rozprzestrzenił grzech, tam się szczególnie rozlała łaska”.

Św. Paweł w Liście do Rzymian pisze, że obdarzeni życiem nadprzyrodzonym będą nie ci, którzy żyją zgodnie z duchem czasów, ale ci, którzy żyją według Ducha: „Ci bowiem, którzy żyją według ciała, dążą do tego, czego chce ciało; ci zaś, którzy żyją według Ducha – do tego, czego chce Duch. Dążność bowiem ciała prowadzi do śmierci, dążność zaś Ducha – do życia i pokoju”.

Wiara, jak i życie ludzkie w ogóle, potrzebuje wspólnoty. Wspólnotą, którą kieruje w niewidzialny sposób Duch Święty, i którą obdarza On swoimi darami, jest Kościół. Jak głosi pierwszy wpis, którego dokonał pisarz Henryk Sienkiewicz w księdze pamiątkowej Muzeum Diecezjalnego w Płocku, „Kościół jest stróżem przeszłości piastunem teraźniejszości i siewcą przyszłości”.

Chrześcijanin to człowiek, który żyje we wspólnocie Kościoła i pozwala się prowadzić Duchowi Świętemu. Głos tego Nauczyciela dociera do niego z głębi sumienia i nauczania Kościoła. Pomaga też iść za wolą Bożą, gdy trzeba dokonać wyboru. Bóg „nie ze względu na sprawiedliwe uczynki, jakie spełniliśmy, lecz z miłosierdzia swego zbawił nas przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym, którego wylał na nas obficie przez Jezusa Chrystusa, Zbawiciela naszego, abyśmy, usprawiedliwieni Jego łaską, stali się w nadziei dziedzicami życia wiecznego”.

W szkole Ducha Świętego

W dniu Zielonych Świąt gromadzimy się, jak Apostołowie w Wieczerniku, „wszyscy razem na tym samym miejscu”. I oczyma wiary wpatrujemy się w scenę z Dziejów Apostolskich, kiedy to uczniom, trwającym na modlitwie wraz z Maryją, „ukazały się języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić”. A kiedy powstało to całe zamieszanie, „ów szum”, Żydzi „zbiegli się tłumnie i zdumieli, bo każdy słyszał, jak przemawiali w jego własnym języku”.

Oto stało się coś, „czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują”. A wszystko to dzięki mocy Jezusa! Od tego dnia życie uczniów radykalnie się zmienia: nie ma w nim miejsca na strach, nieufność, niepewność, ale pojawia się szczerość, odwaga, jasność.

Duch Paraklet, „będzie świadczył” o Jezusie, to znaczy będzie wzmacniał naszą słabnącą wiarę, abyśmy i my mogli świadczyć o Nim wobec świata. Będzie także doprowadzał nas „do całej prawdy”, będzie kontynuował Objawienie przyniesione przez Jezusa: tak co do przeszłości, żebyśmy zrozumieli, co Jezus powiedział i uczynił, jak i co do przyszłości.

Jesteśmy pełni zmieszania, tak jak apostołowie w Wieczerniku, może wstydzimy się naszej wiary, może nie umiemy porozumieć się z tym, który nie mówi w naszym języku. Dlatego każdy z nas ma potrzebę swojego własnego zesłania Ducha Świętego, spotkania z odnawiającą i przemieniającą mocą. On jest siłą ożywczą Kościoła. Otrzymujemy go każdy na miarę swojego otwarcia na jego działanie. Duch Święty jest niezbędny w życiu chrześcijańskim: bez Niego człowiek jest właściwie duchowo martwy. Cokolwiek dokonuje się w naszym życiu wiary, dokonuje się właśnie mocą Ducha Świętego. Każda autentyczna modlitwa, akt sakramentalny, szczere wyznanie wiary, skrucha z powodu grzechu, wybuch nadprzyrodzonej radości, uważne słuchanie Słowa Bożego, natchnienie do dobrego uczynku – wszystko to jest dziełem Ducha Świętego.

Wielu spośród wierzących zapomina niestety o obecności Ducha Świętego, klepiąc duchową biedę. Odmawiają jakieś paciorki, w niedziele spóźniają się do kościoła i boją się wejść do środka, przeżywają ciągłe lęki i wyrzuty sumienia z powodu swoich grzechów, przyciśnięci trwogą błagają Boga o ratunek, z okazji pogrzebu czy ślubu „idą do Komunii”, coś tam piąte przez dziesiąte pamiętają z katechizmu, o Biblii ledwie co słyszeli. To nie jest życie wiary, lecz duchowa, religijna wegetacja! A przecież Duch Święty jest cały czas do ich dyspozycji.

Podobnie jak Apostołom, Duch Święty został dany także i mnie. Po to, bym stawał się odważnym świadkiem Chrystusa i Jego Ewangelii w świecie. Dziś pełni ufności chcemy prosić usilnie w modlitwie o nowe wylanie Ducha na nas, na nasze rodziny, na cały świat, abyśmy zaczęli żyć według Ducha i byli naprawdę wolni.

W Imię Ducha Świętego

ks. Leszek Smoliński

W hymnie „XIX Spotkania Młodych Lednica 2000” pt. „Prośba o Ducha” znajdujemy słowa: „Chcemy patrzeć, chcemy słuchać, ześlij Panie swego Ducha! Jego światło, Jego tchnienie, niech wypełni całą ziemię!”. Kim jest Duch Święty, który w postaci „języków jakby z ognia” zstąpił w dniu Pięćdziesiątnicy na apostołów zgromadzonych w Wieczerniku? Często mówi się o Nim jako o wielkim Nieznajomym czy Nieznanym Bogu. Mimo dwóch tysięcy lat odczytywania Objawienia, umyka On naszemu poznaniu. W rzeczywistości więcej możemy powiedzieć o działaniu Ducha Świętego niż o Nim samym. Rozpoznajemy Go po Jego uświęcającym działaniu, po darach i charyzmatach. Jezus wprawdzie nadaje Mu imię: Paraklet (gr. adwokat, pocieszyciel, doradca, pomocnik), ale ono bardziej odnosi się do funkcji i działania niż do Osoby.

Działanie Ducha Świętego podobne jest do roli duszy w żywym organizmie ludzkim, w którym jest ona źródłem życia i jedności. Kościół jako wspólnota wierzących w Chrystusa jest miejscem Jego poznania. Duch jest obecny: w księgach Starego i Nowego Testamentu; w Tradycji i Nauczycielskim Urzędzie Kościoła; w liturgii sakramentalnej i modlitwie; w charyzmatach i urzędach Kościoła; w znakach życia apostolskiego i misyjnego; w świadectwie świętych (por. KKK 688).

Paraklet został wysłany do serc naszych, abyśmy mogli otrzymać nowe życie dzieci Bożych. Według św. Pawła: „nikt (...) nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: Panem jest Jezus”. Na innym miejscu ten sam apostoł przypomina, że: „Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze”. W obydwu przypadkach chodzi o typowe akty wiary. A do każdego aktu wiary, prócz udziału ludzkiego umysłu i woli, niezbędna jest także pomoc Boża, czyli działanie Ducha Świętego, który przypomina Kościołowi wszystko, co powiedział Chrystus. Bez pomocy Ducha nie jesteśmy w stanie żyć jako chrześcijanie.

Duch towarzyszy Kościołowi i sprawia, że żyjemy w obecności Boga, słuchamy Jego Słowa, wolni od niepokojów i lęku, z sercami wypełnionymi Chrystusowym pokojem, którego świat dać nie może. Zawsze jako skutek powoduje On swoiste umocnienie i oczyszczenie, a zwłaszcza ożywienie; przychodzi do naszego serca, żebyśmy jako dzieci Boże poznali naszego Ojca w niebie. Wierzyć w Ducha Świętego oznacza modlić się do Niego jak do Ojca i Syna.

Jakie przesłanie płynie dla nas z obecności Ducha Świętego w Kościele? Poruszeni przez Niego możemy zmieniać świat, w którym żyjemy. „Mamy mocną pewność – mówił papież Franciszek – że Duch Święty swym potężnym tchnieniem daje Kościołowi odwagę, by wytrwać, a także poszukiwać nowych metod ewangelizacji, aby nieść Ewangelię aż na krańce ziemi (por. Dz 1,8)” (16.03.2013). Ducha Świętego, który czyni „Kościół świątynią Boga żywego” prośmy o wzrost i ożywianie naszego życia duchowego, abyśmy stawali się naśladowcami Boga i wzrastali ku pełni człowieczeństwa, na miarę otrzymanych darów: „Przyjdź, Duchu Święty, napełnij serca Twoich wiernych i rozpal w nich płomień Twojej miłości”.

Wszyscy jesteśmy posłani

Piotr Blachowski

Czytając Pismo Święte, widzimy iż niektóre sytuacje i wydarzenia Ewangelie opisują wyczerpująco i szczegółowo. Dzisiejszy opis jest krótki, bez szczegółów, lecz kryje w sobie fakt bardzo ważny - Zesłanie Ducha Świętego. To wydarzenie samo w sobie jest trzecim co do rangi w ogóle, po Narodzinach Chrystusa i Zmartwychwstaniu. Bóg w swej mądrości i opatrzności zarządził te wydarzenia, aby były pomocne na drodze wiary i zbawienia.

Dzisiaj dziękujemy Bogu za udzielone nam Dary Ducha Świętego. Za Dary, które nami kierują, prowadzą nas po ścieżce ziemskiej i pokazują nam, jak nie zboczyć z drogi prawdziwej wiary. Dary Ducha Świętego, a właściwie sam Duch Święty, towarzyszą nam we wszystkich momentach naszego życia. „Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, [aby stanowić] jedno Ciało.” (1 Kor 12,13). Czy jednak wszyscy korzystamy z tego źródła? Czy Dary, jakimi nas obsypuje Bóg poprzez Ducha Świętego, doceniamy i z nich korzystamy? Dziwnym się to wydaje, ale są ludzie, dla których możliwość korzystania z Darów Ducha Świętego jest nie tylko obojętna, ale wręcz im przeszkadza, męczy ich.

A my? Bądźmy otwartymi na to, co czyni Duch Święty w nas i dookoła nas, na charyzmaty, jakie rozdziela, na uczucia i decyzje, które z Jego natchnienia rodzą się w naszych sercach. To On jest Dawcą Łask, światłością sumień, radością serc, ochłodą w pracy, utuleniem w płaczu, On leczy rany, nagina, co harde, rozpala, co zimne, co zbłąkane prowadzi do przystani zbawienia. Duch Święty jest Duchem posłanym przez Chrystusa, aby dokonał w nas dzieła uświęcenia, które On nam wysłużył na ziemi. Dziękujmy Panu Jezusowi za Jego dary. Dziękujmy za dar pokoju. Dziękujmy za dar rozeznania, zrozumienia, za dar mądrości. Na koniec dziękujmy za dar pokoju. To dar, który promieniuje taką mocą, że ucisza nawet najbardziej roztrzęsionych.

Dzień zesłania Ducha Świętego to dzień narodzin naszego Kościoła. My prosimy o dar zrozumienia, nauki, powołania, miłości i dobra. Duch Święty w dzisiejszych czasach przemawia do nas ustami wielkich tego świata, pokazując nam drogę i kierunek rozwoju. Szczególnym przykładem działania ducha Świętego jest msza Święta, podczas której  uczestniczymy w misterium Pańskim – bo tym jest msza. Duch Święty stara się nami kierować tak, abyśmy szli drogą Chrystusową i podążali do Boga, a my musimy umieć te wskazania odczytać. Stąd też wezwanie: „Przyjdź Duchu Święty i napełnij serca wiernych!”.

 Boże, Ty pragniesz zjednoczyć w Duchu Świętym wszystkich ludzi naznaczonych we chrzcie imieniem Chrystusa, spraw, aby wierzący mieli jedno serce i jednego ducha, budowali ten świat w jedności i pokoju, daj zdrowie chorym, pociechę strapionym, a wszystkich obdarz zbawieniem. DUCHA ŚWIĘTEGO ZEŚLIJ NA SWÓJ KOŚCIÓŁ.

Prawda i Kościół

Piotr Blachowski

Pismo Święte pozwala nam poznać głęboką prawdę, prawdę nie będącą tylko wspomnieniem przeszłości, która minęła i stała się historią. Prawda ta jest nadal rzeczywistością dzisiejszego Kościoła i Kościoła wszystkich czasów, bo jest nią Duch Święty. To On nas poucza, kieruje nami i „popycha” nas we właściwych kierunkach.

Towarzyszy nam od naszego początku aż do końca, od chrztu świętego po namaszczenie olejami świętymi. Jest obecny we wszystkich sakramentach świętych, które są znakiem niewidzialnej łaski, udzielanej nam przez Boga. To Duch Święty uzdalnia nas do modlitwy czy przygotowuje do dobrej spowiedzi. Nam pozostaje tylko być otwartymi na to, co czyni w nas i dookoła nas.

Wszelkie nasze przymioty, charyzmaty, uczucia i decyzje są Jego dziełem, bo to z Jego natchnienia rodzą się w naszych sercach. To On jest Dawcą Łask, światłością sumień, radością serc, ochłodą w pracy, utuleniem w płaczu, On leczy rany, nagina, co harde, rozpala, co zimne, co zbłąkane prowadzi do przystani zbawienia. Duch Święty jest Duchem posłanym przez Chrystusa, aby dokonał w nas dzieła uświęcenia, które On nam wysłużył na ziemi. Dziękujmy Panu Jezusowi za Jego dary. Dziękujmy za dar pokoju. To jeden z najcenniejszych darów, jaki może spocząć w ludzkim sercu. To dar, który promieniuje taką mocą, że ucisza nawet najbardziej roztrzęsionych.

„Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich. Wszystkim zaś objawia się Duch dla [wspólnego] dobra.” (1 Kor 12,5-7). Wolna wola, dana nam przez Boga, czasami prowadzi do błędnych decyzji i osądów, do złych działań. Zdając sobie z tego sprawę, tym bardziej powinniśmy wierzyć i dziękować Bogu za dzisiejsze Święto i za to, że poprzez Ducha Świętego spływają na nas Jego Dary. Dziękujmy słowami Sekwencji „Daj Twoim wierzącym, w Tobie ufającym, siedmiorakie dary. Daj zasługę męstwa, daj wieniec zwycięstwa, daj szczęście bez miary.”

DUCHU ŚWIĘTY, wybaw nas od braku serca wobec naszych bliźnich i rozpal w nas ogień Twojej miłości – Ciebie prosimy, wysłuchaj nas Duchu Święty.

Wsłuchani w Ducha Świętego

Piotr Blachowski

Bądźmy otwartymi na to, co czyni Ducha Święty w nas i dookoła nas, na charyzmaty, jakie rozdziela, na uczucia i decyzje, które z Jego natchnienia rodzą się w naszych sercach. To On jest dawcą łask, światłością sumień, radością serc, ochłodą w pracy, utuleniem w płaczu, On leczy rany, nagina, co harde, rozpala, co zimne, a to, co zbłąkane, prowadzi do przystani zbawienia. Duch Święty jest Duchem posłanym przez Chrystusa, aby dokonał w nas dzieła uświęcenia, które On nam wysłużył na ziemi.

Dzisiejsza Ewangelia jest krótka, ale jakże ważna – opisuje Zesłanie Ducha Świętego, a równocześnie potwierdza wagę Sakramentu Pokuty. Co do rangi, Zesłanie Ducha Świętego jest trzecim najważniejszym wydarzeniem po Narodzinach Chrystusa i Zmartwychwstaniu. Wraz z Zesłaniem Ducha Świętego narodził się Kościół..

Tym oto sposobem została ożywiona i wsparta duchowo pierwsza wspólnota chrześcijańska. W umysłach wielu uczniów i zwolenników Chrystusa po radości Zmartwychwstania pojawiło się zwątpienie. Wydarzenie, które miało miejsce w dniu pięćdziesiątnicy, uzdolniło ich i wezwało do głoszenia światu przesłania Jezusa Chrystusa, ale również do świadczenia o Jego życiu, działalności, przekazywania Jego przykazań i przypowieści.

Zesłanie Ducha Świętego dało Apostołom moc rozgrzeszania, dało im władzę odpuszczania grzechów. Apostołowie mogli prowadzić ludzi grzesznych do Boga. My, dzisiaj, nieustannie prośmy i módlmy się o dary Ducha Świętego nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla tych, którzy nami kierują, przewodzą nam, opiekują się nami. Prośmy Boga, by Swym Duchem umacniał nas, dodawał sił i przenikał nasze serca, byśmy umieli świadczyć o jedynej Prawdzie.

Dar Zesłania Ducha Świętego dokonuje się też tu i teraz, wszędzie tam, gdzie ludzie otwierają się na Jego działanie i gromadzą w Jego Imię. Człowiekowi pozostaje tylko jedno: pozwolić sobą kierować. Pamiętajmy słowa św. Pawła: „Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem. Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, [aby stanowić] jedno Ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem.” (1 Kor 12,12-13). Wszyscy mamy na sobie znamię Ducha Świętego, dlatego pozwólmy, by On nami kierował.

Boże, Ty pragniesz zjednoczyć w Duchu Świętym wszystkich ludzi,  spraw, aby wierzący budowali ten świat w jedności i pokoju; daj zdrowie chorym, pociechę strapionym, a wszystkich obdarz zbawieniem.

Słowa pełne mocy

Augustyn Pelanowski OSPPE

Jezus wszedł do Wieczernika i wypowiedział słowa nadziei do beznadziejnych istot! Czyż nie jesteśmy tacy jak oni, przerażeni i samotni? Tchnął w nich Ducha w chwili, gdy wyjaśniał słowami to, co czynił. Słowa nadają sens, wyjaśniają mroki, tchną życiem. Apokalipsa nazywa Jezusa ALFĄ I OMEGĄ, pierwszą i ostatnią literą alfabetu. Dlaczego porównuje Go do liter? Z liter tworzy się słowo, słowa wyrażają myśli, myśli ujawniają poznanie, poznanie bierze się z doświadczenia. Bez słów wszystko wydaje się bezsensem. Potrzebujemy słów wiarygodnych, takich, które nam wytłumaczą, co z nami się dzieje! Słów pełnych Ducha!

Nie można być szczęśliwym, kiedy się nie wie, po co się żyje i do czego zmierza! Victor Frankl, który przeżył kilka lat w obozach koncentracyjnych, wyznał w swojej książce „Człowiek w poszukiwaniu sensu”, że trzy rzeczy pozwoliły mu przetrwać: wola napisania książki, pragnienie odzyskania ukochanej żony i pragnienie przemienienia osobistej tragedii w triumf. Frankl wrócił z obozu jako zupełnie inny człowiek: dojrzalszy, obdarzony empatią, głęboki, z wolą przeprowadzania innych ludzi z bezsensu cierpienia do sensu życia. Jeśli jesteś w sytuacji, której nie możesz zmienić, pomyśl, że ta sytuacja zmienia ciebie w sposób niepowierzchowny. Trzeba przetrwać niekiedy najgorsze cierpienie, najtrudniejsze odtrącenie, pozorny bezsens. Kiedyś mnie to olśniewająco dotknęło: czytałem książkę i natrafiłem na słowo PIĘKNO, które za pierwszym razem odczytałem jako PIĘTNO.

Sens może być źle odczytany, wtedy wydaje się czymś przerażającym. Czytając zwierzenia Arnchild Lauveng, chorej na schizofrenię, dowiedziałem się tego samego: doczekała się uzdrowienia, ponieważ nawet gdy straciła w to wiarę, miała nadzieję, że zostanie uzdrowiona. Ona sama tak pisze: „Miałam w sobie dziecięcą wiarę, która towarzyszyła mi zawsze, przez całe życie, że istnieje dobry Pan Bóg, który jest z nami w dobrych i złych dniach i który mnie nie opuści, niezależnie od tego, czy wyzdrowieję, czy nie. W mojej wierze wyzdrowienie nie było najważniejsze, znacznie ważniejsza była świadomość, że On tam jest”.

Ta kobieta po 10 latach przebywania w szpitalach psychiatrycznych wyzdrowiała i obecnie sama jest psychologiem klinicznym. Przeżyła piekło cierpienia, by ofiarowywać nadzieję tym, których najlepiej rozumie. Niekiedy przeżywamy istną gehennę, by później umieć wyprowadzić z niej innych. Czy to jest bez sensu? Wiliam James radził ponoć osobom pragnącym popełnić samobójstwo: „Przeczytajcie najpierw jutrzejszą gazetę”. Skoro zwykły news potrafi człowiekowi zwrócić sens życia, to tym bardziej słowa Boga. Ja bym radził tym, którzy myślą o samobójstwie, przeczytać Ewangelię przeznaczoną na następny dzień. Jest w niej tchnienie życia!

 

Człowiek, czyli oddech Boga

ks. Tomasz Jaklewicz


Tchnienie – to słowo dobrze wyraża tajemnicę Ducha Świętego. Oddech jest konieczny do życia. Tlen wchodzi w nasze wnętrze, napełnia płuca, karmi każdą komórkę ciała. Oddech jest czymś niezbędnym, a jednocześnie tak oczywistym, że na co dzień o nim nie pamiętamy. Przypominamy sobie o nim, kiedy z różnych powodów zaczyna nam brakować tchu. Duch Święty – tchnienie Boga – wchodzi w nasze wnętrze, zasila, ożywia, karmi naszego ducha. Jest niezbędny do życia, ale łatwo o Nim zapominamy.

Są dwa „miejsca”, w których objawia się nam Duch Święty: człowiek i Kościół.

Zacznijmy od człowieka. Św. Atanazy pisał: „Słowo przyjęło ciało, abyśmy mogli przyjąć Ducha Świętego. Bóg stał się nosicielem ciała, aby człowiek mógł stać się nosicielem Ducha”. To niesamowite: nie świątynie z kamienia, ale kruchy człowiek jest najważniejszym miejscem przebywania Boga. „W was będzie” – mówi Jezus, obiecując Ducha Świętego (J 14,17). Kiedy Bóg stwarzał człowieka, „tchnął w jego nozdrza tchnienie życia” (Rdz 2,7). To było pierwsze życiodajne tchnienie Boga Stwórcy. W Ewangelii św. Jana czytamy, że zmartwychwstały Jezus „tchnął” na Apostołów. To jakby reanimacja człowieka po jego grzechu, przyłączenie do Bożego respiratora. Tchnienie Zmartwychwstałego uwalnia człowieka od grzechu i śmierci. Dziś przez pośrednictwo Kościoła Jezus udziela Ducha Bożego przyjmującym sakramenty, zwłaszcza chrztu i bierzmowania. Św. Ireneusz nie wahał się pisać, że pełnię człowieczeństwa tworzą: ciało, dusza i Duch Święty. Człowiek nosi w sobie oddech Boga. Kiedy słyszymy o łasce Boga, myślimy na ogół o jakichś uzdolnieniach czy darach, a tymczasem pierwszą, podstawową łaską Boga jest… sam Bóg: Duch Święty w nas!

Duch Święty działa jednak nie tylko w pojedynczych osobach. On napełnia swoją obecnością Kościół jako całość, czyni z niego żywą wspólnotę. Tak jak Bóg Stwórca „ulepił człowieka z prochu ziemi”, tak Jezus, Syn Boży, „ulepił” swój Kościół z ludzi, słabych jak proch ziemi. Zesłanie Ducha Świętego było momentem, w którym Bóg tchnął swego Ducha w tę wspólnotę. Dopiero wtedy Kościół zaczął nieść obecność Boga innym, w świat. Kościół jest więc owocem dwóch misji: posłania na świat Syna Bożego i zesłania Ducha Świętego. To Duch Święty jest „duszą” Kościoła – Ciała Chrystusa. Duch Święty tworzy z ochrzczonych jedność mimo różnorodności, buduje więzi. Jest jedną Osobą w wielu osobach. Duch Święty jest w Kościele źródłem miłości, prawdy i nieustającej odnowy.

Człowiek może być święty i Kościół może być święty tylko dzięki Duchowi Świętemu. On już od chrztu jest we mnie, a od dnia Pięćdziesiątnicy jest w Kościele. Jednak stale musimy wołać: „Przyjdź!”. Aby pamiętać, że bez oddychania Bogiem grozi nam uduszenie… samym sobą.

Pamiętaj!

 

Augustyn Pelanowski OSPPE

Jezus powiedział oDuchu Świętym, żeprzypomni Aposto-łom wszystkie Jego słowa, gdy przyjdzie. Trzeba sobie więc przypomnieć, że Biblia pierwotnie nie była pismem, lecz powtarzaniem słów, które przetrwały tylko dzięki pamięci ludzi. W Księdze Wyjścia, przy opisie ucieczki z Egiptu, zapisane są wezwania do Izraelitów, aby słowa Boga umieścili sobie między oczami jako ozdobę i przypomnienie. Któż z nas nie widział, choćby na fotografii, tajemniczej skrzyneczki na czołach ortodoksyjnych żydów, w której są ukryte słowa objawionego wezwania do miłowania Boga. Ozdobą duszy jest pamięć o tym, co Bóg dla niej uczynił, aby ją wybawić z niewoli grzechu, śmierci i sił ciemności. Czy pamiętasz wszystko, czego dokonał Bóg w twoim życiu? Czy potrafiłbyś wymienić ciąg wydarzeń w twojej historii, które układają się w drogę wyjścia z Egiptu grzechów, głupoty, niewiary, zdeformowanych uczuć, skostniałych schematów myślowych, które kazały ci postrzegać świat w najciemniejszych barwach? Czy pamiętasz, w jaki sposób Jezus podawał ci rękę, aby podnieść cię z kolejnego upadku? Jak uwolnił cię z nałogów, do których powracałeś? Jak rozwiązał więzy uzależnień? Czy znasz i pamiętasz historię swojej rodziny? Każdy Izraelita znał na pamięć swoją genealogię i historię swojego narodu w zbawczej interpretacji. Czy potrafiłbyś zapisać historię swojego życia w formie siedemdziesiątej czwartej księgi biblijnej? Czy pamiętasz wydarzenia, słowa, uczucia, przeżycia, ludzi, sny i najdrobniejsze znaki, i to wszystko, co było interwencją aniołów albo wprost Ducha Świętego, aby zmienić bieg twojego życia w pomyślny i pełen nadziei?

W naszej religijności za mało jest rozpamiętywania tego, co się czyta w świętych księgach. Wielu ludzi zadowala się modlitwą, odmówieniem Różańca, przeczytaniem brewiarza, odczytaniem tekstów liturgicznych. Ale po co się to robi, jeśli nie towarzyszy temu odwołalnie do pamięci, do własnego życia? W Psalmie 49 czytamy: „Człowiek, co w dostatku żyje, ale się nie zastanawia, przyrównany jest do bydląt, które giną”. Bezmyślne wyrecytowanie tekstów, choćby najświętszych, niczego w nas nie zmienia, bo nie są to teksty magiczne, lecz ożywiające, i potrzeba żywego odczytania, rozpamiętywania, by ujawnił się w nich Duch Święty. Czytanie słów Jezusa nie jest deklamacją, ale rozpamiętywaniem czy też wewnętrznym porównywaniem z własnym życiem.

Jeśli mamy dziś prosić o przyjście Ducha Świętego do nas, to prośmy Go o to, byśmy uruchomili w sobie pamięć zbawienia. Mnie osobiście bardzo zdumiało, gdy czytałem po raz pierwszy Księgę Liczb, że zostały w niej zapisane wszystkie etapy drogi przez pustynię, nieraz z podaniem najdrobniejszych szczegółów. Nic nie jest bez znaczenia, gdy się podejmuje wysiłek drogi ku zbawieniu. Do takiego postrzegania świata i życia, które widzi Boże znaki na naszej drodze, potrzebna jest pamięć oświetlona światłością Ducha Świętego. Dzięki Niemu nie ulegamy sklerozie duchowej. Dzięki Niemu mamy wizję przyszłości, gdyż pamięć przeszłości jest korzeniem owocnej przyszłości.
 

 

Jeden Duch - dla wspólnego dobra

 

Ks. Antoni Dunajski

Z teologicznego punktu widzenia „dzień Pięćdziesiątnicy” nie był początkiem Kościoła, lecz pierwszą historyczną manifestacją jego wewnętrznej, charyzmatycznej struktury oraz dynamicznej obecności w świecie. W tym dniu Kościół objawił się jako wspólnota ludzi „napełnionych Duchem Świętym”, zjednoczonych ze sobą na kształt organizmu, w którym „wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno”. Jedność ta ma silne fundamenty: „ten sam Duch” „jeden Pan”, „ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich”.

Na to źródło jedności Kościoła zwracał uwagę pierwszym chrześcijanom z Koryntu św. Paweł: „Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno ciało”. Apostoł nie mówi tu o jakiejś jedności krystalicznej, o jednym głazie, lecz o jednym „ciele”, żywym organizmie. Jedność krystaliczna ma to do sie-bie, że jej zasadą jest „dodawanie” elementów identycznych. W krysztale soli każda cząstka jest prawdziwą solą (tak samo wygląda, tak samo smakuje, ma taki sam skład chemiczny). Ewentualne rozbicie bryły soli nie zmienia nic z jej istoty: mamy kilka mniejszych bryłek soli, ale zupełnie prawdziwej. To niewątpliwie zaleta. Ale mankamentem takiej struktury jest to, że nie można w nią wlać życia. Będzie to zawsze tylko „martwa natura”.

Dla struktur krystalicznych zagrożenie może przyjść tylko z zewnątrz. Organizm może się psuć (a więc rozpadać) również od wewnątrz. Niedomaganie jednego tylko narządu, jednej cząstki organizmu, powoduje „chorobę”, a często także śmierć całego „ciała”. Nie jest więc przypadkiem, że przekazując Apostołom, a więc tym, którzy mieli strzec całości i jedności Kościoła, Ducha Świętego, Pan Jezus przekazał im również władzę duchowego uzdrawiania jego członków: „Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”. Tu też chodzi o wspólne dobro Kościoła.

Co z tego wszystkiego wynika dla nas dziś? Po pierwsze to, że jedność Kościoła, której tak bardzo pragnął Chrystus, jest dla nas darem i zadaniem. Jest wartością, której trzeba bronić i rozwijać. Po drugie - wartością jest również to, że jako ludzie Kościoła nie jesteśmy identyczni, że każdy z nas wnosi coś szczególnego i możemy sobie nawzajem służyć różnymi charyzmatami. Po trzecie - mając obietnicę trwałej obecności Ducha Świętego w życiu Kościoła, możemy się czuć bezpieczni. To właśnie Duch Zielonych Świąt - jak naucza Jan Paweł II - pomaga nam wyjaśniać to, co niepewne, ogrzewać to, co letnie i „wyświetlać to, co w Kościele ciemne”.

 

Wierzę w Ducha, który nas odnawia

 

ks. Roman Bogusław Sieroń

Duch – greckie Pneuma – objawia się bardzo dyskretnie. Na kartach Starego Testamentu ledwie zaznacza swoją obecność. W Księdze Rodzaju jest ”wiatrem od Boga” w znanych opisach stworzenia świata (Rdz 1,2) czy Tajemniczym Gościem, w scenie gościny u Abrahama (Rdz 18). Nieraz trudno Go dostrzec. Biblia, ukazując Jego Osobę, zawsze posługuje się niedoskonałymi obrazami ognia, gołębicy, gwałtownego wichru. Niedoskonałymi, a jednak oddającymi w jakimś stopniu Jego istotę. W biblijnych obrazach Ducha Świętego ważne miejsce zajmują zmysły oraz to, co jest doświadczane za ich pośrednictwem. Duch to jakby siła wiatru, bliskość oddechu, instynkt gołębia, moc ognia i zapach balsamu z oliwy.

Hebrajskie słowo ruah, potwierdzone przez grecki czasownik pneo, kreśli obraz niewidzialnych sił lub życiowej energii, której źródło trudno dostrzec, lecz jej skutki są wyraźnie widoczne. Podobnie jak wiatr, tak też moc Ducha Świętego przekracza granice ludzkiego pojmowania. Rola Ducha jako Obrońcy i Pocieszyciela wierzących – Parakleta – kryje w sobie rolę przyjaciela, który mówi szczerze, co w człowieku jest złe, jednak po to, by mu zaradzić.

Biblijna gołębica – kolejny symbol Ducha – nawiązuje do starotestamentalnych obrazów ptaka, posłańca dobrej nowiny z opowieści o Noem, w której gołąb przyniósł w dziobie świeży listek z drzewa oliwnego (Rdz 8,11). Ducha Bożego symbolizuje także Izajaszowy ”olejek radości dany zamiast szaty smutku” (61,1–3). Duch Święty żyje w wierzących jak w naczyniach, a olej do namaszczenia jest znakiem poświęcenia i zjednoczenia z Nim.

Poprzez starotestamentalną niejasną i tajemniczą obecność Ducha, Nowy Testament ukaże w pełni moc Ducha Ojca i Syna, który przyczynia się do objawienia Kościoła, zrodzonego już z przebitego na krzyżu serca Odkupiciela. Duch Święty – jak uczy Jan Paweł II w katechezach na temat Credo Kościoła – w dniu Pięćdziesiątnicy ”osłania” rodzący się Kościół, by mógł pod Jego tchnieniem głosić ”wielkie dzieła Boże” (Dz 2,11). Duch Święty działa jako ”Bóg ukryty”, w swej niewidzialnej postaci.

O wiele łatwiej dostrzec efekty działania Ducha Ojca i Syna. Dzisiejszy psalm responsoryjny Mszy w dzień (Ps 104) przypomni zesłanie Ducha odnawiające oblicze ziemi (Ps 104,30). Dla nas, Polaków, słowa te nieodparcie kojarzą się z pamiętną pierwszą wizytą Ojca Świętego Jana Pawła II w Ojczyźnie, dokładnie przed 25 laty. Słowami proroctwa pełnego Ducha Bożego, wypowiedzianymi na ówczesnym warszawskim placu Zwycięstwa, który miał być symbolem zwycięstwa komunizmu Papież z rodu Polaków głosił: I wołam ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja, Jan Paweł II papież, wołam z całej głębi tego tysiąclecia, wołam w przeddzień święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi: Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej Ziemi! Papież przez te 25 lat wielokrotnie wzywał nas, abyśmy Ducha nie gasili. Ojciec Święty rozbudza głęboką potrzebę wolności zewnętrznej i jeszcze ważniejszej – wewnętrznej – wolności sumienia i serca, które są darem Ducha.

 

Duch, który napełnia przenikając

 

ks. Antoni Dunajski

Siłę wiatru w miarę precyzyjnie może określić tylko ten, kto podda się jego mocy, kto szeroko rozwinie żagle. Podobnie o sile i mocy Ducha Świętego może sensownie mówić tylko ten, kto otworzy się na Jego działanie. Jest to działanie specyficzne, tajemnicze, ale bardzo skuteczne i – dodajmy – bardzo uwarunkowane naszym nastawieniem i współpracą. Duch Święty bowiem napełnia „przenikając” (szatan nie może przenikać i dlatego wchodzi w próżnię). Tak jak łaska buduje na naturze, tak Duch Święty w swoim działaniu nawiązuje do naturalnych aspiracji i wysiłków człowieka. Stąd jest wielka różnica pomiędzy np. modlitwą do Ducha Świętego o „zdanie egzaminu” a modlitwą o dobre przygotowanie się do egzaminu. Duch Święty nie ma bowiem zwyczaju udzielać światła tym, którzy nie pamiętają o świeczkach. Nie wypełnia luk, które powstały na skutek naszych zaniedbań, lecz dopełnia wszystko, co wynika z naszej ludzkiej niedoskonałości lub co przekracza nasze naturalne możliwości.

Nikt na przykład „nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: ‘Panem jest Jezus’”(1 Kor 12,3). Aby w Jezusie rozpoznać Chrystusa – Pana i Boga, potrzebna jest nadprzyrodzona łaska wiary. Tu działanie Ducha Świętego niejako wyprzedza i warunkuje skuteczność naszego ludzkiego wysiłku docierania do Prawdy. Z tego wysiłku jednak nie zwalnia. Wręcz przeciwnie: uświadamia nam konieczność ustawicznego zgłębiania prawd objawionych na drodze naukowej. Dotyczy to również nauki o Duchu Świętym.

Coraz częściej pojawiają się opinie, że „w teologii Ducha Świętego wiara zachodniego Kościoła od długich już lat pozostaje bezpłodna. Dogmat o Trzeciej Osobie w Bogu, która jest istotowo równa z Ojcem i Synem, należy w zakresie pobożności do katalogu tych twierdzeń, w jakie się wierzy, ale jakich się nie przeżywa, które są uważane za prawdziwe, ale których się nie daje do przemyślenia” (J. Sudbracki). Można oczywiście dyskutować, czy opinia ta jest w pełni słuszna, czy do końca wyważona, ale z pewnością istnieje w naszym Kościele nagląca konieczność pogłębienia wiedzy religijnej o Duchu Świętym, czy – jak się to fachowo mówi – konieczność pogłębienia pneumatologicznej świadomości wiernych. I – wbrew pozorom – nie jest to problem czysto teoretyczny, tak jak nie są czysto teoretycznym problemem rozważania fizyków na temat prądu elektrycznego.

Chrześcijaństwo bowiem – musimy to ciągle na nowo podkreślać –nie jest tylko przyjęciem określonej doktryny, ale jest przede wszystkim przyjęciem Ducha i mocy. Ducha, który jest Duszą Kościoła i „Boskim mieszkańcem” duszy człowieka – jak to w swoich katechezach środowych określił Jan Paweł II. Tak, jak dla najpiękniej nawet urządzonego mieszkania czy warsztatu istnieje problem konieczności podłączenia się do sieci, aby zapewnić stały dostęp do energii elektrycznej, tak samo istnieje ściśle praktyczny problem przyjęcia Daru Ducha Świętego jako warunku umożliwiającego „dystrybucję” i przyjmowanie wszystkich innych darów nadprzyrodzonych.

Aby więc umożliwić szerokie rozdzielnictwo nadprzyrodzonego daru przebaczenia i odpuszczenia grzechów, Chrystus nieprzypadkowo mówi do Apostołów: „Weźmijcie Ducha Świętego” (J 20,22). Jedno warunkuje drugie.

 

Nie lękajcie się!

 

Ks. Jan Słomka

Zesłanie Ducha Świętego przemieniło uczniów Jezusa w Apostołów. Wcześniej, gdy trwali na modlitwie w Wieczerniku, mieli już w pamięci nauki i cuda Jezusa, których byli świadkami przez minione trzy lata. Ich serca były pełne przywiązania i miłości do Niego, a radość spotkań po Zmartwychwstaniu i widok Wniebowstąpienia mogły ich umacniać. Ale to wszystko jeszcze nie wystarczało. Bali się wyjść poza swój krąg, bo na zewnątrz czyhały niebezpieczeństwa. Wydawało im się, że najlepiej ochronią to wszystko, co im Jezus zostawił, zamykając się i unikając zagrożeń. Dopiero dzień Pięćdziesiątnicy dokonuje w ich sercach przemiany. Wychodzą z zamkniętego pomieszczenia i ogłaszają zebranym na żydowskim święcie pielgrzymom Dobrą Nowinę. W ten sposób Kościół rozpoczyna wypełnianie swojej misji - głoszenia wszystkim ludom Ewangelii. Zesłanie Ducha Świętego nie było tylko jednorazowym działaniem. Duch został dany Kościołowi i działa w nim, czyli w nas, przez wszystkie pokolenia. Jego działanie jest właśnie takie jak ów wielki dzień. Przychodzi jednocześnie oczekiwany i niespodziewany; jest mocny, ale delikatny. Duch napełnia serca kolejnych pokoleń wierzących, usuwając z nich lęk i obficie obdarowując swoimi darami. Dzięki działaniu Ducha Kościół jest potężny, a bramy piekielne go nie przemogą. Ale jest to potęga inna od potęg światowych. Ponieważ opiera się na mocy Ducha, jest taka jak działanie Ducha: na pozór słaba, bezbronna, często ponosząca widoczne klęski, natomiast daleka od spektakularnych tryumfów. A więc cała siła Kościoła jest z Boga, a przejawia się ona przede wszystkim w świętości jego członków. Bo świętość jest darem. O własnych siłach można zostać bohaterem, zyskać sławę, ale świętość to coś innego, coś więcej i mniej: święty nie musi być bohaterem, w nim ma objawiać się Bóg. Święty jest dosłownie theoforos: niosący Boga.

Świętując Zesłanie Ducha Świętego, wpatrujemy się w Apostołów, odważnie wychodzących przed wieczernik, i odnawiamy naszą ufność w to, że Jezus nie pozostawił nas samych wobec przeciwności i zagrożeń tego świata, ale, tak jak powiedział, jest z nami w każdym dniu.

To święto jednocześnie jest wezwaniem do rachunku sumienia: czy, choć pielęgnuję w sobie wiarę i miłość do Jezusa, nie pozwoliłem, aby moim życiem, a zwłaszcza życiem wiary, rządził lęk i nieufność. Inaczej mówiąc: czy nie przestałem wierzyć w obietnice Jezusa o darze Ducha.

Ojciec Święty dwadzieścia cztery lata temu na placu Zwycięstwa wielkim głosem modlił się za naszą Ojczyznę i wołał: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!”. Nam zaś przypominał słowa Jezusa: „Nie lękajcie się!”. Gdy człowiek zaczyna wierzyć swoim lękom - zamyka się na działanie Ducha. Gdy, choć słaby i pełen obaw, jak Apostołowie czuwa w wieczerniku, Duch przychodzi.

Kościół żyje i umacnia się, gdy odważnie głosi Ewangelię, gdy wychodzi na zewnątrz, do tych, którzy z jakichkolwiek względów odrzucają lub ignorują przesłanie Ewangelii. Kościół chroni dziedzictwo wiary Ojców, nie przez trwożliwe wypatrywanie kolejnych zagrożeń i nieustanne straszenie nimi, ale wtedy, gdy wiarę tę wyznaje radośnie i odważnie.

Ilekroć zaczynamy patrzeć na otaczający nas świat jako na nieustanne zagrożenie, miejsce, gdzie pojawiają się ciągle nowe niebezpieczeństwa dla naszej wiary i moralności, ilekroć pozwalamy, aby naszymi uczuciami, myślami i decyzjami kierował lęk, ilekroć kierujemy się chęcią odgrodzenia od zepsutego świata i zamknięcia się w gronie wybranych „czystych”, tylekroć sprzeniewierzamy się naszej wierze i stajemy się małoduszni, dosłownie: ludźmi małego ducha. A przecież jako chrześcijanie, ludzie żyjący w mocy Ducha, mamy dawać świadectwo: w tym również świadectwo odwagi i wielkoduszności.

 

Co to jest prawda?

 

ks. Tomasz Horak

Młodsi nie pamiętają, i trudno im zrozumieć dowcip z czasów, gdy Polską kierowała „przewodnia siła narodu”. Pytanie: Towarzyszu, ile jest dwa razy dwa? Odpowiedź: Cztery! Niezadowolony sekretarz kręci głową i mówi: Towarzyszu, brak wam ideologicznej dojrzałości! Zaskoczony towarzysz pyta: Dwa razy dwa? A ile ma być? Sekretarz: O, widzę, towarzyszu, że dojrzewacie, dojrzewacie. Od razu tak trzeba było.

Z jednej strony była „jedynie słuszna prawda” – z drugiej strony prawda była czymś względnym, niemalże umownym. Oddajmy sprawiedliwość: nie tylko w epoce komunizmu manipulowano prawdą. Jest to pokusa, która nie oszczędziła żadnych ludzkich sturktur, instytucji i wspólnot. Bądźmy szczerzy – struktury Kościoła tej próbie też bywały poddawane. I nic dziwnego – u początków kłamstwa stoi szatan, zły duch nazwany przez Jezusa „ojcem kłamstwa” (J 8,44).

Rozejrzyjmy się wokół: tak łatwo manipuluje się prawdą o człowieku. Nie ma przerwania ciąży – jest aborcja, łacińskie słowo, które nie kojarzy się tak drastycznie. Nie ma rozpusty, została miłość. Nie ma zboczeńców, są kochający inaczej. Nie ma wyzysku, jest produktywność. Nie ma oszustwa – została zaradność. I tak dalej, i dalej... aż do Piłatowego pytania: „Co to jest prawda?” Czy to było pytanie? Czy wątpliwość, jakoby prawda w ogóle nie istniała? Czy i dziś nie brak podobnych Piłatowi sceptyków?

I właśnie dziś odczytujemy z Ewangelii ważkie słowa Jezusowej obietnicy: „Gdy przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy”. Kim ON jest? Ten Ktoś, kogo Jezus nazywa Pocieszycielem i Duchem Prawdy? W tym pytaniu już jest cząstka odpowiedzi: to jest Ktoś. Osoba. Ten Ktoś zjawia się poprzez znaki dnia Pięćdziesiątnicy – opowiada o tym św. Łukasz w pierwszym czytaniu: wicher, szum, ogień. Wszystko opatrzone wiele mówiącym zastrzeżeniem: jakby. Nie ma w słowniku określeń na to, co się działo. Dlatego to „jakby”. Po chwili znaki schodzą na drugi plan. Ów Ktoś – choć dostrzegalny tylko poprzez znaki, oddziałuje, wywiera wpływ na ludzi. Lękliwie zamknięci w wieczerniku Apostołowie wychodzą do ludzi. Piotr, prosty galilejski rybak, przemawia do tysięcy. Ci zaś, nie tylko słuchają, ale na znak, że uwierzyli i mówcy, i Komuś jeszcze, przyjmują chrzest (Dz 2,41).

Taka była (i jest) prawda tamtego dnia: jest Ktoś, kto ma moc przemieniać człowieka, kto potrafi ludzkie serce otworzyć na niepojęte, kto potrafi uzdolnić do przyjęcia prawdy. Za Jezusem chrześcijanie nazywają tego kogoś Duchem Świętym (J 14,26). I są przekonani, my jesteśmy przekonani, że dzięki Niemu stajemy się zdolni poznać prawdę. Więcej: dzięki Niemu potrafimy być prawdzie wierni. Dlatego Piłatowi zostawiamy jego wątpliwości „co to jest prawda?” Dlatego na pytanie „ile jest 2 x 2?” nie odpowiadamy pytaniem „ile ma być?” Bo prawda nie jest owocem przetargu między ludźmi. Nie jest skutkiem jakiejś umowy. Nie jest konwencją i przytaknięciem dla świętego spokoju. Nie dojrzewa w jakimś ewolucyjnym procesie. Prawda po prostu JEST. Jak Bóg.

Prawdę można (i trzeba) odkryć, poznać. Trzeba ją też uznać. Należy się starać ją zrozumieć. Bywa, że ktoś uparty będzie prawdzie powtarzał „nie!” Trudno, jego strata, ale prawda nie dostosuje się do jego oczekiwań. Prawda o świecie i człowieku. Prawda, którą w pełni zna tylko Bóg – bo od Niego i człowiek, i świat bierze początek – i ku Niemu zdąża.

Jaka jest największa prawda o Bogu? Ta mianowicie, że „Bóg jest miłością”! (1 J 4,8). Jaka jest najgłębsza prawda o człowieku? Dobro. Nie zysk, nie przyjemność, nie sława, nie mądrość nawet, ale właśnie dobro. Niby takie to oczywiste i zda się proste. Ale jakże trudno tę prostą prawdę uczynić Prawdą swego życia...

 

Gniazdo z połamanych gałęzi

 

Augustyn Pelanowski OSPPE

Różne języki, ale ten sam ogień miłości Boga. Różnimy się między sobą, ale Bóg nas łączy. Jedność w Kościele jest skomponowana z naszej różnorodności. Bez Bożego ognia miłości nasza jedność stałaby się początkiem niechęci i wzajemnych oskarżeń.

Bóg dał Apostołom moc do przebaczania i jednania się, ponieważ trwali na jednym miejscu. Gdy po raz pierwszy Jezus tchnął w nich Ducha, aby byli zdolni odpuszczać grzechy, stało się to tam, gdzie przebywali razem. Bez Boga nie potrafimy sobie przebaczać, trwać w jedności mimo różnic. Kościół jest nam potrzebny, abyśmy mogli doświadczać pomocy Ducha Świętego, by ciągle sobie przebaczać i kochać się wzajemnie, mimo różnorodności.

Duch przychodzi, gdy wydaje się, że tracimy Jezusa. Duch Święty przyszedł do uczniów wtedy, gdy Jezus miał za sobą Golgotę i gdy wstąpił do nieba. Uczniom pozostała już tylko modlitwa. Kiedy po raz pierwszy stracili Go z oczu i został pochowany w grobie, została im świadomość beznadziejności. Byli przerażeni i ścigani. Drzwi były zamknięte z lęku przed ludźmi, przed represjami. Zamknięte drzwi to wymowny obraz odcięcia się od wszystkich, zawiedzenia się na życiu, rezygnacji z wychodzenia innym naprzeciw, wycofania. Gdy wojska wycofują się z frontu, wiadomo, że oznacza to klęskę. Wycofujemy się, gdy przeżyliśmy porażkę. Zamykamy drzwi, gdy chcemy uciec, bo wszyscy nas ranią i wszystko stało się pułapką budzącą naszą podejrzliwość. Zamknięte drzwi to zamknięty w sobie człowiek, który już nie wierzy w to, że cokolwiek w życiu mu się uda. W takich chwilach myślimy, że Bóg naprawdę umarł albo przestał się nami interesować, a my umarliśmy dla Niego albo nic dla Niego nie znaczymy.

Są więc takie chwile, gdy najwspanialsze nadzieje zostają ścięte jak olbrzymie drzewa, waląc się z hukiem na piaszczystą ziemię, rozpacz wylewa się jak ropa z rany, a ciemność jest namacalna niczym lepka smoła. Z lęku zamykamy się w sobie i stajemy się niedostępni jak wierzchołek skały. Nikomu nie pozwalamy się zbliżyć do siebie. Właśnie wtedy przybywa Duch Święty z pomocą, którą jest On sam! Ptaki przecież siadają na wierzchołkach gór, na niedostępnych miejscach! Jak gołębie układają gniazda z połamanych gałązek, tak Duch Święty bierze pod swoje skrzydła ludzi połamanych zwątpieniem, złamanych bólem – czyni w nich swoje gniazdo.

Jezus przyszedł mimo zabarykadowanych drzwi, mimo tego, że już nikt nie miał siły do nich się choćby zbliżyć ani ich otworzyć. Śmierć najdroższej im osoby, śmierć Jezusa, wydawała się być czymś nieodwracalnym. Nikt przecież dotąd nigdy nie powrócił z cmentarza. To stało się po raz pierwszy. Czy wierzysz, że Pan wskrzesza umarłych? Czy wierzysz, że wskrzesi umarłą nadzieję w tobie i umarłą odwagę życia? Bo przecież nie wiadomo, co bardziej przypominało mogiłę: Wieczernik, w którym zatrwożeni Apostołowie zamarli z lęku, czy grób Józefa z Arymatei, w którym spoczywało ciało Chrystusa?

 

Machnąć ręką na grzechy

 

Augustyn Pelanowski OSPPE

Jezus daje Ducha Świętego przede wszystkim w tchnieniu przebaczenia. Jeśli uczniowie udzielą rozgrzeszenia skruszonym grzesznikom, sam Bóg ich usprawiedliwi.

Potężna władza, którą dotychczas dysponował sam Jezus, dostaje się teraz w ręce apostołów. Dlaczego? Przecież kilkadziesiąt godzin wcześniej zaparli się Go, pozostawili, zgrzeszyli ucieczką? Właśnie dlatego! Któż bowiem bardziej nadaje się na sędziego czynów ludzkich jak nie ten, kto był winowajcą, któremu darowano coś gorszego niż karę śmierci? Miłosierni są jedynie ci, którzy dogłębnie doznali miłosierdzia.

Piotr wyparł się Jezusa, chcąc uratować siebie (Mt 26,69–75). A jednak po zdradzie „wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał”. Owo „na zewnątrz” (exo) w kilku miejscach w Biblii ma znaczenie wyrzeczenia się wszystkiego, utraty wszystkich dóbr, związków i szans życiowych, nawet potępienia w wiecznych ciemnościach. Oznacza miejsce kary i rozpaczy (Mt 5,13; Mt 8,12; Ap 22,15; Mt 25,30; Mt 22,13). BÓG JEDNAK WSZYSTKO PRZEKREŚLA za jednym zamachem ręki kapłana. Ruch ręki kapłana w konfesjonale można zinterpretować jako krzyż. Albo jakby Bóg chciał „machnąć ręką” na nasze grzechy. Nikt na świecie nie może machnąć ręką na nasze grzechy, tylko Bóg. Mieli rację faryzeusze, kiedy powiedzieli, że gdyby człowiek odpuszczał grzechy, toby bluźnił. Jak więc zrozumieć udzielnie tej władzy apostołom? Czyżby Jezus dopuścił do bluźnierstwa? W żadnym wypadku! To po prostu On sam, w Duchu Świętym, będzie udzielał rozgrzeszenia. Duch Święty, to obecność Boga w kapłanie.

W wydarzeniu uzdrowienia paralityka, Jezus mówi do niego: „Synu!”. Zanim przebaczył, nazwał go synem. Uczynił go dzieckiem Bożym, czyli kimś kochanym. Zanim go uleczył, najpierw go usynowił. Dlaczego? Ponieważ uczucia albo leczą, albo powodują choroby. Uczucia decydują o trzech czwartych naszych decyzji życiowych. Jeśli tak dużo zależy od uczuć, jeśli tak wiele zależy od miłości, to o ileż więcej od Tego, który jest samą Miłością; od Tego, który jest Kimś nieskończenie większym niż uczucia!

 

Napełnieni Duchem Świętym

 

ks. Antoni Dunajski

Dokładnie w drugi dzień Zielonych Świąt 1975 r., w rzymskiej Bazylice św. Piotra, podczas Mszy św. koncelebrowanej przez kardynała Suenensa i 750 kapłanów dla dziesięciu tysięcy uczestników Międzynarodowego Kongresu Charyzmatycznego ruchu odnowy parafii, pewien świecki katolik wypowiedział słowa, które zostały dość zgodnie odczytane przez zgromadzonych jako dar proroctwa i przesłanie Chrystusa dla całego Kościoła i każdego chrześcijanina: „Umocniłem cię moją mocą. Pragnę odnowić mój Kościół, pragnę doprowadzić mój lud do nowej jedności. Wzywam cię: odwróć się od jałowych rozrywek, aby mieć czas dla mnie! Chciałbym gruntownie przemienić wasze życie. Spójrz na mnie! Stale jeszcze jestem obecny w swoim Kościele. Kieruję do was nowe wezwanie. Tworzę sobie na nowo zastępy świadków i jednoczę swój lud. Moja moc spoczywa na nim.(...) Pozwól, abym cię mógł przeniknąć! Niech moje życie, mój Duch, moja moc stanie się twoim doświadczeniem”.

Warto zwrócić uwagę zwłaszcza na ostatnie słowa tej wypowiedzi, przypominające o potrzebie bardzo konkretnego „doświadczenia” działania Ducha Świętego i Jego mocy. Będzie to oczywiście doświadczenie wewnętrzne, religijne, ale to wcale nie przeszkadza, by było ono konkretne. Tego rodzaju doświadczenie stało się udziałem Apostołów zgromadzonych w Wieczerniku, gdzie trwali na modlitwie „wszyscy razem na tym samym miejscu”. Towarzyszył im lęk przed ludźmi i nadzieja pokładana w Bogu, że nie zostawi ich na pastwę losu. I Bóg dał o sobie znać. A znaki Jego były bardzo konkretne: coś dla ucha („szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru”), coś dla oka („języki jakby z ognia, które się rozdzieliły”) i coś dla umysłu („zaczęli mówić obcymi językami”). Duch Święty pozwalał im mówić tak, że ludzie różnych narodów słyszeli ich we własnych językach. Były to oczywiście znaki nadzwyczajne, adekwatne do nadzwyczajności wydarzenia, ale bardzo konkretne. Ostatecznym jednak kryterium, potwierdzającym autentyczność działania Ducha Świętego były owoce: konkretne masowe nawrócenia. Bowiem „nikt nie może bez pomocy Ducha Świętego powiedzieć: ‘Panem jest Jezus’” – przypomina św. Paweł (1 Kor 12,3).

Doświadczenie działania Ducha Świętego jest z reguły doświadczeniem jakiejś pełni. „Ojciec – pisze Francois Varillon – przez wieczność mówi Synowi: Ty jesteś dla mnie wszystkim. Syn odpowiada Ojcu: Ty jesteś dla mnie wszystkim. A Duch Święty jest samym dynamizmem tego ubóstwa. Bóg jest najuboższą ze wszystkich istot. Jeśli umysł wasz waha się przed tego rodzaju perspektywą, powiedzcie: Bóg jest bogaty, ale od razu dodajcie: bogaty miłością, a nie posiadaniem. A być bogatym miłością i być ubogim, oznacza dokładnie to samo”. Właśnie dlatego, że dzięki międzyosobowym relacjom w ramach Trójcy Świętej Bóg „cały” jest miłością, także Jego działanie polega na „dopełnianiu” wszystkiego na wszelki sposób tak, aby wszystko (co dobre) i wszyscy mogli poddać się przebóstwieniu. W tym sensie Duch Święty dopełnia wszystkiego, co jest jeszcze „niepełne” na skutek naszych słabości. Dlatego jednym z podstawowych owoców działania Ducha Świętego jest udzielona Apostołom władza odpuszczania grzechów. Nie jest to oczywiście owoc jedyny. Wszak „różne są dary łaski” i różne są w Kościele posługiwania, tak jak różne są sfery życia wymagające Bożego „dopełnienia”. Przede wszystkim jednak tego dopełnienia wymaga nasza – bardzo niepełna, nieintegralna – religijność. Już dawno zauważono, że bez poddania się mocy Ducha Świętego Chrystus może pozostać dla człowieka tylko poczciwym Jezusem z Nazaretu, Ewangelia – tylko bardzo porządną i pouczającą książką, Kościół – tylko organizacją charytatywną, Ewangelizacja – tylko propagandą, Liturgia – tylko pobożną akademią „ku czci”, a samo chrześcijaństwo – tylko jedną z wielkich religii świata.

 

Mają tupet ci chrześcijanie

 

Augustyn Pelanowski OSPPE

Zesłanie Ducha jest nowym stworzeniem człowieka, wydobywającym go ze śmiertelnych klimatów. Lęk potrafi być bardziej zabójczy niż śmierć, podobnie utrata nadziei i sensu.
Tchnął na nich Ducha Świętego, stojąc przed nimi z otwartymi ranami i z martwych przebudzony. Jest jakieś podobieństwo tej sceny z tym tchnieniem, którego udzielił Bóg, stwarzając człowieka z prochu ziemi, czyniąc go istotą żywą. Dał Ducha Ożywiciela, czyli tego, który jest nowym życiem. Ożywić to coś więcej niż stworzyć, to wzbudzić życie tam, gdzie ono już się definitywnie zakończyło. W Credo wypowiadamy bez zająknięcia: „wierzę w Ducha Ożywiciela”! Ateista mógłby powiedzieć: mają tupet ci chrześcijanie!

W Kościele pierwszych wieków utożsamiano Ducha Świętego z królestwem, które nadchodzi. Istniała nawet wersja modlitwy „Ojcze nasz”, w której zwrot: „niech przyjdzie królestwo Twoje” brzmiał
„niech przyjdzie Duch Twój”. Tchnienie Ducha jest więc nowym stworzeniem, nowym życiem. Duch daje świadectwo, że historia rozwija się ku nieprawdopodobnemu rozwiązaniu, niezasłużonemu i oszałamiającemu, ku wzbudzeniu z martwych i życiu wiecznemu w królestwie, które nadchodzi.
Św. Jan podaje wersję Zesłania w sposób bardzo intymny. Dokonuje się ono w jakiejś dyskrecji przed światem. Św. Łukasz tak pisze o Zesłaniu, że widzimy spektakl nawrócenia tysięcy ludzi. Obydwaj mają rację. Duch nie jest dla garstki elitarnych adeptów, ale żeby Go przyjąć, trzeba mieć jak najintymniejszą relację ze Zmartwychwstałym. Nie odsłania się najgłębszych ran przed nieznanymi osobami. Jezus zaś stanął i odsłonił wszystkie rany.

Nie tylko odsłonił, ale i pozwolił się dotknąć. Słowa Jego były dotykalne, a radość nie była zwykłą emocją, lecz stanem szczęścia. To ważne, gdyż żyjemy w świecie, w którym słowa stają się podejrzane, zanim ktoś je wypowie, czy ułoży w przekonywające dowody. Ten, którego widzieli, zniszczonego i zmiażdżonego na krzyżu, stanął przed nimi tryskający pokojem i radością. Duch Święty zmienia nasze wyobrażenie o Jezusie i o nas samych. Kto jest tu naprawdę umarły? Chrystus, którego złożono w grobie i z którego wyszedł mimo zatoczonego kamienia, czy apostołowie za zaryglowanymi drzwiami, niepotrafiący nic uczynić, by wydobyć się na zewnątrz tej komnaty, która zaczynała przypominać komorę grobowca? Zesłanie Ducha jest nowym stworzeniem człowieka, wydobywającym go ze śmiertelnych klimatów. Lęk potrafi być bardziej zabójczy niż śmierć, podobnie utrata nadziei i ciężar utraty sensu.

Duch Święty jest dla indywidualnego człowieka, ale i dla ludzi, dla Kościoła. Jan widzi ten aspekt osobisty, intymny, Łukasz ukazuje posłanie Ducha Ożywiciela do ludzkości. Św. Ireneusz pisał: „podobnie jak Bóg powierzył swoje tchnienie ciału, które ukształtował tak, by wszystkie członki otrzymały życie, podobnie powierzył Ducha swemu Kościołowi. Od tej chwili, gdzie Kościół, tam i Duch Święty, a gdzie choćby jeden wierzący Zmartwychwstałemu, tam i obietnica ożywienia”.