18. Niedziela zwykła (A)

publikacja 30.07.2014 12:21

Pięć homilii

Podziel się... Chrystusem?

Piotr Blachowski

Żyjemy w czasach, w których wielu ludzi ukierunkowanych jest na konsumpcję wierząc, że to właśnie w niej znajdzie prawdziwe szczęście. Z drugiej zaś strony, słyszymy: dziel i rządź, owo hasło, które za czasów jedynie słusznych, było jedynie słusznym i wdrażającym nasz postęp, gdzie oczekiwaliśmy tylko słów promujących nas do pracy, rekordów, orderów i gratyfikacji. Jakże pamiętne były czasy gdzie prześcigaliśmy się w promocji samych siebie, przed mistrzem, brygadzistą, prezesem, dyrektorem, czy dzisiaj chociaż trochę jest inaczej?

No dobrze, z odrobiną zastanowienia się, pomyślmy w jakim kierunku, w czyim towarzystwie, z jakiej okazji, pada słowo „dziel”, może w nas wzbudzać dwojakie skojarzenia, te negatywne – tych niestety jest więcej – i te pozytywne. Bo po dzisiejszej Ewangelii, wyraźnie nachodzi refleksja, że chodzi tutaj o dzielenie się nie tylko chlebem, ale i sobą, swoim jestestwem miłością, dobrocią, umiejętnościami, czyli tym wszystkim, czym obdarował nas Bóg w swej miłości, dając nam talenty, zdolności, dobroć. Przecież: dawać jest dwukrotnie łatwiej, niż brać. Więc dlaczego jesteśmy tak w sobie zaskorupieni, zadufani, że brać potrafimy całymi garściami, a dawać nie potrafimy? Zastanówmy się, co ze swej strony możemy dać innym, czym dysponujemy, byśmy to mogli zaofiarować innym? Zaraz usłyszymy utyskiwania, o swojej biedzie, o oszczędności, o ciężkim życiu, wreszcie o ciężko zdobytym, wypracowanym majątku.

Ludzie, o których mowa w dzisiejszej Ewangelii nie mają nic do jedzenia. Są wręcz zdani na pomoc innych. Nie musimy jednak myśleć, że tak było tylko w czasach współczesnych Jezusowi, ponieważ okoliczności życia milionów ludzi wyglądają i dzisiaj podobnie. Część żyje w zbytku, podczas gdy innym brakuje podstawowych rzeczy niezbędnych do życia. Cud rozmnożenia chleba jest dla nas znakiem gotowości dzielenia się z innymi chlebem i wszelkim innym dobrem.

Ewangeliczne słowa, nie koniecznie dotyczą pożywienia, to pomysł dzielenia się braćmi, tymi obok nas. Uświadomienie prostej prawdy, że nie zawsze trzeba oczekiwać pomocy od innych, ale trzeba być gotowym dzielić się z innymi. Dzielić się tym, co posiadamy, choćby nawet w niewielkiej ilości. Szczere dzielenie się z innymi może wydać plon wielokrotny, nawet tysiąckrotny. Dlatego według własnych możliwości powinniśmy przyczyniać się, aby bliźnim żyło się lepiej, a Bóg zatroszczy się o to, aby ta pomoc była skuteczna i rozszerzała się. Dzieląc się z naszymi braćmi – tymi obok nas dzielimy się z Chrystusem. „Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz?” (Rz 8,35)

A więc sprawa jest prosta, zacznijmy od ofiarowania uśmiechu, dobroci, później ofiarujmy cząstkę siebie, swoich zdolności, umiejętności. To właśnie Bóg od nas oczekuje, tego dawania i dzielenia sobą dla współbraci, to właśnie owo symboliczne dzielenie się chlebem z innymi. Dziel i rządź? Tak, ale sobą i swoimi radościami, zdolnościami, a wtedy inni poznają, żeśmy Chrystusa.

NAJŚWIĘTSZE SERCE JEZUSA – zmiłuj się nad nami.

Podstawy życia

Piotr Blachowski

Żyjemy w czasach, w których wielu ludzi ukierunkowanych jest na konsumpcję wierząc, że to właśnie w niej znajdzie prawdziwe szczęście. Z drugiej strony sporo osób uświadamia sobie jak bardzo konsumpcjonizm zniewala. Taki już nasz urok, że bez pożywienia giniemy. Ale w pogoni za chlebem, zapominamy o czymś ważniejszym, o tym co pozwoli nam przetrwać nie tylko głód, ból, pragnienie, to pokarm dla naszej duszy, dla naszego sumienia, dla naszej przyszłości.

Prorok Izajasz w swojej wizji – Księdze prorockiej, tłumaczy nam co robić by nasycić naszą duszę, by zrealizować odwieczne pragnienie i wizję nowego życia. W słowach, które kieruje do nas Izajasz, przez którego to przemawia Bóg, wyraźnie nam określa „Słuchajcie Mnie, a jeść będziecie przysmaki i dusza wasza zakosztuje tłustych potraw. Nakłońcie wasze ucho i przyjdźcie do Mnie, posłuchajcie Mnie, a dusza wasza żyć będzie.” (Iz 55,2b-3). Bo właśnie Słowo Boga jest naszym pokarmem dla duszy, zaś tłuste potrawy to Ewangeliczne przekazy słów i przypowieści, życia i cudów, które dokonał nasz Pan Jezus Chrystus.

Mocnym akcentem zaczyna się dzisiaj czytanie Świętego Pawła w Liście do Rzymian. Usiłuje On nam uzmysłowić, iż wszystko co nas dotyka strach, głód, niebezpieczeństwo, prześladowanie, zmartwienie, przybliża nas do Jezusa, który nas obejmuje swoją niezmienną miłością, bowiem „we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nam umiłował.” (Rz 8,37). Dlaczego to takie ważne, istotne, wręcz podstawowe dla naszej egzystencji? A dlatego, że „nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.”(Rz 8,39b).

Ewangeliczny przekaz tylko potwierdza tę jedyną prawdę, że Chrystus Pan, ofiarując się za nas na krzyżu, dając nam Zbawienie, dając nam siebie w codziennej Mszy Świętej jako pokarm, nie tylko karmi naszą duszę, ale także potrafi w razie potrzeby zadbać o nasze ciało. Pięcioma chlebami nakarmił tysiące ludzi i jeszcze zostało 12 koszy ułomków. Ale mamy również w tej opowieści przekaz jasny dla nas, bo cud rozmnożenia chleba jest dla nas znakiem gotowości dzielenia się z innymi chlebem i wszelkim innym dobrem. Pan Jezus dał nam pomysł dzielenia się braćmi. Uświadamia nam, że nie zawsze trzeba oczekiwać pomocy od innych, ale trzeba być gotowym dzielić się z innymi. Dzielić się tym, co posiadamy, choćby nawet w niewielkiej ilości, nie tylko jedzeniem, ale słowem, dobrocią, uczynkiem. Mamy być świadkami Chrystusa, a to zobowiązuje, nie tylko w słowie, ale także w postawie, w uczynkach, gestach, pokażmy, że znamy podstawy życia Chrześcijanina, zakorzenionego w Miłości Chrystusowej.

Jezu Chryste, pozwól nam pokazać, że jesteśmy godni Twej Miłości, że potrafimy się nią dzielić, odnajdując sens w wierze. Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie.

Etui z chleba


Augustyn Pelanowski OSPPE

Wszyscy spragnieni szli do Jezusa rzeczywiście, jak mówi Izajasz, bez pieniędzy. Zawsze jesteśmy kochani „za coś”, ale Bóg kocha za darmo. Jesteśmy kochani, bo jesteśmy piękni, inteligentni, bogaci, ekscytujący zmysłowo. Ale On kocha nas głodnych, brzydkich, naiwnych, ubogich. Żeby być kochanym przez Boga, nie musisz być kimś, wystarczy, że jesteś pustką i nędzą. I nie jest to miłość, której ktoś może cię pozbawić. Nikt, oprócz ciebie samego.

Zbawienie jest czymś, co można utracić, ale nie można być go pozbawionym. Z miłości Boga tylko ty sam możesz zrezygnować, ale ani śmierć, ani człowiek, ani moce kosmiczne, ani nawet aniołowie nie mogą cię okraść z miłości Boga. Nikt z tych pięciu tysięcy nawet nie poprosił o kawałek chleba, ani nawet nie marzył o tym cudzie, a apostołowie namawiali Jezusa, żeby rozpuścił ich do domów. Tym bardziej cudowna jest miłość Boga, która karmi nasze puste wnętrza w chwili, gdy wszystko i wszyscy wskazują na niespełnienie pragnienia. Arnhild Lauveng, uzdrowiona schizofreniczka, opisuje etapy swojej choroby: „W mojej nudzie i desperacji próbowałam zminimalizować tę pustą przestrzeń, odczuwaną w środku, w bardzo konkretny sposób – wypełniając ją. Jadłam papier toaletowy, serwetki, mój piankowy materac, skarpetki, później rzuciłam się na tapety”. Wyznanie człowieka w tak skrajnej kondycji schizofrenicznej jest zdemaskowaniem pustki każdego człowieka, tyle że chorzy z tym się nie kryją, a my, uważający się za zdrowych, zapełniamy pustkę chipsami, prestiżem, pieniędzmi, seksem, elektronicznymi zabawkami.

To nie jest przypadkowy wybór, że Jezus wybiera chleb jako presakramentalny wyraz swej miłości, która jedynie wypełnia. Sakrament Eucharystii jest spełnieniem ludzkich pragnień. Dlatego jest tak skromny, by nikt nie czuł się niegodny go spożyć. Bo iluż z nas miałoby śmiałość przystąpić do stołu Pańskiego, gdyby konsekrowano najdroższe danie z luksusowej restauracji, a zamiast zwykłego wina tylko gatunkowe bordeaux? Na słońce nie można spojrzeć gołym okiem, tylko przez filtr z ciemnego szkła. Bóg jest potężnym światłem, dlatego zasłania swój blask filtrami skromności. Jego Ciało, pełne światła miłowania, przysłonięte zostało filtrami chleba eucharystycznego. Dzięki temu nie czujemy się oszałamiająco porażeni na Mszy świętej. Bóg ukrywa najcudowniejsze przysmaki nieba w najskromniejszym opakowaniu szarego ziemskiego chleba. Któż się domyślał, że łamany chleb stanie się sekretnym etui Jego umiłowania? To jakby podarować dzieciom z przedszkola na zajęciach plastycznych pędzle Rembrandta, płótna przygotowane przez Leonarda da Vinci i szkice naniesione ręką samego Durera i wreszcie kazać im na tym wszystkim namalować swoje marzenia.

O głodzie chleba, słowa i miłości


ks. Antoni Dunajski

Cud był wielki, a nawróceń mało. Spośród wszystkich cudów dokonanych przez Jezusa Chrystusa cudowne pomnożenie chleba miało bez wątpienia najwięcej świadków („około pięciu tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci”). A jednak wszystko odbyło się bardzo dyskretnie, niemal po kryjomu. To tylko uczniowie wiedzieli, że chlebów jest pięć, a ryby tylko dwie. Tłumy, jak to zwykle bywa, przypuszczały zapewne, że skoro uczniowie za darmo dają chleb, to widocznie mają go pod dostatkiem. Z takim towarzystwem warto trzymać.

Z dalszego kontekstu tej ewangelicznej relacji wynika, iż właśnie okoliczność cudownego pomnożenia chleba zrodziła w tłumach myśl, by Jezusa obwołać królem. Należałoby dodać – tylko królem. Chrystus mógł bardzo łatwo wykorzystać tę sytuację politycznie: miałby za sobą tłumy. Zawiązał się już „fan–club” Jezusa – karmiciela. Chrystus jednak usunął się, dosłownie uciekł od tłumu, który nie dostrzegł głębszego, religijnego wymiaru tego znaku, wskazującego na jego Boską moc.

A przecież powinni byli pamiętać o tym, co powiedział Bóg przez proroka Izajasza: „Wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy. (...) Czemu wydajecie pieniądze na to, co nie jest chlebem?... Słuchajcie mnie, a jeść będziecie przysmaki i dusza wasza zakosztuje tłustych potraw”. Chrystus wiedział, że oprócz głodu ciała jest jeszcze duchowy głód słuchania słów Boga. Kazał ludziom pozostać, bo widocznie miał im jeszcze coś ważnego do powiedzenia. Zaspokajając głód ich ciała, pragnął rozbudzić głód ducha. W tym dniu miała się ziścić Boża obietnica, zapisana u proroka Izajasza: „Nakłońcie wasze ucho i przyjdźcie do mnie, posłuchajcie mnie, a dusza wasza żyć będzie”. Ilu ludzi cudownie nakarmionych chlebem pochyliło w tym dniu swe ucho, by nakarmić również duszę?

Spośród wszystkich duchowych głodów człowieka najbardziej daje o sobie znać głód miłości. Są oczywiście w życiu człowieka chwile, w których myśli tylko o chlebie. Dość szybko jednak zauważamy, że „nie samym chlebem żyje człowiek” (Mt 4,4), że nie wystarczy tylko „coś zjeść”, ale trzeba jeszcze „kogoś spotkać”. Tak właśnie zatytułował jedną ze swoich książek znany teolog i publicysta ksiądz profesor Czesław Bartnik. Analizując fragment Listu do Rzymian, a zwłaszcza retoryczne pytanie św. Pawła: „Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej?” – ksiądz Bartnik pisze:

„Ani przeciwności człowieka, cierpienia lub niedostatki... ani conditio humana we wszystkich swych kształtach...ani wyjaławiająca szarzyzna spraw codziennych... ani trudności życia i niemożność działania... ani siły przyrody lub kosmosu... (...) ani najtajniejsze sekrety rzeczywistości i świata... ani najniższa podłość ludzka...ani najgłębsza wiedza lub ignorancja... ani żadne zwątpienie lub rozterka... ani żadna inna postać rzeczywistości... (...) – nic nie jest w stanie nas odłączyć od miłości Bożej,która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym”.

Źle, gdy głodny człowiek wydaje pieniądze „na to, co nie jest chlebem”. Doświadczenie uczy, że ktoś taki nie wyda tych pieniędzy ani na słowo prawdy, ani na prawdziwą miłość, której – wbrew złudzeniom niektórych – za pieniądze i tak kupić nie można. Chrystus oferuje nam zaspokojenie naszych wszystkich szczerze ludzkich głodów „bez pieniędzy i bez płacenia”. Ceną jest tu wierność „miłości Chrystusowej” i trwanie w Jego łasce.

Za późno? To w sam raz!


Augustyn Pelanowski OSPPE

Nakłonić ucho, by się nakarmić? Brzmi z pozoru jak poemat dadaistyczny. Tymczasem duch człowieka syci się słuchaniem, tak jak ciało pokarmem. Słuchać, tak jakby się smakowało przysmaki! Bóg daje za darmo nieskończenie więcej, niż my możemy kupić, płacąc skończenie mniej. Kto zaznał, jak słodki jest Pan, tego nie oderwą od Chrystusa ani problemy, ani deficyty, ani ubóstwo, ani nawet piekło.

Uczniowie mieli jedynie 5 chlebów i 2 ryby. Od dawna dopatrywano się w tych pokarmach aluzji do Tory albo do pięciu ran Chrystusa, jak również do Starego i Nowego Testamentu albo do dwóch przykazań miłości Boga i człowieka.

Połamać chleby, to jakby złamać tajemniczość treści, zrozumieć sens zapisu w jego duchowej warstwie, w jego wewnętrznym smaku. A może to odniesienie do męki Chrystusa, w której złamał zapieczętowany sens proroctw mesjańskich? Najważniejsze dla nas jest jednak to, że Jezus ma pokarm na głód miłości!

Miejsce było puste, ale z każdą pustką Bóg potrafi sobie poradzić, wypełniając ją cudownie obfitością. Pora była spóźniona, ale dla Jezusa nigdy nie jest za późno! Nie sądź, że wszystko stracone. Nastał wieczór, ale gdzie jest Światłość świata, widać to, co najważniejsze, a znika to, co odciąga naszą uwagę od Boga.

Mówimy, że jest już za późno, ogarnia nas rezygnacja, czujemy się zawiedzeni. Tymczasem właśnie taki czas dla Jezusa to jedyna okazja, by w całej obfitości okazać swą łaskawość. Chodzi tylko o to, by w takim momencie nie opuścić Boga! Tłumy mogły przecież odejść, widząc, że nie ma co jeść i nie ma nikogo, kto by mógł temu zaradzić. Nie opuszczaj Boga nawet wtedy, gdy trwanie przy Nim wydaje się oczywistą stratą i absurdem. Nie wierz faktom, tylko Bogu! Nie pożałujesz! Pustka z Bogiem jest zawsze pozorna jak szary papier opakowania, który ukrywa prezenty pod choinkę. Nigdy nie powinniśmy wątpić w wynagrodzenie tych pustych godzin spędzonych na modlitwie lub przy czytaniu Biblii.

Pamiętam chińską bajkę o trzech braciach, którzy przemierzając świat, dotarli do wielkiego pustego pałacu. Najsilniejszy wziął skarby i uciekł, średni porwał królewnę, a najmłodszy spóźnił się, więc w pałacowych komnatach nie znalazł już nic. Siedział smutny na progu. W nocy usłyszał głos, który obwieścił mu, że cały gmach jest jego. Głos prosił, by poczekał jeszcze trzy dni. Chłopak nie miał nic do stracenia i poczekał. Po trzech dniach przy bramie stał wierzchowiec najstarszego brata z workiem skarbów, a obok drugi koń z przerażoną królewną. Opowiedziała, że bracia zginęli, gdyż chciwość odebrała im rozsądek i chwaląc się zdobyczami, wzbudzili morderczą zazdrość ludzi z pobliskiego miasteczka. Królewna uciekła i zabrała wierzchowca ze skarbami. Żyli długo i szczęśliwie. Dobrze jest się spóźnić!