Uroczystość Narodzenia św. Jana Chrzciciela

publikacja 20.06.2017 21:53

Pięć homilii

Cud życia

ks. Leszek Smoliński

Zachariasz napełniony Duchem Świętym wyśpiewał piękny kantyk, w którym pojawia się prorocza myśl dotycząca misji Jana Chrzciciela: „Ty, dziecię, zwać się będziesz prorokiem Najwyższego, gdyż pójdziesz przed Panem przygotować Mu drogę”. Jan ma wprowadzić lud Starego przymierza w Nowe Przymierze w Chrystusie. Ma za zadanie przygotowanie drogi na przyjście Mesjasza niosącego ludziom zbawienie. To zbawcze dzieło Boga ma swe źródło w Jego nieskończonym miłosierdziu.

Narodzenie Jana Chrzciciela jest okazją, aby wyrazić Bogu wdzięczność za dar życia. Pan okazuje „wielkie miłosierdzie” nad kobietami, które – podobnie jak Elżbieta – współpracują z Bogiem w przekazywaniu daru życia. I dzięki ich otwartości, rodzi się nowe życie. Wydarzenie z Ain Karim uświadamia nam, że każde życie jest wartościowe, jest cudem miłosierdzia. W tym dziele miłosierdzia często pośredniczy Maryja. W Sanktuarium Matki Bożej Brzemiennej ojców bernardynów w Skępem ludzie modlą się o dar potomstwa. I to, co po ludzku niemożliwe – jak w przypadku Elżbiety i Zachariasza – staje się realne dzięki wsparciu z Wysoka.

Dwa przykłady. Małżeństwo z Warszawy nie mogło mieć dziecka. Dowiedziało się o Sanktuarium w Skępem i postanowiło wyruszyć z Płocka na pieszą pielgrzymkę. Po powrocie poczęło się i urodziło im się dziecko. Po roku szczęśliwi rodzice ponownie szli w pieszej pielgrzymce, już razem z narodzonym dzieckiem, dziękując Matce Bożej i składając jednocześnie świadectwo dokonania się w ich życiu cudu. Inny przypadek – młoda kobieta została poinformowana przez lekarza, że jest bezpłodna i nigdy nie urodzi dziecka. Udała się do Sanktuarium w Skępem i tam pobożnie się modliła. Kobieta zaszła w ciążę i obecnie oczekuje na narodziny wymodlonego dziecka.

Cud życia wymaga od nas stałej troski o zdrowie. Zadaniem całego naszego życia pozostaje troska o naszą kondycję fizyczną, bo jak mawiali już starożytni Grecy, „w zdrowym ciele zdrowy duch”. Dlatego warto pamiętać w „cywilizacji zabiegania”, że „ruch to zdrowie”. Żaden lek nie zastąpi ruchu a ruch może zastąpić niejeden lek. Zbytni aktywizm, bez wypoczynku, prowadzi do niszczenia zdrowia. Ale i lenistwo połączone z bezczynnością nie służy zdrowiu, może nawet doprowadzić do poczucia znudzenia, bezsensu życia, może zabić w człowieku tak konieczną dla równowagi psychicznej radość i spokój wewnętrzny. Ważne jest jednak, by troska o zdrowie fizyczne nie prowadziła do zaniku miłości, zwłaszcza do bliźnich, np. przez bezwzględne domaganie się od otoczenia opieki i zadręczanie bliźnich swoimi wymaganiami.

Winniśmy troszczyć się również o bezpieczeństwo swoje i innych w domu, w pracy czy też na drodze. Taki styl życia ma skłaniać nas do umiarkowania, czyli „unikania wszelkiego rodzaju nadużyć dotyczących pożywienia, alkoholu, tytoniu i leków” (KKK, nr 2290). Alkohol może stać się przyczyną brawury i wypadków. Niewłaściwe korzystanie z alkoholu przez rodziców może też spowodować upośledzenie fizyczne lub umysłowe ich potomstwa.

Mając świadomość zarówno piękna, jak i kruchości ludzkiego życia, zakończmy rozważanie słowami św. Matki Teresy: «Życie jest pięknem, podziwiaj je; życie jest życiem, broń go!».

Poprzednik Jezusa

ks. Leszek Smoliński

Doświadczeniem, które jest bliskie naszym sercom, są narodziny dziecka. Kiedy się ono narodzi, wtedy rodzice z radością powiadamiają o tym fakcie rodzinę, przyjaciół i znajomych. W miarę upływu lat każdy rodzic stara się pokazać własnemu dziecku, co tak naprawdę w życiu jest najważniejsze. To rodzice wychowują, dbają, pomagają w trudnych sytuacjach, są oparciem. Nieraz zdarza się jednak, że te narodziny są długo oczekiwane, pełne niepokoju i wielu znaków zapytania. Niejednokrotnie ta radość jest przygotowana przez długie godziny modlitwy, łzy wzruszenia i mocno bijące serce.

Dzisiejsza Ewangelia mówi nam także o narodzinach. Na świat przychodzi Jan Chrzciciel. Jego narodziny okazały się szczególnym wydarzeniem w życiu Elżbiety. Długo nie mogła ona doczekać się upragnionego potomstwa. Przy tej okazji widzimy, jak wiele niezwykłych rzeczy działo się w domu Zachariasza i Elżbiety. Już samo poczęcie dziecka przez Elżbietę w starości, było dowodem wielkiej łaskawości Boga. Rodzice narodziny tego dziecka odczytali jednoznacznie jako cud. Zachariasz wiedział o tym od samego początku, ale także Elżbieta nie miała wątpliwości, że to „Pan okazał tak wielkie miłosierdzie nad nią”.

Także nadanie imienia „Jan”, którego nikt nie nosił w ich rodzinie, dawało wiele do myślenia najbliższemu otoczeniu. Zakończeniem owego przygotowania na przyjęcie dziecka było odzyskanie mowy przez Zachariasza w dniu nadania Janowi Chrzcicielowi imienia. Biorąc to wszystko pod uwagę krewni, znajomi i sąsiedzi mieli prawo stawiać sobie pytanie: „Kimże to dziecię będzie, bo istotnie ręka Pańska była z nim?”.

Jan Chrzciciel był zapowiedzianym i posłanym przez Boga poprzednikiem Bożego Syna. Dobrze ukazuje to liturgia Kościoła, która daje nam możliwość przeżywać uroczystość narodzenia Jana Chrzciciela, poprzednika Chrystusa. Jakie przesłanie kieruje do nas Jan Chrzciciel w tę dzisiejszą uroczystość? Czego się od nas domaga? Wydaje się, że już nie tylko czystości serca, ale wrażliwości i gotowości na spotkanie z Panem. Pragnie, żeby od nas zapalała się gorliwość innych, by wszyscy szczerym sercem pragnęli w swoim życiu obecności Boga. By rozpoznawali Bożą obecność w najprostszych sytuacjach codziennego życia. By nawiązali z Chrystusem osobistą więź przez modlitwę i uczynki miłości, zwłaszcza wobec najbliższych. Jan Chrzciciel uwrażliwia nas, byśmy modlili się o poszanowanie życia nienarodzonych czy zagrożonych dzieci. Byśmy sami troszczyli się o dzieci, które Bóg powierzył naszej opiece, bo są one powołane do zbawienia, do świętości.

Na zakończenie wsłuchajmy się w słowa, które tragicznie zmarły w katastrofie lotniczej sekretarz generalny ONZ Dag Hammarskjöld jeszcze w dzieciństwie włożył do modlitewnika swojej matki. Brzmiały one mniej więcej tak: „W dniu, w którym przyszedłeś na świat, wszyscy się cieszyli, tylko ty płakałeś. Żyj tak, aby w dniu, w którym przyjdzie ci rozstać się z tym światem, płakali wszyscy inni, a ty byś uśmiech miał na twarzy i śmierć spotkał spokojnie, kiedykolwiek przyjdzie”.

Potrójne narodziny

ks. Leszek Smoliński

Dzisiejsza uroczystość zwraca naszą uwagę na fakt narodzin Poprzednika Jezusa, który pójdzie „przed Panem przygotować Mu drogę”. Oto dla Elżbiety nadszedł długo oczekiwany czas rozwiązania i urodziła syna. Stało się to po nadzwyczajnej interwencji Bożej, która była również okazją do zawierzenia. Zwłaszcza, że będący w podeszłym wieku Elżbieta i Zachariasz byli ludźmi bogobojnymi. Gdy natomiast z powodu niepłodności brakuje dzieci w domu, to jest pustka, kryzys małżeński. U kobiet występuje często również depresja. Stąd rodzi się konieczność przetrwania trudnego czasu i próba zrozumienia, dlaczego Bóg dopuszcza taką sytuację na to konkretne małżeństwo. Warto stawiać takie pytania, jakie z pewnością pojawiały się w domu małżonków z górskiej Ain Karim. Wszystko po to, by w trudnej po ludzku sytuacji nie pozostać ze swoim bólem samemu.

Narodziny dziecka w rodzinie uczniów Jezusa są związane z troską o jego katolickie wychowanie, do którego rodzice zobowiązali się rodzice w czasie przysięgi małżeńskiej. Wychowanie w duchu wiary Kościoła zaczyna się w momencie chrztu świętego, sakramentu, który stanowi nasze drugie narodziny, tym razem „z wody i Ducha Świętego”. Te swoiste narodziny są bardzo ważne, ponieważ stanowią początek wspólnoty z Trójjedynym Bogiem: Ojcem, Synem i Duchem Świętym. I są punktem wyjścia do rozwoju boskich dynamizmów, czyli darów wiary, nadziei i miłości. Wszystkie inne łaski, które otrzymujemy w czasie całego życia, pomagają nam aktualizować łaskę chrztu, aż do pełni dojrzałości w Chrystusie i do osiągnięcia nieba. Jan Chrzciciel udzielał nad Jordanem chrztu nawrócenia, dzięki któremu współcześni mu wyznawali grzechy i doznawali oczyszczenia. A kiedy w wodach Jordanu zanurzył się Jezus, to objawił „nam tajemnicę chrztu nowego”.

Trzecie narodziny stanowi tzw. dzień narodzin (łac. dies natalis). Ten obyczaj, wywodzący się z rzymskiego zwyczaju wspominania śmierci bliskich zmarłych, został przyjęty przez chrześcijan, którzy nadali mu odrębne znaczenie i charakter. Rocznicowe obchodzenie śmierci miało charakter radosnego święta. Wspólne modlitwy przy grobie zmarłego oddawały cześć „narodzonemu do życia wiecznego”, i stąd zaczęto nazywać je „dies natalis”. Dzień wspomnienia, poprzedzony wigilią, był dniem, w którym wymieniano imię i odczytywano opis męczeństwa, a kulminację stanowiła celebracja Eucharystii. W liturgii sens śmierci odzwierciedla sens nadany jej przez wiarę i dzień śmierci rozumiany jest jako dzień odejścia do Pana.

Pomiędzy pierwszym a trzecim narodzeniem istnieje czas, który mamy wypełnić miłością. Uroczystość narodzin Jana Chrzciciela przypomina nam, że Bóg ma dla każdego z nas wyjątkowy i niepowtarzalny plan i jest większy od naszych zwątpień. Pan, który towarzyszył swojemu Poprzednikowi na drodze wzrastania i duchowego rozwoju, jest także obecny w swoim Kościele, pośród swoich uczniów. Nieustannie rodzi nas do życia wiecznego i pozwala nam samym wspierać Go w rodzeniu do wiary innych, którzy zostali powierzeni naszej opiece.  

Był przed Chrystusem

Piotr Blachowski

Urodził się w Judei, w Ain Karim, jako syn kapłana Zachariasza i Elżbiety. Był krewnym Jezusa Chrystusa. Uchodził za proroka, ale sam Chrystus stwierdził, że jest kimś więcej niż prorokiem – jest wysłańcem Boga przygotowującym drogę Bogu wcielonemu. Czego od niego możemy się nauczyć?

Jan przebywał na pustyni, aby zmierzyć się z samym sobą i z szatanem. Tam nauczył się żyć w oczekiwaniu na Tego, Który miał przyjść. Sam jest tylko głosem wołającym na pustyni, jest tylko dźwiękiem Tego, Który nadaje sens wszystkiemu. Trzeba prosić Ducha Świętego, aby nauczył nas ciszy wewnętrznej, po to, aby On mógł i w nas wypowiedzieć Słowo. Tak często brakuje nam ciszy i nie słyszymy głosu Ducha Świętego.

Wiara wyprowadza nas z kultury posiadania, stawia wymóg pozostawienia wszystkiego; wszystko, co stare, musiało obumrzeć na pustyni, aby nowy naród wszedł do ziemi obiecanej, którą dla nas jest Jezus. Jan nigdy nie stawia siebie na pierwszym miejscu. Nie ma on nic do stracenia, bo nic nie ma. Jego nadzieją jest Chrystus. Kiedy prosimy Ducha Świętego o cnotę ubóstwa, On objawia nam Jezusa i tajemnicę Jego Serca. Łatwo przywłaszczamy sobie wiele praw i dlatego tak często potrzebujemy przycinania cierpieniem, tak jak przycina się drzewo. W nas, podobnie jak w przypadku drzewa, gałęzie szybko odrastają i z powrotem dostajemy to, co oddaliśmy Bogu.

Chcemy wszystko wiedzieć wcześniej, wszystko musi być jasne i zrozumiałe – nie jest to taktyka Bożej pedagogii. Posłuszeństwa nie trzeba rozumieć. Każde posłuszeństwo wymaga ofiary na wzór ofiary Chrystusa. Kto wszystko chce wiedzieć zawczasu, tego Duch Święty nie prowadzi; Duch Święty nie ma nic do objawienia temu, kto już „wszystko wie”.

Duch Święty chce, abyśmy byli Mu posłuszni i zgodzili się na pustynię. Duch Święty pozostawia tych, którzy chcą iść swoimi drogami, którzy chcą wszystko wiedzieć i zawsze wiedzą najlepiej. On szanuje wolność człowieka. Jeśli pozwolimy działać Duchowi Świętemu, poprowadzi nas wbrew naszemu planowaniu. Jan rozpoznaje Baranka, bo na Niego czekał, żarliwie Go pragnąc. Człowiek zazdrosny jest ślepy, zdolny do wszystkiego. W zazdrości tkwi utajona pycha, chęć posiadania i brak ubóstwa. Gdybyśmy byli ubodzy, nie bylibyśmy zazdrośni, bo zawsze przepuścilibyśmy drugiego przed sobą, tak jak to zrobił Jan.

Bóg często stawia nas, jak Jana, na drodze bez wyjścia, abyśmy zrozumieli, że jedynym wyjściem jest Miłość Boga. Kiedy natomiast liczymy tylko na własną roztropność, na naszą zapobiegliwość, znajomości, wpadamy w pułapkę i pojawia się lęk, rozpacz. Sytuacje skrajne są konieczne, abyśmy mogli osiągnąć dojrzałość.

Serce ojca

 

Augustyn Pelanowski OSPPE

Zachariasz usłyszał w świątyni proroctwo o swoim synu, czyli Janie Chrzcicielu: „Wielu spośród dzieci Izraela nawróci do Pana, Boga ich; on sam pójdzie przed Nim w duchu i mocy Eliasza, żeby serca ojców nakłonić ku dzieciom, a nieposłusznych do usposobienia sprawiedliwych, by przygotować Panu lud doskonały”. Serca ojców nakłoni ku dzieciom. Te słowa mówią o misji uzdrawiania ludzkich rodzin, zanim dojdzie do uzdrowienia odniesienia człowieka do Boga. Zadajmy bowiem pytanie: czy odtrącenie dziecka przez ojca naturalnego może wpływać na tę więź, jaka powinna łączyć to dziecko z Ojcem niebios? Autoagresja, skłonności samobójcze, samookaleczenia, nienawiść do życia, brak sensu życia, brak tożsamości, zaburzenia w tożsamości płci, bunt wobec Boga, wreszcie satanizm, zboczenia seksualne, mają swoje korzenie aż nazbyt często w braku ojcostwa lub jego deformacji.

Aby człowiek wrócił do posłuszeństwa wiary i odkrycia w Bogu Ojca, konieczne jest odbudowanie autentycznego ojcostwa. Nie jest tajemnicą, że ludzie często w ogóle nie chcą mieć dzieci, dlatego że sami są na poziomie dziecka, które ciągle szuka uzupełnienia swych dziecięcych potrzeb, choćby we współmałżonku. Ojciec powinien się troszczyć o swoje dzieci, pomagać w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące pytania dotyczące na przykład sensu życia czy norm postępowania. Pisał o tym Jan Pawel II w adhortacji Redemptoris Custos. Ojciec nazywa świat dziecka i nadaje sens, uczy definiowania i wyznacza granice. Ojciec jest osobą, która mówi nawet milczeniem, czego mamy przykład w Józefie. Wystarczy jego obecność i zdolność do podejmowania życiowych decyzji. Owszem może istnieć milczenie, które nie jest żadną odpowiedzią, bo jest obojętnością wobec dziecka. Wtedy rodzi się w dziecku rozczarowanie, agresja, dezorientacja, depresja, szukanie quasi-ojcostwa w grupie kibiców czy w gangach ulicznych. Dziecko jest pełne pytań, a ojciec powinien być pełen odpowiedzi. Przeciętny amerykański ojciec rozmawia dziennie ze swymi dziećmi 10 minut, a dziecko spędza jedną trzecią dnia przed ekranem. Dzieci czują się niepotrzebne i dlatego szukają sposobu wyładowania złości. Pojawia się przemoc, nadpobudliwość, dekoncentracja. Jeśli dziecko otrzymuje komunikat, że jest ono ojcu zupełnie niepotrzebne, to czy w ogóle jest potrzebne Bogu? Giovanni Bollea stwierdził, że „rozwód działa na dzieci destruktywnie: u wielu pojawiają się zaburzenia psychosomatyczne, lęki, tiki czy jąkanie się, nawet na kilka lat przed samym rozwodem. One po prostu zaczynają czuć, że atmo- sfera pomiędzy rodzicami jest fatalna i stają się ofiarami lęku przed rozpadem rodzinnej struktury, która dawała im bezpieczeństwo i sens życia”.