Wielka tajemnica wiary

Andrzej Macura

publikacja 12.06.2006 15:39

Zwyczajna niedzielna Msza święta. Przede mną ludzkie głowy. I gdzieś stojący daleko przy ołtarzu kapłan. Słyszę, jak powtarza dobrze znane słowa: „Uświęć te dary mocą Twojego Ducha, aby stały się dla nas Ciałem i Krwią naszego Pana Jezusa Chrystusa”. Dzwonek. Wszyscy klękają. Na ołtarzu rozgrywa się tajemnica, której żaden ludzki umysł nie potrafi pojąć.

Eucharystia Józef Wolny /Foto Gość Eucharystia
Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata

To do tej chwili wszystko zmierzało: liturgia słowa, przygotowanie darów, długa modlitwa. Za chwilę chleb i wino w niepojęty sposób mają się stać Ciałem i Krwią Bożego Syna. Kapłan przejętym głosem opowiada o tym, co wydarzyło się w Wieczerniku i powtarza wypowiadane wtedy przez Jezusa słowa. Takie zwyczajne. Proste. Codzienne. A jednak mieszczące w sobie nieogarnione. „On to, gdy dobrowolnie wydał się na mękę, wziął chleb i dzięki Tobie składając, łamał i rozdawał swoim uczniom, mówiąc: bierzcie i jedzcie z tego wszyscy: to jest bowiem Ciało Moje, które za was będzie wydane”. Już niedługo. Jutro. Jego Ciało zostanie okrutnie skatowane, a potem przybite do krzyża. Za nas. Dla naszego zbawienia. Wyleje się z Niego ogrom krwi. Ale dziś bierzcie i jedzcie. Bierzcie i pijcie. To dla was.

Dziś podobnie, jak przed dwoma tysiącami lat. Brzmi dalej wspomnienie tamtych wydarzeń: „Podobnie po wieczerzy wziął kielich i ponownie dzięki Tobie składając, podał swoim uczniom, mówiąc: bierzcie i pijcie z niego wszyscy; to jest bowiem kielich Krwi Mojej, Nowego i Wiecznego Przymierza, która za was i za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. To czyńcie na moją pamiątkę”.

To tajemnica. Ile mogę z niej zrozumieć? Wystarczająco wiele, by sztywny rytuał stał się tętniącą życiem prawdą o moim zbawieniu.

Pamiątka, czyli Pascha, która trwa

Moja wiara wyrosła z religii Izraela, z judaizmu. Pierwsi chrześcijanie uwierzyli, że Jezus z Nazaretu był zapowiedzianym przez proroków Starego Testamentu Mesjaszem. Powstałe w tamtym kręgu kulturowym chrześcijaństwo odwołuje się do starotestamentalnych tradycji. Bywa niezrozumiałe, jeśli owo zakorzenienie się pominie. Dotyczy to także najważniejszego obrzędu chrześcijaństwa – Eucharystii.

Ostatnia Wieczerza, podczas której Pan Jezus ustanowił Eucharystię, była wieczerzą paschalną. W czasie Paschy Żydzi wspominali dwa najważniejsze wydarzenia ze swojej historii: wyjście z Egiptu i zawarcie z Bogiem przymierza na Synaju. Do tych dwóch wydarzeń odnoszą się także gesty i słowa Jezusa ustanawiającego Najświętszy Sakrament.

Izraelici znaleźli się w Egipcie na skutek głodu, jaki zapanował w ziemi Kanaan. Zostali sprowadzeni przez Józefa, którego bracia wcześniej sprzedali do Egiptu, a który doszedł tam do wielkich zaszczytów. Jednak z biegiem czasu Egipcjanie zapomnieli o zasługach Józefa, a jego i potomków jego braci zaczęli traktować jak niewolników. Doszło do tego, że kazali nawet zabijać izraelskich chłopców (żeby zapobiec buntom). Niektórym jednak udawało się przeżyć. Jednym z nich był Mojżesz. Gdy podrósł, zabił znęcającego się nad jego rodakiem Egipcjanina i musiał uciekać z kraju. Zamieszkał w ziemi Madianitów.

Wtedy to, gdy pod górą Horeb pasł owce, w płonącym krzewie ukazał mu się Bóg. Kazał wracać do Egiptu i zażądać od faraona wypuszczenia Izraelitów. Faraon oczywiście nie chciał na to pozwolić, a Mojżesz, dla okazania mocy Tego, który go posłał, powodował pojawianie się kolejnych plag. Ostatnią z nich była – to ważne – śmierć pierworodnych w ziemi egipskiej. Plaga ta jednak ominęła domy Izraelitów, gdyż były one oznaczone krwią baranka paschalnego. Jego mięso w noc wyjścia spożyli Izraelici i ruszyli w drogę, na której Bóg ocalił ich otwierając przed nimi wody Morza Czerwonego, a zalewając ścigających ich Egipcjan

W czasie Ostatniej Wieczerzy Jezus i Jego uczniowie wspominali wyjście z Egiptu. Jezus nawiązuje do tego wydarzenia. Jednak starym obrzędom nadaje nowe znaczenie. Wziąwszy chleb mówi: „To jest Ciało Moje, które za was będzie wydane: to czyńcie na Moją pamiątkę” (Łk 22,19). To analogia: tak jak baranek paschalny został zabity, aby uratować od śmierci pierworodnych Izraelitów, tak Jezus będzie zabity, aby wierzących w Niego uratować od śmierci wiecznej.

Prawdę tę uświadomił sobie św. Jan, kiedy zobaczył, że Jezusowi wiszącemu na krzyżu – podobnie jak barankowi paschalnemu – nie połamano kości (J 19 31-37). Trochę niezrozumiała w odniesieniu do przygotowywania pokarmu zasada, w tym kontekście nabrała proroczej wymowy. Jasne stały się też dla Jana słowa jego pierwszego mistrza, Jana Chrzciciela, jakie jeszcze nad wodami Jordanu wypowiedział o Jezusie: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata” (J 1,29). Wierny do śmierci Ojcu Jezus składa siebie w ofierze, by ludzie, których przez chrzest skropi Jego Krew, uniknęli wiecznego potępienia.

Przymierze, czyli Pan Bóg rzuca koło ratunkowe

Żydowska pascha nawiązuje też do zawarcia z Bogiem przymierza na Synaju. Stało się tam coś więcej niż tylko nadanie przykazań Ludowi Wybranemu. Izraelici zawarli z Bogiem przymierze. Gdy wychodzili z Egiptu, zobaczyli, jak wielki Bóg wziął ich w obronę. I ten potężny Bóg, który potrafił czynić niesłychane rzeczy, zaproponował im układ: będzie się nimi dalej opiekował, jeśli oni będą przestrzegali prawa przymierza, czyli dziesięciu przykazań. To było dobre prawo, więc Izraelici bez większych oporów zgodzili się na zawarcie takiego układu.

Panujący w tym kręgu kulturowym zwyczaj nakazywał na znak zawartego przymierza skropić się krwią zabitego zwierzęcia, a jego mięso zjeść na wspólnej uczcie. Pokropienie krwią miało znaczyć: „Jeśli nie będę wierny przymierzu, niech się ze mną stanie, jak z tym zwierzęciem”. Podobnie uczyniono zawierając przymierze z Bogiem: połową krwi wołów skropiono symbolizujący Boga ołtarz, a drugą pokropiono lud; część mięsa spalono dla Boga, a część zjadł lud.

Podczas Ostatniej Wieczerzy Jezus o kielichu z winem powiedział: „Ten kielich, to nowe przymierze we Krwi mojej, która za was będzie wylana” (Łk 22, 20). Jego śmierć jest więc ofiarą zapowiadanego przez proroków Nowego Przymierza, jakie Bóg obiecał zawrzeć kiedyś z Nowym Ludem Bożym, czyli – dziś to już wiemy - Kościołem. To o nim pisał o nim niegdyś Jeremiasz: „Oto nadchodzą dni - wyrocznia Pana - kiedy zawrę z domem Izraela i z domem judzkim nowe przymierze. Nie jak przymierze, które zawarłem z ich przodkami, kiedy ująłem ich za rękę, by wyprowadzić z ziemi egipskiej. To moje przymierze złamali, mimo że byłem ich Władcą - wyrocznia Pana. Lecz takie będzie przymierze, jakie zawrę z domem Izraela po tych dniach - wyrocznia Pana: Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu. Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi narodem (Jr 31, 31-33).

W dobrowolnie przyjętej śmierci swojego Syna Bóg zawiera z ludźmi Nowe i Wieczne Przymierze. Tak jak przymierze na Synaju ukonstytuowało wędrującego do Kanaanu Izraela jako Lud Boży, tak Śmierć Jezusa rodzi Kościół, wspólnotę Nowego Ludu Bożego, pielgrzymującego do nowej ziemi obiecanej, do szczęśliwej wieczności. Tę prawdę przypominają powtarzane przez kapłana słowa o Jezusowej krwi Nowego i Wiecznego Przymierza

Stare znaki – nowa treść

Śmierć Jezusa, w którą każdy chrześcijanin został wszczepiony przez chrzest, przynosi wyzwolenie od śmierci wiecznej, a jednocześnie pozwala pielgrzymować do szczęśliwej wieczności we wspólnocie Nowego Ludu Bożego. Te dwa wymiary prawdy o śmierci Jezusa dla naszego zbawienia przypominają słowa ustanowienia Eucharystii. Stara wieczerza paschalna nabrała w Wieczerniku nowego znaczenia. Stała się Nową Paschą, uobecniającą pamiątką śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Stała się jakby ciągle na nowo składaną ofiarą Chrystusa. Odtąd „ile razy ten chleb spożywamy i pijemy z tego kielicha”, głosimy śmierć Chrystusa, oczekując Jego przyjścia w chwale. Wtedy zasiądziemy z Bogiem do innej uczty. Uczty zbawionych w niebie. Na pewno. Ale już dziś jesteśmy błogosławieni, bo zostaliśmy wezwani na Gody Baranka. Zgromadzeni na Eucharystii z nadzieją możemy oczekiwać nowych niebiosów i nowej ziemi, wyczekując tego, który był, który jest i który przychodzi. I wołać razem z Janem: Maranatha: Przyjdź, Panie Jezu.

Obecność, czyli Golgota w każdym kościele

Eucharystia jest uobecniającą pamiątką. Tak. Kościół ciągle wierzy, że „ilekroć na ołtarzu sprawowana jest ofiara krzyżowa, w której na Paschę naszą ofiarowany został Chrystus, dokonuje się dzieło naszego odkupienia”. Stojąc w czternastej ławce swojego kościoła tak naprawdę jestem na Golgocie. Na ołtarzu rozdzielone leżą Ciało i Krew Chrystusa. Jak wtedy, gdy konał na krzyżu. Gdy podejdę do ołtarza, by przyjąć jego Ciało, zaczerpnę z owoców odkupienia.

Podczas Eucharystii naprawdę spotykam się z Chrystusem. Jest, bo obiecał być tam, gdzie dwaj albo trzej zgromadzeni są w Jego imię. Jest w osobie stojącego za ołtarzem kapłana. Ale przede wszystkim jest obecny w Swoim Ciele i w Swojej Krwi.

To naprawdę jest Jego Ciało i Jego Krew. Uczył (J 6, 53-58): „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił - nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki”.

Zdrowy rozsądek się buntuje

Już wtedy, podobnie jak w ciągu wieków, wielu zgorszyło się tą prawdą. Chleb Ciałem? Wino Krwią? Dla wielu to absurd nie do pogodzenia ze zdrowym rozsądkiem. A jednak Kościół w ciągu wieków nie przestaje wierzyć słowom Jezusa. Ufa, że podczas Eucharystii dary przyniesione do ołtarza w przedziwny sposób Bóg, mocą swojego Ducha, zamienia w Ciało i Krew swojego Syna. Czytam w katechizmie: „W Najświętszym Sakramencie Eucharystii są zawarte prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie Ciało i Krew wraz z duszą i Bóstwem Pana naszego Jezusa Chrystusa, a więc cały Chrystus. Ta obecność nazywa się rzeczywistą nie z racji wyłączności, jakby inne nie były rzeczywiste, ale przede wszystkim dlatego, że jest substancjalna i przez nią uobecnia się cały Chrystus, Bóg i człowiek".

Moje oczy widzą chleb i wino. Uczeni teologowie ujęli to jeszcze mocniej:
to, co spożywam, ma tylko formę chleba i wina. W rzeczywistości to prawdziwe Ciało i Krew mojego Pana.

Dziękczynienie ocalonych

„Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie, Tobie, Boże Ojcze Wszechmogący, w jedności Ducha Świętego, wszelka cześć i chwała przez wszystkie wieki wieków”. Znów dotykam przedziwnej tajemnicy. Pamiętam jeszcze słowa kapłana rozpoczynającego prefację wezwaniem wiernych do dziękczynienia Bogu. Pamiętam, że z aniołami, archaniołami i wszystkimi świętymi głosiłem chwałę Boga w modlitwie „Święty, Święty,Święty...”. Teraz słyszę uwielbienie Ojca. Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie.

Wiem, dlaczego przez Chrystusa. Wracam myślą do raju, gdzie Adam przez nieposłuszeństwo zniszczył przyjaźń z Bogiem. Swoim grzechem zaraził wszystkich tak, że wszyscy stali się w mniejszym czy większym stopniu buntownikami. Dopiero Jezus nigdy grzechu nie popełnił. A gdy mógł uniknąć śmierci przez zaparcie się swojego Bożego Synostwa wolał ją przyjąć, niż okazać się niewiernym Ojcu. Jego posłuszeństwo wobec tego, co było dobre i sprawiedliwe, jego posłuszeństwo wobec [prawa danego przez] Ojca, zaprowadziło Go na krzyż. Swoim posłuszeństwem zadośćuczynił za moje i innych nieposłuszeństwo. Złożył Bogu najlepszą ofiarę: ze swojej wierności. Najpełniej Go przez to uwielbił. Kościół sprawując Eucharystię uobecnia tamtą Jego ofiarę. Dlatego cześć i chwałę Ojcu Kościół oddaje przez Chrystusa.

Ale i z Nim. Bo i ja, i inni, przynosimy Bogu swoje dziękczynne ofiary. Swoją wierność, swoje dobre czyny, swoje dobre chęci. Choć przy ofierze Jezusa są niczym, Ojciec nimi nie gardzi. Bo jesteśmy przez Syna Jego synami (dziećmi). Bo przez Chrystusa i w Jego Duchu możemy wołać „Abba, Ojcze”. W Nim, bo w jakiś tajemniczy sposób Chrystus nosi nas wszystkich w sobie. Jak winny krzew dający życie i pozwalający owocować zaszczepionym w niego gałązkom.

Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie, składa więc Kościół Ojcu największe uwielbienie. Za wszystkie Jego dary i dobrodziejstwa. Za stworzenie, zbawienie i uświęcenie. Razem z wszystkimi wierzącymi na całej ziemi. Razem z całym stworzeniem, z ludzkością wyzwoloną z niewoli zepsucia. Dlatego z czcią i miłością potwierdzam słowa kapłana: Niech Ojcu przez Syna, z Synem i w Synu, w jedności Ducha Świętego będzie wszelka cześć i chwała. Amen. Niech się tak stanie.

Komunia Święta - duchowa witamina

Nie jestem godzien, aby Pan przyszedł do mnie. Ale wystarczy, że powie słowo, a moja wina zostanie zmazana, mój grzech zapomniany. Zapraszając mnie na ucztę nie chciał, bym pozostał głodny. Potrzebuję tego pokarmu w drodze do niebieskiej ojczyzny. Bez niego mogę tam nie dotrzeć.

Przyjmowanie Komunii jednoczy z Chrystusem. Znów wracam do Jego słów: „Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim”. I dalej: „Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie” (J 6, 56-57). Wiem, że jednoczę się z nim także przez modlitwę. Ale nie wolno gardzić tym sposobem zjednoczenia z Nim, jaki sam nam pozostawił. To podstawa życia w Nim. Pamiętam o Jego przestrodze: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie” (J 6, 53). Chce mieć życie w sobie. Chcę być naprawdę z Nim zjednoczony. By żyć przez Niego.

Potrzebuję tego pokarmu, by podtrzymywać i pogłębiać życie, jakie otrzymałem na chrzcie. Jestem słaby i skłonny do grzechu. Ale nie szukam oparcia tylko we własnych siłach. Bo wiem, że to beznadziejne. To Komunia daje mi siły do odrzucenia zła i ciągłego zaprawiania się w dobrym. Jest lekarstwem, które pozwala wyleczyć chorobę mojego serca. Gładzi powszednie grzechy i chroni przed popełnianiem ciężkich. Nie mam prawa skarżyć się przed Bogiem na brak sił w czynieniu dobra, jeśli gardzę Jego pokarmem, który siły daje.

Komunia jednoczy też z siostrami i braćmi w Chrystusie. Zebrany Kościół nie jest przypadkową zbieraniną. Od początku był z nami Pan, bo rozpoczęliśmy sprawowanie Eucharystii w Jego oraz Ojca i Ducha imię. Razem przepraszaliśmy za grzechy i prosiliśmy siebie nawzajem o modlitwę. Wspólnie słuchaliśmy Słowa Bożego i wszyscy zgodnie modliliśmy się za świat i za siebie samych. Przynieśliśmy do ołtarza chleb i wino, by nasz Pan przemienił je w Swoje Ciało i Krew. Potem przekazaliśmy sobie znak pokoju. Przyjmując jeden Chleb i pijąc z jednego kielicha razem jesteśmy współdomownikami Boga.

Przyjmując Komunię wypowiedziałem swoje Amen. Tak, wierzę, że jest to prawdziwe Ciało Chrystusa, dające przyjmującemu Go życie wieczne. Rozumiem, co się przed chwilą stało. Niebawem usłyszę słowa rozesłania. Idźcie, jesteście posłani (Idźcie w pokoju Chrystusa). Teorię o niepojętej miłości Boga i naszym ludzkim braterstwie trzeba wcielać w życie.