Godność a błogosławieństwo

Piotr Blachowski

publikacja 17.12.2009 18:35

Godność można zdobyć, nabyć. Można być godnym (lub niegodnym) zaszczytów, noszenia miana, stanowiska.

Godność a błogosławieństwo

Ze słowem błogosławieństwo również możemy zestawiać różne przykłady, z którymi stykamy się w naszym życiu, o których czytamy bądź, których doświadczamy, ponieważ od dziecka mamy z błogosławieństwem do czynienia, od chrztu, poprzez komunię, bierzmowanie, ślub, a przede wszystkim podczas każdej Mszy Świętej. Ale jak rozumieć zestawienie słów: godność i błogosławieństwo?

Być godnym, by otrzymać Błogosławieństwo, czy otrzymać Błogosławieństwo, by być godnym? Jak we wstępie napisałem, godność to sprawa ludzka, ale nie tylko, ponieważ to, że jesteśmy chrześcijanami, powoduje, iż już jesteśmy godni Chwały i Błogosławieństwa, a to z kolei predestynuje nas do godności Świętości i życia wiecznego.

Zakręcone? Ale my nie możemy się od tego odwrócić, nie możemy zrezygnować z którejś części, bowiem obie są ważne i jedna bez drugiej w naszej codzienności wiary nie może samodzielnie egzystować.
To teraz poprzez pryzmat tej świętej zależności spójrzmy na żywot nasz codzienny. Godni jesteśmy tego, by za naszą pracę otrzymać godną zapłatę, a po pewnym czasie pracy godni jesteśmy tego, by wyjechać na godny wypoczynek. Godni jesteśmy tego, by po tygodniu pracy odpocząć w domu. I tak moglibyśmy wymieniać bez końca, ale dojdźmy do sedna sprawy godności. Ta nasza godność wypływa z naszej wiary, religijności i poszanowania przekonań i praw innych.

No i tutaj mamy problem, bo jeśli jeszcze swoją własną godność dostrzegamy i się nią chełpimy, to już w przypadku innych „jakoś” tego nie dostrzegamy. Obojętnie, czy jesteśmy pracownikami, czy pracodawcami, liczy się tylko nasza własna sprawa, nasza własna godność. Nie liczymy się z tym, że inni mają własne problemy, „zrzucamy” im na barki nasze – bądź firmowe – sprawy, nie zastanawiając się nad tym, czy podołają, czy zamiast odpoczywać i z godnością cieszyć się z należnego im wolnego czasu, przeznaczając go dla rodziny, wykonają (nierzadko angażując rodzinę) zlecone zadania.

A przecież wystarczyłoby tylko odpowiednio zinterpretować dwa słowa zamieszczone w tytule: nie naruszać godności innych i za to być błogosławionym. To tak wiele? Przemyślmy w okresie Adwentowym, jak zrobić, by inni również odczuli, co oznacza godność w każdym aspekcie, mogąc dzięki temu uzyskać Błogosławieństwo. A jednocześnie pamiętajmy o zasadniczym sensie Adwentu: o OCZEKIWANIU.