Taki jest Kościół

Ks. Włodzimierz Lewandowski, Paweł Kwiatkowski

publikacja 25.08.2007 00:38

Ta informacja odbiegała od schematu klasycznych newsów. „Pielgrzymka ze Zduńskiej Woli ma w tym roku szczególny charakter. Pątnicy będą rozważać życie i działalność św. Maksymiliana Kolbego z okazji przypadającej w tym okresie setnej rocznicy bierzmowania świętego.”

Te dwa zdania wprawiły nas w zdumienie. Bo jest rzeczą normalną, że różne wydarzenia duszpasterskie są inspirowane rocznicami urodzin i śmierci. Ale jeszcze nigdy nie spotkaliśmy się z sytuacją, gdy natchnieniem jest rocznica bierzmowania, często nazywanego sakramentem dojrzałości albo otwierającym drogę do dojrzałości. Pielgrzymowanie ku dojrzałości? Czemu nie? Podejmujemy błyskawiczną decyzję i już za kilka godzin samochód z logo Wiara.pl pędzi w kierunku Zduńskiej Woli i Woli Wiązowej, na trasę pierwszego dnia pielgrzymki.

Jedziemy z obawami. Od kilku godzin pada deszcz. Za Zduńską Wolą dowiadujemy się o potężnej burzy, jaka przeszła nad pielgrzymką. Czy ich dogonimy? Czy nie przyśpieszyli, uciekając przed deszczem? Ale nie. W Ochlach, przy figurce stoi grupa starszych kobiet i mężczyzn, tradycyjnie pozdrawiających pielgrzymów. Czyli za chwilę powinniśmy ich spotkać. I rzeczywiście. Na zakręcie widzimy błyskające koguty pielgrzymkowej karetki, a w naszą stronę pomachuje sympatyczny porządkowy.



Zaskoczenie. Patrząc na niewielką kolumnę zatrzymujemy się na końcu.
- Idziecie w dwóch grupach?
- Nie, w jednej.

Zatem potwierdzają się doniesienia, że w tym roku pielgrzymki są liczebnie mniejsze. Na postoju rozmawiamy o tym z kierownikiem pielgrzymki. Ksiądz Rafał nie jest zaniepokojony. „Pielgrzymów ubywa, bo otworzyły się granice. Młodzi wyjechali w poszukiwaniu pracy. Teraz wracają na śluby i chrzty swoich dzieci i znów wyjeżdżają. W kancelarii wielu z nich wspomina z żalem swoje wieloletnie wędrowanie na Jasną Górę. To jest naprawdę duża grupa osób. Ale też ubywa uczestników, bo skończył się czas turystyki pielgrzymkowej. Zgłaszającym się stawiane są wysokie wymagania. A wielu nie chce, żeby im tak wysoko podnosić poprzeczkę”.
Podobnie myśli idący na Jasną Górę już dwudziesty czwarty raz ks. Grzegorz. „Pielgrzymowanie dojrzewa. Przestaje być przygodą. Ci ludzie idą, bo czegoś szukają. To jest najpiękniejsze.”





Coś w tym musi być. Spośród wielu naszych rozmówców tylko jeden powiedział, że wyruszył namówiony przez dziewczynę. Ale i on szedł zafascynowany poranną liturgią, a wieczorem był dumny, że podczas ulewnej burzy nie skapitulował i pokonując samego siebie, dotarł na własnych nogach na odpoczynek.

Chcemy drążyć wątek dojrzałości. Ojca duchownego, ks. Józefa, trochę prowokujemy.
- We wszystkich relacjach medialnych jak mantra jest powtarzane jedno zdanie. Że na pielgrzymce najważniejsze są wygodne buty i skarpetki.
- Ważne, ale nie najważniejsze.
- A co jest najważniejsze?
Najważniejsza jest właściwa motywacja. Czyli intencja, z jaką się pielgrzymuje i znosi nawet największe przeciwności.
Kilka minut później to samo powie nam Monika. „Skarpetki są tylko dodatkiem. Zawsze można je zmienić. Najważniejsze jest nasze wnętrze i to, z czym idziemy. Najważniejsze jest to, co ma w nas zakwitnąć, czyli przemiana wewnętrzna, żebym była lepsza.” Zza pleców siostra dopowiada ze śmiechem: dla mnie…

W znoszeniu przeciwności najbardziej wytrwałe są… dzieci. Wypatrzyliśmy dwoje kulejących. Obydwojgu zaproponowaliśmy dotarcie do miejsca noclegu karetką pielgrzymkową. Zarówno Ania jak i Tomek nie wyrazili zgody. Ostatni wyraźnie dał do zrozumienia, że ma ważną intencję (nie chciał zdradzić, jaką), dla której może pocierpieć. A na nasze „może jednak…” tylko mocniej chwycił mamę za rękę.

Wątek intencji i znoszenia trudów wraca pod koniec dnia. Przy samochodzie na chwilę zatrzymujemy uginającą się pod ciężarem plecaka Marysię.
- Co na pielgrzymce ciąży najbardziej?
- Intencje, z którymi się idzie.
- Te intencje są naprawdę takie ciężkie?
- Tak.
- Mogłabyś zdradzić którąś?
- Tak, idę w intencji nawrócenia pewnej osoby.

Podobnie uważa spotkany chwilę po Marysi Robert.
- Jak się idzie z wiarą, plecak nie ciąży.
- Trudniej jest pokonać kilometry, czy siebie samego?
- Siebie samego. Kilometry nie mają znaczenia. (…) Intencja? Dziękczynna i za tych, którzy potrzebują modlitwy.
Zachęcony przez dziewczynę Artur też idzie w intencji nawrócenia swojego brata.

Wspomniany ks. Grzegorz wielokrotnie podkreślał, że dojrzałość to wejście na drogę radykalizmu chrześcijańskiego. Pokazanie, że Jezus żyje i działa w nas, i przez nas. Idący na pielgrzymce księża i wszystkie służby mają dawać temu radykalizmowi szczególne świadectwo. Doskonale rozumie to służba medyczna, ale szczególnej mocy tych słów doświadczam w kabinie wiozącego bagaże, potężnego Renault. Andrzej jest cząstką sporej, rodzinnej firmy transportowej. Od szesnastu lat jeden z samochodów jest użyczany pielgrzymce. Znów prowokuję.
- Słuchaj. Na tydzień przed pielgrzymką przychodzi do ciebie facet i mówi, że jeśli ten samochód na pielgrzymkę nie pojedzie, to zarobi w tym samym czasie sto tysięcy złotych. Co być zrobił? Przyszedłbyś do kierownika i odmówił?
- Nie byłoby mowy o odmówieniu!!!
- Dlaczego?
- No bo nie – odpowiada głosem zdecydowanym i nie budzącym wątpliwości.

Zastanawiamy się, jak może dawać świadectwo i dobrze przeżyć pielgrzymkę ktoś, kto cały czas idzie, a niekiedy nawet biegnie, dwieście metrów przed kolumną, w pomarańczowej kamizelce, kierując ruchem. Dlatego wyprzedzamy maszerujących i – korzystając z pustki na drodze – zatrzymujemy się przy odpowiedzialnym za służby drogowe.
- Piotrek, przecież ty praktycznie nie uczestniczysz w pielgrzymce.
- Jak to nie uczestniczę? Przecież ja cały czas pielgrzymce służę, a to jest najlepsza forma uczestnictwa.
- Ale nic z niej nie korzystasz. Tu prawie nic nie słychać. Co chwilę coś jedzie, więc nawet się nie pomodlisz z innymi…
- Nauczyłem się radzić sobie jakoś z tym.
- A jak sobie radzisz?
- Wieczorem fragment z Pisma św., rozmowa z którymś z księży. Gdy tylko mogę, wspólnie z innymi staram się odmawiać różaniec czy koronkę. Zresztą i tak najważniejsza jest Msza św.. Centrum dnia. Tu wszystko się wydarza. Jak długo chodzę na pielgrzymkę, a chodzę już 10 lat, nigdy nie opuściłem Mszy św.
W taki sam sposób radzi sobie jedna z pielęgniarek. „Nasz apel to igła i opatrunki. Ale przecież noc jest długa i jak ktoś chce się modlić, to czasu na pewno mu wystarczy.

Tu wszystko się wydarza. Centrum dnia. A nam wydawało się, że dla nich centrum będzie na błoniach, pod szczytem Jasnej Góry. Tymczasem szczytem jest codzienna Eucharystia. Krzysiek, animator liturgiczny, tłumaczy nam z prostotą. „Nie dziwcie się. Na pielgrzymce jest większe poczucie wspólnoty. To sprzyja modlitwie. Przecież liturgia to dzieło wspólnoty.” Więcej zrozumieliśmy, gdy tajemnice „liturgicznej kuchni” odsłoniła nam odpowiedzialna za muzykę Monika. Cały zespół spotykał się codziennie przez kilka tygodni. Wszystkie celebracje zostały przygotowane w najdrobniejszych szczegółach. Sami widzieliśmy, jak na pół godziny przed apelem Krzysiek zbierał asystę na próbę, mającą przygotować do porannej celebracji. (Przyjemność – mówi ze śmiechem.) Przy takim zaangażowaniu nie dziwi, że szczyt jest na swoim miejscu.



Pielgrzymowanie ku dojrzałości. Mieliśmy tę łaskę – a wielu mówiło nam o łasce pielgrzymowania – podziwiać tę dojrzałość na wieczornym Apelu Jasnogórskim. Pół godziny prze jego rozpoczęciem rozszalała się kolejna burza. Niebo przeszywały błyskawice. Ziemia drżała od uderzeń piorunów. Byliśmy przekonani, że po tak ciężkim dniu nikt nie przyjdzie. Nie zaryzykuje kolejnego przemoczenia. Tym bardziej, że wielu z nich miało noclegi kilka kilometrów od kościoła. Pomyliliśmy się. Przed dwudziestą pierwszą świątynia zaczęła się zapełniać. Po odśpiewaniu apelu gdzieś w pobliżu nastąpiło kolejne wyładowanie i zgasło światło. To było niesamowite. Pośrodku szalejącej nawałnicy wyspa Bożego pokoju. „Pan blisko jest.” Rozpoczęła się adoracja Najświętszego Sakramentu. Indywidualne błogosławieństwo z modlitwą o uzdrowienie wewnętrzne i procesja z deklaracjami duchowej adopcji dziecka poczętego.

Taki jest Kościół – słyszymy od ołtarza słowa modlitwy, prowadzonej przez księdza Grzegorza.