Bóg w mieście

Justyna Nowicka

publikacja 12.06.2008 15:42

Miasto samo w sobie nie odwodzi od modlitwy. Ono wzywa nas do innej modlitwy. Trzeba być uważnym na jego wezwania. Nosić je w modlitwie i wypełniać je modlitwą. Kto wie czy największymi kościołami nie są środki komunikacji miejskiej. Musimy uczyć się, obmyślać, wypracowywać i przekazywać nowy sposób trwania na modlitwie w sercu miast.

Bóg w mieście



Zaledwie na przestrzeni jednego wieku społeczeństwo z wiejskiego stało się w zdecydowanej większości miejskim. Ma to oczywiście wpływ na naszą mentalność, schematy myślowe czy styl bycia. Stanowi też wyzwanie dla tych, którzy w tej nowej rzeczywistości chcą żyć w bliskości Boga.

W mieście zdają się kłębić wszystkie skandale, zło, przestępstwa, przemoc, szalone idee i ludzka samotność w tłumie. Człowiek napotyka na tysiące propozycji rozrywek, maleje praktyka sakramentalna, zaciera się widzialność Kościoła. Dogmaty stają się jedną z propozycji w gąszczu synkretycznych opinii. Moralność zostaje zastąpiona przez laksyzm czy relatywizm. A samo miasto staje się symbolem grzechu. Miasto wydaje się być ostatnim miejscem, w którym chciałyby przebywać cichy Bóg.

Nie możemy jednak zapomnieć, że miasto jest dziełem człowieka, przez które wyraża się całe bogactwo stworzeń. Nie jest więc z natury wrogie człowiekowi, bo zawarł on w tym tworzeniu wszystko, co ma najlepszego w swoich myślach, zdolnościach, pracowitości i wierze. Wielkie skupiska ludzkie stają się miejscem wymiany, współżycia, solidarności, postępu i duchowych wzlotów.

Pismo Święte przedstawia pewne miejsca jako szczególnie wybrane dla objawiania się obecności i tajemnicy Boga. Są to: góra, pustynia, świątynia i miasto. Tak więc pierwszym mieszkańcem miast jest Bóg. Bóg jest przyjacielem ludzi i chce z nimi przebywać.

Cała ziemska działalność Jezusa była związana z miastem, z Jerozolimą. Jest to miejsce, które staje się symbolem wszystkich miast. To miasto dane ludziom przez Boga i zbudowane przez ludzi dla Boga. Nie trzeba więc uciekać od miasta, by spotkać Boga, bo On w nim przebywa. Bóg umieścił nas w mieście, to znaczy, ze i w nim chce nas zbawić. Tutaj zstąpił, tutaj ofiarował Siebie i tutaj czeka na nas, żeby nas ofiarować Ojcu i przemieniać.

W Jerozolimie Chrystus stał się człowiekiem, modlił się, nauczał, ustanowił Eucharystię. Tam umarł i zmartwychwstał. Duch Święty zstąpił na apostołów i powstawały pierwsze wspólnoty chrześcijańskie. Całe życie Chrystusa jest zmierzaniem do Wiecznego Jeruzalem. I właśnie tam, w mieście, na końcu czasów objawi się oblicze Emmanuela (Ap 21,3). Jeruzalem staje się miastem-symbolem wszystkich miast. W ten sposób Chrystus przebywając w Jeruzalem mieszka we wszystkich miastach świata.

Tak więc nawet ludzkie miasto może doprowadzić nas w prawdzie do modlitwy i miłości, a jeśli pozostaniemy temu wierni, to do świętości. Ponieważ miarą obecności przed Bogiem nie jest wiec oddalenie od świata, ale otwarcie serca na obecność Boga, który jest w świecie. Chrystus sam uczy nas, jak tutaj gdzie jesteśmy możemy odnajdywać Boga, kontemplować Go, kochać, składać ofiarę, przyjmować, oddawać cześć i głosić.


Każdy człowiek jest przeznaczony do świętości, bo „odziedziczył” ją po Ojcu, który jest samą Świętością. Być świętym to odnaleźć w sobie to dziedzictwo, pozwolić obmyć, postawić na nogi, poprowadzić do odnowienia wnętrza, do przemienienia w miłość. Nie chodzi tutaj o wielkie czy efektowne czyny, ale właśnie o miłość, choćby najmniejszą. I nic, nawet miasto, nie może przeszkodzić Bogu w torowaniu sobie drogi do człowieka, jak tylko odmowa z jego strony. Jeśli zaufamy Bogu, który umieścił nas w mieście, Jego Słowu zobaczymy w jaki sposób miasto może poprowadzić nas do świętości. Miasto może pomagać w zjednoczeniu z Bogiem oczyszczając nas w ogniu pokus, ciężką próbą miłości, zachęcając nas do walki o wiarę, czystość, radość, pokój.

Wszystkiemu musi przewodzić modlitwa. Ludzie, którym przypisujemy świętość, Augustyn z Hippony, ks. Popiełuszko, Jan Paweł II, Matka Teresa z Kalkuty, czy wspólnoty, które wybrały kontemplację w świecie, jak Mali Bracia i Małe Siostry, Wspólnoty Jerozolimskie, Pustynia Miast podkreślają wielkie znaczenie i potrzebę modlitwy. Bez niej nie może być mowy o pójściu za Chrystusem. Tylko przebywanie w Bożej obecności pozwala żyć w pokoju, dobrze postępować i prawdziwie kochać
.
Na początek trzeba porzucić wszelkie marzenia o ciszy pustyni, głębi lasu czy górskich szczytach, czy skupieniu na wsi, które sama z siebie miałyby nas poprowadzić do modlitwy i na wyżyny kontemplacji.

Cały czas, od stworzenia, jest dany człowiekowi po to, by oddawać cześć Bogu. Ma on być wielką liturgią godzin, dni, tygodni, lat… Wtedy Bóg może towarzyszyć człowiekowi, i przez miłość pozostawać z nim w jedności, już tutaj dając mu coś z wieczności. Darem jest odwieczna miłość. Modlitwa nie odcina nas od świata i Bóg tego od nas nie wymaga. Nie wymaga uciekania od miasta, pracy, spotykania się z innymi. On to wszystko napełnia swoją mocą.

Trzeba od nowa nauczyć się modlić w mieście, miastem i przez miasto. Czasami uważa się, ze miasto rozprasza, nie istnieje nic takiego. Wszystko może być przeszkodą w modlitwie; jej zupełna odmienność od doznań zmysłowych, jałowość, lenistwo, rozproszenia i sam szatan – wróg modlitwy. Miasto samo w sobie nie odwodzi od modlitwy. Ono wzywa nas do innej modlitwy. Trzeba być uważnym na jego wezwania. Nosić je w modlitwie i wypełniać je modlitwą. Kto wie czy największymi kościołami nie są środki komunikacji miejskiej. Musimy uczyć się, obmyślać, wypracowywać i przekazywać nowy sposób trwania na modlitwie w sercu miast. Potrzeba, by medytacja, modlitwa wewnętrzna, adoracja były centrum życia. Potrzeba, by modlitwa była konkretnie obecna w życiu, gdy jemy śniadanie, czytamy gazetę, myjemy zęby, jedziemy windą, przechodzimy przez ulicę, czekamy na autobus, odbieramy telefon, pracujemy, czekamy na spotkanie, czekamy na zagotowanie wody na kawę, otwieramy drzwi od mieszkania… To jest kontemplacja.

Nie trzeba wielkich środków. Bóg chce nas takich ubogich. Chce być z nami, w nas, chce nas w Sobie. Nie można popadać w zniechęcenie, ale opierając się na Bożej miłości, która przyjmuje nas w naszej słabości, ale trwać na modlitwie z synowską ufnością, by nasza modlitwa i życie nabierało głębi. Nie chodzi tez o to, by nasz modlitwa by była widziana, ale by była przeżywana.

Miasto jest wezwaniem, by zjednoczyć w sobie działanie i kontemplację, ciszę prowadzącą do skupienia i słowo pełne gościnności, samotność i dawanie świadectwa, oddawania czci Ojcu i miłość do ludzi. Abp Antoni Bloom pisał: „wydaje się, ze trudno pogodzić życie i modlitwę. To błąd. Świadczy o tym, ze mamy fałszywe pojęcie zarówno o życiu, jak i o modlitwie. Bo modlitwa nie jest oddalaniem się od wszystkiego i każdego, a życie nie jest tylko działaniem”. Drogą do świętości jest też dobre wypełnianie obowiązków stanu i podjętych zobowiązań. Odkrywanie Chrystusa w codzienności, uczenie się od Niego miłości nie może i nie powinno pozostać bez echa w relacji do drugiego człowieka. Coraz większa wrażliwość na Boga sprawia, że chcemy okazywać Mu miłość. A nie można lepiej i inaczej okazać jej, jak przez miłość okazywaną człowiekowi, który jest Jego stworzeniem i obrazem. Najdoskonalsza modlitwa szuka obecności Chrystusa i znajduje Go w każdym ludzkim sercu, bo każde ludzkie oblicze jest ikoną Chrystusa. Możemy więc kontemplować Chrystusa i Boga w człowieczeństwie. Jeśli chcemy spotkać Ojca – spójrzmy na Jego dzieci. Jeśli chcemy spotkać Syna, wystarczy spojrzeć na Jego ludzkich braci. Jeśli chcemy spotkać Ducha – trzeba przyjąć tych, którzy są Jego świątynią. Trzeba odkryć o czym mówią do nas te, być może spękane czy zmatowiałe albo promieniujące blaskiem, obrazy Boga.

Miasto zaprasza nas do spotkania z Bogiem i miłowania. Chrystus żyjący wśród swoich bliskich w Nazarecie, a potem przemierzający Galileę, Judeę i Samarię, przechodzący z miasta do miasta, aż do Świętego Miasta, w którym dał nam wszystko, jest przewodnikiem. Uczy nas o miłości jaką Bóg ma do miasta i jaką możemy ofiarować Bogu, pozostając w mieście. Naprawdę możemy żyć w sercu Boga pozostając w sercu miasta, najpierw tutaj na ziemi, a później Niebiańskim Jeruzalem.