Ja biegnę, Ty przychodzisz

Krzysztof A. Dorosz SJ

publikacja 22.04.2003 12:39

Czy istnieje „poezja paschalna”? W jaki sposób do wielkich tajemnic chrześcijańskiej wiary podchodzili „ludzie pióra”, nierzadko stojący z dala albo krytycznie nastawieni do katolicyzmu i Kościoła? Czy Wielkanoc może być atrakcyjnym tematem dla literatury?



Szperając we wciąż nielicznych antologiach religijnej poezji odkrywamy, że choć częściej pisano o pasji niż o zmartwychwstaniu, to i tu nie brakuje znanych autorów: Przerwy Tetmajera, Staffa, Kamieńskiej, Wojtyły, Twardowskiego, Pasierba, Jankowskiego, Czarnoty, Kiersta. Każdy z twórców odczytuje wielkanocne prawdy wydobywając ze swojej skarbnicy i łącząc elementy wiary, życiowego doświadczenia i artystycznego postrzegania świata. Ciekawy jest w tym zestawieniu wiersz Jana Lechonia zaczynający się od zaskakujących słów: [Powstałem nagi z mego snu].
Powstałem nagi z mego snu,
Biegłem, nie mogąc złapać tchu,
W księżycu, przez manowiec.

Lodowiec cicho spływał ze skał,
Fijoletowy Giewont spał
I srebrne stada owiec.

Daleko dzwonią z gotyckich wież,
Dokąd tak biegniesz, czego chcesz?
Chrystusa widzieć w chwale?

Świeci się pstre witraży szkło,
Paru umarłych do czyśćca szło,
Śpiewając gorzkie żale.[1]

Liryczna opowieść Lechonia dzieje się „pod Tatrami”, w cieniu spoczywającego od wieków na skalnej grani „majestatycznego górala” – czyli Giewontu. Tam nastąpiło jakieś nagłe przebudzenie, które spowodowało gwałtowną reakcję bohatera: „powstałem nagi z mego snu / biegłem, nie mogąc złapać tchu”. Czy stało się coś, co ten sen przerwało, zakłóciło? Dokąd biegnie nasz bohater? Co oznacza dziwna i dwuznaczna jego „nagość”? Wreszcie, czy wykorzystane w wierszu motywy nie odwołują się do innych, znanych tekstów?
Powiedzmy od razu, że w wierszu Lechonia można dopatrzyć się pewnego nawiązania do Ewangelii św. Jana, opowiadającej w przedostatnim rozdziale, jak biegli do grobu dwaj uczniowie Jezusa: Piotr i Jan, gdy dowiedzieli się od Marii Magdaleny, która również przybiega do nich, że znikło ciało Mistrza. Tego wielkanocnego poranka wydarzenia rozgrywają się niezwykle szybko, informacje przekazuje się w biegu, aż brakuje tchu, jak bohaterowi wiersza Lechonia. „Dokąd tak biegniesz, czego chcesz? / Chrystusa widzieć w chwale?” – nieprzypadkowo oba te wersy poeta podaje w formie pytań. Biec można do kogoś, ale i do czegoś. W wierszu wszystko wskazuje na podwójny, fizyczno-duchowy plan akcji. „Bieg”, „nagość”, „sen”, mają tu cielesno-duchowe znaczenie. Człowiek „powstaje nagi ze snu” tak w dosłownym, jak i przenośnym sensie. „Nagi” może z jednej strony oznaczać: ‘obnażony’, ‘odarty’, ‘pozbawiony czegoś’, ale z drugiej też - ‘nowonarodzony’, ‘zrodzony do nowego życia’, ‘rozpoczynający na nowo’. Podobnie „sen” - wskazuje na stan funkcjonowania ciała, ale i duszy. W sensie przenośnym mówi się, że „sen jest bratem śmierci” i aby złagodzić jej tragizm przyjęło się powiedzenie, że „zmarły zasnął”. „Przebudzenie” jest czynnością odwrotną, metaforą życia. Bohater wiersza Lechonia budzi się z podwójnego, fizyczno-duchowego snu, biegnie, aby spotkać Jezusa w chwale. Czy mu się uda? A może Zmartwychwstały – jak niegdyś uczniom w drodze do Emaus – od dawna mu towarzyszy, czego on nawet nie podejrzewa?
Z odwróconą sytuacją liryczną mamy do czynienia w wierszu Zbigniewa Jankowskiego „Podobny do fali”:
Idziesz do mnie,
choć rzucam Ci pod nogi
kłody grzechów, rzeki krętej
nieufności, choć się zasłaniam
górami rodzinnego szczęścia,
dolinami zniechęcenia.

Tak jak gwałtowny przypływ
unosisz kłody,
przyjmujesz rzeki,
góry pomnażasz w stokrotnych odbiciach,
doliny poisz żyznym śpiewem.

Com Ci uczynił, Jezusie z Nazaretu,
że tak mnie tropisz, przepędzasz
z uległych miejsc,
że nawet we śnie
szuka mego serca
Twój gorący cierń.

Czemu burzysz mi spokój,
przewracasz ławki i ściany,
jak byś je chciał odbudować
w trzech dniach
mojej nagłej wiary. [2]

W wierszu Jankowskiego – to Bóg szuka człowieka, przychodzi mimo stawianych mu przeszkód: ludzkich grzechów, nieufności, zniechęcenia. Potrafi przejść ponad każdą „kłodą”, a nawet wykorzystać ją dla jakiegoś dobra. Dlaczego Bogu aż tak zależy na człowieku? „Czemu burzysz mi spokój?” – wyrzuca bohater wiersza. W ostatniej zwrotce wiersza mamy wyraźne nawiązanie do ewangelicznej symboliki świątyni i znanej sceny wypędzenia z niej kupców. „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo” – replikował Jezus swym przeciwnikom po oczyszczeniu miejsca świętego z profanacji – a „mówił o świątyni swego ciała”, komentuje Ewangelista (J 2, 19-21). „Świątynią” stworzoną przez Boga jest też każdy człowiek, a Stwórca pragnie zaprowadzić w niej swój ład i przywrócić właściwe jej piękno. „Czemu burzysz mi spokój” – rozlega się okrzyk bohatera wiersza Jankowskiego. Jednak utwór nie kończy się wyrzutem. W epilogu zbuntowany zaczyna dostrzegać pozytywne, konstruktywne działania Boga, który chce wykorzystać „trzy dni nagłej wiary” na odbudowę swej świątyni - w człowieku.
______________

Przypisy

1 „Każdej nocy, każdego dnia...” Antologia polskiej liryki religijnej, oprac. B. Ostromęcki, t.1, Warszawa 1988, s. 135.
2 Tamże, s. 203.