Będzie nowa ziemia?

Bezimienny

publikacja 07.04.2007 13:16

Wystarczy, że odwrócę głowę o trzydzieści stopni, a już mam przed oczyma przepiękny widok. Na wprost poprzetykane trawnikami skaliste zerwy Durnego. Za nim ostre wierzchołki Papirusowych Turni. Na prawo od nich Czarny.

Co dalej? Dalej Kołowy, słabo zarysowana Modra Turnia i Jagnięcy, ledwie widoczny na tle Płaczliwej Skały. Bardziej w prawo ostra grań Wideł i przecięty zachodem Kieżmarski. A w dole, ku Miedzianym Ławkom, Dolina Dzika. Po lewej od Durnego Pięć Stawów Spiskich z wznoszącym się górę ramieniem Lodowego i wyraźnie wijąca się z Doliny Zimnej Wody turystyczna ścieżka. Wyżej, w dali, za Pośrednią Granią, oba wierzchołki Gerlacha z Przełęczą Tetmajera... Nie, nie będę opisywał dalej. Tylko dodam, że na pierwszym planie widać zielonobrunatną trawę, trzymającą się jakiejś lichej gleby między gęsto leżącymi kamieniami. Prawie czuję jej zapach. Podobnie jak dotyk rześkiego górskiego powietrza. Ot, widok z Łomnicy. Zwykłe zdjęcie w ściennym kalendarzu.

Kiedyś się w tych górach zakochałem. Dziś zdaję sobie sprawę, że już nie dam rady dotknąć wszystkich tych wierzchołków, zajrzeć w znane i nieznane miejsca. A tak by się chciało. Przecież tu za każdym skalnym załomem, nad każdą zerwą jest inaczej. Jedno tylko jest niezmiennie: wszędzie jest pięknie. Pięknie tym dzikim pięknem, którego na próżno szukać w najbardziej nawet urokliwych miasteczkach. Wiem, że pozostaje mi właściwie tylko wspominać i patrzyć na tę lub inną kartkę w kalendarzu. Bo życie przemija. Nieuchronnie. I nawet gdybym w tych górach dotknął każdego kamienia, nie mógłbym zachować ich na wieczność. Śmierć przyjdzie i tak. A wraz z nią… No właśnie, co wraz z nią?

W ciasnym pomieszczeniu Grobu Pańskiego próbuję chłonąć atmosferę tego niezwykłego miejsca. Wiem, że nie jest oryginalne. Że prawdziwy grób Chrystusa barbarzyńcy Hakima doszczętnie zniszczyli. Wszystko wyglądało tu kiedyś inaczej. Nie było ozdób, nie było przykrywającej Grób wielkiej kopuły bazyliki. Ale to jest to miejsce. Tu zrodziła się jedyna nadzieja. Całego świata i moja. Tu Jezus z Nazaretu powstał z martwych. Jeśli komuś już udało się pokonać śmierć, to może, zgodnie z Jego obietnicą, uda się także i mnie?

Mocno w to wierzę. I chcę wierzyć. Bez tego życie nie miałoby sensu. Po co kochać, po co doświadczać piękna, jeśli kiedyś wszystko miałoby się bezpowrotnie skończyć? Lepiej byłoby nie widzieć i nie słyszeć; lepiej byłoby nie dotykać, ani nie czuć zapachu i smaku. Bez życia wiecznego przeżywanie piękna rodzi tyko większą gorycz…

Jeśli jest zmartwychwstanie i życie wieczne, to na pewno pozostaną te piękne relacje, które tu, na ziemi, nawiązałem. Ukochana i wspaniała żona, dalsza rodzina, przyjaciele, znajomi. Tylu ich było. Nie zdążyłem powiedzieć, dać im tego, co chciałem i co powinienem im dać. Odeszli gdzieś i dziś czasem trudno mi odszukać ich twarze w zakamarkach pamięci. Ale tam, na Nowej Ziemi, na wszystko znajdzie się czas. Bo w wieczności już go nie zabraknie…

Jedno tylko nie daje mi spokoju. Czy znajdzie się tam miejsce dla moich gór? Nie wiem. Tak daleko nauczanie Kościoła nie sięga. „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” – mówił święty Paweł, ale kiedy czytam u świętego Jana o Nowych Niebiosach i Nowej Ziemi, trochę się boję, że choć niewątpliwe piękne, będą tak radykalnie innym światem, że swoją miłość do niego będę musiał budować od nowa. I zapomnieć o tęsknocie za blaskiem księżyca nad Morskim Okiem czy wschodem słońca na Białczańskiej Wyżniej. A może, jak chcą teologowie, to będzie ten sam świat, tylko radykalnie przemieniony?

Gdyby tak było, moja radość byłaby największa. Choć wszystko byłoby nowe, nic by się nie zmieniło. Ci sami ludzie, tyle że bez pośpiechu. Ten sam świat, tyle że bez państwowych granic i strażników w parkach narodowych. Dlaczego niszczyć piękno, które już istnieje? Może Bóg też tak pomyśli?



Nad pokrytym lekką mgiełką Jeziorem Galilejskim, wśród złotych wzgórz Pustyni Judzkiej moja nadzieja rośnie. Bóg stał się człowiekiem. Skoro to wszystko widział, to pewnie też czasem chciałby zajrzeć w stare kąty. Może, kierowany swoją tęsknotą zrozumie i moją. Może Tatry dla mnie i mnie podobnych zachowa…