Miłość?

Piotr Blachowski

publikacja 07.02.2010 23:30

W zasadzie to każdy z nas ją zna. Będąc dzieckiem, doświadczamy jej od rodziców (i w tym wypadku teoretycznie przez całe życie), później sami nią szafujemy.

Miłość?

W zależności od tego, jak ją odczuwamy, tak nią obdarzamy: najpierw jest to oczarowanie, później uczucie, aż w końcu wielka miłość, niekoniecznie do partnera – partnerki, ale do naszych bliskich, do rodziców, dziadków, wreszcie dzieci i wnuków. Miłość, i ta przez małe, i ta przez duże M, zawsze nas uszlachetnia, dodaje nam nadziei i skrzydeł.

Powiecie, że głęboka zima, a mnie się na rozmowę o miłości zebrało? Otóż rozmowa o miłości jest dobra w każdym czasie i o każdej porze. Miłość prawidłowo pojęta uduchowia nas, nastraja pozytywnie, marzycielsko, budzi w nas pragnienia, dodaje nam siły i radości. To najpiękniejsza sfera uczuć, która pozwala nam zrozumieć wszystkie inne dziedziny naszego życia, naszych przeżyć, ale to też sfera, która czasami nas doprowadza do płaczu i rozpaczy, jeśli nie spotkamy się ze zrozumieniem, a co gorsza, jeśli nie odnajdziemy swojej połówki jabłka miłości.

A tak dokładnie to moje rozważania o miłości spowodowane są niesamowicie pięknym tekstem świętego Pawła, który mało biegły w mowie, w pisaniu listów posiadł kunszt niezwykły. Dowodem tego jest tekst z Listu do Koryntian (1 Kor 12,31-13,13), będący wielkim hymnem pochwalnym miłości. Liturgia Słowa zaleca czytanie tego właśnie fragmentu przy okazji ślubów.

Analizując ten tekst, dojść do przekonania musimy, iż mówi on głównie o miłości Boga, ale my ludzie, nie potrafiący wyobrazić sobie miłości jednostronnej i odbierający ją bardziej po ludzku, nie zawsze rozumiemy, iż Ten, który nas obdarza miłością odwieczną, czyni to bezinteresownie, licząc tylko na naszą wzajemność. Bóg to Miłość, dzięki której żyjemy, istniejemy i do której dążymy przez całe życie z nadzieją i wiarą, że spotkamy Ją na końcu naszej drogi.

„Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość.” (1 Kor 13,13).