Jedno z Bogiem

Andrzej Macura

publikacja 23.04.2018 14:43

Garść uwag do czytań na VII niedzielę wielkanocną roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.

Woda jak Bóg Józef Wolny /Foto Gość Woda jak Bóg
Bóg jest jak głębia wody. Można w niego wejść, w Nim się zatracić. I tak odnaleźć Nowe Życie

W Polsce tej niedzieli obchodzimy uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego. Ale w wielu innych krajach – nie. To dla tych „innych” głównie ten odcinek „Biblijnych kontekstów”. Na pewno warto jednak i po te czytania sięgnąć. Bo są piękne...

Ich najważniejsza myśl? Chyba to, że chrześcijanie powinni być inni niż otaczający ich świat. Że żyjąc na tym świecie są w nim świadkami życia wiecznego, które człowiek może otrzymać w Jezusie Chrystusie. I jako Jego świadkowie są pod szczególną Jego opieką.

1. Kontekst pierwszego czytania Dz 1, 15-17. 20a. 20c-26

Kidy widzę w ten sposób poszatkowane czytanie zawsze zastanawiam się, co i dlaczego w nim opuszczono. Wiersze 18 i 19 to dość drastyczny opis końca Judasza. I to chyba jest zrozumiałe. Natomiast brakujący fragment wiersza 20.... Trudno się nie zdziwić takim zabiegiem....

Tekst pierwszego czytania tej niedzieli pochodzi z początku Dziejów Apostolskich. Jest już po wniebowstąpieniu Jezusa. Uczniowie czekają na Ducha Świętego. I podejmują pierwszą, ważną decyzję: uzupełniają grono „Jedenastu” do „Dwunastu”. Uznali, że po zdradzie i śmierci Judasza ich grono jest niepełne.

Przytoczmy tekst czytania. Razem z opuszczonymi fragmentami. Sam tekst czytania – pogrubioną czcionką.

Wtedy Piotr w obecności braci, a zebrało się razem około stu dwudziestu osób, tak przemówił: «Bracia, musiało wypełnić się słowo Pisma, które Duch Święty zapowiedział przez usta Dawida o Judaszu. On to wskazał drogę tym, którzy pojmali Jezusa, bo on zaliczał się do nas i miał udział w naszym posługiwaniu. Za pieniądze, niegodziwie zdobyte, nabył ziemię i spadłszy głową na dół, pękł na pół i wypłynęły wszystkie jego wnętrzności. Rozniosło się to wśród wszystkich mieszkańców Jerozolimy, tak że nazwano ową rolę w ich języku Hakeldamach, to znaczy: Pole Krwi. Napisano bowiem w Księdze Psalmów:

Niech opustoszeje dom jego
i niech nikt w nim nie mieszka!
A urząd jego niech inny obejmie!

Trzeba więc, aby jeden z tych, którzy towarzyszyli nam przez cały czas, kiedy Pan Jezus przebywał z nami, począwszy od chrztu Janowego aż do dnia, w którym został wzięty od nas do nieba, stał się razem z nami świadkiem Jego zmartwychwstania».

Postawiono dwóch: Józefa, zwanego Barsabą, z przydomkiem Justus, i Macieja. I tak się pomodlili: «Ty, Panie, znasz serca wszystkich, wskaż z tych dwóch jednego, którego wybrałeś, by zajął miejsce w tym posługiwaniu i w apostolstwie, któremu sprzeniewierzył się Judasz, aby pójść swoją drogą». I dali im losy, a los padł na Macieja. I został dołączony do jedenastu apostołów.

Cytat z Psalmów, na który powołuje się święty Piotr, to właściwie fragmenty dwóch psalmów: 69,26 i 109 8b. Oba są skargą człowieka uciśnionego przez nieprzyjaciół: złorzeczeniem wobec tych, którzy go krzywdzą i prośbą do Boga o ocalenie. W ocenie Piotra, a pewnie i całego pierwotnego Kościoła, Judasz jawi się tu jako nieprzyjaciel. Dokładniej: fałszywy przyjaciel. W scenie tej mamy niejako realizację postulatu z psalmu 109: cały wiersz ósmy brzmi:

Niech dni jego będą nieliczne,
a urząd jego niech przejmie kto inny

Skoro dni Judasza już okazały się nieliczne, to i urząd jego powinien przejąć ktoś inny. Dla nas dziś może być to dość dziwna egzegeza, taka mocno aktualizująca i w sumie wyrywająca z kontekstu dawne wypowiedzi, ale tak na to pierwotny Kościół patrzył. Dodajmy dla jasności: tak nauczył patrzyć na Stary Testament sam Jezus, gdy po zmartwychwstaniu wyjaśniał im, co w Pismach odnosiło się do Niego...

Scena ta ważna jest jednak z dwóch innych powodów. Po pierwsze, uzmysławia, że czym innym było bycie uczniem Jezusa, a czym innym Jego Apostołem. To było jednak jakieś ważne grono, grono najbliższych Jego współpracowników. I choć czasem więcej wiemy o uczniach Jezusa niż o Apostołach – np. o Marii Magdalenie, Nikodemie, Józefie z Arymatei więcej niż o Szymonie Gorliwym – to przecież jako należący do grona Dwunastu byli w jakiś sposób ważniejsi. To dziś ważne przypomnienie. Pokazuje, że od samego początku Kościół był hierarchiczny. To nie jest tak, że pierwsi uczniowie byli radosną braterską wspólnotą bez żadnej hierarchii, która wytworzyła się później. Nie, tak było od samego początku. A fakt, iż Apostołowie już zaraz po odejściu Jezusa, a jeszcze przed zesłaniem Ducha Świętego postanowili uzupełnić to grono świadczy, że była to bardzo ważna struktura. Znamiennie brzmią tu zwłaszcza słowa Piotra, że ów „nowy” Apostoł powinien razem z nimi być świadkiem zmartwychwstania. Czy inni nie widzieli Jezusa? Oczywiście. Ale tu chodziło o jakieś bardziej „urzędowe” bycie świadkiem...

Drugi powód, dla którego scena ta jest ważna to sposób procedowania owej pierwszej wspólnoty. Piotr, a scena – przypomnijmy – rozgrywa się jeszcze przed zesłaniem Ducha Świętego – już podejmuje pierwszą decyzję. Uzupełniamy to grono. Wyraźnie zaczyna już pełnić tę funkcję, jaką mu zlecił Jezus. Ale też bardzo wyraźnie Apostołowie wciągają w rozstrzygnięcie sprawy samego Boga. Owszem, wybrali dwóch, ich zdaniem najlepiej się nadających. Ale ostateczną decyzję podjęli po rzuceniu losów wierząc, że tym działaniem pokieruje sam Bóg.

Trudno oczekiwać, by dziś biskupów wyłaniać w losowaniu, ale owa podwójna inspiracja przy podejmowaniu w Kościele decyzji pozostała: z jednej strony bierze się pod uwagę własną roztropność, własne rozeznanie spraw, oczywiście rozeznanie także w świetle Bożego słowa, a z drugiej zostawia się też pewne sprawy Bogu. Pokazuje to wyraźnie ów znany z teologii podwójny, bosko-ludzki charakter Kościoła.

Coś jeszcze? Oczywiście. Proszę jeszcze raz zwrócić uwagę na cel powołania „nowego Apostoła”: świadczenie o zmartwychwstaniu Jezusa. Wszystko w Kościele właściwie do tego powinno się sprowadzać. Wszystko temu celowi ma służyć. I teologiczne dywagacje i wymagania natury moralnej i cały wysiłek pastoralny: ostatecznie wszystko powinno się sprowadzać do świadczenia o zmartwychwstaniu Jezusa. Bez tego działalność Kościoła jest jak dryf liścia na wietrze. Z tym wszystko zyskuje właściwy sens.

2. Kontekst drugiego czytania 1 J 4, 11-16

Może tym razem już bez wstępów. Tylko przypomnienie, że czytanie to jest dalszym ciągiem lektury Listu świętego Jana sprzed tygodnia.

Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować. Nikt nigdy Boga nie oglądał. Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg trwa w nas i miłość ku Niemu jest w nas doskonała. Poznajemy, że my trwamy w Nim, a On w nas, bo udzielił nam ze swego Ducha.

My także widzieliśmy i świadczymy, że Ojciec zesłał Syna jako Zbawiciela świata. Jeśli ktoś wyznaje, że Jezus jest Synem Bożym, to Bóg trwa w nim, a on w Bogu. My poznaliśmy i uwierzyliśmy miłości, jaką Bóg ma ku nam. Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim.

Tekst niby prosty, a jednak wymykający się prostym tłumaczeniom. Jak to u Jana, dopowiedzenia, paradoksy.... Na pewno tekst to na długie kontemplowanie. Ale może parę myśli...

  • Jak nas Bóg umiłował? Ano przytoczmy dwa wcześniejsze wiersze.

    W tym objawiła się miłość Boga ku nam,
    że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat,
    abyśmy życie mieli dzięki Niemu.
    W tym przejawia się miłość,
    że nie my umiłowaliśmy Boga,
    ale że On sam nas umiłował
    i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy.


    Już wszystko jasne, prawda? Bóg tak nas umiłował, że Jego Syn oddał za nas swoje życie. Wzorem miłości chrześcijan na zawsze już pozostanie Jezus Chrystus oddający za nas swoje życie. To wzór miłości braterskiej, rodzicielskiej, ale i małżeńskiej. To też wzór dla miłości nieprzyjaciół....

     
  • Nikt nigdy nie oglądał Boga. Sprowadza Go w człowieka miłość do braci. Tak pisze św. Jan. I wtedy człowiek może powiedzieć, że naprawdę kocha Boga. Na koniec przytoczonego w czytaniu fragmentu Jan doda jeszcze, że Bóg jest miłością, więc kto kocha trwa w Bogu, a Bóg w nim.

    Z drugiej strony mamy też jednak tutaj inne przypomnienie: trwa w Bogu ten, kto wyznaje, że Jezus jest Synem Bożym. Więc jak? Wydaje się, że i jedno i drugie sprawia, że człowiek trwa w Bogu, a Bóg w nim. Trzeba chyba po prostu uznać, że jedno z drugim jest nierozłączne: wiara z miłością, a miłość z wiarą.

     
  • Gwarantem miłości Boga jest fakt udzielenia nam Ducha... No i tu pojawia się problem. Przecież często nie doświadczamy w sobie Jego działania prawda? Nie ma więc gwarancji... Hmmm... A może warto zapytać, czy to nie doświadczanie Ducha nie jest spowodowane brakiem w nas prawdziwej miłości? Takiej miłości – jak napisał Jan wcześniej – gotowej oddać życie za braci? Może jest w nas głownie miłość dość egoistyczna, która podkreśla „moje, moje, moje”. Moja rodzina, moi bliscy... A może brakuje nam miłości gotowej oddać życie także za tych nielubianych braci? Przecież Jezus nie kochał tylko bliskich, ale też grzeszników. I uczynił z nich, zz nas, swoich bliskich....
     
  • Uczniowie są razem z Duchem świętym świadkami Jezusa. I dziś chyba świadczy o Jezusie i Duch i Jego uczniowie... Ale są w pierwszym rzędzie świadkami Jego miłości. Nie jakichś prawd, zasad itd...

3. Kontekst Ewangelii J 17, 11b-19

Czytana tego dnia Ewangelia jest fragmentem pożegnalnej mowy Jezusa z Wieczernika. Jezus stoi już u progu swojej męki i śmierci. I mówi między innymi o relacjach łączących Ojca  z Jego uczniami i Jego uczniów z Ojcem. Podobnie zresztą jak czytania dwóch poprzednich niedziel. I w pewnym momencie (w 17 rozdziale Ewangelii Jana) mowa skierowana do uczniów zamienia się w modlitwę do Ojca. Czytana tej niedzieli Ewangelia jest właśnie fragmentem tej modlitwy. Proszę wybaczyć, że nie rozwinę tutaj szerzej tego tematu. Cała ta modlitwa Jezusa zasługują na dokładne rozważanie i nie chciałbym tylu pięknych myśli sprowadzać do zdawkowych paru zdań.... Może po prostu tylko przytoczę fragment czytany w tę niedzielę...

«Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno. Dopóki z nimi byłem, zachowywałem ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, i ustrzegłem ich, a nikt z nich nie zginął z wyjątkiem syna zatracenia, aby się wypełniło Pismo. Ale teraz idę do Ciebie i tak mówię, będąc jeszcze na świecie, aby moją radość mieli w sobie w całej pełni.

Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego. Oni nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata.

Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie».

4. Warte zauważania

... co nie znaczy oczywiście, że inne myśli, jakie nasuwa Ewangelia tej niedzieli niewarte są zauważenia :)

  • Jezus prosi Ojca, by jak On i Ojciec stanowili jedno. Wydaje się, że niekoniecznie chodzi tu o jedność przyszłego Kościoła, ale o trwanie ich wszystkich w Bogu. Chodzi o to, by nikomu już nie przydarzyło się to, co Judaszowi; mimo że był tak blisko, zginął; stracił łączność z Jezusem, Ojcem i współbraćmi. Jezus prosi więc o życie wieczne dla swoich uczniów. A ta prośba – ma nadzieję Jezus – stanie się dla Jego uczniów źródłem otuchy, gdy nadejdą trudne chwile. Nie tylko te związane z śmiercią Jezusa, ale także i potem, gdy ich zostawi (dając im oczywiście Ducha) a sam wstąpi do nieba...
     
  • Uczniowie Jezusa nie są już z tego świata. Dlatego też świat ich nienawidzi. I dlatego Jezus prosi za nimi Ojca; by ich ustrzegł od złego.
     
  • Jednocześnie jednak Jezus prosi Ojca, by uświęcił ich w swoim słowie. Słowie, które jest prawdą... I w tym celu Jezus wydaje się za nich ofierze. By byli uświęceni w prawdzie, Jego słowie.... Trudne do ogarnięcia.... Chyba można by to ująć tak, że Jezus prosi i wydaje za uczniów samego siebie, by byli święci, by już nie byli z tego świata... Wielkie wybranie, wielka łaska, ale i wielkie zobowiązanie, prawda?

5. W praktyce

  • Chrześcijanie to ludzie wyjątkowi, wybrani. Tyle że w tłumie innych wyjątkowych i wybranych świadomość tego nieco się zatraca. Sam fakt nie ulega jednak przez to zmianie: jesteśmy bardzo bliscy Jezusowi. To bardzo ważne. Bo ta świadomość uszlachetnia.

    Narzekamy czasem na ludzi. Że nie tacy, jak być powinni, że byle jacy. Tyle że gderaniem nikogo się nie zmieni. Podnosząc człowieka, przypominając mu o Jego godności, można osiągnąć więcej.

     
  • W nawiązaniu do sceny wyboru Macieja... Chrześcijanin może mieć nadzieję, że  Bóg czuwa. I w niczym, co istotne, nie pozwoli człowiekowi sprowadzić siebie i innych na manowce. Trzeba tylko Mu ufać. I pozwolić, by pewne nawet ważne sprawy biegły swoim torem, a nie próbować na wszystko do bólu wpływać...