Boże Narodzenie oczami ojca

Eryk Markowski

publikacja 24.12.2018 13:43

Czy sen, w którym anioł objawił mu tożsamość dziecka rosnącego w łonie Maryi nie był… snem. Fantazją, jakimś złudzeniem.

Boże Narodzenie oczami ojca Józef Wolny /Foto Gość Jak się czuł Józef w dniu narodzenia Jezusa? Czasem myślę, że mógł przez moment czuć się przegrany.

W czasie adwentu i potem w okresie bożonarodzeniowym wiele się mówi i pisze o Jezusie, o Maryi. Wspominamy trudny okres Jej końca ciąży, gdy była narażona na wszelkie niedogodności, a w końcu na poród w grocie. Z żalem pochylamy się nad małym Jezusem, który kołyskę znalazł w zwierzęcym żłobie. Zbawiciela świata witały owce i woły. W tych wszystkich rozważaniach pomijamy gdzieś jedną wyjątkową postać - świętego Józefa.

O Józefie wiemy tyle ile nam o nim opowiadają ewangelie. A że opowiadają niewiele to też niewiele wiemy. Odkąd we śnie objawił mu się anioł z informacją, że dziecko, które nosi w sobie jego przyszła żona jest dzieckiem Boga, trochę znika nam on z horyzontu. Pojawia się na nim, gdy trzeba było udać się do Betlejem na spis ludności. Czy był już pogodzony z myślą o tym, czyje dziecko Bóg powierzył mu na wychowywanie? Czy nie targały nim wątpliwości czy to wszystko to aby prawda?

Często patrzymy na Józefa tak, jakby był pewien wszystkiego. Ja jednak nie wierzę w to, że nie zastanawiał się nad tym czy to w czym bierze udział nie jest jakąś farsą. Droga do Betlejem jest dla mnie obrazem drogi, jaką musiał pokonać Józef, aby pozbyć się wątpliwości. To nie przypadek, że w Biblii wiele ważnych rzeczy dzieje się w drodze. Wspomnijmy choćby drogę Izraelitów do Ziemi Obiecanej. Ba, działalność Jezusa odbywa się cały czas w drodze. Droga w Biblii jest więc obrazem pewnej przemiany.

Jestem przekonany, że Józefowi zdarzyło się kilka razy zastanawiać czy sen, w którym anioł objawił mu tożsamość dziecka rosnącego w łonie Maryi nie był… snem. Fantazją, jakimś złudzeniem. Józef był mężczyzną, a mężczyzn cechuje pewne zakorzenienie w sprawach ziemskich, realnych. Nie przychodzi nam zbyt łatwo wiara w anioły czy dziewicze poczęcie. Lubimy mieć wszystko uzasadnione, uargumentowane logicznie.

Wielkość Józefa polegała na tym, że mimo tego wszystkiego - zaufał. Mimo tego, że działy się rzeczy, których w żaden sposób nie da się logicznie wyjaśnić - uwierzył Bogu. Tego mam wrażenie brakuje dziś ojcom. Starają się być najlepszymi tata dla swoich pociech, ale zapominają, skąd czerpać wzór. Kogo prosić o pomoc, o radę, komu oddawać wszystkie bóle, rozterki, zwątpienia.

Jak się czuł Józef w dniu narodzenia Jezusa? Czasem myślę, że mógł przez moment czuć się przegrany. Przegrany jako mężczyzna. Szukał godnego i bezpiecznego schronienia dla swojej brzemiennej kobiety. Nie znalazł. Jego ukochana rodzi nie jego dziecko w warunkach dalekich od tych, które określilibyśmy mianem godnych. Chyba żadna kobieta nie chciałaby urodzić dziecka w grocie, w otoczeniu zwierząt. Tymczasem to przytrafiło się żonie Józefa. Miał więc prawo czuć, że zawiódł.

Józef jednak w takiej sytuacji po raz kolejny robi to, co mu w tej sytuacji pozostało - milczy. Ewangelie nie przekazują nam żadnych jego słów. Widzimy tylko jego zaufanie Bogu i czyny. Myślę, że tego powinniśmy się my mężczyźni, nie tylko ojcowie, od niego uczyć. Tego oczekują od nas kobiety. Mniej gadania, a więcej roboty. Do tego stworzył nas Bóg.