Nasza mowa nas zdradza

Andrzej Macura

publikacja 21.02.2019 14:47

Garść uwag do czytań na VIII niedzielę zwykłą roku C z cyklu „Biblijne konteksty”.

Z obfitości serca mówią usta Roman Koszowski /Foto Gość Z obfitości serca mówią usta

Prawdziwa rzadkość. VIII niedzieli zwykłej roku C nie mieliśmy nie tylko przez ostatnich kilka lat, ale odkąd na Wiara.pl zbieramy homilie :) Czyli z kilkanaście lat. Z tym większą radością można więc rozpocząć lekturę czytań tej niedzieli.

Ich sednem jest chyba przesłanie: uważaj, jakich nauczycieli słuchasz. Sprawdź z kim masz do czynienia. I nie chodzi o zainteresowanie się najnowszymi plotkami, ale wsłuchanie się w to, co nauczyciel mówi. Tak, mowa człowieka nie tylko zdradza skąd pochodzi. Pokazuje też, co siedzi w jego sercu.

1. Kontekst pierwszego czytania Syr 27,4-7

Skarbnica mądrości – tak chyba można by nazwać Księgę Syracha. To zbór sentencji. Kontekst ma dla zrozumienia konkretnych niewielkie znaczenie. Albo i nie ma go wcale. Możemy więc tym razem spokojnie pominąć rozważania na ten temat,  a dla zilustrowania tej zasady przytoczyć to, co znajduje się bezpośrednio przed czytanym tej niedzieli tekstem. Celna uwaga na temat sprzedawania. Jak ulał pasuje i  do naszych czasów. Zwłaszcza do sprzedaży czy kupowania używanych samochodów :)

Bardzo wiele zgrzeszyło dla zysku,
a ten, kto stara się wzbogacić, odwraca oko.
Jak kołek wbija się między kamienie ze sobą spojone,
tak grzech się wdziera między sprzedaż a kupno.
Jeśli kto bojaźni Pańskiej pilnie trzymać się nie będzie,
wnet jego dom się obali.

Piękne, prawda? Czytanie tej niedzieli to trzy sentencje na temat mowy człowieka. Konkretnie tego, że słuchając co człowiek mówi można dostrzec, jaki naprawdę jest.

Gdy sitem się przesiewa, zostają odpadki,
podobnie [okazują się] błędy człowieka w jego rozumowaniu.

Piec wystawia na próbę naczynia garncarza,
a sprawdzianem człowieka jest jego wypowiedź.

Hodowlę drzewa poznaje się po jego owocach,
podobnie serce człowieka - po rozumnym słowie.

Nie chwal człowieka, zanim poznasz, jak przemawia,
to bowiem jest próbą dla ludzi
.

Cóż dodać? Tak to jest :) Błędy w rozumowaniu mogłoby świadczyć o jakiejś nieumiejętności. Ot, często nieuświadomione, a błędne założenia, nieuprawnione uogólnianie, wypaczające istotę sprawy upraszczanie.... Sporo tego może być. Najgorzej, kiedy to  nie błędy popełnione niechcący, ale próba naginania rzeczywistości do założonych z góry wniosków. Tak, słuchając uważnie czyjejś wypowiedzi można się sporo o jego podejściu do rzeczywistości dowiedzieć :)

Najciekawszym jest to, co człowiekowi podczas przemawiania wymyka się niechcący :-) Na przykład użycie takich a nie innych, obraźliwych sformułowań. Owszem, może być wynikiem nieumiejętności w wysłowienia się i sięgnięcia po slogan. Bardzo często objawia jednak, jak naprawdę człowiek myśli; jak traktuje drugiego. Objawia to zbyt często popełniana ta sama niezręczność. Zdarza się, że ktoś oficjalnie deklaruje jedno, a w przemowie – nawet krótkiej – mówi coś zupełnie innego. Są przecież ludzie, którzy mowę traktują jako zasłonę dymną mająca ukryć prawdziwe intencje. Uważnie wsłuchując się w co mówią można odkryć, co naprawdę myślą :)

Jak to się ma do Ewangelii, którą słyszymy tej niedzieli? Ano Syrach nakazuje nam czujność. Słuchaj człowieka, co mówi, a będziesz wiedział, kim tak naprawdę jest. Z pyszałka wcześniej czy później pycha wyjdzie, podobnie jak z lubieżnika jego nieczystość a z chciwca jego chciwość. Zastosuj to samo do tych, którzy niby uczą cię mądrości czy zasad moralnych. Wsłuchaj się by zobaczyć,  co kryje się za ich słowami i czy warto dawać im wiarę.

2. Kontekst drugiego czytania 1 Kor 15, 54b-58

Drugie czytanie tej niedzieli stanowi kontynuację lektury ciągłej pierwszego listu św. Pawła do Koryntian. To końcówka 15 rozdziału, w którym Paweł tłumaczy, jak fundamentalną dla naszej wiary jest sprawa naszego, a wcześniej Jezusa zmartwychwstania, a potem próbuje wyjaśnić, jak to będzie z naszymi ciałami po zmartwychwstaniu: to, co zniszczalne, przyodzieje się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyodzieje się w nieśmiertelność. Pokazuje, że życie chrześcijanina zmierza ku ostatecznemu zwycięstwu – nad śmiercią, grzechem i tym co według Pawła stanowi siłę grzechu – prawem. To ostatnie może zaskakiwać, ale wyjaśnienie – za chwilę.

Przytoczmy tekst czytania.


Kiedy już to, co śmiertelne, przyodzieje się w nieśmiertelność, wtedy sprawdzą się słowa, które zostały napisane: «Zwycięstwo pochłonęło śmierć. Gdzież jest, o śmierci, twoje zwycięstwo? Gdzież jest, o śmierci, twój oścień?» Ościeniem zaś śmierci jest grzech, a siłą grzechu Prawo. Bogu niech będą dzięki za to, że dał nam odnieść zwycięstwo przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa.

Przeto, bracia moi najmilsi, bądźcie wytrwali i niezachwiani, zajęci zawsze ofiarnie dziełem Pańskim, pamiętając, że trud wasz nie pozostaje daremny w Panu.

Co trzeba koniecznie podkreślić?
 

  • Życie chrześcijan zmierza ku nieśmiertelności. Do pokonania śmierci.
     
  • Tym, co bodło człowieka (oścień – takie widły służące zasadniczo do połowu ryb), co nie pozwalało mu na nieśmiertelność był pokonany przez Chrystusa grzech. A swoją siłę do szkodzenia człowiekowi grzech czerpał z prawa, bo jawił się grzech jako smaczny, ale zakazany owoc.
     
  • Chrześcijanin odnosi zwycięstwo przez „Pana Jezusa Chrystusa”, który wyzwala z jarzma śmierci, grzechu i prawa, a prowadzi ku wolności dziecka Bożego.

    Warto wyjaśnić: Paweł w swoich listach, zwłaszcza Liście do Rzymian, stawia tezę, że prawo Mojżeszowe, choć dobre i święte, było jednak także podnieta do grzechu. Bo zakazywało, dawało wrażenie, że zło jest smacznym, ale zakazanym owocem. Dlatego Paweł ponad prawo stawia wolność. Nie jest ona przez niego rozumiana jako hołdowanie grzesznym pożądaniom, ale jako świadomy i radosny wybór dobra. Chodzi więc o odrzucenie myślenia o Bożym prawie jak o więzach, a odkrycie, że to samo dobro. Którego chrześcijanin z własnej woli pragnie i pożąda. Tak to mniej więcej św. Paweł ujmuje. Warto podkreślić: to jest zgodne z tym, co o taktyce Boga mówi autor Księgi Rodzaju. Od powołania Abrahama Bóg stosuje taktykę przyciągania ludzi do siebie przez budowanie zaufania do siebie. Chodzi o to, by człowiek dostrzegł, że Bóg zakazując nie chce ukryć przed człowiekiem czegoś dobrego i cennego, ale chce go ustrzec przed złem.
     
  • Wskazanie dla chrześcijan, by się nie zniechęcali, bo pracują na spełnienie wielkiej obietnicy bądźcie wytrwali i niezachwiani, zajęci zawsze ofiarnie dziełem Pańskim, pamiętając, że trud wasz nie pozostaje daremny w Panu.

W kontekście pozostałych czytań na szczególną uwagę zasługuje właśnie to ostatnie. Także badając kompetencje swoich nauczycieli, a nie miotając się między różnymi fałszywymi, niepełnymi naukami, chrześcijanin trudzi się Bożym dziełem.

3. Kontekst Ewangelii Łk 6, 39-45

„Jawicie się jako źródło światła w świecie, trzymając się mocno Słowa Życia” – przypomina wzięty z Listu do Filipian werset przed Ewangelią. Ważne przypomnienie: skoro jesteście źródłem światła w świecie, wasze światło nie może dymić i kopcić, być mdłe i na tyle słabe, że niczego nie rozświetlać. I o tym w sumie jest Ewangelia tej niedzieli.

To ciąg dalszy tego, co słyszeliśmy przed tygodniem i dwa tygodnie temu: fragment mowy Jezusa na równinie. Przypomnijmy, Jezus najpierw wygłasza swoje błogosławieństwa oraz „biada”. Błogosławieństwo dla biednych, głodnych, płaczących i prześladowanych, biada dla sytych i zadowolonych z siebie. Potem głosi, że chrześcijanin musi być lepszy, niż nakazuje to zwyczajna ludzka przyzwoitość: ma kocha cnie tylko tych, którzy dla niego są dobrzy, ale i swoich nieprzyjaciół. I więcej, ma być ostrożny w sądach o bliźnich pamiętając, że kiedyś odmierza mu taką sama miarą, jaką on mierzy. Gdy więc Jezus mówi w Ewangelii czytanej tej niedzieli o tym, że ślepy nie może prowadzić ślepego, że trzeba dostrzegać także własne błędy i ze drzewo poznaje się po owocach jest to dalszy ciąg tego nauczania. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to ostry sprzeciw wobec tych nauczycieli, którzy chcieliby to wcześniejsze nauczanie Jezusa zdezawuować, zmiękczyć, poddać takiej egzegezie, która by wypaczyła jego sens. Tak, zdecydowanie Bóg jest po stronie uciskanych, Bóg domaga się byśmy kochali bliźniego bez względu na okoliczności i byśmy w sądach wobec bliźnich zachowali jak najdalej idący umiar. Tak, bo słowa które słyszymy tej niedzieli są po prostu przeciwstawieniem się tym, którzy by usiłowali tę naukę Jezusa jakoś zmieniać czy  zmiękczyć...

«Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj? Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel.

Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku? Jak możesz mówić swemu bratu: „Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku”, podczas gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, usuń najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka brata swego.

Nie ma drzewa dobrego, które by wydawało zły owoc, ani też drzewa złego, które by dobry owoc wydawało. Po własnym owocu bowiem poznaje się każde drzewo; nie zrywa się fig z ciernia, ani z krzaka jeżyny nie zbiera się winogron. Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta».

4. Warto zauważyć

Niewidomy prowadzący niewidomego, uczeń nie przewyższający mistrza... Chyba wszystko jasne. Kształcenie się u niewidomego nauczyciela nie ma sensu – mówi Jezus. Bo w najlepszym wypadku osiągniesz najwyżej jego poziom. A jeśli on jest niewidomy, to ty przez te jego nauki więcej niż on widzieć nie będziesz.

Odnieśmy to koniecznie do tego, co w Ewangelii jest wcześniej: błogosławieństwa, biada, wezwanie do miłości nieprzyjaciół i powściągliwości w sądzeniu. Jeśli jakiś nauczyciel te zasady ignoruje, jest nauczycielem ślepym.  Nie słuchaj go. Bo do niczego sensownego cię nie doprowadzi.

Drzazga i belka w oku... Tu też wszystko wydaje się jasne: nie zabieraj się za pouczanie innych, gdy sam nie domagasz znacznie bardziej. Wnikliwemu słuchaczowi zaraz jednak rodzi się pytanie: a skąd mam wiedzieć, że w moim oku tkwi belka? Że jestem ślepcem próbującym prowadzić kogoś, kto widzi lepiej ode mnie? No właśnie...

Chyba nie ma na to pytanie prostej odpowiedzi. Sugerowałbym jednak znów odniesienie tego do kontekstu. To znaczy najpierw do owych błogosławieństw i biada, do wezwania do miłości nieprzyjaciół i powściągliwości w osądzaniu. Jeśli tego nie przyjmujesz, jest problem; jakaś drzazga czy nawet belka siedzi w twoim oku. Nie zabieraj się więc za poprawianie innych, ale sam najpierw popraw sam siebie.

Po wtóre jednak warto zwrócić uwagę na kontekst „następujący”; na nauczanie Jezusa o rozpoznawaniu dobrego i złego drzewa po owocach. Popatrz jakie są owoce twojego życia, popatrz jakie są owoce życia tego, z którego oka chcesz wyjmować drzazgę. Owoce życia to zbyt dużo? No to popatrz na słowa, jak w ostatnim zdaniu mówi Jezus; co wydobywasz ze skarbca swojego serca. Popatrz uczciwie. I jeśli widzisz, że marnie przy swoim bliźnim wypadasz, wyjmowanie czegokolwiek z oka zacznij od siebie.

Hmm... To chyba niezwykle aktualne wskazanie na nasze czasy. Więcej – w ostatniej części.

Dobre i złe drzewo, dobre i złe owoce... Chciałoby się powiedzieć, że chodzi tu o dobre lub złe owoce życia człowieka. Tak zresztą zasugerowałem wcześniej. Jezus jednak wyraźnie nie sięga tak daleko. Owe owoce, po których rozpoznaje się drzewo, owe skarby wyjmowane z serca, to ludzkie słowa. Posłuchaj kto co mówi, a będziesz miał obraz tego, co siedzi w jego sercu. I nie idź za nauczaniem takiego, który wydobywa ze swojego serca zło. Raczej słucha tego, który wydobywa z serca dobro.

Nietrudno zauważyć, że myśl ta świetnie współgra z przesłaniem pierwszego czytania...

5. W praktyce

Uważaj kogo słuchasz, uważaj, kogo traktujesz jako swego nauczyciela. Zobacz, co wydobywa ze skarbca swojego serce. Jeśli złość, irytację, obelgi, o nienawiści już nie mówiąc, to nie jest to nauczyciel, którego powinieneś słuchać. Jeśli sączy ci jad daleko posuniętej podejrzliwości wobec innych, pomówień, doszukiwania się złych intencji, to nie jest ktoś, kto powinien cię kształtować. To ślepiec, który co najwyżej doprowadzi cię do upadku. Słuchaj tego, w którego mowie widać owoce Ducha Świętego: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Słuchaj takiego, w którym widzisz ślady prawdziwej miłości znane z listu św. Pawła do Koryntian:

Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.

Słuchaj takiego, w którym odnajdujesz umiłowanie dla drogi błogosławieństw, a stroniącego od postaw, wobec których Jezus wypowiada swoje „biada”. Słuchaj tego, który głosi, że masz być dobry jak Bóg, a nie tego że masz szukać okazji do odwetu. Słuchaj tego, który nie sądzi i nie potępia...

W nawiązaniu do słów św. Pawła: „Przeto, bracia moi najmilsi, bądźcie wytrwali i niezachwiani, zajęci zawsze ofiarnie dziełem Pańskim, pamiętając, że trud wasz nie pozostaje daremny w Panu”...  Chrześcijanin staje czasem w trudnej sytuacji. Jego trud zdaje się daremny, przypomina pracę nie w Pańskiej winnicy, ale raczej w kamieniołomach. Albo – jak to ktoś kiedyś powiedział, „orkę tępym pługiem na betonie”. Warto pamiętać, że liczy się nie tylko ten efekt, który da się zobaczyć tu, na ziemi, ale i to wszystko, co widzi Bóg, a co my zobaczymy dopiero w wieczności. Z tej perspektywy niejedna porażka może okazać się całkiem sporym zwycięstwem.... I to chyba nie jest przesadny optymizm. Wiadomo, że Bóg trafia czasem do człowieka droga pokrętną, w ostatniej chwili życia...