Popielec

Marcin Cielecki

GN 09/2014 |

publikacja 06.03.2019 10:31

Na początku wielkiego postu słyszymy mocne słowa – nie rób z siebie pośmiewiska. Jeśli była do tej pory maska, to teraz leży już nieużyteczna.

„Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”.  Tym, co mnie powala na kolana, jest prawda o mnie. To proch. To, co mnie z nich podnosi, przychodzi spoza mnie. To Ewangelia canstockphoto, montaż studio gn „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Tym, co mnie powala na kolana, jest prawda o mnie. To proch. To, co mnie z nich podnosi, przychodzi spoza mnie. To Ewangelia

Nie można przygotować się na Środę Popielcową. Nie poprzedza jej żadne święto, brakuje znaku ostrzegawczego. Popielec wypada nagle, jak złodziej w nocy. Środa, w poprzek tygodnia, pod prąd, w samym gwarze codziennych obowiązków. Ani jej ominąć, ani przespać. Mało tego: to zwyczajny dzień pracy. I jakby wciąż domagając się uwagi – właśnie do pracy, do szkoły, między ludźmi z popiołem na głowie, z uczuciem głodu w trzewiach. Tak, Środa Popielcowa nie jest łatwa. A jeszcze niedawno żyłem pod panowaniem karnawału, wirowałem wedle zasad niecodziennego czasu. Studenci w bloku hucznie obchodzili zakończenie pierwszej sesji egzaminacyjnej, później sesji poprawkowej. My u znajomych, znajomi u nas, słowem – działo się. Uczestników zatrzymuje dopiero inny czas, równie skrajny – Wielki Post. Środa Popielcowa, wrzucona pomiędzy inne dni tygodnia, jest jak skała, na którą niespodziewanie się wpada. Można jedynie paść na kolana, pochylić głowę. Jeszcze papież Benedykt XIV w XVIII wieku będzie się skarżył, że nie wszyscy potrafią wyhamować korowód szaleństw: w pierwszych dniach postu przybywają do kościoła w maskach i przebraniach.

Teatr wiary

Środa Popielcowa jest niewygodna, ale jest wiarygodna. Trzeba zdjąć maskę. Tu się już nie udaje. Ewangelia z tego dnia mówi: „Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 6,1). Egzegeci zwracają uwagę, że trudno jest przełożyć na język polski słowo thehatrizdo – „widzieć” wydaje się najbliższe. Bardziej jednak chodzi o ukryte w nim słowo „teatr”. Thehatrizdo to tyle co „odgrywać rolę na scenie”, „robić widowisko”, „wystawiać kogoś na pośmiewisko”. Na początku czterdziestodnicy słyszymy zatem mocne słowa – nie rób z siebie pośmiewiska. Jeśli była do tej pory maska, to teraz leży już nieużyteczna. Nie da się dalej grać swojej roli, gdy słyszy się: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Zachwycająca jest ta oszczędność słów. Nie da się ich podrobić. Kto usłyszał je raz jeden, wypowiedziane nad swoją głową, ten będzie nosił je w sobie do końca życia. Brzmią jak zapowiedź sądu, o którym wiem, że nastąpi. I brzmią jak rzucone koło ratunkowe, bez którego nie byłbym w stanie stanąć przed Sędzią. Proch i Ewangelia, pomiędzy nimi rozgrywa się prawdziwy teatr mojego życia, w którym niepotrzebne mi maski, kostiumy...

Dostępne jest 49% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.