Część druga Różańca. Tajemnice bolesne

publikacja 22.10.2019 09:00

On jest w samym centrum każdego cierpienia. Doświadczył je na Sobie. Ludzki ból przeniknął Go do szpiku pogruchotanych kości.

Część druga Różańca. Tajemnice bolesne pixabay

Modlitwa w Ogrójcu

Oto mój Sługa, którego podtrzymuję. Wybrany mój, w którym mam upodobanie.

Jezus poci się krwią. Nauka potrafi wytłumaczyć takie przypadki. W momencie ekstremalnego stresu pot człowieka łączy się z drobinkami krwi z pękających naczynek krwionośnych. Bóg - Człowiek jest przerażony. Świadomy czekającego Go cierpienia; jego wymiaru, bólu i poczucia samotności. Wszechmocny Bóg wczłowieczył się do granic możliwości. Syn Boży nie ubrał się w ciało człowieka - On stał się człowiekiem ze wszystkimi konsekwencjami; z całą ludzką fizjologią, psychiką, emocjonalnymi potrzebami.

Kiedy wydaje Ci się, że w centrum swojego cierpienia stoisz sam; kiedy doświadczasz odrzucenia, lęku przed tym, co przed Tobą; kiedy grunt usuwa Ci się spod nóg, wiedz jedno - Jezus to wszystko już dawno przerobił na własnym organizmie.

 

Biczowanie

Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym Mi brodę.

Wielu skazańców nie przeżywało kaźni biczowania. Nie na darmo nazywano ją "W pół drogi do śmierci". Prawo rzymskie nie znało żadnych ograniczeń w sile i w ilości uderzeń. Naukowcy badając całun turyński stwierdzili, że Jezus otrzymał około stu dwudziestu podwójnych i potrójnych uderzeń. Rzymianie używali biczy, zakończonych haczykami, które rozrywały skórę i wyrywały kawałki ciała i bili tak długo, aż skazany był bliski omdlenia z bólu.

Męka Jezusa dopiero się zaczynała, ale już na samym jej początku musiał zmierzyć się ze swoją bezsilnością. Jako Bóg potrafił przenosić góry. Jako człowiek nie umiał podnieść z ziemi własnego skatowanego ciała. Dobrowolnie wyrzekł się swojej Boskiej mocy, by w pełni towarzyszyć człowiekowi w jego słabości.

 

Cierniem ukoronowanie

Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem.

Największy paradoks w historii świata - człowiek ogłasza Boga Królem, by za chwilę wtłoczyć Mu na głowę koronę z cierni i poprowadzić go drogą na śmierć. Człowiek urządza widowisko, by wyszydzić godność Króla Wszechświata. Człowiek pluje w twarz Bogu. Nie mógł już człowiek dobitniej powiedzieć Bogu: "Nie chcę Cię w swoim świecie".

A Bóg niezrażony w swojej miłości idzie dalej na szczyt wzgórza, by tam na krzyżu - znaku największej hańby - przyciągnąć człowieka do Siebie.

 

Droga Krzyżowa

Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści.

W "Pasji" według objawień bł. Anny Katarzyny Emmerich, mistyczka opisuje moment, kiedy niewolnicy, na dziedzińcu pałacu Piłata, przynieśli przed Jezusa krzyż i rzucili Mu go pod nogi. "Ujrzawszy przed sobą na ziemi krzyż, upadł Jezus na kolana, objął go rękoma i ucałował trzy razy, dziękując Ojcu Niebieskiemu, że zaczyna się odkupienie ludzi. Jak kapłani w krajach pogańskich obejmowali nowo postawiony ołtarz, tak Jezus obejmował krzyż, wieczny ołtarz wynagradzającej krwawej ofiary...". Jezus nawet w sercu nie odrzucił swojego krzyża, nie zbuntował się przeciw niemu. Przytulił najbardziej haniebne i znienawidzone ówcześnie narzędzie kaźni, jakie zostało Mu przypisane.

Dlaczego potężny Bóg wybrał takie rozwiązanie na zbawienie człowieka? To tajemnica. Autonomiczna decyzja Wszechmogącego. On jest w samym centrum każdego cierpienia. Doświadczył je na Sobie. Ludzki ból przeniknął Go do szpiku pogruchotanych kości.

 

Ukrzyżowanie

On wyrósł przed nami jak młode drzewo i jakby korzeń z wyschniętej ziemi.

Mistyczka bł. Anna Katarzyna Emmerich opisała dokładnie moment przybicia Jezusa do krzyża. Wstrząsająca relacja z ukrzyżowania Boga. Brutalne rozciąganie na krzyżu, ciężkie uderzenia młota, przebite dłonie i stopy, rozerwane ścięgna, pogruchotane kości, krew tryskająca na twarze katów, krzyk Jezusa. To opis kulminacyjnego momentu walki między Niebem a siłami ciemności. Rozwścieczone demony są świadome, że to ich koniec, że poniosły porażkę w wojnie o człowieka. Przelały więc całą złość w serca katów, którzy z szaloną zajadłością wbijali gwoździe w ręce Jezusa, wściekle deptali Jego święte Ciało.

Jezus nie umarł za grzechy świata. Zbyt łatwo używamy liczby mnogiej, myśląc o śmierci Jezusa. Zbiorowa odpowiedzialność łagodzi naszą własną winę. A przecież to osobisty grzech każdego człowieka doprowadził Jezusa na Golgotę. Jezus umarł za każdego z nas. Co więcej, zrobiłby to jeszcze raz - tyle razy, ile trzeba by było, by człowiek wreszcie uwierzył Jego miłości.

Odmawiajcie różaniec

WIARA.PL DODANE 21.10.2019 AKTUALIZACJA 21.10.2019