Narodziny dla nieba

Andrzej Macura

publikacja 16.12.2019 00:00

Garść uwag do czytań na święto świętego Szczepana – II dzień świąt Bożego Narodzenia – z cyklu „Biblijne konteksty”.

Kamienowanie św. Szczepana Wikimedia /PD Kamienowanie św. Szczepana
Obraz Luigi Garziego

Drugi dzień Uroczystości Bożego Narodzenia to święto pierwszego męczennika – św. Szczepana. Jezus rodzi się dla ziemi, dla ziemian, Szczepan rodzi się przez swoją śmierć dla nieba, staje się obywatelem nieba. Znamienne: z atmosfery radości ze zbawienia, którego chce dla nas Bóg, wchodzimy w atmosferę obawy o podłe działania ze strony ludzi. Ale nic nam się nie stanie. Nawet gdy nas zabiją.

1. Kontekst pierwszego czytania (Dz 6,8-10; 7,54-60)

Scena rozgrywa się w Jerozolimie, w czasach, gdy to tam jeszcze koncentrowało się życie pierwszej wspólnoty chrześcijańskiej. Szczepan był jednym z siedmiu diakonów, ustanowionych przez Apostołów dla „obsługi stołów”. Czyli troski o biednych, tak by Apostołowie mogli zająć się – jak czytamy w Dziejach Apostolskich –  modlitwą i głoszeniem słowa Bożego.  Widzimy go jednak w sytuacji ciut odmiennej – jako tego, który rozprawia. Nie wiemy w sumie czy też zajmował się głoszeniem i przy tej okazji został zaatakowany przez przeciwników, czy ten atak sprowokowały znaki i cuda, które działał. W każdym razie widzimy go przemawiającego.

W tym miejscu warto chyba przytoczyć tekst czytania. Składa się ono z dwóch fragmentów. To, co opuszczono, to głównie długa mowa Szczepana, której chyba nie ma sensu w tym miejscu przedstawiać. Da jasności relacji trzeba chyba jednak czytanie nieco „powiększyć”. To co słyszymy w Kościele – pogrubioną czcionką.

Szczepan pełen łaski i mocy działał cuda i znaki wielkie wśród ludu. Niektórzy zaś z synagogi, zwanej [synagogą] Libertynów i Cyrenejczyków, i Aleksandryjczyków, i tych, którzy pochodzili z Cylicji i z Azji, wystąpili do rozprawy ze Szczepanem. Nie mogli jednak sprostać mądrości i Duchowi, z którego [natchnienia] przemawiał. Podstawili więc ludzi, którzy zeznali: «Słyszeliśmy, jak on mówił bluźnierstwa przeciwko Mojżeszowi i Bogu». W ten sposób podburzyli lud, starszych i uczonych w Piśmie. Przybiegli, porwali go i zaprowadzili przed Sanhedryn. Tam postawili fałszywych świadków, którzy zeznali: «Ten człowiek nie przestaje mówić przeciwko temu świętemu miejscu i przeciwko Prawu. Bo słyszeliśmy, jak mówił, że Jezus Nazarejczyk zburzy to miejsce i pozmienia zwyczaje, które nam Mojżesz przekazał». A wszyscy, którzy zasiadali w Sanhedrynie, przyglądali się mu uważnie i zobaczyli twarz jego podobną do oblicza anioła.

«Czy to prawda?» - zapytał arcykapłan. A on odpowiedział: «Słuchajcie, bracia i ojcowie: Bóg chwały ukazał się ojcu naszemu, Abrahamowi, gdy żył w Mezopotamii, zanim zamieszkał w Charanie. (...)

Twardego karku i opornych serc i uszu! Wy zawsze sprzeciwiacie się Duchowi Świętemu. Jak ojcowie wasi, tak i wy. Któregoż z proroków nie prześladowali wasi ojcowie? Pozabijali nawet tych, którzy przepowiadali przyjście Sprawiedliwego. A wyście zdradzili Go teraz i zamordowali. Wy, którzy otrzymaliście Prawo za pośrednictwem aniołów, lecz nie przestrzegaliście go».

Gdy to usłyszeli, zawrzały gniewem ich serca i zgrzytali zębami na niego. A on pełen Ducha Świętego patrzył w niebo i ujrzał chwałę Bożą i Jezusa, stojącego po prawicy Boga. I rzekł: «Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga». A oni podnieśli wielki krzyk, zatkali sobie uszy i rzucili się na niego wszyscy razem. Wyrzucili go poza miasto i kamienowali, a świadkowie złożyli swe szaty u stóp młodzieńca, zwanego Szawłem. Tak kamienowali Szczepana, który modlił się: «Panie Jezu, przyjmij ducha mego!» A gdy osunął się na kolana, zawołał głośno: «Panie, nie poczytaj im tego grzechu!» Po tych słowach skonał.

Prawda, ze teraz już lepiej widać o co chodzi i na co tak się słuchający Szczepana oburzyli? Ale Może po kolei...

  • Synagoga Libertynów, Cyrenejczyków itd...  Prócz pierwszego określenia są to wszystko dane geograficzne; skąd pochodzili członkowie owej synagogi. Libertyni zaś, to wedle tłumaczeń biblistów, najprawdopodobniej cesarscy wyzwoleńcy; czyli dawni żydowscy niewolnicy. Stąd nazwa. Wzmianka o ich synagodze jest o tyle ciekawa, iż oznacza, że jakoś odcinali się od mieszkańców Jerozolimy i mieli własne miejsce studiowania i nauczania Biblii.
     
  • Szczepan trafia przed Sanhedryn z ich właśnie inicjatywy. Znaczy to coś czy nie znaczy –  trudno powiedzieć, ale w każdym razie ilustruje częściej występująca prawidłowość, że ci, którzy nie uczestniczą bezpośrednio w wydarzeniach, bo na co dzień żyją gdzie indziej albo czym innym,  bywają bardziej zasadniczy i nieustępliwi niż ci, którzy z problemem znają jakoś bliżej.  
     
  • Fałszywi świadkowie... Nie do końca fałszywi. Bo ich zeznanie jest raczej „tylko” nie w pełni prawdziwe. Przez to wypaczające sens tego, co powiedział albo raczej mógł powiedzieć Szczepan.

    Warto zwrócić uwagę, że Jezus coś podobnego jak zeznają świadkowie  na pewno mówił. Mamy mowy o zburzeniu Jerozolimy w Ewangeliach. Faktem też jest, że lekceważył część żydowskich obyczajów. Co mówił Szczepan, a co zrozumieli słuchacze, to mogą już jednak być dwie różne sprawy. Jezus nie powiedział przecież, że O sam zburzy świątynią, ale że zostanie ona zburzona. A obyczajów – jak pokazało życie – nie zmieniał na siłę, a zmieniły  je siłą rzeczy serca tych, którzy w Niego uwierzą.

    Jak napisałem, nie wiadomo co mówił Szczepan. Z jego mowy też nic takiego co zeznają świadkowie nie wynika. To pewnie raczej przykład złośliwej interpretacji czyichś wypowiedzi. Obserwujemy to i dziś, w naszych dysputach, prawda?
     
  • Chyba najistotniejsze z punktu widzenia zrozumienia sceny... Wszystko najpierw wydaje się dziać dość spokojnie. Szczepan przemawia. Gdy oskarża słuchaczy o opór i zamknięcie na Ducha Świętego „zgrzytają zębami”: są źli, ale poza tym nic złego jeszcze się nie dzieje. Podobnie jak wcześniej – mieli pretensje, to poszli z nim do sądu. Dlaczego teraz porywają kamienie i kamienują go?

    „Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga” – to zdanie wywołało taką ich reakcję. Otwarte niebo? Nic takiego. Można było powiedzieć, że ma omamy. Syna Człowieczego – czyli Jezusa – w niebie? Można było wyśmiać. Jednak Szczepan mówi, że Syn Człowieczy stoi po prawicy Boga. Czyli w miejscu zarezerwowanym dla następcy tronu. I to wywołało ich tak wielki gniew, że przeszli do rękoczynów. Szczepan po prostu w ich mniemaniu zbluźnił. Z Jezusa zrobił Króla w Niebie. Bożego Syna w dosłownym tego zwrotu rozumieniu. Boga. I to tłumaczy też, dlaczego na słowa Jezusa zatkali sobie uszy. Na znak, że nie chcą słuchać bluźnierstwa...
     
  • Znamienne są słowa modlitwy, które wypowiada Szczepan umierając. „Panie Jezu, przyjmij ducha mego!; „Panie, nie poczytaj im tego grzechu!”. Bardzo przypominają te słowa, które na krzyżu wypowiedział Jezus, prawda? I nawet stwierdzenie autora Dziejów Apostolskich „po tych słowach skonał” – przypominają opowiadanie o śmierci Jezusa. Szczepan idzie po prostu w Jego ślady. I podobne zacznie się dziać w życiu wielu chrześcijan: dla Jezusa oddadzą życie. Jak najdosłowniej.

A następujący po czytaniu psalm jest modlitwą gnębionego. To fragmenty psalmu 31.

Bądź dla mnie skałą schronienia,
warownią, która ocala.
Ty bowiem jesteś moją skałą i twierdzą,
kieruj mną i prowadź przez wzgląd na swe imię.

W ręce Twoje powierzam ducha mego:
Ty mnie odkupisz, Panie, Boże.
Weselę się i cieszę się Twoim miłosierdziem,
boś wejrzał na moją nędzę.

W Twoim ręku są moje losy,
wyrwij mnie z rąk wrogów i prześladowców.
Niech Twoje oblicze zajaśnieje nad Twym sługą:
wybaw mnie w swym miłosierdziu.

2. Kontekst  Ewangelii Mt 10,17-22

Ewangelia tego święta to fragment dłuższej misyjnej mowy Jezusa z dzieła św. Mateusza. Mistrz z Nazaretu już działa, już naucza, dzieją się przez Niego wielkie cuda i znaki. Spośród swoich uczniów wybiera dwunastu apostołów i „udziela im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszystkie słabości” (Mt 10 1,b). Znamienne, prawda? Nie ma tu z początku mowy o nauczaniu, ale o przekazaniu władzy nad naturą i nieczystymi duchami. Dopiero parę wersów niżej mowa jest o tym, że mają głosić „bliskość Bożego królestwa” (Mt 10,7), ale ich słowa mają być wyjaśnieniem czynów, skoro przykazuje im równocześnie: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy!”. To nie ma być pustosłowie: ich czyny maja pokazać, że faktycznie zbliża się czas Bożego królestwa. Czyli dziś nazwalibyśmy to może „nauczanie z mocą”.

Warto zwrócić uwagę, że choć mowa ta to wskazania, jakie daje Jezus Apostołom wysyłając ich na pierwszą misją, co najmniej od pewnego momentu są to wskazania, które dotyczą raczej tej misji, jaka podejmą po Jego Wniebowstąpieniu i zesłaniu Ducha Świętego. Świadczy o tym choćby zapowiedź, że będą prowadzeni do królów i namiestników. Nie taka była skala ich pierwszej, u Mateusza ledwie wzmiankowanej misji.

W Ewangelii, którą słyszymy w święto świętego Szczepana Jezus zapowiada swoim misjonarzom, że ich misja z będzie z wielu powodów trudna. Ale – podkreśli w dalszej części swojej mowy – Jego uczniowie muszą zgodzić się na te wyrzeczenia. Więcej, muszą nawet zgodzić się, że przez Jezusa staną się nieprzyjaciółmi swoich bliskich; muszą przyznać się do Jezusa choćby mieli za to zapłacić własnym życiem. W tym więc kontekście – świadomości mocy, jakiej im udzielił i trudności, które muszą się zgodzić przyjąć – trzeba nam czytań Ewangelię tego święta. No i pamiętać, jak temu wyzwaniu sprostał św. Szczepan.

3. Warto zauważyć

Przytoczmy może tekst czytania z jednym zdaniem na początku więcej...

Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie! Miejcie się na baczności przed ludźmi. Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować. Nawet przed namiestników i królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i poganom. Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić. Gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was. Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.
 

Tekst jest w zasadzie jasny. Zwróćmy uwagę na parę spraw.
 

  • Trudno na początku  tego nie zauważyć: część tego, co zapowiadał Jezus, spotkała także Szczepana: wydanie sądowi – wprawdzie nie pogańskiemu, ale żydowskiemu – i to, że w tej godzinie przez niego mówił Duch Święty. 
     
  • W obliczu bardzo prawdopodobnych prześladowań – są przecież posyłani jak owce między wilki – chrześcijanom trzeba roztropności i nieskazitelności.
     
  • Sądy, synagogi, królowie, namiestnicy... Dwie pierwsze oznaczają dla pochodzących z judaizmu chrześcijan wrogość ze strony dawnych współwyznawców; dwie kolejne, ze strony świata pogańskiego. Często nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale w Imperium Rzymskim Żydzi cieszyli się do pewnego momentu sporą dozą autonomii. To pozwalało im między innymi drobniejsze sprawy rozstrzygać samodzielnie, bez odwołania się do wyroków okupanta. Co ciekawe, autonomia ta dotyczyła nie tylko terytorium dawnego Izraela, Palestyny, ale w zasadzie także innych krain, w których istniała jakaś większa żydowska diaspora.

    Dla żyjących dziś to wskazanie: niechęć do was będzie tak wielka, że nie wystarczą im sąsiedzkie przepychanki, ale będą w to angażowane różne szczeble władzy.
     
  • W kontekście powyższego jaśniejszym staje się stwierdzenie Jezusa, że Jego uczniów wydawać będą nawet najbliżsi. Wydawać różnym władzom po to, by zostali ukarani, choć jako bliskim powinno im raczej zależeć, by jakiejkolwiek kary uniknęli. Tak wielka będzie nienawiść do nich z powodu Jezusa
     
  • W sytuacji, gdy będą musieli coś powiedzieć na swoją obronę, pomoże im Duch Święty. Oj, pomoże:  więcej, będzie mówił za nich, więc w sumie sam będzie ich bronił. Prawdziwy Paraklet (Pocieszyciel, Obrońca, Adwokat). Chrześcijanie nie muszą się więc obawiać, że ich obrona wypadnie słabo. Co oczywiście niekoniecznie ochroni ich przed różnymi karami, ze śmiercią włącznie.
     
  • Kto wytrwa do końca, będzie zbawiony. Warto to podkreślić.

4. W praktyce

  • Kto wytrwa do końca, będzie zbawiony – mówił Jezus swoim uczniom. Chodziło oczywiście o prześladowania za wiarę. Dziś... No cóż, są na świecie chrześcijanie prześladowani, jest ich nawet całkiem sporo, ale nas spotykają najwyżej różnorakie szykany: niechęć, krzywe spojrzenia, złośliwe uwagi obraźliwe słowa. Ciąganie po sądach też. Tak dzieje się choćby z zaangażowanymi w obronę życia nienarodzonych.... Trzeba to ścierpieć, to jasne. Warto jednak zauważyć, że dziś strach przed takim uprzykrzaniem życia niekoniecznie powoduje zaparcie się wiary, ale przejście na pozycję „nowoczesności”; Kościoła tak otwartego, że przeciągi modnych prądów wywiały już z niego Ewangelię Chrystusa. Nikt nie chce być nienowoczesny, prawda? Nikt nie chce być kojarzony z pedofilami (a taką nagonkę a duchownych zrobiono, krzywdząc ogromną rzeszę uczciwych ludzi). Ale chyba najsmutniejsze, że dziś wielu odchodzi od Jezusa (i często w ogóle tego nie widzi) ze względu na polityczne antypatie i sympatie. Tymczasem uczeń Jezusa musi widzieć przede wszystkim Ewangelię. I w jej świetle oceniając także świat polityki, pozostać jej wiernym, choćby przyszło znosić szyderstwa.
     
  • W obliczu różnorakich prześladowań, w Polsce sprowadzających się do obrażania czy szykanowania, trzeba zachować roztropność węża i nieskazitelność gołębicy. Roztropność kazałaby np. nie prowokować takich działań swoim zachowaniem. Niestety, bywają wśród wierzących i tacy, którzy przekonani, że mają świętą rację, kompletnie nie zważają na to co mówią czy robią. I dają powód do różnych nieprzychylnych sądów czy działań... Mamy  być nieskazitelni. Np. nie wolno nam w obronie największych nawet wartości obrażać tych, którzy myślą inaczej: wyśmiewać ich, szydzić czy używać obelżywych słów, porównań itd.... Nie chodzi o to, by ukrywać prawdę, ukrywać Ewangelię, ale by przedstawiać je w sposób przyjazny dla bliźniego, by nie budzić albo nawet tylko pogłębiać jego niechęci.