Chleb smakuje jak życie

Katecheza V - "Modlitwa jak chleb"

publikacja 29.03.2020 18:52

Chleb symbolizuje to,co potrzebne do życia. „Daj nam chleba” – wołamy jak dzieci. „Naszego”, czyli prosimy o chleb takżedla innych. „Dzisiaj” – bo jesteśmy pielgrzymami do innego życia. Pragniemy Chleba o smaku wieczności.

Chleb smakuje jak życie Henryk Przondziono

Na miejskich śmietnikach można nieraz zobaczyć chleb. Nie tylko pojedyncze kromki, ale i całe bochenki. Smutny widok. Symbol ludzi sytych, a właściwie przejedzonych, jedzących nie po to, by żyć, ale żyjących po to, by jeść, gromadzić, posiadać. Proszę wybaczyć patetyczny ton, ale przypominają się słowa: „Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie, dla darów Nieba, tęskno mi, Panie...”. Nie byłoby tych słów Norwida, gdyby wcześniej, od pokoleń, nie było wiary rzeźbionej słowami: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”.

Co się stało z nami? No tak, powtarzamy dziś także prośbę o chleb z „Ojcze nasz”. Czy jednak ta modlitwa kształtuje nasze myślenie? Czy chleb ma jeszcze dla nas smak Bożego daru czy pachnie już tylko piekarnią z supermarketu? Czy chleb na domowym stole kojarzy się nam choć trochę z Eucharystią?
Boży dar + ludzka praca = chleb

Po trzech prośbach dotyczących wprost Bożych spraw (Boże imię, Boże królestwo, Boża wola), kolejna odnosi się do spraw przyziemnych, zwyczajnych, ludzkich. Nie jesteśmy aniołami. Potrzebujemy chleba. A i do chleba coś by się przydało. Świat ducha i świat materii przenikają się. Tak jest też w Modlitwie Pańskiej. Pisał o tym kard. Wyszyński: „Chrystus Pan chciał nauczyć nas łączenia spraw nieba i ziemi. Chciał ukazać harmonię rzeczy niebieskich i ziemskich, budząc w nas taką samą wrażliwość na sprawy niebieskie i ziemskie, nadprzyrodzone i przyrodzone. Chciał nauczyć nas Bożego chodzenia po ziemi i dążenia do nieba przez Bożą ziemię”.

Chleb jest „owocem ziemi i pracy rąk ludzkich”. Pycha każe nam myśleć o zapewnieniu sobie chleba wyłącznie własnymi siłami. A przecież „ziemia nie wyda owocu, jeśli nie otrzyma przychodzącego z góry słońca i deszczu” (Benedykt XVI). Wystarczy nieraz lekki przymrozek, nie mówiąc już o gradzie, suszy, powodzi czy ataku szarańczy, by ziemia nie wydała żadnego plonu. Ulegamy często iluzji, że nauka, technika czy ekonomia zapewnią nam na zawsze chleb i dostatnie życie. Papież pisze dobitnie, że to brutalna i zimna pycha, która „w ostatecznym rozrachunku niszczy ziemię”.

Biblia traktuje zawsze chleb jako dar Najwyższego. Chleb jest źródłem siły, jest symbolem wszelkich dóbr niezbędnych do życia. Owszem, człowiek musi w pocie czoła pracować na chleb, ale jednocześnie powinien o niego pokornie prosić Boga i oczekiwać z ufnością. Chleb odgrywał zawsze wielką rolę w kulcie Starego Przymierza. W świątyni jerozolimskiej na stołach leżały tzw. chleby pokładne – symbol wspólnoty z Bogiem. Z kolei chleb pierwocin, stanowiący część ofiar podczas Święta Tygodni, wyrażał wdzięczność Bogu za plony ziemi. Chleby przaśne łączyły się z celebracją paschy. Jezus, nawiązując do tej tradycji, nadał chlebowi zupełnie wyjątkowe znaczenie podczas Ostatniej Wieczerzy.

Chleb świata
Katechizm Kościoła mówi, że słowa „daj nam” wyrażają „głęboką ufność dzieci, które oczekują wszystkiego od swego Ojca” (KKK 2838). Ponadto „»Daj nam« jest również wyrazem Przymierza; należymy do Ojca, a On należy do nas i jest dla nas. To »nam« wyraża również nasze uznanie Go za Ojca wszystkich ludzi i dlatego modlimy się za nich wszystkich, w poczuciu solidarności z ich potrzebami i cierpieniami” (KKK 2829).

Czy Jezus, ucząc nas prośby o chleb, nie zachęca do jakiejś bierności? Nie! „Módl się i pracuj” – głosi reguła św. Benedykta, która zachodniej cywilizacji pomogła dojść do dobrobytu. Świetnym komentarzem do tej zasady jest zdanie św. Ignacego z Loyoli: „Módlcie się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a pracujcie tak, jakby wszystko zależało od was”. Ufać Bogu i solidnie pracować na miarę wszystkich swoich talentów. Oto wskazówka do duchowej równowagi.

Cokolwiek posiadam, zawdzięczam to nie tylko sobie, ale najpierw Bogu. Mam nie tylko dla siebie, ale i dla innych. Dlatego prosimy o chleb nie dla siebie, ale dla NAS. Modlitwa Pańska nie jest modlitwą egoisty zapatrzonego tylko w swoje potrzeby. To modlitwa we wspólnocie, budująca więzi bliskości i solidarności ze wszystkimi dziećmi Boga. „Modlimy się o nasz chleb, a więc także o chleb dla innych.

Kto ma nadmiar chleba, powinien się nim dzielić. (…) Św. Jan Chrystostom podkreśla, że »każdy kęs chleba w pewnym sensie stanowi kęs chleba należącego do wszystkich – chleba świata«” (Benedykt XVI). Zanim Jezus dokonał cudu rozmnożenia chleba, powiedział do uczniów: „Wy dajecie im jeść” (Mk 6,37). We wszystkich ewangelicznych opisach tego cudu punktem wyjścia jest mała ilość pokarmu (pięć chlebów i dwie ryby, a za drugim razem siedem chlebów), którym ktoś zechciał się podzielić. Tam, gdzie ludzie nie koncentrują się na sobie, ale potrafią się podzielić nawet najmniejszym dobrem, tam dokonuje się cud.

„Dzisiaj”. Hm, a co jutro…?
Co oznacza to małe słówko „dzisiaj”? Dlaczego mamy prosić o pokarm tylko na dzisiaj? Czy nie sensowniej byłoby modlić się: „chleba naszego powszedniego daj nam codziennie, zawsze”? Benedykt XVI odpowiada tak: „Kto prosi o chleb na dzisiaj, jest ubogi. Modlitwa ta zakłada ubóstwo uczniów. Zakłada ludzi, którzy kierując się swoją wiarą, zrezygnowali ze świata, z jego bogactw i przepychu, i proszą tylko o rzeczy niezbędne do życia. »Słusznie zatem uczeń Chrystusa, któremu nie wolno myśleć o dniu następnym, prosi o pożywienie tylko na jeden dzień. Popadlibyśmy bowiem w sprzeczność i zaprzeczali sobie, gdybyśmy się starali długo żyć na świecie i jednocześnie prosili, aby królestwo Boże szybko nadeszło« (św. Cyprian)”.

„Dzisiaj” – to także nawiązanie do historii wędrówki Izraela przez pustynię, kiedy to lud karmił się manną zesłaną przez Boga. Każdemu wolno było nazbierać tylko tyle, ile mu było potrzebne na jeden dzień. Tylko szóstego dnia wolno było nabierać na dwa dni, żeby zachować szabat. Każdy dzień ma dość swoich trosk. „Dzisiaj” – to wezwanie do zaufania Bogu i do skoncentrowania się na teraźniejszości. Najważniejsze dla nas jest teraz, jest dziś. Kto zanadto żyje wspomnieniami o przeszłości lub boi się o przyszłość, ten gubi dzień dzisiejszy, w konsekwencji marnuje życie. Modląc się o chleb tylko na dziś, uznajemy też, że „nie samym chlebem żyje człowiek”. Uznajemy się za pielgrzymów, którzy nie wiążą przyszłości tylko z ziemią. Idziemy do trwałego Domu. Łakniemy Chleba, który zapewni nie tylko życie doczesne, ale wieczne.

Chleb na wieczność
Ojcowie Kościoła, czyli starożytni pisarze chrześcijańscy, komentując czwartą prośbę „Ojcze nasz”, jednomyślnie traktowali ją także jako prośbę o Chleb eucharystyczny. Nie przekreślali przez to podstawowego sensu słowa „chleb”, o którym była dotychczas mowa, ale wskazywali na konieczność jego dopełnienia. Kiedy prosimy Boga o jakiś dar, nie możemy zamykać się w doczesności. Prośba o chleb jest także wołaniem o Chleb życia, Ciało Chrystusa, „lekarstwo nieśmiertelności”.

Jezus w swoim przepowiadaniu nieraz odwoływał się do symbolu chleba. Najdobitniej rozwinął ten temat w mowie eucharystycznej (J 6). Porównuje tam siebie samego do chleba zesłanego z nieba. Wcielony Bóg jest dla ludzi jak chleb. Chce stać się codziennym pokarmem niezbędnym do życia. Chleb jest symbolem wspólnoty, jedności, wspólnego ucztowania. Ta symbolika staje się w Eucharystii rzeczywistością, nabiera najgłębszego sensu. Na ołtarzu Bóg daje się nam jako pokarm, buduje z nami komunię, czyli jedność, wspólnotę. Daje nam przedsmak uczty niebieskiej. Jak pisze św. Augustyn: „Eucharystia jest naszym chlebem codziennym. Zaletą tego Bożego pokarmu jest siła jedności: jednoczy nas z Ciałem Zbawiciela i czyni nas Jego członkami, abyśmy mogli stać się tym, co przyjmujemy... Ten chleb powszedni znajduje się też w czytaniach, których słuchamy każdego dnia w kościele, w hymnach, które wszyscy śpiewamy. Wszystko to jest niezbędne w naszym ziemskim pielgrzymowaniu”.