Miłość, nie lifting!

Marcin Jakimowicz

publikacja 30.10.2010 22:20

Z kapucynem o. Piotrem Jordanem Śliwińskim, założycielem Szkoły dla Spowiedników, rozmawia Marcin Jakimowicz.

Miłość, nie lifting! Henryk Przondziono/Agencja GN Ojciec dr Piotr Jordan Śliwiński, Kapucyn

Marcin Jakimowicz: Niektórzy spowiednicy twierdzą, że w czasie spowiedzi generalnej nie powinno wyznawać się grzechów, które już wcześniej zostały przebaczone. To brak ufności w Boże miłosierdzie – argumentują. To co w takim razie wyznawać?
O. P. J. Śliwiński: – Można wyznawać grzechy, które już zostały przebaczone. Trzeba tylko przy tym jasno zaznaczyć, że już zostały kiedyś wyznane, czyli, jak to się fachowo mówi, „poddane pod władzę kluczy”…

Kiedy powinno się do przystąpić do spowiedzi generalnej?
– Są dwa przypadki, które uzasadniają taką formę. Pierwszy, gdy istnieje co najmniej uzasadnione (to ważne słowo!) przypuszczenie, że któraś ze spowiedzi była nieważna. Jeśli mamy jedynie wątpliwość, to lepiej wyjaśnić ją ze spowiednikiem, a nie mnożyć w nieskończoność spowiedzi generalne.

Chodzi na przykład o sytuację, gdy ktoś jest pewien, że zataił świadomie jakiś grzech?
– Tak. Pod warunkiem, że był to grzech ciężki. Taka spowiedź była wówczas świętokradcza, nieważna. Należy w takiej sytuacji wyznać grzechy ciężkie od ostatniej ważnej spowiedzi. Bywają jednak spowiedzi generalne, które są refleksją nad życiem, nad własną historią zbawienia. Dzieje się to często w różnych momentach przełomowych. W naszym zakonie proponowano na przykład, by odbyć takie spowiedzi przed pierwszymi ślubami i ślubami wieczystymi. Wiadomo, że wyznajemy wtedy grzechy, z których już kiedyś się spowiadaliśmy, i nie chodzi o to, by jeszcze raz otrzymać rozgrzeszenie, ale raczej o stanięcie w pokorze wobec swej historii, spojrzenie na to, w jaki sposób Bóg prowadził nas przez ostatnie lata.

Czy spowiedź generalna nie zamienia się w spektakl rozdrapywania ran?
– Sporo zależy od spowiednika. To delikatna sytuacja. Bo człowiek, który spowiada się z jakiegoś grzechu, wie, nawet często, że Bóg mu go już dawno przebaczył. Co z tego, skoro on nie potrafi przebaczyć samemu sobie? To na przykład sytuacja kobiet z doświadczeniem aborcji. Stąd ta ich potrzeba powtarzania tego grzechu przy każdej spowiedzi. To przede wszystkim materiał do pracy ze stałym spowiednikiem czy kierownikiem duchowym, który wskaże, w jakim kierunku podążać w stronę uzdrowienia wewnętrznego.

Czy każdy katolik powinien, choć raz w życiu, odbyć spowiedź generalną?
– Nie myślę, by było to konieczne. Uważam, że bardzo niefortunna jest moda, która pojawiła się w Polsce, by od czasu do czasu odbyć spowiedź generalną, po to, by poczuć się lepiej, by wszystko stało się klarowne, pewne…

Jako rodzaj duchowego liftingu?
– Tak! Nie wydaje mi się to potrzebne. To grozi silnym skoncentrowaniem się na grzechu, podczas gdy powinniśmy skupić się przede wszystkim na miłości wyzwalającej Boga, na Jego miłosierdziu. Nie grzech jest najważniejszy, ale miłość, która mnie z niego wyciąga i stawia nieustannie na nogi. Zauważyłem, że podczas spowiedzi generalnej popełniamy często jeden zasadniczy błąd: oceniamy swe postępowanie z przeszłości z perspektywy dzisiejszej świadomości moralnej. To klasyczny błąd, bo o wymiarze moralnym czynu decyduje moment podjęcia decyzji. Jeśli trzydziestoletni facet przypomina sobie, że jako sześciolatek bawił się „w doktora” z koleżanką, to trudno przypisać tej historii rangę grzechu ciężkiego. Był wówczas dzieckiem i nie miał wystarczającej świadomości oceny moralnej czynu…

Czy spowiedź generalna nie przekształca się czasem w rozmowę duchową? Nie chodzi już o wyznanie grzechów, ale wyżalenie się, pogadanie z księdzem.
– Może tak być. I dlatego warto poszukać stałego spowiednika. On może przecież w pewnym momencie powiedzieć: „odradzam” albo wręcz: „zabraniam spowiedzi generalnej”. Przecież taka spowiedź dla człowieka, który cierpi na skrupuły, to droga przez mękę, sytuacja dewastująca. Absolutnie trzeba wówczas takie rozwiązanie odradzać, by po prostu kogoś nie zamęczyć.

Jak przygotować się do spowiedzi generalnej?
– To zależy, w jakich okolicznościach do takiej spowiedzi dochodzi. Każda historia jest inna, trudno o uogólnienia. Na pewno warto umówić się ze spowiednikiem. Wiadomo, że jeśli ktoś spowiada się po latach lub mówi, że chce przystąpić do spowiedzi generalnej, to nikt go z konfesjonału nie wyrzuci, ale warto się umówić, po to, by kapłan zarezerwował sobie trochę więcej czasu.

Czy nie zauważył Ojciec, że ludzie przypisują takiej spowiedzi wyższą rangę? Tak jakby była poprawką, wzmocnieniem „zwykłego” sakramentu.
– To bierze się z drzemiącej w nas pokusy czystości za wszelką cenę. Wydaje nam się, że będziemy wówczas stali przed Bogiem piętro wyżej, bardziej wybieleni. A przecież ja przez całe życie będę stał przed Bogiem jako żebrak.

Czy taka spowiedź odbywa się przy kratkach konfesjonału czy w salce? Ktoś może przecież powiedzieć: ale ta Kowalska dłuuugo klęczy…
– Kodeks prawa kanonicznego wskazuje na konfesjonał jako miejsce spowiedzi. Większość z nich nie jest jednak przystosowana do tak długich rozmów. U nas, krakowskich kapucynów, są w spowiednicach krzesła, ale można mieć wątpliwości, czy ktoś „wyklęczy” tak długą spowiedź w zwykłym konfesjonale.

Wielu ludzi po spowiedzi generalnej mówi: wreszcie kamień spadł mi z serca…
– Zgoda. To może być dobre doświadczenie. Ale pamiętajmy, że nasz dobrostan psychiczny nie może być wyznacznikiem tego, czy spowiedź była dobra czy nie. Możemy przystąpić do spowiedzi, po której nie będziemy wiele czuli, a właśnie ona może okazać się niezwykle owocna. To, że czuję się spokojny czy oczyszczony, nie jest najważniejsze. Ważniejsza od komfortu psychicznego jest świadomość, że Bóg mi wybaczył, że spotkałem się z Jego miłosierdziem.