Mniej znaczy więcej

ks. Adam Pawlaszczyk

GN 2/2021 |

publikacja 14.01.2021 00:00

Czy asceza zaczyna być modna? Czy jest to raczej efekt „przejedzenia” zachodnich obżarciuchów? I co ma na ten temat do powiedzenia nasza wiara?

Mniej znaczy więcej istockphoto

Doświadczony bólem, pozbawiony majątku i dzieci Hiob wypowiedział jedno z najczęściej cytowanych zdań z Biblii: „Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę”. Potem uwielbił Boga. Nie taki scenariusz przewidział diabeł, od którego rozpoczęła się ta historia. Naturalnym przecież ludzkim odruchem jest żal i rozpacz w poczuciu bycia pozbawionym czegoś, co stanowiło wartość. Bo choć człowiek rodzi się nagi, z pustymi rękami, i nieprzywiązujący do tego żadnego znaczenia, to jednak życie, a właściwie otoczenie uczy go zagarniać i konsumować jak najwięcej. „Każdego dnia wzbudza się w nas fałszywą potrzebę posiadania czegoś, co jest nam zupełnie zbędne. Dla zrealizowania tych potrzeb jesteśmy w stanie pracować więcej, wpędzać się w długi, zaniedbywać relacje z bliskimi oraz tracić zdrowie, a w konsekwencji… trwonić nasze życie” – napisał Leo Balbota w książce „Minimalizm”. Trafnie, choć katastroficznie. Ktoś szuka antidotum? Wszyscy, choć niekoniecznie tam, gdzie naprawdę można znaleźć skuteczne lekarstwo.

Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.