Krok w krok

GN 11/2021 |

publikacja 18.03.2021 00:00

Czternaście osób – świeckich i konsekrowanych. Czternaście subiektywnych spojrzeń, często bardzo osobistych, na drogę krzyżową Jezusa. Ruszamy.

Krok w krok

STACJA I

Pan Jezus na śmierć skazany.

Kiedy słucham Piłata i widzę, co po jego wyroku stało się z Jezusem, myślę o osobach, którym swą opinią zgotowałem drogę krzyżową… Kiedy jest się duchownym, pokusa wystawiania ludziom ocen z zachowania jest silna. Nie masz pełnych danych o człowieku, a gadasz, jakbyś wiedział o nim wszystko. Na tę mieszankę pychy i ignorancji zakładasz twarz wszystkowiedzącej wyroczni. Żyjesz tak, jakby Jezus nie powiedział: „Odmierzą wam taką miarą, jaką wy mierzycie”.

STACJA II

Pan Jezus bierze krzyż na swoje ramiona.

Między pierwszą a drugą stacją jest największa odległość. Między skazaniem przez innych a dobrowolnym przyjęciem wyroku jest największa przepaść. Mógł się nie zgodzić z decyzją sądu. Mógł prosić Ojca o dziesięć tysięcy aniołów na pomoc. Mógł protestować, buntować się. Mógł nawet zwołać uczniów i kazać im nieść ten krzyż. On jednak wziął nie swój krzyż na swoje ramiona. I to okazało się najbardziej owocnym rozwiązaniem.

STACJA III

Pierwszy upadek Pana Jezusa.

Pierwszy upadek i pierwsze powstanie... Za pierwszym razem było najłatwiej, bo sił więcej niż pod koniec drogi. Moje dziecięce upadki, a może tylko potknięcia... Gorące serce i dziecięca ufność prowadziły prosto w ramiona Ojca. Potem były kolejne, poważniejsze; diabelski szept zniechęcenia nie ułatwiał powstawania, ale została pamięć o radości dziecka Bożego, doświadczenie, że w pyle drogi, w brudzie mego grzechu czekasz na mnie, by mnie swoją miłością podnieść.

STACJA IV

Pan Jezus spotyka swą Matkę

Obecna swoim sercem, zanim Jego serce uderzyło pierwszy raz, aż do chwili, gdy uderzyło po raz ostatni. Towarzyszyła ukształtowanemu pod Jej sercem Słowu, by we wszystkim spełniło wolę Ojca. I znów jest blisko, gdy wszystko się wypełnia. Przy Niej, z Nią wola Pańska spełnia się przez Niego. „Oto Matka moja” – słyszę. Dał Ją, bo wiedział, jak bardzo potrzebuję towarzyszenia Jej serca, bym pełniła wolę Ojca, który jest w niebie.

STACJA V

Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż

Zadałem sobie wiele trudu, by spełnić swoje marzenie. Pascha w Jerozolimie – moja podróż życia. Ale to Twoje marzenie o mnie było silniejsze. Krzyżując moje plany, wyszedłeś mi naprzeciw. Związałeś mnie ze sobą mocno, choć nie tak sobie to wyobrażałem. Gasnąc w moich ramionach, spojrzałeś na mnie, jakbyś chciał powiedzieć: „Nie rozpaczaj, że odchodzę. Pojawię się znowu, gdy wschód słońca namaluje płomienie na niebie”.

STACJA VI

Święta Weronika ociera twarz Jezusa.

Myślę o niej czasem jako o moim życiowym ideale. Chciałabym taka być. Czuła i równocześnie mężna. Była tak wrażliwa, że w skazańcu dostrzegła potrzebującego człowieka, i tak odważna, że przedarła się do Niego przez kordon żołnierzy. A przecież jej dobroć była jedynie odblaskiem dobroci Boga, śladem Jego oblicza. Jest jedno źródło świętości: dusza Jezusa. Gdy jej światło przenika moją duszę, i ja mogę zajaśnieć odbitym światłem miłości Boga.

STACJA VII

Pan Jezus upada pod krzyżem po raz drugi.

W Kościele zawsze mówili: upadek Jezusa to znak mojego grzechu! I zawsze miałem z tym problem. On – słaby, umęczony i niewinny. Jaki grzech? – pytałem. Tu litości trzeba, a nie sądu! W końcu zrozumiałem, po co Bóg dał mi ten obraz. Bym odkrył, jak patrzy na mnie, kiedy upadam. Nie tak jak ja patrzę na siebie. Nie jak na gnojka, który postanowił zrobić jakieś świństwo, ale jak na umęczone ciężarem własnej słabości ukochane dziecko. Bóg patrzy na mnie z miłością. Zawsze.

STACJA VIII

Pan Jezus pociesza płaczące niewiasty.

„Przechowałeś łzy moje w swoim bukłaku” – mówi psalmista do Boga. Jezus płakał nad Jerozolimą. Nie zasklepia się w swym cierpieniu, ale kieruje uwagę niewiast na to, nad czym powinny płakać – nad trupem miłości w ich życiu. Jezus jest drzewem zielonym, które nawet przybite do krzyża wyda najpiękniejszy owoc – zbawienie. A co się stanie ze mną – drzewem suchym, które, mając okazję do czynienia dobra, wydaje cierpkie winogrona?

STACJA IX

Trzeci upadek Pana Jezusa.

Chrystus jest bardzo zmęczony. Upada po raz trzeci. Po chwili podnosi się sam... W mediach często widzę wysiłek. Znany bokser wygrał walkę, ktoś zdobył wielką górę. Wylany pot zrekompensują tłuste konto i sława. Chrystus idzie sam. Na końcu drogi nie czekają dziennikarze… Czeka krzyż i okrutna śmierć. Wiele razy w życiu upadałem. Dziś wiem, że żyję wyłącznie dlatego, że podnosił mnie Ten, który upadał pod ciężarem moich grzechów.

STACJA X

Pan Jezus z szat obnażony.

Powtarzamy w jednej z naszych eucharystycznych pieśni: „On się nam daje cały”. Widowisko dla tłumu i odarcie z intymności. Najbardziej bezbronny moment w życiu Tego, który nauczał z mocą. A przecież i z tej chwili w życiu Chrystusa płynie siła do wypowiadania najbardziej bezbronnego słowa z mocą. Z niej bierze swój początek moja nadzieja, że wraz z Nim można przeprowadzić proces, który nazywamy przyznaniem się do prawdy o sobie.

STACJA XI

Pan Jezus przybity do krzyża.

W zeszłym roku zmarła moja żona – był (i dalej jest) to dla mnie czas ukrzyżowania. Żałoba boli. Co mi pomagało? Janowie i Marie – czasem nie mogli zrobić nic poza towarzyszeniem, gdy cierpienie i myśli drwiły sobie ze mnie. Sama obecność była niesamowitym wsparciem.

Czy potrafię poprosić o towarzyszenie kogoś pod swoim krzyżem? Czy mam pokorę, aby ktoś widział mnie obdartego z szat i słyszał moje: „Eli, Eli lema sabachtani?”.

STACJA XII

Pan Jezus umiera na krzyżu.

Jeśli prawdziwa jest ta starożytna tradycja, według której w momencie zwiastowania Maryja wyszywała zasłonę do przybytku jerozolimskiej świątyni, to śmierć Jezusa i rozdarcie tej zasłony jest w istocie końcem czasu. Momentem apokalipsy. Wtedy – wraz z rozdarciem się Bosko-ludzkiego miłosiernego serca skończył się świat. Od tamtej chwili krew i woda, zdroje zbawienia, wylewają się na nas obficie. W tej śmierci jest nasze życie.

STACJA XIII

Pan Jezus zdjęty z krzyża.

Zdjęte z krzyża ciało martwego Jezusa spoczywa na kolanach Maryi. Ile trzeba mieć lat, aby móc wyrzeźbić tak dramatyczną scenę? Michał Anioł miał 23. Ile trzeba mieć lat, aby móc unieść ciężar ciała swojego zmarłego dziecka, rodzica, brata…? Po ilu latach przestanie boleć? Strata zawsze boli. Może trzeba iść za Maryją i z Maryją drogą krzyża... Jak Ona towarzyszyć śmierci i wziąć ją w ramiona, tak jak Ona wzięła w ramiona Jezusa. Ona uczy, jak przyjąć życie i śmierć.

STACJA XIV

Pan Jezus złożony do grobu.

Ile razy przechodzimy przez doświadczenie krzyża, Boga widzimy zawsze po czasie. Nigdy nie widzi się Go w tym momencie. Trzeba odczekać. Mocno zderzyłem się z prawdą o zmartwychwstaniu w czasie pierwszej pielgrzymki do Ziemi Świętej. Spędzałem długie godziny w Grobie Pańskim w bezradnym poczuciu, że niczego nie odkrywam. I wówczas przeczytałem Ewangelię: „Czemu szukasz żywego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj!”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.