Duchowi spryciarze, święci cwaniacy!

Adam Piekarzewski SDB

publikacja 28.11.2010 21:10

Bóg zaprasza do działania przemyślanego, przemodlonego – we współpracy z Duchem Świętym. Do tego potrzeba zdrowego sprytu! Do tego potrzeba świętego „cwaniactwa”, rozumianego jako umiejętność radzenia sobie w każdej sytuacji, wychodzenia na prostą z każdego zakrętu.

Duchowi spryciarze, święci cwaniacy! Roman Koszowski/Agencja GN Kiedy słyszysz w Kościele, że też jesteś posłany do głoszenia Ewangelii, jak się czujesz?

Stawiam dzisiaj niebezpieczną tezę: „Dobry chrześcijanin to spryciarz i niezły cwaniak!” Ultra-ortodoksyjni wierzący załamują właśnie ręce, ale pozwólcie, że wyjaśnię… Nie mam na celu przewracać do góry nogami katolickiej teologii, ale raczej spojrzeć na nowo i może trochę pod innym kątem na sprawy dotyczące mojej i twojej wędrówki w stronę Domu Ojca…

Dobry przykład Apostołów?!

Zacznijmy od faktów! Jezus nie miał łatwego zadania w głoszeniu Królestwa Bożego. Pomijając reakcje tłumów i faryzeuszy, nawet sami jego uczniowie często nie rozumieli znaczenia nauk, które do nich kierował. W Ewangeliach znajdujemy wystarczającą ilość przykładów na poparcie tego smutnego faktu. Ci, których powołał Jezus, okazali się w momencie próby zupełnymi tchórzami, a nawet zdrajcami. Na co więc poszły 3 lata wędrówki z Jezusem, przysłuchiwania się Jego naukom? Ale Bóg się nie zniechęca – On doskonale zna naszą ludzką słabość i właśnie poprzez tą słabość, chce obdarzać łaską cały świat… Taki dziwny plan mógł stworzyć tylko On sam!

Po zmartwychwstaniu Jezus ukazuje się uczniom, obdarowuje ich Duchem Świętym i posyła na świat z misją głoszenia Królestwa Bożego! Tych dwunastu, którzy jeszcze przed chwilą w popłochu uciekali przed żołnierzami i strażą świątynną, ukrywali się w ciemnym kącie, Jezus posyła… Niemożliwa misja staje się rzeczywistością dzięki łasce Boga i współpracy człowieka. Wcześniej Apostołowie potrafili być „cwaniakami” jedynie w swoim gronie, kłócąc się, kto zajmie lepsze miejsce w Królestwie Niebieskim… Teraz będą musieli być „cwani” względem świata, by zanieść Ewangelię tam, gdzie zupełnie się jej nie oczekuje… Jezus mówił do nich: „Bądźcie roztropni (przebiegli) jak węże, a nieskazitelni jak gołębie” (Mt 10,16)

A jak to jest z Tobą?

Kiedy słyszysz w Kościele, że też jesteś posłany do głoszenia Ewangelii, jak się czujesz? Wyobraź sobie siebie stojącego pośrodku szkoły z Biblią w ręku i głoszącego Ewangelię o Jezusie… Wyobraź sobie siebie samego pośrodku swojej uczelni, w zakładzie pracy, może nawet w swoim domu! Jak zareagowaliby inni i ile czasu minęłoby zanim zadzwoniliby po karetkę?! Pewnie wielu by się śmiało i szydziło: „Taki z niego fanatyk!” Czy więc w dzisiejszych czasach da się wypełnić Boże posłanie do głoszenia Dobrej Nowiny?

Przypomnijmy sobie przypowieść Jezusa o nieuczciwym rządcy, (Łk 16,1-8) który usłyszawszy, że ma być zwolniony zaczął sprytnie zdobywać sobie przychylność ludzi przez pomniejszanie długów, jakie mieli wobec właściciela. Na końcu znajdujemy dziwne podsumowanie tej przypowieści: „Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światłości.” (Łk 16,8) Oczywiście pochwała „Pana” nie dotyczy samego oszustwa, które jest złem oczywistym, ale dotyczy zaradności i sprytu rządcy, który znalazł wyjście z trudnej sytuacji…

Komentarz Jezusa, co do „synów światłości” to słowa do nas: „Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światłości.” (Łk 16,8) Zaufanie w moc Boga, działanie łaski to nie zaproszenie do duchowej ospałości. Bóg wzywa nas do współpracy, która z jednej strony żąda zupełnego zawierzenia, ale z drugiej – aktywnego uczestnictwa. „Samo się nie zrobi” – chciałoby się powiedzieć do wszystkich, którzy zadowoleni są ze swojej pobożności, chodząc regularnie do Kościoła i przestrzegając przykazań… Pamiętasz, co Jezus mówi do młodzieńca, pytającego o życie wieczne? „Jeśli chcesz być doskonały…” – zaczyna Chrystus. To „jeśli” nie jest opcją, ale powołaniem! Każdy z nas wezwany jest do doskonałości: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.” (Mt 5,48)

Spryciarze i cwaniacy!

Adwentowe czuwanie to przebudzenie! Ale do czego? Do dzielenia się ze światem tym, co sam otrzymałeś od Boga! Ale jak? Sprytnie! Po to otrzymałeś dar racjonalnego myślenia, spryt i wszystkie talenty… Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, w jaki sposób możesz dotrzeć do innych z Jezusem?! Wprost oczywiście nie – to jest jasne! Ale jak inaczej? Zacznij od przykładu swojego życia, bo przykład zawsze przemawia głośniej niż słowa… Czy w swoim życiu potrafisz dostrzec momenty, w których dzięki swojej zaradności i sprytowi poradziłeś sobie w sytuacji, gdzie inni dawno by już odpuścili? Od dziś zacznij wykorzystywać swój spryt w życiu duchowym i w misji głoszenia światu Jezusa.

Czuwanie nie jest wypatrywaniem Jezusa w chmurach… „No kiedy on przyjdzie?! Kiedy wreszcie przyjdzie?” Tuż po wniebowstąpieniu Apostołowie wpatrują się uporczywie w niebo, na co Bóg odpowiada posłaniem dwóch aniołów: „Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo?” (Dz 1,11) Czuwanie to wypatrywanie Jezusa w drugim człowieku! I uwierz, jeśli jeszcze sam tego nie doświadczyłeś – to o wiele trudniejsze i niewiele mające wspólnego z marzycielskim wzrokiem utkwionym w chmurach… Bóg zaprasza do działania przemyślanego, przemodlonego – we współpracy z Duchem Świętym. Do tego potrzeba zdrowego sprytu! Do tego potrzeba świętego „cwaniactwa”, rozumianego jako umiejętność radzenia sobie w każdej sytuacji, wychodzenia na prostą z każdego zakrętu. Kiedy inni już stawiają krzyżyk na tobie, ty potrafisz tak to zagrać, że ci sami „inni” otworzą szeroko oczy…

Mała apologia na koniec…

Czy to w ogóle możliwe? I czy spryt i cwaniactwo rzeczywiście tak prosto działają w życiu duchowym? Trzeba tu powiedzieć, że nie wszystko jest takie proste i każde porównanie rzeczywistości świata z rzeczywistością duchową niesie ze sobą ryzyko niedoskonałości. Sam Jezus, głosząc Ewangelię i nauczając w przypowieściach miał tego pełną świadomość. Jednak czasem porównania dają nam do myślenia i to właśnie „skusiło” mnie do użycia w tym tekście tego typu zestawienia… By spojrzeć nieco inaczej na złożone życie duchowe. Mam nadzieję, że udało mi się wydobyć na wierzch jedno, ważne przesłanie dotyczące adwentowego wymiaru naszego życia: Czuwanie to bardzo konkretne działanie!

Poprzedni mój tekst: „Prze-CZUWANIE, czyli o zagubionej wrażliwości”, akcentował czuwanie, jako stan serca. Wraz z obecnym tekstem tworzy pewną całość dotykającą pasywnego i aktywnego wymiaru adwentowego klimatu, do którego Bóg zaprasza nie tylko w czasie liturgicznego przygotowania do świąt Narodzenia Pana. Chrześcijanin adwentowej mentalności to człowiek z głową w chmurach, ale z nogami mocno i pewnie stąpającymi po ziemi!

                Niech synowie światłości uczą się sprytu!