Znak postawy stojącej

AJM

publikacja 02.06.2021 10:10

Nazywa się to czasem mową ciała. To, jaką przyjmuję postawę coś wyraża. Przynajmniej może. Wyrażać to, co chce powiedzieć serce.

Stoję Henryk Przondziono /Foto Gość Stoję
... czyli gotów jestem zaraz podjąć działanie

Z cyklu "Znaki wiary"

Takie zwyczajne. Stopy na ziemi, kolana i biodra wyprostowane, plecy... Plecy wyprostowane być nie muszą. Mogą się pochylić. Podobnie z głową. Byle była na karku. Ot, po prostu człowiek sobie stoi. Nic nadzwyczajnego. A jednak: taka postawa całkiem często bywa fragmentem tej rzeczywistości, jaką nazywamy mową ciała. Mową istotną nie tylko w kontaktach międzyludzkich, ale także w naszej relacji z Bogiem. Nie, Bóg wie wszystko niezależnie od tego, co mówimy, jaką postawę przyjmujemy i jakie czynimy gesty. Bardziej potrzebna jest nam. By wyrazić to, co chce powiedzieć serce.

Co wyrażamy postawą stojącą? Ludzkie konwenanse nakazują nam wstać, gdy ktoś chce się z nami przywitać. Siedzieć w takiej sytuacji mogłoby być odebrane jako lekceważenie. Wstajemy gdy do zebranych przybywa jakaś ważna postać. Sędzia do sali sądowej, nauczyciel do klasy. Przyjęcie postawy stojącej to w naszych międzyludzkich relacjach sposób na okazanie komuś szacunku. Podobnie gdy staję do modlitwy: tak, zgodnie z wymową ludzkich gestów, stojąc przed Bogiem okazuję Mu szacunek. Ale... Jest w postawie stojącej coś znacznie więcej. I coś znacznie ważniejszego.

To postawa gotowości. Gotowości do działania. Do pracy, ruszenia w drogę, obrony, toczenia sporu, walki. Stoję znaczy jestem gotowy: czuwam, w każdej chwili gotów podjąć działanie. Sporo nawiązań do tej intuicji dotyczącej postawy stojącej znajdujemy w Biblii. Ot, co powiedział Bóg Eliaszowi wysyłając go do Sarepty? Zaczął od „wstań”. „Wstań, idź”. Podobnie anioł budząc tegoż Eliasza na pustyni, gdy ten, zniechęcony, położył się i chciał umrzeć. „Wstań, jedz”, „ Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga” . Droga na Horeb, na Synaj, gdzie miał w cichym powiewie wiatru spotkać Boga i usłyszeć, co dalej powinien robić.  I tak jest w Biblii wiele razy: najpierw jest „wstań”. Potem zrób to i to. Bo żeby zrobić cokolwiek innego niż to, co robię w danej chwili – odpoczywam, jem, wycieram kurze pod szafą - trzeba najpierw wstać.

Ciekawe, że w Biblii podobnie jest w sytuacji, kiedy człowiek prosi Boga o pomoc. Ot, w psalmach dość często czytamy „Powstań, o Panie” czy jakoś podobnie, a potem „ocal mnie” czy „nie pozwól by człowiek nade mną triumfował”. Jakby „wstać” było nawet dla Boga warunkiem wstępnym, by cokolwiek mógł dla nas zrobić. Bóg, rzecz jasna, nie musi wstawać, by cokolwiek robić, ale te modlitwy pokazują, jak mocno w naszej świadomości zakorzenione jest owo połączenie gotowości do działania ze staniem. Kiedy siedzisz, leżysz czy nawet klęczysz nie dasz rady zająć się czekającym cię nowym wyzwaniem, dopóki nie wstaniesz.

Kiedy więc stoję przed Bogiem mówię Mu moim ciałem: jestem gotowy. Jestem gotowy iść za Tobą, pełnić Twoją wolę, wcielać w życie to, czego uczysz. Gdy tak spojrzeć na chwile, kiedy podczas liturgii stoimy... Czy można lepiej okazać Bogu cześć niż powiedzieć, że gotowi jesteśmy pójść drogą Jego Syna, wcielać w życie Jego Ewangelię i razem z Nim Go wielbić?

------------------------------

Dopowiedz, dopisz to, czego Ci w tym tekście w wyjaśnieniu wymowy znaku brakowało...