Znak pory dnia – noc, ciemność

AJM

publikacja 29.09.2021 15:44

W ciemności świat nie jest taki sam jak za dnia, prawda? Choć chodzi tylko o drobiazg: brak światła.

W ciemności W ciemności
... często nie widać nawet tyle

Z cyklu "Znaki wiary"

Miałem pisać o symbolice zapalonej świecy, ale... Trzeba chyba najpierw, choć nie zamierzałem, trzeba napisać o symbolice ciemności i nocy.

Noce bywają piękne. Zwłaszcza kiedy rozświetla je blask księżyca, a na niebie iskrzą się gwiazdy. Cudownie siedzieć wtedy otulony kocem na werandzie albo z przyjaciółmi przy ognisku. Noc dość często nie kojarzy się jednak z niczym dobrym. Zwłaszcza gdy światła nie jest mało, ale nie ma go wcale. Wracać do domu samemu po ciemku? Wyjść gdzieś poza światło latarni? Na samą myśl robi się nieprzyjemnie. Bo w mroku czai się niepewność, obawa, a czasem i strach. Najczęściej irracjonalny, a jednak. Bywa zresztą czasem tak ciemno, ze naprawdę nie wiadomo w którą stronę się zwrócić i dokąd iść; nic nie widać. Dlatego na tych, którzy idą w noc, by zanurzyć się w jej pięknie (zawsze przecież jednak z jakimś źródłem światła) patrzy się często jak na wariatów. A ci, którzy przypadkiem wbrew swej woli w ciemności nocy się zagubili, z utęsknieniem wypatrują świtu. Bo wstające słońce wszystkie te nocne obawy unicestwia. Choć w zasadzie żadne z niebezpieczeństw, prócz ewentualnego skręcenia nogi czy rozbicia nosa po ciemku, nie zostaje przez światło unicestwione, świat w blasku słońca, czy choćby tylko światła wielu żarówek, zdaje się znacznie bardziej przyjazny. Wiadomo w którą stronę się zwrócić, dokąd iść.

Ciemność, noc, to też coś, w czym można się skryć. Wszystkie więc ciemne sprawki lepiej załatwiać nocą. Nie widać mnie, więc moje złe uczynki pozostaną bez kary. Nikt nawet złego słowa nie powie, bo nie będzie miał pojęcia o moich postępkach. Stąd ciemność czy noc to też jakiś symbol zła i nieprawości. Zwłaszcza bezkarnych...

Jest w nocy też coś innego, co może niepokoić, a o czym, choć czujemy to podskórnie, rzadko chyba myślimy.  Oto kładziemy się spać i zasypiamy. Oto na parę godzin jakby przestajemy istnieć. Na tych parę godzin jakby umieramy. Czy się obudzimy? A może ten sen zamieni się w sens śmierci? Nie będę świadom tego, że umieram nawet na chwilę przed nią. Wielka niewiadoma, w którą w każdy wieczór wchodzimy....

Jest więc ciemność i noc jakimś znakiem zagubienia i lęku; znakiem zła i nieprawości, a w końcu także i tego, co jawi się nam jako zło największe – śmierci. W tradycji biblijnej też odnajdujemy owe intuicje związane z ciemnością. Po raz pierwszy pojawia się na kartach Biblii zanim na świecie pojawia się  niej pierwszy promyk światła; gdy Bóg stwarza niebo i ziemię ciemność okrywa bezmiar wód i tylko Jego duch unosi się nad wodami. Dopiero potem, dzięki Bożej interwencji ten bezkształtny i chyba dość ponury świat zakwita światłem i życiem. I dopiero taki, rozjaśniony blaskiem ciał niebieskich staje się domem człowieka.

Noc, ciemność... Mnóstwo w Biblii nawiązań do trudności i lęków, jakie przynosi noc. Ot, gdy Izrael wychodzi z Egiptu prowadzi go słup obłoku, który w nocy staje się słupem ognia. Wybranym oświeca drogę, dla ścigających ich jest ciemnością, która nie pozwala im rozprawić się z uciekinierami. Albo gdy psalmista obiecuje, że kogo Bóg ma w swojej opiece, ten w nocy nie ulęknie się strachu. A Izajasz, porównując uciemiężenie Ludu Wybranego do nocy  w imieniu Boga obiecuje „Naród kroczący w ciemności ujrzał światłość wielką”... Bo bez Boga to nawet w jasny dzień jest ciemno. Na duszy człowieka żyjącego bez nadziei, jaką daje człowiekowi Bóg.

Jest też ciemność przestrzenią (nieudanego oczywiście) chowania się przed Bogiem. Wspomina o takim podejściu do ciemności psalmista wskazując jednocześnie, że to niemożliwe. W ciemności chce skryć się przed Bogiem i światem przybity nieszczęściem Hiob. I do tej symboliki ciemności, jako przestrzeni (pozornie) bez Boga, mamy sporo nawiązań w Nowym Testamencie. Ot, przez ojca Jana Chrzciciela, Zachariasza Jezus porównany jest do słońca oświecającego tych, co „w mroku i cieniu śmierci mieszkają”. Podobnie uczniowie Chrystusa zostają porównani do lampy, która ma stać na świeczniku, by rozproszyć ciemność; ponurą, naznaczoną piętnem nieuchronnej śmierci ludzką egzystencję. Bo świat pogrążony jest w ciemności – powtarzać będzie często u Jana Jezus, a On przyszedł po to, by ludzie mieli światłość. By widzieli nie tylko skąd przychodzą i dokąd idą. I mogli mieć pewność, że iść warto.

Ponurość tej ciemności ujawnia się najdobitniej, gdy w dniu śmierci Jezusa od godziny szóstej „mrok ogarnia całą ziemię aż do godziny dziewiątej”; oto Żyjący na Wieki umiera, piekło zdaje się zwyciężać. Ale w sposób chyba jeszcze bardziej przejmujący symbolika ciemności pojawia się wcześniej, w noc zdrady, gdy Judasz wychodzi z Wieczernika, a ewangelista Jan notuje „a była noc”. Noc rozumiana chyba nie tylko jako pora dwudziestoczterogodzinnej doby, ale jako straszliwa ciemność, która okryła serce Judasza. Jezus powie zresztą do aresztujących Go (to u Łukasza):  „Gdy codziennie bywałem u was w świątyni, nie podnieśliście rąk na Mnie, lecz to jest wasza godzina i panowanie ciemności”.

W liturgii znajdujemy całkiem sporo odniesień do owej symboliki. Ot, będącej częścią Liturgii Godzin komplecie. Pojawia się ona jednak także, może mniej zauważalnie, w liturgiach sprawowanych w nocy. Najmniej akurat podczas Pasterki; tu zdecydowanie najważniejsza rolę odgrywa światło. Trochę inaczej jest już jednak podczas Mszy roratniej. Jej początek odprawiany jest po ciemku, przy blasku latarek. Tak, tu też chodzi bardziej o symbolikę światła niż ciemności;  chodzi o pokazanie Jezusa jako światłości, oświecającej ciemności ludzkiej egzystencji. Ale przy okazji wyraźniej zaakcentowana jest symbolika ciemności jako przestrzeni bez nadziei i bez Boga. Jeszcze wyraźniej widać to w liturgii Wigilii Paschalnej; rozpoczynając się już po zachodzie słońca, o zmroku, zaczyna się obrzędem wprowadzenia zapalonego paschału do ciemnego kościoła. Piękny symbol tego, kim dla pogrążonego w ciemności świata jest Chrystus. Jak inne jest życie skąpane Jego blaskiem!

Czy podczas modlitwy czy poza nią warto czasem zastanowić się, na ile żyję w świetle, a jakie sprawy czy sprawki usiłują schować w ciemności. Schować przed Bogiem i sobą samym. Warto czasem spytać na ile ogarnęło mnie już światło Chrystusa, a jakie są we mnie jeszcze pokłady bezbożnej nocy. Wiem dokąd zmierzam? No i na ile sam jestem dla innych światłem, a na ile jakimś rozsiewaczem ciemności, ściągających innych w otchłań beznadziei, smutku czy nawet zła.


------------------------
Jeśli czegoś Ci tu brakowało, dopisz sam



Wszystkie odcinku cyklu znajdziesz po adresem: https://liturgia.wiara.pl/wyszukaj/tag/9208.ZNAKI