Znak bicia się w piersi

AJM

publikacja 13.10.2021 21:25

„Moja bardzo wielka wina”. Ale skąd pomysł, by bić się przy tym w piersi?

Moja wina Józef Wolny /Foto Gość Moja wina
Jestem grzesznikiem. I zmienianie świata muszę zacząć od siebie

Z cyklu "Znaki wiary"

Chyba tylko dwa razy, i to tylko u świętego Łukasza, odnajdujemy w Nowym Testamencie wzmiankę o biciu się w piersi. Pierwszy raz w przypowieści o faryzeuszu i celniku. Przypomnijmy: ten pierwszy chwali się swoją wiernością prawu. Drugi, wyznając Bogu swoją grzeszność, jak zapisał tę przypowieść Jezusa ten Ewangelista, „bije się w piersi”. Drugi raz w piersi biją się świadkowie krzyżowej śmierci Jezusa, zapewne wystraszeni znakami, które temu wydarzeniu towarzyszyły. W obu wypadkach jest to wyraźnie wyraz ludzkiej skruchy: tak zgrzeszyłem, zgrzeszyliśmy; miej Boże litość nad mną, miej litość nad nami. Powtarzając dziś w liturgii ten gest – w czasie jednej z wersji aktu pokutnego, wypowiadając słowa „moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina” – traktujemy go podobnie. Ale skąd właściwie pomysł, by właśnie tak skruchę wyrażać?

Trudno odpowiedzieć z całą pewnością. Najprawdopodobniej gest ten to nawiązanie do starotestamentalnych określenia grzeszników. Nie, nie że to „ludzie o twardych karkach” czy „bezczelnych twarzach”. Raczej do nazywania ich ludźmi o twardych, zatwardziałych sercach. Ezechiel zapowie wprost: „Z ciała ich usunę serce kamienne, a dam im serce cielesne,  aby postępowali zgodnie z moimi poleceniami, strzegli nakazów moich i wypełniali je. I tak będą oni moim ludem, a Ja będę ich Bogiem (Ez 11, ale też 36). Gest bicia się w piersi jest więc jakby znakiem kruszenia tego kamiennego serca: tak,  Panie, gotów jestem swoje twarde serce skruszyć, gotów jestem poddać się Twojej woli.

I tak gest ów jest rozumiany w tradycji chrześcijańskiej: jako znak chęci pokruszenia naszych twardych, trwających w grzechu, kamiennych serc. Potwierdzeniem tego niech będą słowa, które znajdujemy w „Gorzkich Żalach”: „uderz Jezu bez odwłoki w twarde serc naszych opoki”. Tak, uderz, skrusz je, my pomożemy. I daj nam potem serce z ciała.

Gest bicia się w piersi powtarzany też bywa w innych momentach naszych modlitw. Zgodnie z przepisami liturgicznymi wykonują go kapłani podczas modlitwy pierwszą z Modlitw Eucharystycznych, przy wypowiadaniu słów: „Również nam, Twoim grzesznym sługom”. Ale zgromadzony lud Boży już nie. I przepisy milczą na temat wykonywania go podczas słów „Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie”.  Podobnie w innych momentach Mszy. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by używać go częściej w swoich prywatnych modlitwach.

Bo to piękny gest. Przypomina: moje serce bywa twarde, jestem grzesznikiem, potrzebuję skruchy i nawrócenia. Ja potrzebuję. A inni...

Pewnie też. Tyle że człowiek powinien zawsze zaczynać zmienianie świata od samego siebie. I ci, którzy świadomi tego co robią,  gest ten często podczas Mszy powtarzają, chyba to rozumieją albo choć trochę przeczuwają. Ci, którzy nie rozumieją też z wielką nieraz energią biją. Tyle że nie w swoją, ale w cudze piersi. I najczęściej do niczego dobrego nie prowadzi. Wzmaga to tylko upór, gniew i spór.

Psychologowie być może powiedzą, że takie bicie się we własne piersi, ciągłe uznawanie swojej grzeszności niepotrzebne rodzi to w wielu katolikach poczucie winy. Tak, być może są i tacy, w których to poczucie winy będzie obiektywnie na sprawy patrząc zbyt wielkie. Tym pomoże spowiednik. Kto pomoże jednak tym, którzy nie widząc swoich win zadufani w sobie miernikiem dobra czynią własne postępowanie? I uważają, że dobrem jest to, jak oni sami postępują? Taki brak poczucia własnych win, nieumiejętność przyznania się do nich, choćby tylko przed samym sobą prowadzi do wiecznych pryncypialnych sporów i  świętowojennych jatek. Wymysły? Wystarczy rozejrzeć się w dzisiejszym świecie. Zwłaszcza zaś zajrzeć do mediów społecznościowych...

-------------------------
Jeśli czegoś Ci tu brakowało, dopisz sam

 

Wszystkie odcinku cyklu znajdziesz po adresem: https://liturgia.wiara.pl/wyszukaj/tag/9208.ZNAKI