„Tak” Bogu we wszystkim: droga Maryi, Matki Boga

Andrzej Macura

publikacja 01.01.2022 00:02

Co robić mógł pytać Józef. Maryja wiedziała: będzie dobrze.

Matka Boga, Matka Kościoła Andrzej Macura CC-SA 4.0 Matka Boga, Matka Kościoła
Maryja uczy nas mówić Bogu „tak” i ufać, że tak jest najlepiej. Czego by nie żądał. I to jest droga, którą powinni iść chrześcijanie (obraz w kościele w Łopience)

Z cyklu „Postaci Bożego Narodzenia”

Matka Bożego Syna, Mesjasza, Zbawiciela, Maryja. Bez wątpienia obok Jezusa najważniejsza postać wydarzenia z Betlejem. Wzór wiary chrześcijan wszystkich wieków. Ta, która pokazała, że trzeba zawsze mówić Bogu „tak”.

Musiała być zaskoczona, gdy przyszedł do Niej archanioł Gabriel i powiedział, że Bóg chce, by została Matka Jego Syna. To w jej sytuacji oznaczało kłopot nad kłopotami. Łatwo mogła być oskarżona o cudzołóstwo, a w konsekwencji nawet ukamienowana. Ale ufając Bogu powiedziała Jego posłańcowi „tak, niech mi się stanie według twojego słowa”.

Potem szybko poszła do Elżbiety, o której dowiedziała się od Gabriela, że spodziewa się dziecka. Po co? Żeby służyć jej pomocą? Na pewno. Ale pewnie i dlatego, że chciała się przekonać, że to, czego doświadczyła nie było jakimś złudzeniem. Jeśli starsza już Elżbieta – jak mówił Gabriel – faktycznie spodziewa się dziecka, to będzie to jakiś dowód, że i się jej nie przyśniło. Elżbieta zaś, natchniona pewnie przez Ducha Świętego, już przy pierwszym spotkaniu rozwiała jej wątpliwości. Nazwała Maryję „Matką jej Pana”...

A gdy czas płynął nie mogła już mieć wątpliwości. Czuła jak w jej ciele rozwija się Dziecko. Pozostało tylko przekonać Józefa. Ale i tu pomógł anioł. On we śnie wyjaśnił mu co i jak... Kiedy więc z powodu spisu ludności poszli do Betlejem, musiała być pełna ufności. Tak, to wszystko Boża sprawa. A jeśli Jego, to wszelkie kłopoty da się rozwiązać. On nas przed wszystkim złym obroni. I dlatego pewnie nie martwiła się bardzo brakiem miejsca w gospodzie. Zresztą była młoda. Bardzo młoda. Gdy jest się młodym entuzjazm pozwala łatwo pokonywać wszelkie trudności.
A gdy jeszcze do stajenki, w której urodziła przyszli pasterze i powiedzieli o aniołach, którzy zwiastowali im ten cud... I potem to proroctwo Symeona, gdy przyszli z Jezusem do świątyni, i ta postawa prorokini Anny...

Miała powód, by Bogu ufać. Miała wiele powodów. Pewnie więc ufała i wtedy, gdy musieli uciekać do Egiptu i wtedy, gdy po śmierci Heroda, zdecydowali, że wracają. Ale gdzie? – pewnie oboje z Józefem pytali. Do Betlejem z którego miał pochodzić Mesjasz czy może do Nazaretu, gdzie wcześniej mieszkała (czy nawet mieszkali)? Znów anioł podpowiedział. Wszystko więc będzie dobrze, po Bożej myśli...

Charakterystyczne, że w całej tej historii Maryja nie jest tą, która decyduje, wybiera kalkuluje. Jest tą, która mówi Bogu „tak”. I nic więcej. Zdaje się na Jego wolę. I wszystko dobrze się układa. Ona sama takiego scenariusza by nie wymyśliła. Nikt zresztą. No bo – na przykład – jak pogodzić te proroctwa o Mesjaszu, z których jedne wskazywały na Betlejem w Judei, a inne na Nazaret w Galilei? Bóg tak pokierował, że i jedne i drugie się spełniły. I wszystkie się spełniły....

Maryja jest tą, która uczy, co to znaczy mówić Bogu „tak”. Tym samym uczy, jak być chrześcijaninem. Z tego zresztą powodu, nie tylko jako Matka Bożego Syna, bywa nazywana Matką Kościoła. Bo jest w swoim mówieniu „tak” wychowawczynią, matką, wszystkich wierzących. Tyle że my, chrześcijanie, nie zawsze bierzemy na serio nauki Matki; bywamy mało pojętnymi uczniami....

Jaka jest wola Boża względem nas? Pomińmy oczywistość, że Bóg chce naszego zbawienia. Ale spróbujmy powiedzieć, czego od nas oczekuje? Nie objawia się nam przez aniołów, nie mówi zrób to, zrób tamto... Ale przecież mówi. Przez naukę swojego Syna, przez to, co przez wieki przekazuje nam Kościół. Stawia nam jasne wymagania. Że do nich nie dorastamy? To prawda. To chyba jednak nie tragedia. Gorzej, gdy dorastać do nich nie chcemy. Gdy mówimy, że nie te czasy, że na dziś to zbyt wielkie wymagania, że trzeba łagodzić... A gdyby Maryja nie posłuchała Boga i ze względu na ryzyko, jakim była ciąża przed zamieszkaniem z Józefem, powiedziała Bogu „nie”? Cud Bożego Narodzenia by się nie wydarzył. Przynajmniej nie w tej wersji, jaką dziś znamy...

Maryja uczy nas mówić Bogu „tak” i ufać, że tak jest najlepiej. Nie obmyślać „rozsądne” strategie, nie kierować się tchórzliwą przemyślnością (nie mylić z roztropnością)...   Mówić Bogu „tak”. Czego by nie żądał. I to jest droga, którą powinni iść chrześcijanie.

 

Wszystkie teksty cyklu znaleźć można po tagach. Wystarczy kliknąć TUTAJ