Mieszkańcy Betlejem – współmieszkańcy Boga

Andrzej Macura

publikacja 03.01.2022 03:00

Oni mogli nie wierzyć, ze to Dziecię to Bóg. Ale czy my wierzymy, że Bóg zamieszkał wśród nas?

Ulice Betlejem Roman Koszowski /Foto Gość Ulice Betlejem
To miasto, w którym kiedyś na świat przyszedł Bóg. Nie tylko ono zdaje się nie pamiętać, że Bóg ciągle jest wśród nas

Z cyklu „Postaci Bożego Narodzenia”

W teorii to wielka rzecz: mieszkać w mieście, w którym właśnie na świat przyszedł „Zbawiciel, Mesjasz i Pan” – jak o nim powiedzieli pasterzom aniołowie. Wszak mieszkańcy miast dumni bywają ze swoich wielkich przedstawicieli. Tym bardziej gdy chodzi o lichą mieścinę. No ale wierzyć w to czy nie wierzyć? On taki On mały, nieporadny; taki zwyczajny. Dziecko jak dziecko. Naprawdę będzie kimś niezwykłym? Może i tak. A może pasterzom coś się pomieszało? Albo – jeszcze gorzej – postanowili zrobić naiwniakom kawał? Kto wie co im mogło przyjść do głowy podczas tych nocnych czuwań przy stadach....

Jak było? Nie wiadomo. Nawet jednak jeśli część mieszkańców Betlejem naprawdę oczekiwała, że Dziecko Maryi i Józefa faktycznie stanie się kiedyś kimś wielkim i snuła przypuszczenia, co też w przyszłości się wydarzy, wszystko to było teorią. Czymś, co ewentualnie mogłoby się zrealizować za kilkadziesiąt lat. Dla tu i teraz ta odległa przyszłość z prawie samymi niewiadomymi nie wymagała zaangażowania. „To będzie kiedyś. O ile oczywiście będzie. Zobaczymy, jeśli dożyjemy”.

Różne mogły być oczekiwania mieszkańców Betlejem co do Małego Jezusa. Na pewno jednak nie widzieli w Nim Boga. Aniołowie nazwali Go wprawdzie między innymi Panem, a tytuł ten w Biblii odnoszony jest w zasadzie do Boga, to przecież ich życie Biblią nie było. Było egzystencją pod rzymską okupacją w małej, lichej mieścinie, gdzie słyszeć mogli o wielu rożnych takich, którzy byli „panami”.  To Dziecię Bogiem? Nie, to na pewno im nawet nie przyszło do głowy.

Ślepi? Przegapili cuda nad cudami? W zasadzie tak. W sumie jednak nie ma się co dziwić. Wychowani w wierze Izraela słusznie uważali, że Bóg jest duchem. Czy mogli przypuszczać, że tym razem nie posłużył się, jak dawniej, jakimś swoim wybrańcem, tylko sam zszedł na ziemię? Tak dosłownie? Skąd zresztą mogli wiedzieć, ze Ten, w którego mocno wierzyli, że jest Jedyny i Jedyny, jest tak naprawdę w Trójcy Jedyny?

Tak, przegapili cuda nad cudami. Ale nie ma co wytykać ich z tego powodu palcami. Ale my, żyjący w XXI wieku chrześcijanie? My, choć już wiemy, że na ziemi naprawdę można spotkać Boga też ten cud nad cudami przegapiamy. Bo przecież w naszych miastach i naszych wioskach też mieszka Jezus. Jest w naszych bliźnich, zwłaszcza w zgromadzonej na modlitwie w Jego imię wspólnocie. Jest w swoim słowie. No i przede wszystkim jest na każdej Eucharystii, w swoim Ciele i swojej Krwi. A potem w tabernakulum. Gdzie te wielkie tłumy na Mszach i na adoracjach? Jakoś nie widać. Bóg  w tych naszych kościołach często bywa sam...

Gdybyśmy pamiętali, że Bóg nie tylko mieszka w jakimś odległym od nas niebie, ale wśród nas, a nawet w nas... Być sąsiadem Boga, ciągle mieć Go, stwórcę nieba i ziemi,  na wyciągnięcie ręki, to coś niesamowitego. Coś, czego uświadomienie sobie powinno sprawić wielką przemianę naszego stylu życia. A jacy jesteśmy? Często obojętni, często bez wiary, bez ufności, że jeśli trzeba będzie, może stać się cud... Zapominamy, że w naszych miastach i wioskach mieszka Bóg. I zamiast radosnego teraz, jest tylko oczekiwanie, że może kiedyś...